James Milner o swoich ośmiu latach na Anfield
Wicekapitan rozegrał swój ostatni mecz w barwach The Reds na Anfield, pojawiając się jako rezerwowy w drugiej połowie meczu zremisowanego 1:1 z Aston Villą.
Po meczu miały miejsce wzruszające sceny - odbyły się różne prezentacje, oddające hołd odchodzącym Milnerowi, Roberto Firmino, Naby'emu Keïcie i Alex'owi Oxlade'owi-Chamberlainowi.
Milner spędził w klubie osiem sezonów, w tym czasie rozegrał ponad 300 meczów i zdobył siedem różnych trofeów.
- Każda spędzona tu minuta była dla mnie przyjemnością - mówił w rozmowie z liverpoolfc.com.
- To niewiarygodny klub. Wielki klub, którego historie znasz, przychodząc tu. My zdołaliśmy jednak napisać naszą własną historię.
- Podróże po całym świecie, wsparcie od kibiców, wyjątkowe europejskie wieczory, niewiarygodne mecze, jak z Dortmundem czy Barceloną - te wspomnienia zostają z tobą na zawsze.
- Zawsze byłem i na zawsze pozostanę fanem Leeds - nigdy jednak nie pomyślałbym, że jakiś inny klub zdobędzie moje serce tak, jak zrobił to Liverpool.
- To mówi wszystko o tym miejscu, o tych kibicach, o historii, którą tu stworzyliśmy, ale także o tej grupie ludzi.
- Miałem wielką przyjemność dzielić szatnię z tymi zawodnikami, pracować z tymi ludźmi na treningach, i to z ludźmi, którzy są tu już tak długo. O to właśnie chodzi w klubie piłkarskim.
- I na koniec, miałem szczęście, że mogłem tu grać przez osiem lat dla tych kibiców, bo to przecież ich klub. Szczęśliwie przydzielono mi numer 7 i prawdopodobnie długo nie zobaczymy zawodnika z tym numerem na bocznej obronie! Mam nadzieję, że prezentowałem się w tej koszulce tak, jak powinien zawodnik Liverpoolu.
- Smutno będzie odchodzić i opuszczać tych ludzi, ale skupiam się na nadchodzącym wyzwaniu. Mam to szczęście, że udało nam się osiągnąć właściwie wszystko to, co chcesz osiągnąć, przychodząc tutaj. To nie zdarza się chyba zbyt często?
Zapraszamy do lektury reszty wywiadu z pomocnikiem The Reds...
Zanim pomówimy o twoim dziedzictwie, to musiało być frustrujące pożegnanie z Anfield, patrząc na wynik meczu, prawda?
Tak, wynik był rozczarowujący. Mieliśmy dobrą serię, chcieliśmy mocno zakończyć sezon i naciskać na czołową czwórkę. Niestety, to nie był nasz najlepszy występ, okoliczności nie były łatwe i nie poradziliśmy sobie z nimi wystarczająco dobrze. Pokazaliśmy jednak walkę do samego końca, szukaliśmy zwycięskiego gola. Niestety nie udało się.
Wyrównującą bramkę w tym meczu musiał strzelić oczywiście Bobby...
To było klasowe wykończenie z jego strony. Zasłużył na to. To, co zrobił dla klubu, bramki, jakie strzelał - pasował tu. Gdyby zdołał strzelić jeszcze jedną bramkę, byłoby jeszcze lepiej! To było jednak świetne podsumowanie jego pobytu tutaj. Wszedł na boisko i strzelił gola przed trybuną The Kop - coś wspaniałego.
Zanim zaczniemy rozmawiać o tobie, opowiedz nam, jaki on jest. Nie sądzę, żeby było wielu tak popularnych zawodników jak on...
Jest spokojnym facetem, zawsze uśmiechniętym. Po tylu latach wciąż próbuję rozgryźć, czy mnie rozumie, bo ciągle po prostu się uśmiecha i kiwa głową! Czasami próbuję mówić do niego po hiszpańsku, czasami po angielsku. Jednak językiem, w którym przemawia, jest oczywiście piłka nożna. Jaki to jest zawodnik, wow. On ma wszystko - czucie piłki, schodzenie głębiej, umiejętność odmieniania meczów, bezinteresowność, podania, niewiarygodne cieszynki, no-look shoty. Wybierz co chcesz, on to ma. To wspaniały facet, ale to, co robi dla drużyny, jest niesamowite. To jeden z tych zawodników, który jako numer 9 strzela bramki, ale przy tym bramki ważne. Nie jest może tak skuteczny jak Mo, ale gdy patrzysz, jak gra i ile robi dla drużyny bez piłki, z piłką, jakie zajmuje pozycje, jak włącza nas do gry, jak przyjmuje piłkę w ciasnych strefach - jest niewiarygodny.
Łatwo przychodzi ci już opowiadanie o sobie? Maczałeś palce we wszystkim, co było wspaniałe w tej drużynie...
Szczerze mówiąc, staję się bardziej emocjonalny, gdy rozmawiam o chłopakach. Po prostu bardziej się wzruszam, gdy mowa o innych osobach. Niesamowite, jak szybko minęło te osiem lat. To był wyjątkowy czas, patrząc na to, co osiągnęliśmy razem, na podróż, którą odbyliśmy od momentu, gdy menedżer do nas dołączył oraz przed jego przyjściem. Widzieliśmy, jak ta drużyna rozwija się i co zdołała osiągnąć. Przyszedłem tutaj, bo chciałem wygrywać trofea, odnosić sukcesy. Przed moim przyjściem nie było zbyt wielu pucharów w najświeższej historii klubu. Pytano nas: "Czy możecie to zmienić? Czy zdołacie zdobyć mistrzostwo?" To był nasz wielki cel - cel, którego pragnęli oczywiście także fani. To niesamowite uczucie móc teraz odejść z wiedzą, że udało nam się go zrealizować. Dokładnie dlatego chciałem tutaj przyjść, udało nam się to osiągnąć.
Przez cały czas twojego pobytu tutaj kibice byli dla was niesamowici. Czy myślałeś o tym, że będziesz wracał tutaj koło 60-ki, wspominając te chwile oraz historię, którą stworzyłeś z tymi chłopakami?
Nie, jeszcze to do mnie nie dotarło! Choć, prawdę mówiąc, to chyba już niedaleko! Wierzę w to, że trzeba podchodzić do tego wszystkiego mecz po meczu. Dzisiaj zagrałem ostatni mecz na Anfield, ale wciąż mamy jeden mecz do rozegrania w przyszłym tygodniu i miło byłoby zakończyć go zwycięstwem. Wspomnienia, które dzielisz z chłopakami, mecze, które rozegrałeś, parady itd. - to chwile, na które cały czas ciężko pracujemy. W każdym miejscu na świecie znajdziesz kibiców Liverpoolu, to jest niewiarygodne. To wspaniały klub, jestem dumny i szczęśliwy, że byłem jego częścią przez tyle czasu.
Komentarze (7)
Z ciekawostek: nie przegrał żadnego meczu w PL w którym strzelił bramkę!
Dziękuje za wszystko i mam nadzieje że zawitasz u nas jako trener