Pięć ciekawostek z życia Firmino
W związku z pojawieniem się drugiej z trzech części filmu “Bobby”, prezentujemy pięć ciekawych opowieści, które pojawiły się w dotychczasowych odcinkach dokumentu przygotowanego przez LFC.
W produkcji przedstawiona jest cała piłkarska kariera Roberto Firmino począwszy od czasów gry w Maceio po stanie się legendą Anfield i reprezentantem Brazylii. Pierwsza i druga część dokumentu dostępnego na LFCTV GO dotyczą rozwoju napastnika w ojczyźnie i początków w drużynie Hoffenheim, do której trafił w 2011 roku, w trzeciej mowa jest o latach spędzonych w Liverpoolu.
Oto pięć ciekawych historii, które dotychczas ujrzały światło dzienne...
Firmino nie zawsze grał w ataku...
A nawet bardzo daleko od niego.
W swoich początkach w Clube de Regatas Brasil przyszły napastnik grał jako defensywny pomocnik.
- Raz nawet zagrałem w obronie - dodał Firmino.
Bobby jednak stale pokazywał swoje umiejętności, kontrolę nad piłką i pewność siebie. Kilka siatek także założył.
- Nie strzelał wtedy wiele bramek - mówił Guilherme Farias, za czasów Firmino trener sekcji młodzieżowej w CRB. - Zawsze brał jednak udział w akcjach zakończonych golem.
- Miał niesamowite ruchy, pokazywał talent w każdym meczu. Wspaniale dryblował, był szybki i oddawał świetne strzały. Niczego mu nie brakowało.
Brzmi znajomo, prawda?
“Nie mamo, Ronaldinho...”
Gdy w 2002 roku Brazylia sięgała po mistrzostwo świata, 10-letni Firmino najbardziej zafascynowany był przebojowym Ronaldinho.
- Dużo na niego patrzyłem - mówił. - Inspirował mnie sposób jego gry, ta jakość i charyzma. Zawsze miał uśmiech na twarzy.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że inną wiodącą postacią tej reprezentacji był Ronaldo, można zrozumieć powód, dla którego Firmino nie otrzymał koszulki z nazwiskiem swojego idola.
- Kupiłam złą koszulkę - powiedziała jego mama. - Kupiłam koszulkę Ronaldo “Fenomeno”, a on powiedział: “Nie mamo, nie chcę jej. Chcę koszulkę Ronaldinho Gaucho”.
Zamiast Hoffenheim mogła być Marsylia...
Po przejściu z RCB do Figueirense Firmino udało się wywalczyć awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Brazylii. Swoimi występami przyciągał wówczas skautów europejskich klubów i już w 2009 roku Marsylia była jednym z klubów, które chciały sięgnąć po 17-latka.
Jednak na przeszkodzie stanął los. I to dwukrotnie.
Po raz pierwszy, gdy Bobby został zatrzymany przez władze imigracyjne na lotnisku w Hiszpanii (gdzie miał przesiadkę od Francji) i deportowany do ojczyzny. Za drugim razem udało mu się dostać bezpośrednio do Marsylii na testy medyczne, które zaliczył, ale warunki transferu zostały odrzucone przez Figueirense.
- To była wartościowa życiowa lekcja, która została mi w pamięci do dzisiaj – stwierdził Firmino.
Bobby potrafi się zdenerwować...
Olśniewający uśmiech to, obok umiejętności, firmowy znak Firmino.
Bobby zdradził jednak, że po jego transferze do Hoffenheim w 2011 roku miały miejsce wyjątkowo ponure chwile.
- Pierwszy sezon był trudny, bo przez pierwsze miesiące w ogóle nie grałem - powiedział Firmino. - Nie byłem nawet uwzględniany na ławkę rezerwowych. Tylko trenowałem.
- Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Rozmawiałem z moim agentem, byłem zły, że mnie nie wybierano. Dla nas, Brazylijczyków, jest ciężko akceptować to, że nie gramy.
Ostatecznie wszystko potoczyło się dobrze, FIrmino przebił się do pierwszego składu i zdobył 47 bramek w 151 występach w trakcie fantastycznych 4,5 sezonu w klubie.
Podczas pobytu w południowo-wschodnich Niemczech Bobby i jego żona Larissa doczekali się pierwszej z czterech córek.
- Bardzo kochaliśmy to miejsce - wyjaśniała. - Dla mnie był to początek naszego związku i życia w Europie, dla niego start piłkarskiej kariery na Starym Kontynencie.
23 października 2014 – kluczowy dzień dla rodziny Firmino...
Choć było to niemal dziewięć lat temu, Bobby doskonale pamięta te chwile.
23 października 2014 roku, urodziny jego ojca i dzień, w którym otrzymał pierwsze powołanie do seniorskiej kadry Brazylii.
Nie najgorszy dzień, co?
- Byłem bardzo szczęśliwy i rozemocjonowany – wspominał FIrmino. To jeden z tych dni, które się pamięta. Reprezentować Brazylię, swój kraj... To napawa mnie dumą. Dziękuję za to Bogu.
Komentarze (0)