Kaide Gordon coraz bliższy powrotu do gry
Kaide Gordon nie zagrał w Liverpoolu od 16 miesięcy z powodu skomplikowanej kontuzji miednicy, ale klub ma nadzieję, że jest coraz bliżej powrotu do gry. Ostatni raz Gordon pojawił się na boisku w przegranym 0:3 meczu z Leeds U-21 w lutym 2022 roku - dzień po tym, jak znalazł się na ławce rezerwowych pierwszej drużyny.
Od tamtego czasu seria kontuzji wykluczyła go z gry, a Liverpool bardzo ostrożnie podchodzi do jego powrotu do zdrowia. Jürgen Klopp starał się angażować Gordona, kiedy tylko było to możliwe - w tym na obozach treningowych w Austrii i Dubaju - a ostatnio widziano go nawet biegającego po boiskach w Centrum Szkoleniowym AXA.
Skrzydłowy nie zdołał jednak wykorzystać swojego oszałamiającego przedarcia się do drużyny seniorskiej w sezonie 2021/22, kiedy został drugim najmłodszym strzelcem klubu.
Na szczęście, według Liverpool Echo, Gordon jest teraz "znacznie bliższy wznowienia treningów zespołowych” po tym, jak rozpoczął "ostrożną pracę z piłką”. Klub zdecydował się nie włączać go do zespołu w ostatnich miesiącach ubiegłego sezonu, aby uniknąć ryzyka ponownej kontuzji.
Zamiast tego, chociaż nie ustalono daty jego powrotu, istnieje szansa, że 18-latek mógłby wziąć udział w części treningu przedsezonowego
W rozmowie z Liverpool Echo, menedżer zespołu U-21, Barry Lewtas, opisał kontuzję jako "złożoną” i wyjaśnił, że Gordon jest teraz "wyższy i większy” niż wtedy, gdy ostatnim razem biegał po boiskach.
- To, co jest trudne w przypadku niektórych rodzajów urazów, zwłaszcza u młodszych chłopców, którzy dorastają, to fakt, że są one skomplikowane - powiedział.
- To nie jest tak, że kiedy złamiesz kość, kość się goi, a ty od razu wracasz do grania.
- Niektóre z tych urazów są bardziej złożone i, niestety dla Kaide, tak właśnie było w jego przypadku.
- To wszystko miało też związek z jego wzrostem, a Kaide jest teraz wyższy i większy niż wtedy, gdy grał ostatnio.
Lewtas przyznał również, że część ostrożności klubu była spowodowana zwiększonymi oczekiwaniami wokół Gordona wśród kibiców z powodu jego wczesnego wypłynięcia.
- Wiedzieliśmy, że w tej sytuacji nie należy wyznaczać ram czasowych powrotu do gry, ponieważ wiedzieliśmy, że to może potrwać długo, nie chcieliśmy robić mu zbyt wielkich nadziei - dodał trener.
- Chciałem też utrzymać go we właściwym nastawieniu.
- Nie ma co zwiększać wobec niego oczekiwań, ponieważ to zawodnik, który już wywarł wpływ na pierwszą drużynę.
- Teraz trochę więcej biega wokół boiska, zobaczymy, jak sobie poradzi.
Komentarze (0)