Virgil o sytuacji Lucho oraz meczu z Luton
Virgil van Dijk przyznał, że cały skład Liverpoolu modli się za bezpieczne wypuszczenie ojca Lusia Díaza. Luis Manuel Díaz został porwany około tydzień temu w Kolumbii przez grupę rebeliantów National Liberation Army. Organizacja ta akualnie negocjuje z rządem pokojowe wypuszczenie taty piłkarza The Reds.
- Powiedzieć, że był to "trudny tydzień", to mocne niedoszacowanie. To wiele znaczy. Lucho trenował z nami, ale cały czas chciał wiedzieć co się dzieje. Czuje, że bycie z nami jest dla niego bezpieczną przestrzenią i to także mu pomaga.
- Jesteśmy z nim i powiedzieliśmy to już tydzień temu. To absolutnie okropna sytuacja i mamy nadzieję, że znajdziemy rozwiązanie. Wspieramy go i mamy nadzieję, że sytuacja wkrótce się rozwiąże.
- On także jest rozczarowany, ponieważ także chciał dzisiaj wygrać, ale w jego głowie z pewnością jest teraz wiele emocji. Jestem jednak zadowolony i widocznie tak musiało być, że dzisiaj strzeli bramkę. Cieszę się z tego, ale przede wszystkim mam nadzieję, że szybko odzyskamy jego ojca.
- To nie do wyobrażenia. Straszną częścią tego jest fakt, że możemy mieć jedynie nadzieję, że władze i tamtejsi ludzie dadzą radę bezpiecznie go odnaleźć i oddać rodzinie. Modlimy się za to.
Van Dijk nie chciał wykorzystywać sytuacji w rodzinie Díaza jako wymówki za remis z Luton.
- Czy było nam ciężko grać? Nie. Oczywiście, gdy przed meczem z Nottingham Forest dowiedzieliśmy się o porwaniu to wszyscy byliśmy w szoku i rozmawialiśmy o tym, ale to tylko dało nam większą motywację.
- Lucho nie chce, żebyśmy sami cierpieli z powodu tego co przechodzi. Chce wykorzystać to jako paliwo i wszyscy to wiemy. O tym też rozmawialiśmy już tydzień temu. Cały czas tak myślimy i cieszymy się, że zdobył bramkę, ale nadal to okropna sytuacja, która nie została jeszcze rozwiązana.
Kapitan The Reds skomentował także sam występ The Reds.
- Powinniśmy byli wygrać, więc jestem bardzo rozczarowany. Nie zdobyliśmy trzech punktów, co ma znaczenie dla naszej sytuacji i tego co chcemy osiągać.
- Mieliśmy swoje szanse i gdybyśmy jedną z nich wykorzystali to byłby to inny mecz. Oni oczywiście potrzebowali pół sytuacji i to właśnie zrobili. Jesteśmy bardzo rozczarowani i dobrze, że nie przegraliśmy bo to byłoby jeszcze gorsze. Mogliśmy jednak bardziej ułatwić sobie zadanie.
- Nie mogę rozmawiać o decyzjach sędziów, ale uderzyłem piłkę głową, a ta trafiła w łokieć rywala. Potem zaczął się kontratak. Sędziowie sprawdzali tę sytuację, ale uznali, że nie był to rzut karny.
- Dla nich to była przewaga, ponieważ od razu zaczęli kontratak, po którym zdobyli gola. Nie znam dokładnie przepisów, ale nie powinno być tak, że od tego zależy czy dostaniemy rzut karny czy nie uzyskamy dobrego wyniku. Mieliśmy swoje szanse i ich nie wykorzystaliśmy.
- Wspomnę także sytuację jak z wrestlingu, która miała miejsce chwilę wcześniej. Mógł to odgwizdać, ale tego nie zrobił. To dla nas trudne, ale tak jak powiedziałem - mieliśmy okazje i ich nie wykorzystaliśmy.
- Nie sądzę, aby chodziło o atmosferę. Mieliśmy pierwszą okazję po około 20 minutach. Gdybyśmy strzelili, to byłby to zupełnie inny mecz. Nie udało się, a oni potrzebowali jednej sytuacji.
- To ma związek z tym jak oni grają. Dobrze się bronią i są bardzo kompaktowi, a także dobrze wykonują stałe fragmenty gry. Szanuję to, ale mogliśmy ułatwić sobie zadanie, zwłaszcza poprzez stu procentowe sytuacje.
- Luton niczym nas nie zaskoczyło. Dobrze się przygotowaliśmy, oglądaliśmy materiały, więc znaliśmy ich mocne i słabe strony. Pod kątem posiadania piłki byliśmy mocni, ale gdy ją traciliśmy to już tak nie było.
- Nie potrafliśmy szybko odzyskać piłki i zostawialiśmy zbyt duże przestrzenie w środku pola. Musimy nad tym pracować i tak też zrobimy.
Komentarze (0)