SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1875

Pożegnalny wywiad z Jamesem Milnerem


Milner, w kończącym sezon meczu zremisowanym 4:4 z Southampton w ostatnią niedzielę, wystąpił po raz 332. i ostatni w barwach Liverpoolu. 

Po dołączeniu do klubu latem 2015 roku, były reprezentant Anglii wzorowo wywiązywał się z roli wicekapitana klubu i odchodzi po zdobyciu sześciu trofeów podczas swojego pobytu na Merseyside.

Przed meczem, który odbył się w ostatni weekend na St Mary’s Stadium, Milner spotkał się z  liverpoolfc.com w AXA Training Center, aby prześledzić swoją niezwykle udaną karierę na Anfield. Zapraszamy do lektury.

Millie, jak odjeżdżało ci się z Anfield po twoim ostatnim meczu na tym stadionie, gdy kibice pożegnali cię po spotkaniu z Aston Villą? 

Myślę, że przez cały ten czas próbowałem się tym po prostu cieszyć. To po prostu praca - zawsze starałem się mieć takie podejście - chciałem czerpać radość z tego momentu, bo kiedy myślisz o tym za dużo, robi się dość emocjonalnie. Tak więc starałem się po prostu cieszyć tą okazją. Miło byłoby oczywiście wygrać, to było największe rozczarowanie tego dnia. Jestem jednak usatysfakcjonowany całą podróżą, jaką przebyłem w tym klubie, jestem dumny i szczęśliwy, że mogłem być tego częścią. Dlatego myślę, że nie ma we mnie zbyt wiele smutku. Jest po prostu radość z tego, że byłem w tym klubie, grałem na Anfield przez tak długi czas, są te wszystkie momenty, które tam wspólnie przeżywaliśmy - to zdecydowanie pozytywne odczucia.

Popadasz czasem w refleksję? Czy kiedy masz latem chwilę, by odpocząć, wracają do ciebie te konkretne momenty, wspomnienia? 

Tak myślę. W ciągu sezonu naturalne jest granie co trzy dni - ciągle grasz i zapominasz - nie ma czasu, by cieszyć się dobrymi momentami. Mówiłem to w wywiadach już wcześniej, nie ma okazji, by świętować te dobre chwile, zaś te złe wydają się do ciebie lgnąć. Dopiero na rozdrożach, gdy zmieniasz klub lub gdy kończysz grać, masz na to wszystko czas. Są momenty, kiedy coś wyskakuje podczas zwykłego korzystania z telefonu - ostatnio szukałem jakiegoś zdjęcia, przewijając kolejne strony i dotarłem do zdjęć ze zdobycia Ligi Mistrzów. Wtedy wracają te wspomnienia. Innym razem słyszysz piosenkę w radio i myślisz: "Pamiętam, jak po tym czy tamtym meczu tańczyliśmy do tej piosenki w szatni" itp. Różne rzeczy aktywują we mnie wspomnienia, mam jednak to szczęście, że jest wśród nich kilka radosnych chwil.

Grałeś w Premier League przez 20 lat i wygrałeś wszystko, co można. Czy jest jakiś mecz, do którego chciałbyś się cofnąć w czasie, gdybyś mógł?

Myślę, że to musi być mecz z Barceloną. Mam na myśli całą otoczkę, okres poprzedzający to spotkanie w kontekście wyniku pierwszego meczu, pokonanie Newcastle, utratę zawodników oraz to, co zrobił dzień wcześniej Vincent Kompany... To, jak zareagowaliśmy na to wszystko w meczu z zespołem światowej klasy, bez ważnych piłkarzy - to był po prostu wspaniały wieczór dla tego zespołu i całego klubu, będący zwieńczeniem ogromu włożonej pracy. Brakowało nam zawodników, którzy doprowadzili nas do tego etapu, ale do gry weszli inni, w treningu, dobrze przygotowani. Wiedzieli, co mają robić, byli na to gotowi, nie było paniki. Patrząc z perspektywy czasu, wygranie pierwszego trofeum było bardzo ważne dla całej grupy.

Możesz wygrywać rzeczy indywidualnie, ale to porażki zespołowe cię irytują i są katalizatorem. Myślę, że gdybyśmy po zdobyciu tylu punktów w lidze i przegranym finale Ligi Mistrzów rok wcześniej nie odbili się, obawiałbym się o to, co się może wydarzyć. Moglibyśmy wrócić, ale bardzo trudno jest dojść do siebie po czymś takim. Dlatego pod koniec tego meczu poczułem ulgę, że ten zespół zasługuje na coś więcej i ostatecznie udało nam się to osiągnąć. Myślę, że ta noc była wspaniała. Śpiewaliśmy przed The Kop You'll Never Walk Alone, to był naprawdę wyjątkowy moment, ale też w pełni zasłużony. W końcu niewiele drużyn zdobywa 97 punktów i nie wygrywa ligi! Tak więc zdobycie czegoś w tamtym roku było wielką rzeczą.

Jak bardzo wewnątrz grupy ostrzyliście sobie apetyty, by napisać własną historię w klubie, w którym przed wami było przecież kilka ikonicznych generacji?

Myślę, że to było najważniejsze. Kiedy po raz pierwszy przyszedłem do klubu, wciąż panował kac po sezonie sprzed kilku lat, gdy niewiele zabrakło, by wygrać ligę. Wiele razy ludzie mówili potem: „To ten rok, w którym prawie wygraliśmy ligę”. Miałem szczęście być po drugiej stronie i wyprzedzić Liverpool w walce o tytuł, ale także przyjechałem potem na Anfield i zobaczyłem, ile to znaczyło. Zobaczyłem, jak bardzo ludzie chcieli, żeby Liverpool wygrał, ponieważ oczekiwanie trwało tak długo, nawet z perspektywy neutralnych kibiców. Wiedzieliśmy więc, jak bardzo ważne jest, by to zrobić - napisać własną historię. Gdy przychodzisz do takiego klubu i widzisz jego historię, legendy, obrazy na ścianach, oczywiście cieszysz się tym, jednak w okresie suszy, który w tym momencie klub tak naprawdę przechodził, to wszystko może czasami mocno ciążyć. Tu dużej rzeczy dokonał menedżer, bo było to coś, co musieliśmy szybko zmienić. Mówił nam: "Użyjcie tej historii, użyjcie jej jako dobrej presji, która będzie nas napędzać”.

Tak jak mówiłem, to pierwsze trofeum, które zdobyliśmy jako drużyna, zapoczątkowało naszą historię, a to pozwoliło nam iść dalej, już bez presji. Trzeba to zaakceptować za każdym razem, gdy wychodzisz na to boisko i grasz dla Liverpoolu - oczekuje się, że wygrasz każde trofeum, o które grasz, chcesz je wygrać. Do tego jest przyzwyczajony ten klub. Każdego dnia patrzysz na tablicę ze zdobytymi trofeami, za każdym razem gdy wchodzisz ona tam jest i myślę, że kiedy wygrałeś coś w tym klubie - zrobiłeś to, co my - wówczas jesteś tego częścią, zasłużyłeś sobie na to. Wystarczająco trudno jest tu trafić, by grać dla klubu takiego jak Liverpool i być jego członkiem, jednak jeśli tego chcesz, musisz zasłużyć na swoje miejsce i spróbować dorównać osiągnięciom legend, które odeszły przed tobą. To oczywiście trudne zadanie, ale kiedy już mu sprostasz, zyskujesz pewność, która sprawia, że możesz iść dalej i sięgać po więcej.

Jak ważne było dla ciebie czerpanie radości z sukcesów? Choćby parady po zdobytych trofeach muszą być dość istotne, gdy nie wiesz, kiedy nadejdą następne…

Dokładnie - i masz szczęście, jeśli przeżyjesz choć jedną taką paradę w swojej karierze. Myślę, że to było najważniejsze. W noc, kiedy wygraliśmy ligę, stałem z tyłu sali, obserwując, jak chłopcy oglądają mecz i po prostu chłonąłem to. To szczęście, że przeżyłem to już wcześniej, ale chciałem zobaczyć, jak cieszą się tym wszyscy inni. Chciałem zobaczyć radość na twarzach tych ludzi po włożeniu tak olbrzymiej pracy. Możliwość oglądania tego wszystkiego była czymś naprawdę wyjątkowym. Jeśli chodzi o parady… są absolutnie niedorzeczne! To właśnie takie dni i trzeba się nimi cieszyć. W zeszłym roku, gdy byliśmy tak blisko wygrania wszystkiego, mogło pojawić się rozczarowanie, jednak liczba ludzi na ulicach Liverpoolu była przytłaczająca.  Wydaje mi się, że Hendo powiedział, że to był jeden z najlepszych dni w jego życiu - oczywiście wyłączając rodzinę, bo nie chcę, żeby miał kłopoty po tym komentarzu! 

To mówi wszystko o tym klubie, jego kibice są wyjątkowi - na tym polega Liverpool, to klub fanów. Mamy to szczęście, że możemy wypożyczyć tę koszulkę na kilka lat i robić w niej, co możemy, ale to klub kibiców i wszystko, co robimy, robimy dla nich. Tak więc kiedy chodzimy po mieście i widzimy ludzi zwisających z rusztowań i drabin, nawiązujemy z kimś kontakt wzrokowy - to są wyjątkowe chwile. Wyjątkowe chwile, na które tak ciężko pracujemy i wspaniale jest się nimi dzielić z kibicami, biorąc pod uwagę to, jak wspierają drużynę na przestrzeni lat. Mogę mówić tylko o moim pobycie tutaj, ale byli z nami na całym świecie, musieli poświęcić mnóstwo pieniędzy - w zeszłym roku zagraliśmy każdy możliwy mecz i w każdym kolejnym, kiedy ich potrzebowaliśmy, byli z nami. To naprawdę oszałamiające.

Czy po przyjściu obecnego menedżera pamiętasz moment, w którym pomyślałeś: "Będę częścią czegoś naprawdę wyjątkowego”? 

Nie wydaje mi się, żeby w klubie takim jak Liverpool i pod kierownictwem takiego menedżera jak boss, można było czuć się komfortowo z myślą, że jest się częścią czegoś. Myślę, że kiedy przyszedł, miał własne opinie. Ja byłem sprowadzony przez innego menedżera, więc musiałem się wykazać. Dotarliśmy wtedy do dwóch finałów, ale nie zdołaliśmy przekroczyć granicy. W następnym roku poprosił mnie, abym grał jako lewy obrońca, więc musiałem osobiście podjąć decyzję, czy chcę to robić i oczywiście tak zrobiłem. Rok później wróciłem do środka pola, ale zacząłem sezon na ławce i to był jeden z tych momentów, kiedy myślisz sobie: "To by było na tyle". Dlatego ciągle musisz udowadniać swoją wartość. Musiałem naciskać i powtarzać sobie: "Nie, ja chcę być częścią tego zespołu, jestem wystarczająco dobry, aby być częścią tego zespołu”. Liverpool to wyjątkowy klub i to dlatego tu przychodzisz, ale myślę, że nie ma sensu - a przynajmniej nie powinno to tak wyglądać - kiedy myślisz: "Jestem tu na przejażdżkę i będę częścią czegoś wyjątkowego”. Każdego dnia musisz zasłużyć na prawo bycia tutaj. Musisz zasłużyć, by być częścią tej grupy, tego zespołu i planów menedżera.

Nauczyłeś się tak wiele od bardziej doświadczonych graczy we wcześniejszych latach - czy czujesz, że też przekazałes coś młodszym graczom w tym składzie, takim jak Trent Alexander-Arnold? 

To zabawne, że o tym mówisz, ponieważ przyszedłem dzisiaj do klubu 15 minut później niż zwykle, a Trent był przede mną i rzucił: "Pobiłem cię?!”. To wyjątkowe móc patrzeć na rozwój tych młodszych chłopaków, widziałem Trenta, jak dorastał, pamiętam, kiedy po raz pierwszy wszedł do zespołu jako chłopiec. Dzisiaj widzisz, jakim jest zawodnikiem i jakim staje się mężczyzną. Mam nadzieję, że pomogliśmy mu nauczyć się po drodze kilku pozytywnych rzeczy. Gdy jesteś młody, jest łatwiej, nigdy nie czujesz się sztywny, nigdy nie czujesz się zmęczony, możesz robić, co chcesz. Mam jednak nadzieję, że kiedyś pomyśli: "Ach, to dlatego ten stary Millie robił to na siłowni przed treningiem!".

Widzimy teraz nowych, wchodzących młodych chłopaków jak Fabio [Carvalho] - naprawdę niewiarygodne nastawienie. Harvey [Elliott], Curtis [Jones] radzą sobie obecnie bardzo dobrze w drużynie i to wyjątkowe, ponieważ widziałem ich od tak młodego wieku. Chcesz pomóc tym młodym zawodnikom tak bardzo, jak tylko możesz. To jednak coś, co zostaje, nawet kiedy opuszczasz klub, a nawet kiedy jesteś na emeryturze. Patrzysz, jak ci goście grają i chcesz być dla nich dostępny. Jeśli kiedykolwiek będą chcieli do ciebie zadzwonić, będziesz chciał im pomóc, ponieważ czujesz, że - tak, jak wszyscy mówią - ta szatnia to rodzina. Nawet ludzie, którzy opuścili klub, są jej częścią i chcesz widzieć, jak wiedzie im się jak najlepiej. 

Wreszcie, czy patrząc wstecz na ten zespół, pomyślisz, że wszystko będzie dobrze? Że The Reds odrodzą się w następnym sezonie? 

Myślę, że to szatnia pełna niewiarygodnych graczy, fantastycznych postaci, niewiarygodnych charakterów, więc oczywiście, że tak. Wszystkie one są prowadzone przez wyjątkowego menedżera, więc tak, nie mam żadnych wątpliwości. Oczywiście to był ciężki sezon, gdy myślisz, jak blisko byliśmy wygrania wszystkiego w zeszłym roku. W tym roku mieliśmy absurdalną ilość kontuzji, nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał taki sezon. Staraliśmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy i widzicie, jak dobrze zakończyliśmy sezon. Wiele drużyn po prostu przedryfowałoby do końca, ale my walczyliśmy, jak tylko mogliśmy, aby się podnieść i ponownie zapewnić sobie udział w europejskich pucharach, co dla tego klubu jest bardzo ważne. Przyszłość jest zdecydowanie jasna. Hendo jest niesamowitym przywódcą, pokazał to przez całą drogę, którą przeszedł, odkąd tu jest. Jest jednym z najbardziej utytułowanych kapitanów Liverpoolu w historii pod względem trofeów. On jest niewiarygodny i nadal będzie. Oczywiście Virg, Robbo i inni także świetnie dadzą sobie radę i będą odnosić sukcesy.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (5)

RedFan1892 31.05.2023 23:43 #
Powodzenia Millie. Nigdy nie zapomnimy jakie serce włożyłeś w ten klub.
YNWA!!!
pptasiek 01.06.2023 08:11 #
Milner, legenda Premier League, legenda Liverpoolu.
Pamiętam go jako niesamowity talent z Leeds, lewoskrzydłowy. Grał w pomocy na wszystkich pozycjach, w obronie na wszystkich pozycjach, jako napastnika go nie pamiętam.
W czasie zniewieściałych Lingardów czy Januzajów, zadufanych w sobie Pogbów i Balotellich, J. Milner to wehikuł czasu, który przeniósł najlepsze boiskowe wzorce z XX do XXI wieku.
hoster 01.06.2023 09:32 #
Tak w ciemno strzelam, że miał u nas 100% skuteczności z karnych. Za nic nie mogę sobie przypomnieć żeby nie wykorzystał jedenastki, ogólnie to jak podchodził do wapna to zawsze było te 90%, że strzeli a nie jak Mo, że się wszyscy zastanawiają czy w ogóle będzie w światło bramki.
LFCfanSLUPSK 01.06.2023 14:00 #
Strzelił 19 z 21 karnych dla Nas.
robert4991 01.06.2023 11:07 #
Powodzenia Milly. Trochę smutno, trochę żal. Takich piłkarzy już nie produkują, "Ostatni Mohikanin" pokroju Gerrarda, Lamparda czy Rooneya. Twardy, nieustępliwy, mający przez całą karierę jedną fryzurę:) Powodzenia, zdrowie mu dopisuje więc mam nadzieję że jeszcze 2 lata pogra i pobije rekord występów w Prem.
użytkownik zablokowany 01.06.2023 14:31 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.

Pozostałe aktualności

Wideo z wczorajszego treningu  (0)
23.11.2024 12:36, Piotrek, liverpoolfc.com
Gerrard komplementuje Curtisa Jonesa  (0)
23.11.2024 12:17, Bartolino, The Times
Wywiad z kibicem Southampton  (0)
23.11.2024 11:56, B9K, thisisanfield.com
Garść informacji z treningu Liverpoolu  (0)
23.11.2024 11:19, Kubahos, liverpoolfc.com
Wieści kadrowe przed meczem z Southampton  (1)
23.11.2024 10:45, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Nadszedł czas Conora Bradleya  (0)
22.11.2024 23:45, Bajer_LFC98, Liverpool Echo
Carrick pełen zachwytu nad Benem Doakiem  (0)
22.11.2024 23:42, K4cper32, Liverpool Echo