Klopp: To był wyjątkowy mecz
Jürgen Klopp określił sposób w jaki Liverpool zwyciężył nad Arsenalem w niedzielnym spotkaniu w ramach Pucharu Anglii jako "całkiem wyjątkowy".
W trzeciej rundzie FA Cup przed the Reds stało trudne zadanie jakim było zmierzenie się z Armatkami na Emirates Stadium. Ekipa gospodarzy w pierwszej połowie meczu zdominowała zresztą przebieg spotkania tworząc sobie więcej okazji podbramkowych. Obie ekipy trafiały także w poprzeczkę.
Po przerwie Liverpool zaczął wracać do gry. Sytuacja meczowa odmieniła się w 80 minucie spotkania, gdy Jakub Kiwior zaliczył trafienie samobójczym po rzucie wolnym wykonywanym przez Trenta Alexandra-Arnolda.
W doliczonym czasie gry wygraną przypieczętował natomiast Luis Díaz.
Przedstawiamy Państwu wypowiedź Kloppa z pomeczowej konferencji prasowej...
O ilości szans stworzonych przez Liverpool w obu połowach meczu...
Wszystko w drugiej połowie było lepsze. Pierwsza połowa... Ciężko się przygotować na coś takiego, co przygotował Arsenal. Zwłaszcza w pierwszej odsłonie. To w jakim systemie zagrali Havertz wraz z Odegaardem... Podwójne dziesiątki, ustawienie to było coś w stylu 4-2-2-2 z szeroko grającymi skrzydłowymi. Tworzyło to gigantyczne zagrożenie.
Mieliśmy kilka dni aby przygotować się na ten trudny mecz. Wiadomo było, że w tym spotkaniu wystąpi nieco inny skład. Później okazało się też, że Virgil się rozchorował. To nie było pomocne. W pierwszej połowie mieliśmy zły timing jeśli chodzi o pressing wykonywany przez pierwszą linię. Takie coś stworzyło trudne warunki dla środka pola, a jeszcze gorsze dla defensywy. W efekcie musieliśmy głębiej się bronić, by blokować piłki i tak dalej. To wciąż jest gra w piłkę więc nadal należy pokazywać zaangażowanie, pasję i determinację. Chłopcy to pokazali. Później zmieniliśmy parę rzeczy i Arsenal zaczął miewać problemy. Tak jest w tym sporcie. Nie zawsze możesz wywierać wpływ. Jednak zarówno tak jak ja sam nie mogłem zrobić za wiele, gdy cierpieliśmy w pierwszej połowie, tak Mikel Arteta nie mógł za wiele zrobić w momentach, gdy mieli kłopoty.
Wyciągnęliśmy parę lekcji z pierwszej połowy i próbowaliśmy zagrać lepiej w drugiej. Zagraliśmy dużo, dużo lepiej na każdym możliwym polu. Krok po kroku byliśmy w tym meczu coraz bardziej, stwarzaliśmy sobie szanse, broniliśmy lepiej. Gry na swoim stadionie same w sobie są przewagą, ale gdy jesteś lepszą drużyną i nie zdobywasz bramki w pierwszej połowie... To wprowadza pewne uczucie pośpiechu. To rzadko kiedy sprawia, że zaczynasz grać lepiej. Zasadniczo to jeśli w drugiej połowie dalej nie strzelasz bramek to oznacza, że niewiele się poprawiło. Dzisiaj czuliśmy się coraz bardziej komfortowo. Po rzucie wolnym padła bramka samobójcza. To oczywiście jest coś czego nie da się zaplanować.
Wcześniej też mieliśmy okazje ale drugą bramkę zdobyliśmy późno. To także jest bardzo w porządku, cieszymy się tym. Dobrze wiemy, że rozgrywki pucharowe rzadko kiedy polegają na tym, aby być lepszą ekipą. Liczy się to żeby wygrać mecz. W drugiej połowie meczu mieliśmy parę dobrych momentów i dzięki temu zasłużyliśmy na grę w kolejnej rundzie. Ale tak, dzisiaj równie dobrze mogliśmy to przegrać. Wiemy to.
O tym, jak drużyna dała z siebie wszystko, by zapewnić sobie zwycięstwo pod nieobecność niedostępnych zawodników...
Nie było dzisiaj Wataru, Doma Szoboszlaia, Andy'ego Robertsona, Kostasa, Thiago, Stefana, Joëla... Jak widać brakowało nam paru naprawdę świetnych zawodników. Jeśli o kimś zapomniałem to przepraszam! W piłce nożnej tak właśnie jest. Czasem masz do dyspozycji wszystkich tych piłkarzy, co jest dość rzadkie, a czasem nie. Cieszę się tym bardziej.
Wcześniej mówiłem, że w pierwszej połowie coś nie zatrybiło. Nie wynikało z faktu, że na boisku wybiegł eksperymentalny skład albo coś w tym stylu. Mieliśmy po prostu zły timing. To nie pomagało. Nie mieliśmy rytmu w tym jak pressujemy, a to cholernie ważna rzecz. Przed meczem wspominałem chłopakom, że ludzie czasem tak mają. Widzieliśmy, że to będzie ciężki pojedynek. Nikt nie przyjeżdża na teren Arsenalu i wygrywa tak po prostu, za pstryknięciem palców. Powiedziałem im, że będziemy mieli trudne momenty – właśnie tak, jak to u ludzi bywa. Nie ma sensu w takich chwilach szukać wymówek, zastanawiać się nad tym kogo nie ma. Jeżeli skupilibyśmy się na tym za bardzo, to mielibyśmy przewalone.
Gdy jesteś świadomy takich rzeczy to wiesz czego unikać. Właśnie to zrobiliśmy. Chłopcy cieszyli się tym meczem, przynajmniej w drugiej połowie. To naprawdę fajna sprawa. Fakt, że pozostaliśmy w grze pomimo takiej pierwszej połowy, fakt, że dojrzeliśmy do tego starcia... To naprawdę wyjątkowe. Zwłaszcza na wyjeździe. Naprawdę bardzo mnie cieszy to co zobaczyłem. Możemy wiele się nauczyć z obu połów.
O tym czy ten rezultat mówi cokolwiek w kontekście wyścigu o tytuł mistrzowski Premier League...
Nie. Nie mówi. Może ktoś cokolwiek z tego wyczyta, ale ja nie mogę. Teraz możemy wylosować na przykład Manchester City na wyjeździe. Później gramy z Bournemouth. Później jest kolejny mecz FA Cup, później Chelsea, a jeszcze później Arsenal. To ciężki kalendarz. Nic więcej z tego nie mogę wyczytać. Wiem tyle, że ta liga jest cholernie konkurencyjna, a my musimy znajdować rozwiązania. Jak powtarzałem wiele razy: jest tysiące sposobów na to, aby wygrać mecz – my musimy znaleźć ten jeden. Na papierze to brzmi niestety dużo prościej ale dzisiaj akurat nam się udało. To dobra rzecz.
O tym czy to zwycięstwo tchnęło w Liverpool nieco wiary i pewności siebie...
Nie mamy problemów z wiarą i pewnością siebie. Nie za bardzo musimy przejmować się tymi aspektami. Potrafimy spoglądać w kalendarz. Jest styczeń. Na zewnątrz jest zimno. My musimy być jednak nieustannie rozgrzani, grać najlepiej jak potrafimy i to będziemy starać się robić.
O występach Ibrahimy Konate oraz Jarella Quansaha w środku pola...
Top, top. O mój Boże, był tam taki straszny moment, gdy Ibou dwukrotnie padł na ziemie, a później także i Jarell, który nieco się poturbował. Przez moment pomyślałem wtedy, że to koniec. Wtedy ten mecz stałby się dużo trudniejszy. Wszyscy jednak zaprezentowali się wspaniale. Zarówno Konate, Quansah ale także i Joey po raz kolejny był świetny. Trent zagrał kapitalne zawody. Na posterunku oczywiście był też Ali.
Dodatkowo mieliśmy także Maccę oraz Curtisa. Cody także starał się pracować w defensywie ale było to dla niego nieco trudniejsze, ponieważ to nie do końca była jego pozycja. Ofensywne trio nie do końca wstrzeliwało się z timingiem w pressingu dlatego też Arsenal mógł stwarzać sobie te sytuacje. Trudne było to wszystko. Zawsze staramy się przygotować na wszystko ale czy przygotowałem chłopaków na podwójną "dziesiątkę" i wysoko grających skrzydłowych? Powiedziałbym, że więcej w tym winy mojej niż drużyny. Mieliśmy pierwszą połowę aby rozgryźć ich system. W drugiej zagraliśmy dzięki temu dużo lepiej.
O nieobecności Van Dijka...
Jest chory. Mam nadzieję, że wróci w środę ale nie mam pewności. Przyszedł dzisiaj do nas i w jego przypadku jest tak, że naprawdę rzadko wygląda fatalnie. Tym razem tak było. Odesłaliśmy go więc do domu.
O występie i zdolnościach przywódczych Alexandra-Arnolda...
Wciąż ma bardzo wiele przestrzeni do rozwoju ale już na ten moment jest wspaniały. Cudowny. Bardzo wiele z tego wszystkiego czerpie, mogliście to zobaczyć dzisiaj na boisku. Ze wszystkimi rozmawiał, ja nawet nie musiałem do niego nic krzyczeć bądź upewniać się, że gramy w odpowiednim systemie i tak dalej. Rany boskie, co za piłkarz! Bardzo dobry mecz w jego wykonaniu.
Pod względem wieku jest w doskonałym miejscu. Mógł dokonać tego czego dzisiaj dokonał i to zrobił. Podobnie jak Ibou, pokazał się z fantastycznej strony. To bardzo pomocne. Nie możemy wszystkiego zrzucać na barki Aliego przez to, że nie było dzisiaj z nami Mo Salaha, Virgila i tak dalej. Wataru również w ostatnich czasach urósł do roli lidera. Nie jest typem gadatliwego przywódcy, ale w trakcie meczu jest w odpowiednim miejscu. Jego brak w dzisiejszym meczu nie był fajny ale musieliśmy sobie z tym poradzić i daliśmy radę.
Komentarze (10)
Ja też, panie Klopp, i myślę, że wszyscy inni też. I niestety, jeśli nie kupimy zaraz jakiegoś obrońcy, to będziemy zawsze tak myśleć, jak tylko któryś upadnie na ziemię