Analiza przeciwnika - Brighton & Hove Albion
W futbolu każdy ma przeciwnika, który mu nie leży.
Nieważne, co zrobi twój zespół, jaki skład zestawi menedżer czy jak spiszą się poszczególni zawodnicy – przeciwko temu rywalowi wynik nigdy nie układa się po twojej myśli.
Dla Liverpoolu, w ciągu ostatnich czterech sezonów takim niewygodnym rywalem był z pewnością zespół Brighton & Hove Albion. Podopieczni Jürgena Kloppa wygrali zaledwie jedno spośród ostatnich siedmiu spotkań z Mewami.
Ostatnia porażka z nimi w Premier League – 3:0 w styczniu – przypadła na jeden z najgorszych momentów Kloppa w czasie jego ośmioletniego pobytu na Anfield, a szalejący zespół gospodarzy pod wodzą Roberto De Zerbiego wyraźnie pokonał wówczas Liverpool.
Przed niedzielnym meczem na Amex Stadium Klopp mówił o Brighton:
- Poczynili naprawdę duże postępy, są niesamowicie konsekwentni, mogą grać w różnych formacjach, składach, a na końcu – wow, zawsze widać futbol w ich grze. Niezmiernie to szanuję. Naprawdę nie mogę się doczekać tego meczu, bo musimy uporządkować pewne sprawy.
W poniższym artykule dziennikarze The Athletic postanowili wziąć na rozkład taktykę przynoszącą zwycięstwa Brighton oraz zobaczyć, czego Liverpool może spodziewać się na południowym wybrzeżu w ten weekend.
Ataki prawą stroną The Reds
Skupianie ataków po prawej stronie defensywy Liverpoolu – z wykorzystaniem przestrzeni za Trentem Alexandrem-Arnoldem - nie jest niespotykaną taktyką.
W ostatnich dwóch ligowych meczach ataki Brighton skupiały się w dużej mierze na prawej flance Liverpoolu – tą stroną przeprowadzone zostały dwie akcje bramkowe w ostatnim meczu, przegranym w styczniu przez The Reds 3:0.
Podobnie było w meczu zremisowanym 3:3 niemal dokładnie rok temu – pierwszy mecz De Zerbiego w roli menedżera Brighton – w którym wszystkie bramki padły po akcjach tą samą stroną.
Na Amex nieustanne zagrożenie stanowił Kaoru Mitoma ze swoją szybkością, ruchliwością i umiejętnością dryblingu.
Trzy miesiące wcześniej na Anfield Mitoma także sprawił mnóstwo problemów The Reds po wejściu z ławki, zaliczając choćby asystę przy trzecim tego dnia golu Leandro Trossarda. Brighton wykorzystywało błędy w ustawieniu Liverpoolu po prawej stronie, szybciej reagując na drugie piłki i grając tak szybko, że zawodnicy Kloppa nie nadążali z reakcją.
Dopiero zobaczymy, jak będzie to wyglądało po przejściu The Reds w zeszłym sezonie na nowy system gry, który prawdopodobnie będziemy oglądać częściej po powrocie do pełni sprawności Trenta Alexandra-Arnolda. Jednak kierunek ataków Brighton najprawdopodobniej nie ulegnie zmianie.
Gra przez linie
Rozwój Brighton w ostatnich latach był poparty pewnością siebie przy posiadaniu piłki – ich ataki budowane są cierpliwie i z pomysłem. W takim podejściu kluczowe jest schodzenie zawodników w wolne przestrzenie, by przyjąć piłkę i pomóc w jej progresji.
Brighton wykorzystywał ten sposób przeciwko Liverpoolowi ze świetnym skutkiem. W ciągu elektryzujących pierwszych 25 minut meczu zremisowanego 3:3 w zeszłym październiku, Trossard i Pascal Gross notorycznie zajmowali pozycje po obydwu stronach odizolowanego Fabinho.
Klopp przyznał po meczu, że był to problem:
- Zazwyczaj adaptujemy się do takich rzeczy szybciej, ale tym razem zanim się przystosowaliśmy, przegrywaliśmy już 2:0. Później zrozumieliśmy to lepiej i zareagowaliśmy – utrzymywaliśmy ich na zewnątrz, gdzie nie było już tak otwartych przestrzeni i nie mogli zagrywać każdej piłki przez linie.
Poniższy przykład pokazuje, jak doszło tego dnia do świetnej okazji bramkowej dla Danny'ego Welbecka.
Joel Veltman przenosi grę do pomocy, a piłkę ma docelowo dostać Solly March.
March odnajduje Welbecka, który zszedł w kolejną wolną przestrzeń...
… a ten szybko zagrywa do Trossarda...
… co skutkuje okazją do dośrodkowania dla Solly'ego Marcha.
Wyrównująca bramka w końcówce dla Brighton wyglądała podobnie – przełamujące linię podanie Adama Webstera do Welbecka rozpoczęło ruch, który doprowadził do wykończenia dośrodkowania Mitomy przez Trossarda.
Cofnijmy się o jeszcze jeden sezon. W meczu zremisowanym 2:2 na Anfield ten schemat doprowadził do obydwu goli Brighton.
Wszystko zaczyna się od Veltmana, który odnajduje podaniem Enocka Mwepu...
…a ten szybko przesuwa piłkę do ustawionego wyżej Adama Lallany.
To zmusza Liverpool do wycofania, co zostawia Mwepu przestrzeń na skraju pola karnego, by strzałem zmieścić piłkę w górnym rogu bramki.
Liverpool będzie więc potrzebował energii zarówno Alexisa Mac Allistera jak i Dominika Szoboszlaia, by szybko i skutecznie łatać takie luki w ustawieniu w niedzielę.
Zbieganie ze skrzydła
Jednym z głównych mankamentów Liverpoolu we wspomnianym, przegranym 3:0 meczu z Brighton, było wpadnięcie w pułapkę podążania za napastnikiem schodzącym głęboko po piłkę. To tworzyło przestrzeń dla zbiegających do środka szeroko ustawionych skrzydłowych.
Tak, jak Roberto Firmino do perfekcji opanował sztukę wyprowadzania środkowych obrońców na niewłaściwe pozycje, tworząc przestrzeń dla skrzydłowych Liverpoolu - Sadio Mané i Mohameda Salaha - tak samo dziś gra Brighton.
Na poniższym przykładzie, gdy lewy obrońca Pervis Estupninan zamierza wykonać podanie, środkowy napastnik Evan Ferguson schodzi głębiej, by je otrzymać. W tym czasie szeroko ustawieni Mitoma (na lewym skrzydle) i March (na prawym skrzydle) wbiegają za plecy obrońców.
Alexander-Arnold jest blisko Mitomy, ale Japończyk nabiega od strony, której nie widzi obrońca. To pozostawia Matipa w sytuacji, w której musi zdecydować, czy biec za Mitomą, czy pójść do końca za Fergusonem.
Matip wybiera powrót za Mitomą, co umożliwia Fergusonowi przyjęcie piłki i odwrócenie się. To tworzy również olbrzymią przestrzeń między Matipem a jego partnerem w środku obrony, Ibrahimą Konaté – co skrzętnie wykorzystuje Ferguson, dostrzegając nabieg ze skrzydła Marcha.
Alexander-Arnold jest bez krycia w defensywie w momencie, w którym March przenosi piłkę nad Alissonem.
Patrząc na trzech z czterech obrońców ustawionych niemal pionowo w stosunku do osi boiska podczas oddawania strzału, wiesz że coś musiało pójść nie tak.
Schematy ofensywne Brighton są klarowne i powtarzalne. I choć Liverpool poprawił się pod względem gry defensywnej w pierwszej części tego sezonu, to musi uważać, by nie wpaść ponownie w te same pułapki.
Jak Liverpool może wrócić na dobre tory?
The Reds mogą oczywiście odnaleźć słabości w grze najbliższego rywala. Jak można zauważyć w ostatnich tygodniach, zespoły zaczynają wykorzystywać mocną stronę Mew – czyli grę w posiadaniu – przeciwko nim. Nazywając rzeczy po imieniu, wykorzystują grę kontratakiem.
Gra Brighton, polegająca na przemyślanym budowaniu ataków, ma na celu wciągnięcie rywala i stworzenie luk w jego ustawieniu tak, by mogli je wykorzystać pomocnicy i napastnicy.
Ta taktyka dobrze służyła Brighton, odkąd De Zerbi objął klub przed rokiem, jednak schemat na zneutralizowanie zagrożenia ze strony Mew pokazał już pod koniec zeszłego sezonu Everton, wyjeżdżając z Amex z niespodziewanym zwycięstwem 5:1.
Jak dokonali tego The Toffees? Nie dając się wciągnąć w pressing, utrzymując kompaktowe ustawienie i szybko kontratakując.
Podobnie wyglądało to w tym sezonie, gdy Mewy przegrywały z West Hamem (3:1 u siebie) i Aston Villą (6:1 na wyjeździe) oraz gdy zremisowały 2:2 w czwartkowym meczu Ligi Europy z Marsylią.
Przeciwnicy skutecznie frustrują Brighton, blokując dostęp do podań ich pomocnikom. W konsekwencji często dochodzi do sytuacji, w których Brighton traci bramki po kontratakach. Staje się to już pewnego rodzaju regułą na początku tego sezonu. Żaden zespół Premier League nie mierzył się z większą ilością bezpośrednich ataków – akcje rozpoczęte na własnej połowie z przewagą ruchu w kierunku bramki rywala, zakończone przez rywala strzałem lub kontaktem w polu karnym - niż Brighton w obecnym sezonie (29).
Nie oznacza to jednak, że Liverpool jest obecnie dużo bardziej skuteczny w obronie. The Reds musieli stawiać czoła bezpośrednim atakom 25 razy w pierwszych siedmiu kolejkach sezonu.
Jeśli obie drużyny zagrają tak, jak wiemy, że potrafią, możemy oczekiwać otwartego spotkania.
Kolejną słabością, która dręczy Brighton od początku zeszłego sezonu, jest nieumiejętność wykorzystywania stałych fragmentów gry.
Osiem goli strzelonych w tym okresie po wznowieniu gry ze stojącej piłki to wynik stojący w dużym kontraście do 22 bramek zdobytych w ten sposób przez Liverpool, który jest pod tym względem najlepszy w lidze. Nawet jeśli spojrzymy na procent konwersji, 2,3 bramki zdobyte na 100 stałych fragmentów to wynik, który sugeruje, że Mewy nie wyciągają maksimum ze swoich okazji.
5,4 gola straconego przez Brighton na 100 stałych fragmentów rywali to drugi najgorszy wynik w Premier League w okresie od początku sezonu 2022/23. Ta statystyka powinna dać pewność ekipie Kloppa, że będzie jutro dominować w obydwu polach karnych.
Biorąc pod uwagę również fakt zdobycia w obecnym sezonie już trzech goli po rzutach rożnych, Liverpool byłby nierozsądny, gdyby nie przećwiczył kilku schematów rozegrania rzutów wolnych przed tym meczem.
Obydwa zespoły wprawdzie regenerują się po czwartkowych wyjazdach w ramach Ligi Europy, jednak spotkanie wciąż zapowiada się na bardzo wyrównane i otwarte.
Liverpool popełniał błędy w ostatnich starciach z Brighton. Wciąż musimy się jednak przekonać, czy zdołał wyciągnąć z nich wnioski.
Andy Jones i Mark Carey
Komentarze (4)