Endō to transfer do pierwszego składu
To nie był najlepszy czas na ocenę Wataru Endō. Japończyk został raczej wrzucony na głęboką wodę.
Po tylko jednym treningu z zespołem trzeci letni nabytek Liverpoolu zadebiutował, wchodząc z ławki w meczu z Bournemouth po tym, jak Klopp musiał wprowadzić do gry nieco spokoju - z boiska wyleciał Alexis Mac Allister, a chwilę później Jota strzelił gola na 3:1.
- Dramatyczne - tak Klopp określił okoliczności, w jakich Endō debiutował na Anfield, mając na myśli czerwoną kartkę i nagłą zmianę ustawienia zespołu.
Jednak reprezentant Japonii w ciągu ostatnich 30 minut meczu zdołał wykonać 15 celnych podań (88% celności), zaliczyć odbiór, przechwyt i dwa wybicia, powstrzymując ofensywne zapędy Bournemouth.
- Rozmawiałem z nim w sobotę o tym, jak będzie wyglądała jego pozycja na boisku, ale nie mówiliśmy o grze w ustawieniu 4-4-1 - mówił Klopp.
- Myślę, że nie spał za dużo w ciągu ostatnich dwóch dni, jednak dał z siebie wszystko na boisku.
Klopp postawił na ten transfer dużo więcej niż 16,2 mln funtów (20,7 mln dolarów), które Liverpool zapłaci za defensywnego pomocnika Stuttgartowi.
To w końcu rozwiązanie najbardziej widocznej słabości zespołu, której trzeba było zaradzić od czasu odejścia Jordana Hendersona i Fabinho do Arabii Saudyjskiej w zeszłym miesiącu.
Chłodna reakcja w niektórych kręgach była jednak zrozumiała. W ciągu jednego tygodnia Liverpool przeszedł od negocjowania transferu Moisesa Caicedo z Brighton za rekordowe w Anglii 110 milionów funtów, do sprowadzenia zawodnika o dziewięć lat starszego za niecałe 15 procent tej kwoty.
Fiasko transferu Caicedo, a później Romeo Lavii, którzy zdecydowali się dołączyć do Chelsea, wymusiło zmianę całej strategii. Zaskoczenia propozycją transferu nie krył sam Endō, który przyznał, że w wieku 30 lat już nie wierzył w spełnienie swojego marzenia, jakim była gra w Premier League.
Klopp jednak nie traktuje tej transakcji jako nagrodę pocieszenia czy rozwiązanie prowizoryczne. Wymowny jest tu fakt, że doświadczony Japończyk dostał czteroletni kontrakt.
- Naprawdę cię potrzebujemy, twojego serca, twoich nóg, umiejętności gry w piłkę, twojego umysłu i pasji - powiedział do Endō Klopp po tym, jak przywitał go uściskiem na obiektach treningowych Liverpoolu.
Niemiec musiał przekonać właścicieli, że Endō - z walczącego o utrzymanie w Bundeslidze Stuttgartu - jest wart odejścia od klubowej polityki transferowej, opierającej się na sprowadzaniu młodych zawodników. Thiago był dotychczas jedynym piłkarzem powyżej 26. roku życia, za którego klub zapłacił od czasu transferu Ragnara Klavana w 2016 roku.
Menedżer Liverpoolu porównywał Japończyka do Jamesa Milnera (który przychodził do Liverpoolu w wieku 29 lat z Manchesteru City). Biorąc pod uwagę, że nosił opaskę kapitańską zarówno w klubie jak i reprezentacji, Endō z pewnością jest liderem, ale trzeba naprawdę dużej wiary, by uwierzyć, że będzie potrafił wywrzeć podobny wpływ na zespół The Reds.
Na obecny moment Liverpool nie zamierza jednak sprowadzać tego lata kolejnej 'szóstki' i jest to kolejny znak tego, jak bardzo ceni Endō menedżer The Reds - został on sprowadzony, by grać w pierwszym składzie.
Biorąc pod uwagę, że Stefan Bajčetić wrócił w sobotę do składu meczowego po pięciu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją, jest on postrzegany jako rozsądna alternatywa na tej pozycji.
Liverpool wciąż jednak poszukuje na rynku transferowym pomocnika, mogącego pełnić różne funkcje. Od dłuższego czasu The Reds interesują się Ryanem Gravenberchem, jednak Bayern Monachium przez całe lato utrzymuje, że nie jest on na sprzedaż.
Reprezentant Holandii, który nie podniósł się z ławki w piątkowym meczu z Werderem Brema, ma w Niemczech ograniczone możliwości występów od czasu swojego zeszłoroczego transferu z Ajaxu za 21 milionów funtów. Jeśli Bayern zmieni swoje stanowisko i będzie gotowy do wysłuchania ofert za zawodnika, wówczas Liverpool przystąpi do rozmów.
Skład Kloppa wciąż wygląda na nieukończony. Kolejne wzmocnienie w linii pomocy jest kluczowe, by uzupełnić to, czym klub już dysponuje. W idealnym scenariuszu The Reds powinni wzmocnić także obronę.
W lecie, w ciągu którego zespół opuścili Milner, Keïta, Oxlade-Chamberlain, Arthur, Henderson, Firmino i Fabinho (a Fabio Carvalho odszedł na roczne wypożyczenie do RB Lipsk), Liverpool sprowadził Alexisa Mac Allistera, Dominika Szoboszlaia i Endō.
Formacja pomocy jest wciąż słabo obsadzona. Bliski powrotu do gry jest Thiago, ale nie można liczyć na zawodnika, który zaliczył 71 występów w ciągu trzech sezonów. Jego dostępność powinna być postrzegana jako bonus.
Jeśli Liverpoolowi nie uda się odwołać od czerwonej kartki dla Mac Allistera za faul na Ryanie Christie, nieobecność Argentyńczyka spowodowana zawieszeniem będzie mocno odczuwalna.
To był zresztą dzień odmiennych debiutów na Anfield. Z jednej strony widzieliśmy załamanie na twarzy schodzącego do tunelu zwycięzcy Mistrzostw Świata, z drugiej zaś uśmiech Szoboszlaia, który zasłużenie został uznany zawodnikiem meczu.
Kapitan reprezentacji Węgier, łączący w swojej grze atletyzm z nienaganną techniką, płynnie wpasował się do zespołu. Był bardzo ważną postacią w odwróceniu przez Liverpool losów meczu po fatalnym, pełnym błędów początku spotkania, który, na szczęście dla Liverpoolu, zaowocował tylko jednobramkowym prowadzeniem gości.
Zespół Kloppa wciąż jest niepokojąco wrażliwy na kontrataki po stracie piłki. To coś, czym należy się zająć przed niedzielnym wyjazdem do Newcastle. Zabezpieczenie obrony i organizacja gry muszą wyglądać lepiej.
Wszystko wskazuje na to, że to na St James' Park swój pełny debiut zaliczy Endō. To będzie dla niego ważny tydzień na boisku treningowym, podczas którego będzie próbował przystosować się do tempa Premier League.
Klopp uwielbia historie o 'kopciuszkach' - wszyscy wiedzą o jego zamiłowaniu do serii 'Rocky'.
Jeśli jednak Endō - który przeszedł długą drogę przez Shonan Bellmare, Urawę Red Diamonds, Sint-Truiden i Stuttgart - podbije Premier League, dając Liverpoolowi to, czego potrzebuje w kontekście zabezpieczenia linii obrony, to jego historia będzie mogła śmiało rywalizować z tą o Rockym.
James Pearce
Komentarze (33)
Japończyk ma tak zakopaną poprzeczkę, że niewiele musi, żeby sprostać oczekiwaniom. Niemniej propaganda klubowa na bezczelnego już wjeżdża.
Najważniejszym przesłaniem artykułu jest cytat:
"Na obecny moment Liverpool nie zamierza jednak sprowadzać tego lata kolejnej 'szóstki'".
A gadka o Gravenbachu jest majaczeniem mającym na celu rozwinięcie tego zdania, bo samo to, że oferujemy za niego tyle co za Endo mówi samo za siebie o szansach na transfer. A Klopp w zimę transferów nie robi, bo nie lubi i finito :D
Van Dijk, Diaz, Gakpo- widzisz mnie?? :P
Gdyby Klopp rzeczywiście uważał, że to taki gracz, który będzie w stanie ogarnąć walkę o to, o co Liverpool powinien walczyć - to byłby załatwiony ten transfer na początku lipca.
Teraz po przejściu całej masy innych kandydatur, których się nie udało - to tylko jakieś przeciętne zastępstwo - nie moim zdaniem, zdaniem zarządzających Liverpoolem, bo o tym świadczy saga transferowa. Ja rozumiem, ze w lipcu nie udałoby się ściągnąć jakichś kozaków, bo chęć zbicia ceny - ale zapłacić tyle za 30-latka z dołów Bundesligi można było spokojnie wiele tygodni temu. Gdyby rzeczywiście uważano, że to ten, o którego Liverpoolowi chodzi :)
Dopiero po wszystkich wtopach z innymi kandydaturami wróciliśmy po niego, bo stanęliśmy pod ścianą . Co nie oznacza, że nie ma umiejętności do pierwszego składu. Nie oznacza też, że je ma. Pożyjemy, zobaczymy ;)