Wygrani i przegrani po meczu z Leicester
Drużyna Jürgena Kloppa nadal jest w wyścigu o kwalifikacje do Ligi Mistrzów po zanotowaniu swojego siódmego zwycięstwa z rzędu w Premier League na King Power Stadium.
The Reds byli w poniedziałkowy wieczór w siódmym niebie po odniesieniu zwycięstwa nad Leicester 3:0, co dało im kopa w walce o przyszłoroczną edycje Champions League.
Dwie bramki Curtisa Jonesa oraz firmowy rzut wolny Trenta Alexandra-Arnolda przypieczętowały siódme z rzędu zwycięstwo w lidze, jednocześnie przybliżając Lisy do spadku z elity.
Liverpool dzieli teraz zaledwie jeden punkt zarówno między Newcastle jak i Manchester United, ci jednak mają jeden mecz więcej do rozegrania. Leicester pozostaje na 19 miejscu, do bezpiecznej pozycji brakuje im zdobycia dwóch punktów, na co mają tylko dwa mecze.
Drużyna Deana Smitha została wygwizdana przez własnych kibiców po końcowym gwizdku, natomiast Liverpoolczycy świętowali jeszcze długo po ostatnim gwizdku arbitra. Po sezonie pełnym kłopotów The Reds w końcu znaleźli formę. Czy to wystarczy, aby zakwalifikować się do przyszłorocznej Ligi Mistrzów dopiero się okaże, niemniej jednak widać, że dobrze się czują.
GOAL przedstawia wygranych oraz przegranych po meczu na King Power Stadium...
WYGRANY: Curtis Jones
Odrodzenie “lokalnego” bohatera Liverpoolu ma się w najlepsze. Trent Alexander-Arnold może i jest najsłynniejszym “Scouserem w drużynie” Jürgena Kloppa, jeżeli jednak Jones nadal będzie grał w taki sposób, będziemy mieli dwóch wychowanków akademii w wyjściowej XI The Reds.
To był dziewiąty mecz z rzędu w pierwszym składzie, bez wątpienia najlepsza taka seria w jego dotychczasowej młodej karierze, co uczcił w fantastycznym stylu zdobywając dwie otwierające bramki w pierwszej połowie meczu, który do tamtego momentu nie szedł idealnie po myśli jego zespołu.
To były dwa wspaniałe wykończenia. Idealne wejście w tempo i wykończona akcja lewą nogą przy pierwszym golu, a parę minut później perfekcyjne przyjęcie i rakieta z prawej nogi przy dalszym słupku.
“Jest w swojej życiowej formie” - powiedziała legenda The Reds Jamie Carragher przy okazji studia w Sky Sports i niewątpliwie ma rację. Za trzy bramki w czterech ostatnich występach należą mu się pochwały, Jones pozostaje jednak w drużynie Kloppa ze względu na wszechstronność, którą zapewnia, nie ważne czy jest przy piłce czy nie.
Liverpool nadal potrzebuje nowych pomocników, to oczywiste, jednak ktokolwiek to będzie, będzie musiał być naprawdę dobry, aby wygryźć Jonesa z drużyny, biorąc pod uwagę jego aktualną dyspozycję.
PRZEGRANY: Newcastle
Wszystkie spojrzenia skierowane będą w czwartkowy wieczór na St. James’ Park. Newcastle w wielu momentach tego sezonu mogli czuć, że zrobili wystarczająco wiele, aby zagwarantować sobie udział w następnej edycji Champions League, jednakże w ostatnich dwóch tygodniach kampanii Premier League w szeregach drużyny Eddiego Howe’a zrobiło się gorąco.
Nadal znajdują się w czwórce, a zwycięstwo nad Brighton pozwoliłoby im z pewnością odetchnąć. Jeżeli przegrają, presja ciążąca na Srokach podczas ich dwóch ostatnich spotkań będzie ogromna.
Z pewnością postawiliby na siebie w pierwszym z tych meczy, Leicester u siebie w następny poniedziałek, jednakże wyjazd na Stamford Bridge ostatniego dnia sezonu z pewnością nie będzie bułką z masłem, nawet biorąc pod uwagę problemy trapiące Chelsea.
Jeżeli się potkną, Liverpool wygląda na drużynę, która to wykorzysta.
ZWYCIĘZCA: Trent Alexander-Arnold
To wzruszenie ramionami wyraziło więcej niż tysiąc słów. Coś w stylu: “Chyba więcej już ode mnie nie możecie oczekiwać, nieprawdaż?”, skierowane w kierunku rozentuzjazmowanych kibiców.
Kolejny mecz, kolejny świetny występ Alexandra-Arnolda, który świetnie odnalazł się w nowej, hybrydowej roli na boisku, bez piłki prawy obrońca, z nią zaś poruszający się wolny elektron w środku pola nastawiony na kreowanie gry, a to wszystko, jak gdyby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.
Swoją drogą, wcale nie jest. Potrzeba do takiej gry zawodnika o niezwykłych umiejętnościach i ponadprzeciętnej inteligencji, tak aby jednocześnie mieć taki wpływ na grę, a zarazem wywiązywać się ze swoich obowiązków defensywnych z należytą dokładnością.
Alexander-Arnold jest jednak właśnie takim graczem, a jego wspaniały występ został zwieńczony bramką z rzutu wolnego, istny pocisk w okienko bramki, który przywołał na myśl podobne uderzenie w meczu przeciwko Chelsea w 2019 roku.
Liverpool wygrał w tamtym sezonie tytuł. W tym roku tego nie zrobią, jeżeli jednak ich numer 66 będzie grał w taki sposób jak dotychczas tylko kwestią czasu będzie, kiedy dodadzą kolejny do gabloty.
PRZEGRANY: Jamie Vardy
Czy zdarzyło ci się kiedyś słuchać swojego ulubionego zespołu i nagle zorientować się, że wspaniały głos wokalisty to przeszłość, a całość ma swoje najlepsze dni daleko za sobą?
To właśnie uczucie towarzyszące podczas oglądania Leicester. Lisy nieuchronnie zmierzają ku spadkowi i o ile to defensywa oraz bramkarze kosztowali Lisy ten sezon, to nikt lepiej nie ucieleśnia upadku Leicester, niż ich dziewiątka.
Jamie Vardy był wspaniałym graczem dla klubu. Zostawi za sobą wspaniałe wspomnienia. Wygrał z tym klubem przecież Premier League!
Ale jego najlepsze lata ma już dawno za sobą, nie jest w stanie robić tego, co sprawiało, że był tak świetny. Ma 36 lat i strzelił zaledwie trzy gole w 34 meczach ligowych, a w tym meczu wyglądał jak widmo napastnika, odizolowany i samotny, wyglądający na zdenerwowanego przez większość czasu.
Zaliczył 12 kontaktów z piłką przez 90 minut, a jego najbardziej wyrazisty moment w meczu nastąpił, kiedy to Ibrahima Konate sprowadził go do parteru w drugiej połowie.
Vardy tylko się uśmiechnął po tej akcji defensywnej, co wyraża więcej niż jakiekolwiek słowa. Nawet ta zadziorność, która pomagała mu osiągać szczyty na King Power Stadium wyblakła. Tak działa na gracza walka o utrzymanie.
ZWYCIĘZCA: Jürgen Klopp
Powiem to nieśmiało, ponieważ piłka często weryfikuje odważne tezy i sprawia, że te wypadają głupio, jednak coś się poruszyło na Anfield. Po sezonie pełnym kłopotów, nastąpiło przebudzenie w poprzednich tygodniach i z pewnością zostało to zauważone przez Pepa Guardiolę i jego Manchester City.
To było siódme zwycięstwo Liverpoolu z rzędu i mimo, że prawdopodobnie odnaleźli swoją formę zbyt późno, aby zakwalifikować się do Champions League, momentum, które trwa, nie może być pozostawione bez uwagi.
Pamiętacie końcówkę sezonu 2020/21? Główka Alissona, Nat Philips w parze z Rhysem Williamsem i seria 10 meczów bez porażki na zakończenie sezonu? To było wystarczająco, aby zapewnić sobie miejsce w top4 naprzeciw wszelkim oczekiwaniom, a The Reds następnie rozegrali niezwykły sezon.
Czyżby historia miała się powtórzyć?
PRZEGRANY: Dean Smith
Jeżeli osiągnąłeś tyle, ile Leicester w ostatnich ośmiu latach, możesz wiedzieć coś o osiąganiu wyniku poniżej oczekiwań.
Jednak to, co zrobiły Lisy w tym sezonie jest szczerze mówiąc haniebne. Jakim cudem drużyna z graczami pokroju Jamiego Vardy’ego, Jamesa Maddisona, Youriego Tielemansa, Ricardo Pereiry, Patsona Daki czy Kelechiego Iheanacho może znajdować się w takim miejscu w tabeli, poniżej Nottingham Forest czy Leeds, a także niżej niż najgorsza drużyna Evertonu od lat. Leicester zdobyło więcej goli w tym sezonie niż znajdująca się na szóstym miejscu Aston Villa, zaledwie dwa mniej niż Manchester United. Jakim cudem znajdują się na 19 miejscu w tabeli?!
I jakim cudem zarząd Leicester stwierdził, że Dean Smith, menadżer wcześniej zwolniony z Norwich City, a wcześniej także z Aston Villi, wydobędzie z tych graczy więcej, niż Brendan Rodgers? Rodgers popełnił parę błędów na King Power Stadium, jednak z pewnością utrzymałby Leicester, gdyby tylko dostał odrobinę więcej czasu.
Smith chyba nie ma na to szans.
Neil Jones
Komentarze (1)