Eriksson o swojej więzi z Liverpoolem
Eriksson był 31-letnim trenerem pracującym w IFK Göteborg w szwedzkiej lidze Allsvenskan, kiedy wysłał list zaadresowany do ówczesnego menedżera The Reds Boba Paisleya.
W notatce z pytaniem czy istniałaby możliwe przyjazdu do klubu, aby wziąć udział w sesji treningowej i, jak miał nadzieję, zyskać wgląd w to, co uczyniło klubowych mistrzów Europy z 1977 i 1978 roku tak wspaniałym zespołem.
- Powiedzieli, że mogę przyjechać - powiedział Eriksson, obecnie 76-letni menedżer.
- Pamiętam to szkolenie. To było bardzo proste, bardzo wysokiej jakości.
- Oglądałem mecz i pamiętam, że po meczu byłem w Boot Roomie. W tamtym sezonie trwała zacięta walka o Premier League pomiędzy Manchesterem United a Liverpoolem.
- Piliśmy tam herbatę i po chwili zapytałem: "Co z United, co United dzisiaj zrobiło?". Minęła prawie godzina po meczu, a oni odpowiedzieli: "Nie wiemy!".
- Czy możesz sobie wyobrazić, że jesteś tak pewny siebie, jak Liverpool? Oni do zawsze robili po swojemu, nie obchodziło ich, co zrobią inni. Trener [Joe Fagan] właśnie powiedział, że nie wie, jaki wynik padł w meczu United!
- Stało w nim mnóstwo butów i biurko. Staliśmy, niektórzy siedzieli, ale było to małe pomieszczenie - Eriksson kontynuuje.
- Powiedzieli mi: „Sven, możesz rozmawiać o czym chcesz - o polityce, piłce nożnej, czymkolwiek, ale nie możesz rozmawiać o meczu, który właśnie rozegraliśmy”. Świetne podejście. To było zabronione. Nie rozmawiało się o tym "Czy był to faul czy nie?” i tym podobnych. To była bardzo dobra zasada!
- Kiedy trenowałem Göteborg, Liverpool chciał kupić naszego zawodnika, Torbjörna Nilssona, i wysłali jednego ze swoich skautów.
- Podążał za Göteborgiem przez dwa miesiące, u siebie i na wyjeździe. Nawet podróżował z nami autokarem, kiedy wyjeżdżaliśmy! Jednakże na koniec powiedzieli „nie, dziękuję” i wzięli innego zawodnika.
Kariera menadżerska Erikssona zaprowadziła go z Göteborga do Benfiki, gdzie w 1984 roku zmierzył się z Liverpoolem w ćwierćfinale Pucharu Europy.
Następnie przejął obowiązki trenera takich klubów jak Roma, Fiorentina, Sampdoria i Lazio, a w 2000 roku został menedżerem reprezentacji Anglii.
Później trenował Manchester City, Leicester City i Notts County, pracując także w Meksyku, Wybrzeżu Kości Słoniowej na Filipinach oraz w Chinach.
Liverpool jednak zawsze był jego klubem.
Jak wyjaśnia, jego pasję do drużyny The Reds odziedziczył po ojcu, i ugruntował ją w dzieciństwie spędzonym w Szwecji.
- Zawsze byłem fanem Liverpoolu, odkąd byłem dzieckiem - mówi Eriksson.
- Mój ojciec, odkąd był znacznie młodszy, również był fanem Liverpoolu, więc jest to w naszej rodzinie. Mój brat jest fanem Liverpoolu, mój syn jest fanem Liverpoolu.
- Czasami jesteś zły, gdy zespół nie radzi sobie zbyt dobrze. Były lata, kiedy nic się nie działo, ale teraz dzieje się to ponownie na najwyższym możliwym poziomie. Być dzisiaj fanem Liverpoolu to wspaniałe uczucie!
- Wiele lat temu w Szwecji uruchomiono program telewizyjny o 15:00 w sobotnie popołudnie [pokazujący angielskie mecze najwyższej klasy rozgrywkowej] i zawsze mieliśmy nadzieję, że pokażą Liverpool, ponieważ mogliśmy zobaczyć tylko jeden mecz - dodaje.
Eriksson w swojej karierze menadżerskiej rzadko spotykał się z Liverpoolem. Jednym z takich momentów była porażka w dwumeczu 5:1 z Benfiką w ćwierćfinale Pucharu Europy, a w sezonie 2007-08 dwukrotnie zmierzył się z The Reds jako trener Manchesteru City.
Był również menedżerem reprezentacji Anglii podczas trzech meczów na Anfield w latach 2001-2006 i ma dobre wspomnienia związane z tym słynnym stadionem
- Kiedy Liverpool grał przeciwko Celticowi w Pucharze UEFA [w 2003 roku], przyszedłem obejrzeć ten mecz - mówi.
- Było jeszcze lepiej niż myślałem, ponieważ oba zespoły miały ten sam hymn - „You’ll Never Walk Alone”.
- Nie wiem dlaczego, ale same słowa „Nigdy nie będziesz szedł sam” są piękne, w sporcie, w życiu, gdziekolwiek. Dla mnie, fana Liverpoolu, oznacza to jeszcze więcej.
- To najlepsza atmosfera na świecie. Pamiętam, że [kiedy] trenowałem Anglię, przyjechałem tutaj, aby zobaczyć mecz Liverpoolu z Barceloną [w 2001 roku].
- Znałem trochę prezydenta Barcelony [Joan Gasparta] i przed meczem staliśmy i rozmawialiśmy o piłce nożnej. Pięć minut przed rozpoczęciem meczu powiedziałem: „Wyjdźmy na zewnątrz”, a on odpowiedział: „Jest jeszcze czas”, ale odpowiedziałem: „Nie, byłeś tu wcześniej?”
- Kiedy zaczęli śpiewać, powiedziałem do niego: „Widzisz?”, a on odpowiedział: „To było niesamowite, Sven, widziałem wszystkie stadiony, ale to było wyjątkowe”. Podziękował mi, że zabrałem go wcześniej!
Eriksson przeżył emocjonującą wizytę na Anfield w sobotę, obejmując drużynę legend Liverpoolu, która pokonała drużynę legend Ajaxu w corocznym meczu charytatywnym Fundacji LFC.
Zapytany czy kiedykolwiek był bliski zarządzania The Reds, Eriksson odpowiedział ze smutkiem:
- Nie, nigdy nie byłem bliski tego.
- Kiedy wiele lat temu byłem w Benfice, agent, którego wtedy miałem, był bliskim przyjacielem szefa futbolu Liverpoolu [Petera Robinsona]. Miało to miejsce na przełomie lat 80. i 90. XX wieku.
- I mówił do mnie: „Może w przyszłym sezonie, może”. Tak się jednak nie stało.
- Oczywiście zabiorę ze sobą do Szwecji bardzo dobre wspomnienia i jestem wdzięczny tym ludziom.
- To wspaniale, ponieważ nigdy nie pracowałem dla Liverpoolu, grałem tylko przeciwko nim, ale wspierałem ich całym sercem! - kończy Szwed.
Komentarze (0)