Klopp o sytuacji z Paulem Tierneyem i o Fulham
Celem the Reds jest przedłużenie serii meczów bez porażki, kiedy w środę na Anfield zawitają the Cottagers. W przededniu tego spotkania w Axa Training Centre odbyła się konferencja prasowa, na której Jürgen Klopp odpowiedział na szereg pytań.
Poniżej podsumowanie jego wypowiedzi.
O żółtej kartce, którą pokazał mu sędzia w trakcie meczu z Tottenhamem…
Cała sytuacja już zaszła, ale w ogóle nie powinna mieć miejsca, tak to wygląda. Wynikała z emocji. Wynikała ze złości odczuwanej w tamtej chwili, która nigdy nie jest dobrym doradcą na temat tego, co powinieneś zrobić. Dlatego właśnie cieszyłem się z bramki w taki sposób, jak widzieliście. Była pewna sytuacja z faulem na Mo; bez faulu, ale faul z mojej perspektywy i później faul został odgwizdany bezpośrednio przed moimi oczami. Widziałem, że to nie był faul. On jednak odgwizdał go i tak, rzut wolny, po nim kolejny rzut wolny, potem gol i minutę później my strzelamy. Zazwyczaj jest to zatem moment, w którym po prostu powinieneś być szczęśliwy z tego, że zdołałeś strzelić gola.
Jednak, niestety, wciąż byłem w pewnym sensie zły, co doprowadziło do takiej formy cieszenia się z gola. Nie powiedziałem nic niewłaściwego. Krzyczałem: “Bez Was, bez Was!”. To nawet nie brzmi zbyt sensownie. To wszystko. Nie byłem w stanie naprawdę zbliżyć się do czwartego arbitra… obrany kierunek nie był dobry i nie miałem zamiaru się do niego zbliżać w ogóle, ponieważ poczułem nagle swój mięsień i to tyle. Zdobyliśmy bramkę, jak już wspominałem, a Paul Tierney podszedł do mnie. Szczerze mówiąc nawet przez sekundę nie czułem, że będzie to czerwona kartka, ponieważ nie uważałem, że byłoby to w porządku. W tamtym momencie spodziewałem się żółtej kartki i on zwrócił się do mnie: “Dla mnie to czerwona kartka, ale z uwagi na niego…” Tyle zrozumiałem. Na stadionie jest głośno… “... z uwagi na niego będzie żółta”. Pokazuje mi żółtą kartkę i śmieje mi się w twarz. To wszystko. “Czerwona kartka za co?” Z tymi słowami odszedłem. Stałem przy linii dalej, gra się toczy, końcowy gwizdek, wchodzimy do środka, starałem się uspokoić, ale nie wyszło mi to do końca dobrze. Udzieliłem tych wszystkich wywiadów, a potem przy jednym z nich powiedziałem, co powiedziałem. Rzeczy, które zostały wymyślone na temat tego, co powiedział do mnie Paul Tierney - ja ich nie mówiłem. Wydaje mi się, że wszyscy prawdopodobnie wiedzą, co powiedziałem, ponieważ możecie je odnaleźć.
Stwierdziłem, że to, co do mnie powiedział, nie było OK. I tak właśnie myślałem, ponieważ według mnie to nie była czerwona kartka. To wszystko. A potem zaczęły się dziać te rzeczy i rozumiem, że to ja otworzyłem tę skrzynię. Nie zrobiłem tego specjalnie, ale oczywiście to ja to rozpocząłem i Wasz kolega poszedł za tym i chciał, żebym kontynuował swoją wypowiedź i powiedział te słowa tak, jakby były one czymś niewłaściwym. Nie wiem, jakich użył słów, ale być może nie powinienem w tamtej chwili mówić, że powiedział do mnie, że była to czerwona kartka i tak dalej. Natomiast po chwili zdałem sobie sprawę, że otworzyłem puszkę pandory, której nie chciałem otwierać i przestałem mówić. To jedna z rzeczy, które się stały. Pozostałe dotyczyły tego, co powiedziałem o swoich odczuciach wobec tej sytuacji i co w danym momencie myślałem na temat Paula Tierneya, sędziującego nasze mecze.
Wiem, że nie robi tego specjalnie, ale mamy pewną historię tych meczów i nie mogę jej zaprzeczyć. Nie jestem obrażalskim człowiekiem. Zupełnie nie, zupełnie nie. Uważam, że to strata czasu, bo w swoim życiu muszę przechodzić przez tak wiele spraw i radzę sobie z nimi. Natomiast tego typu rzeczy, które działy się w przeszłości w decydujących dla nas meczach, zdarzały się. Oczywiście nie były intencjonalne, ale jednak były. Takie mam odczucie, nic więcej, więc to powiedziałem. Oczywiście wiem też, że sędziowie są naprawdę wściekli za to, co powiedziałem i teraz za tym pójdą. Słyszałem, że kłamię i temu podobne stwierdzenia… Tamtego dnia zrobiłem dużo rzeczy, ale nie kłamałem. Powinienem darować sobie kilka z nich, ale nie kłamałem. To właściwie opis całej sytuacji.
O tym, na jakim poziomie są jego zawodnicy, gdy wywierają presję na bezpośrednich rywalach w Premier League…
Tak naprawdę nie wiemy tego, ponieważ oni także wygrywają swoje mecze. Nic się zatem nie zmieniło. Co ważne, to uważam, że ostatni mecz pokazał właściwie wszystko, całą naszą sytuację, czyli że jesteśmy w stanie wykonywać naprawdę bardzo dobrze działania, co mi się bardzo podoba, rozpoczynać dobrze mecz itd. Następnie trochę nie w pełni rozumiemy wynik na tablicy, spuszczamy nogę z gazu, co jest złą decyzją w meczu z Tottenhamem. Gra się bardzo otwiera, wciąż mamy większość posiadania piłki, ale oni mają prawdziwe okazje bramkowe: poprzeczka, słupek i wszystkie inne sytuacje, a potem zdobywają swoje gole.
Fakt, że do tego dopuściliśmy, jest naszą winą, a to że byliśmy w stanie ponownie odwrócić wynik meczu, to zasługa chłopaków i słowa uznania dla nich. Diogo miał nosa odnośnie tego, co się wydarzy i był w najlepszej pozycji, by wykończyć akcję. Takie są mecze piłki nożnej. W krótkich interwałach pomiędzy meczami to jasne, że chcemy budować na tym, co było naprawdę dobrze, ale tak naprawdę dobre i korygować to, czego nie zrealizowaliśmy dobrze, a w piłce nożnej dwa metry może wszystko odwrócić o 180 stopni. Te dwa metry były zbyt daleko od praktycznie każdego w tych momentach i właśnie dlatego, cały mecz się zmienił. To wszystko.
O formie Fulham i ich dotychczasowych wynikach…
Świetny sezon i niewiarygodny futbol, który Marco tam realizuje. W minionym roku byliśmy w Londynie, kiedy zostawał Menadżerem Roku w Championship i gratulowaliśmy sobie nawzajem. Jest świetnym kolegą, naprawdę mądrym facetem, a to, co zrobił w Fulham, jest niesamowite. Obecnie wciąż grają dobrze, ale nie mają już tak dobrych wyników, jak wcześniej. Doskwierają im kontuzje, ale sposób, w jaki zestawia drużynę, w jaki ona gra, zawodnicy sprowadzeni do składu, są naprawdę superinteresujące. Zbudowali naprawdę, naprawdę dobry zespół, więc jesteśmy świadomi tego, jak są dobrzy zwłaszcza wtedy, kiedy im się na to pozwoli. Musimy zrobić wszystko, żeby nie mogli być najlepszą wersją siebie i to pierwsze zadanie do wykonania.
O wyzwaniu, jakim jest zestawianie ofensywnej trójki przy aktualnej liczbie dostępnych napastników…
Będąc szczerym, nigdy nie postrzegałem tego jak wyzwania w pełnym znaczeniu tego słowa. Jeżeli masz tylko trzech piłkarzy i chcesz grać trzema napastnikami, to całkiem łatwo jest ich wystawić. Oczywiście, jeżeli masz jeszcze czwartego, to musisz podjąć decyzję. Jeżeli masz piątego, to też musisz zdecydować. To właśnie robimy i nie powiedziałbym, że jest to wyzwanie. To po prostu praca do wykonania. To normalna sytuacja. Potrzebujesz większej liczby zawodników, niż masz pozycji w formacji i chłopcy zawsze mają możliwość pokazania, że zasługują na start w jedenaste, lub że mogą wejść do tej jedenastki, a ja muszę zdecydować o tym, jak najlepiej dopasować wszystko do konkretnego rywala.
O “zdjęciu nogi z gazu ” przez Liverpool po uzyskaniu trzybramkowego prowadzenia nad Tottenhamem…
Właściwie uważam, że częściej tego nie robiliśmy - zdejmowania nogi z gazu - niż robiliśmy, ale tak, zdarza się coś takiego od czasu do czasu. Myślę, że głównym problemem było to, że byliśmy tak dobrzy w pierwszej części meczu, że ustawiło nas to na złej ścieżce i tyle. Pomyśleliśmy, że tak się wszystko potoczy i zapominaliśmy, co musieliśmy zrobić, żeby znaleźć się w tych komfortowych pozycjach. Na początkach tych spotkań sposób naszej gry był w pełni niesamowity pod względem tego, jak je kontrolowaliśmy.
Każdy widział ustawienie Tottenhamu, raczej defensywne, mające na celu grę z kontrataku, a w trakcie tych pierwszych 15-20 minut niczego nie kontratakowali, ponieważ jeśli traciliśmy piłkę, to natychmiast ją odzyskiwaliśmy i graliśmy dalej. Powiem szczerze, że chciałbym, żeby pozytywy przeważały nad negatywami, ponieważ są bardziej istotne. Oczywiście negatywy były także bardzo widoczne, czyli to, co zrobiliśmy źle i co musimy zrobić, jest jasne, ale dobrych rzeczy nie biorę za pewnik, ponieważ były wyjątkowe. To właśnie je musimy ponownie wykonać na boisku. Jak powiedziałem, to jest początek czegoś nowego i ten początek nie skończy się w ostatnim dniu meczowym sezonu. Będzie musiał być kontynuowany w kolejnym sezonie i dlatego biorę, co dostaję i z tym pracuję. Pierwsza część meczu z Tottenhamem był tak dobra, że byłem z niej naprawdę zadowolony.
Komentarze (1)