5 kluczowych wniosków po starciu z Man City
Hitowe starcie Liverpoolu z Manchesterem City zakończyło się remisem 1:1.
John Stones zdobył pierwszego gola, na którego odpowiedział w drugiej połowie Mac Allister, pewnie wykorzystując rzut karny. Obie drużyny miały swoje sytuacje w końcówce spotkania.
Poniżej prezentujemy pięć najważniejszych wniosków po niedzielnym spotkaniu na Anfield...
Klopp i Guardiola zaserwowali kolejnego klasyka
Jeżeli mieliśmy do czynienia z ostatnim spotkaniem w ramach tej rywalizacji w angielskim futbolu, było to znakomite zakończenie tej historii.
Koniec końców nie udało się wyłonić zwycięzcy, jednakże obydwaj menadżerowie mogą być dumni z postaw swoich drużyn, a najważniejsza w ostatnich latach rywalizacja w angielskiej piłce znowu dostarczyła niezwykłych emocji.
City dominowało w pierwszej połowie, obejmując prowadzenie za sprawą Johna Stonesa, jednak Liverpool wszedł w drugą odsłonę znacznie mocniejszy, szybko wyrównał, a The Reds kontynuowali szturm na bramkę przeciwnika.
Nie wystarczyło to jednak do zdobycia pełnej puli punktów, z pewnością jednak żaden widz obecny na Anfield nie zapomni tego fantastycznego widowiska.
Mac Allister ma nerwy ze stali
W drugim spotkaniu z rzędu Mac Allister stanął przed szansą na zdobycie kluczowej bramki z 11 metrów.
Strzeliwszy swojego pierwszego karnego w barwach Liverpoolu w starciu Ligi Europy ze Spartą Praga, Argentyńczyk nie musiał długo czekać na drugą taką okazję. 5 minut po rozpoczęciu drugiej połowy sędzia wskazał na wapno po tym, jak Ederson powalił na ziemie Darwina Núñeza w polu karnym.
W Pradze Mac Allister zdecydował się na uderzenie w lewy dolny róg bramki. Dzisiaj obrał ten sam kierunek, uderzając jednak nieco wyżej. Rezultat końcowy identyczny - bramka.
Gol ten był nagrodą dla Mac Allistera, który był grał świetnie, gdy Liverpool odrabiał straty w tym spotkaniu. Po raz kolejny świetny gracz zaprezentował równie świetny występ dla The Reds.
Absolwenci Akademii poradzili sobie z presją
Obrona Liverpoolu złożona była dzisiaj z aż trzech graczy z Akademii - Caoimhina Kellehera w bramce, Conora Bradleya na prawej obronie oraz Jarella Quansaha partnerującego Van Dijkowi na środku defensywy.
Każdy z nich stanął na wysokości zadania. Kelleher był solidny i popisał się spokojem, obroniwszy sytuację Phila Fodena przy stanie 1:1. Rajdy ofensywne Bradleya pomagały otrząsnąć się drużynie w ciężkiej pierwszej odsłonie tego spotkania. Quansah, który zaliczył swój zaledwie 6 występ w Premier League od pierwszej minuty, dawał sobie radę z Haalandem, De Bruyne i resztą, pokazując, jak wielki postęp poczynił w ostatnim czasie.
Kolejny dzień dumy dla całego Kirkby.
Mecz na styk
Obie drużyny mogą odnieść wrażenie, że mogły zdobyć zwycięskiego gola w drugiej połowie.
Szczególnie tyczy się to Luisa Díaza, który miał dwie świetne szanse, jednak zawodziło go jego przyjęcie, a także nie wykorzystał szansy bo znakomitym podaniu od Mohameda Salaha.
Stefan Ortega, który zastąpił kontuzjowanego Edersona, obronił sytuacje Núñeza, Mac Allistera i Quansaha, a City mogło wygrać mecz w jego końcówce, jednak strzał Jeremiego Doku szczęśliwie dla Kellehera odbił się od słupka, po czym wpadł prosto w ręce Irlandczyka.
Nawet w doliczonym czasie spotkania Liverpool naciskał na rywala, jednakże nie udało mu się zdobyć zwycięskiego trafienia.
Ciasno jak nigdy
Wyścig o mistrzostwo dawno nie był tak wyrównany.
Zaledwie jeden punkt dzieli trzy drużyny. Na szczycie tabeli za sprawą lepszego bilansu bramkowego znajduje się Arsenal, drugi jest Liverpool, a punkt za tą dwójką plasuje się Manchester City.
Następny mecz ligowy The Reds rozegrają 31 marca przeciwko Brighton. Tego samego dnia odbędzie się mecz Manchesteru City z Arsenalem Etihad.
Możemy się jeszcze spodziewać niejednego zwrotu akcji.
Komentarze (3)