Ojcowie Dannsa i Clarka z dumą o synach
Ojcowie Bobby'ego Clarka i Jaydena Dannsa zapewniają, że obserwowanie, jak ich synowie spełniają swoje marzenia, przynosi im niewyobrażalne poczucie dumy.
Clark i Danns są jednymi z wielu absolwentów akademii, którzy w ostatnich tygodniach wykorzystali możliwość występów w seniorskim zespole Liverpoolu.
Do tej pory żadne wyzwanie nie przerosło młodych zawodników, który pojawiali się na boisku z ławki, aby odegrać rolę w finałowym triumfie w Carabao Cup przeciwko Chelsea przy blisko 90 000 widzów na stadionie Wembley.
Danns ustrzelił dublet przed The Kop przeciwko Southampton w Emirates FA Cup, a Clark zanotował swój pierwszy start w Premier League w starciu Nottingham Forest.
Ich ojcowie – Lee Clark i Neil Danns – cieszyli się długą karierą w profesjonalnej piłce, a teraz z racji zdobytego doświadczenia służą radą swoim synom.
- Jeśli mam być szczery to było dla mnie coś nie do opisania. Teraz to nie ja jestem, w domu piłkarzem, w pełni stał się nim Jayden - powiedział w rozmowie z LFC TV - Neil, który reprezentował między innymi Crystal Palace, Birmingham City, Leicester City.
- Lee z pewnością potwierdzi, że niczego bardziej nie pragniemy, niż obserwować, jak nasze dzieci spełniają swoje marzenia.
- W ubiegłą środę, kiedy wchodził na boisko, pomyślałem, że nie można wyobrazić sobie piękniejszego widoku, bo wiesz ile poświęcił, widziałeś, ile włożył w to pracy.
- Obserwować jak spełnia swoje marzenia i wychodzi na Anfield było wyjątkowym momentem. Przyznaję, uroniłem kilka łez.
Lee zagrał 185 razy w Premier League dla Newcastle United i Fulham, a następnie zdobył doświadczenie jako menadżer.
- Ostatnie tygodnie były niewiarygodne, niesamowite. Zaufanie, które menedżer pokłada w tych młodych chłopcach i zaufanie, które oni mu okazują, wiedząc, że mają jego pełne wsparcie jest wspaniałe.
- Siedemdziesiąta minuta na zegarze, Bobby wchodzi na boisko w finale pucharu, a po 80 minucie pozostali chłopcy otrzymują swoją szansę przy perspektywie dogrywki. To fenomenalna więź zaufania, która łączy menadżera z tymi młodymi zawodnikami.
- Bobby dał nam możliwość zrobienia sobie zdjęcia ze swoim medalem, dzięki czemu po raz pierwszy byłem tak blisko ważnego trofeum! To było miłe z jego strony.
- Powiedziałem mu, jak bardzo jesteśmy dumni i że to dopiero początek, ale robi się coraz trudniej, trzeba kontynuować ciężką pracę, zwłaszcza, gdy jest się w klubie jak Liverpool, gdzie wymagania i oczekiwania są ogromne.
Komentarze (0)