Carragher pod wrażeniem nowej pomocy The Reds
Po utracie Jamesa Milnera, Jordana Hendersona, Naby'ego Keïty i Aleksa Oxlade'a Chamberlaina w klubie pojawili się Alexis Mac Allister, Dominik Szoboszlai, Ryan Gravenberch i Wataru Endō. Kompletna przebudowa pomocy przy jednym podejściu była oczywiście ryzykiem, jednak tym razem ryzyko opłaciło się The Reds.
Wszyscy nowi zawodnicy szybko zaadaptowali się do nowego otoczenia, wszyscy tchnęli w zespół nowe życie po pożegnaniu klubowych gwiazd.
Piłkarzem, którego fani mieli największą nadzieję zobaczyć na Anfield, był z pewnością Jude Bellingham. Jednak rozczarowanie związane z tą transferową sagą stopniowo ustąpiło w efekcie oszałamiającego startu w klubie Szoboszlaia. Węgier jest w Anglii od kilku tygodni, a można by pomyśleć, że jest długoletnim członkiem zespołu.
- Szoboszlai wygląda genialnie – mówił Carragher w ekskluzywnej rozmowie z Liverpool Echo.
- Wygląda jak jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, gdy nie gra, naprawdę odczuwasz jego brak. Nie chodzi tylko o jego kreatywność czy umiejętność oddania strzału, chodzi o jego fizyczny wpływ na grę – jego szybkość i siłę, jakimi dysponuje w kontekście pokrywanych przez niego przestrzeni i pojedynków, w jakie się wdaje. Nawet jeśli ma nie najlepszy mecz pod względem gry z piłką przy nodze, wciąż ma olbrzymi wpływ na zespół.
- W Liverpoolu zawsze panowała pewna równowaga - poprzedni środek pola zawsze opisywano jako pomoc pracowitą, z odrobiną talentu, co moim zdaniem nie było prawdą. To byli bardzo utalentowani zawodnicy. Jednak nowy środek pola jest chyba postrzegany jako bardziej kreatywny, a sami zawodnicy również charakteryzują się ogromną etyką pracy. Ta linia pomocy będzie opisywana zupełnie inaczej. Nowi pomocnicy nieco różnią się od tego, co mieliśmy wcześniej. Są jednak bardziej ekscytujący i efektowni, patrząc choćby na to, jak Szoboszlai strzela z dystansu. Nie mieliśmy tego od czasów Stevena Gerrarda, stąd te porównania. Ma wprawdzie jeszcze trochę do przejścia, aby osiągnąć ten poziom, ale wygląda na to, że Liverpool odwalił kawał dobrej roboty w kwestii znalezienia jego następcy.
- Patrząc dziś na Szoboszlaia, widzisz prawdziwą jakość. Jeśli chodzi o Gravenbercha, nie pograł jeszcze zbyt wiele, jednak gdy patrzysz na jego potencjał, myślisz, że może być kimś naprawdę wyjątkowym - kontynuował Carragher.
- Widać to po tym, jak się porusza i mija przeciwników. Coś w tym jest, a jeśli Jürgen Klopp i jego sztab mogą to przekuć w coś dobrego, możemy mieć naprawdę wyjątkowego zawodnika. Wystarczy na niego spojrzeć, on po prostu wygląda jak piłkarz – mam na myśli jego rozmiar czy budowę ciała. Swoim sposobem przesuwania się z piłką przypomina mi trochę Patricka Vieirę. Można dostrzec pewne podobieństwa.
Jednym z pomocników, którzy przetrwali letni odstrzał, jest Curtis Jones, który wciąż cieszy się zaufaniem Kloppa mimo wydania ponad 140 milionów funtów na wzmocnienia w jego formacji. Jeszcze w lipcu w rozmowie z Echo wychowanek klubowej akademii zarzekał się, że jest gotowy do walki, by udowodnić swoją boiskową wartość. I właśnie to pokazuje.
- Curtis spisał się naprawdę nieźle – przyznał Carragher.
- Najlepszym sposobem na określenie jego stylu gry jest powiedzenie, że gra trochę w stylu Wijnalduma. Nie jest to może zbyt rzucające się w oczy, jednak myślę, że wszyscy doceniają robotę, jaką wykonuje. Wielką odmianą, jaka w nim zaszła, jest to, że operuje piłką dużo szybciej, gra na jeden kontakt. To właśnie musi robić, musi wciąż przemieszczać piłkę z odpowiednią szybkością. Bardzo dobrze wykonuje pressing, ma dużo energii, potrafi odebrać piłkę – to wszystko przypomina trochę właśnie kogoś w rodzaju Wijnalduma. Holender wprawdzie nie zdobywał i nie kreował zbyt wielu goli, ale w składzie są zawodnicy i od tego. To zadanie dla Szoboszlaia.
- Rola Curtisa nigdy nie jest pomijana przez tych, którzy rozumieją piłkę i widzą, co on robi na boisku. Gra w większości meczów Liverpoolu pod wodzą Jürgena Kloppa. Klopp wydał przecież mnóstwo pieniędzy na pomocników, a wciąż gra Curtisem Jonesem w każdym meczu. To tylko pokazuje, jak dobrze sobie radzi.
Komentarze (4)