Liverpool znowu musi sięgnąć po alternatywę
Zmiana na stanowisku menedżera Liverpoolu po odejściu Jürgena Kloppa będzie jedną z najważniejszych decyzji podjętych przez władze klubu na czele z Michaelem Edwardsem i nowym dyrektorem sportowym, Richardem Hughesem. Werdykt - na kogo postawią, zadecyduje o przyszłości the Reds w najbliższych dwóch, trzech latach.
Przykrą informacją dla kibiców Czerwonych podzielił się wczoraj Paul Joyce na łamach The Times oznajmiając, że "wymarzony" ruch trenerski przez nas - sympatyków nie zamierza się w lecie ruszać z Bayeru Leverkusen. Xabi Alonso chce jeszcze przez co najmniej jeden sezon pracować dla Aptekarzy. Dla mnie, jako kibica Liverpoolu od 23 lat to "kolejny plaskacz w twarz". Nie winię decyzji Baska, która notabene wydaję się naprawdę dobrze przemyślana i korzystna dla samego Xabiego, ale to policzek wymierzony w nas, w kibiców w kwestii marzeń o kontynuowaniu walki o najwyższe cele na wszystkich frontach w najbliższych latach.
Liverpool znów będzie musiał sięgnąć po alternatywę. Od października 2015 roku, po zakontraktowaniu Jürgena Kloppa nasze "transferowe alternatywy" nie wyglądały na tyle źle, na ile sobie to wróżyliśmy. Persona Niemca wprawiała nas w ekstazę, że pomimo przeciwności losu widzieliśmy, że niemiecki szkoleniowiec wyciśnie z nowego człowieka wszystko, co najlepsze. A latem? Wszyscy będziemy pełni obaw.
Obecny trener Sportingu - Rúben Amorim wydaje się głównym faworytem do sukcesji posady menedżera the Reds. Prywatnie nie mam nic do Portugalczyka i nie neguję jego trenerskich umiejętności, ale praca i olbrzymia presja na Anfield może go zmiażdżyć. W przeciwieństwie do Xabiego Alonso, Amorim poza zapewnieniami o stabilności posady przez władze z biurowców z Kirkby nie otrzyma żadnego kredytu zaufania od zawodników pierwszego zespołu oraz od samych sympatyków Liverpoolu. Każdy z nas będzie patrzył na jego ręce, a wszelaki błąd popełniony w szatni, czy podczas konferencji prasowych, pracy na treningach, stylu gry i decyzji boiskowych mogą go wizerunkowo zniszczyć w oczach wszystkich miłujących klub z Merseyside. Posłużę się metaforą - z potężnej, długowiecznej piramidy stać będziemy jedynie na tanim krzesełku z Ikei. Lekki dygot zachwieje nami i upadniemy na ziemię.
Nikt z nas nie chce znów oglądać Liverpoolu kopiącego się po czole, okupującego miejsca w środku tabeli w trakcie sezonu, z marzeniami o regularnej grze w Lidze Mistrzów i wiecznego placu budowy, jak to ma miejsce aktualnie chociażby w Chelsea. Błąkających się i zagubionych, żyjących przeszłością.
Chcę się pomylić.
Komentarze (15)
Zresztą Zidane już miał okazję podjąć pracę w angielskim klubie, w United gdy szukali następcy OGS i nie chciał tam iść i ogólnie do Premier League właśnie przez to, że nie zna języka a ten, jak uzasadniał, musi znać płynnie bo wymaga tego jego styl pracy i jest w stanie pracować tylko w Hiszpanii, Francji lub we Włoszech.
Przyjdzie trener X i zobaczymy co będzie.
Równie dobrze Xabi mógłby być wtopą, chyba że ktoś był w przyszłości latającym DeLoreanem i wie lepiej.
Więcej wiary please 🔴💪😃
OK, pracował w Sportingu, w słabszej lidze, bez presji związanej z sukcesem i grą o najwyższe trofea, również w Europie.
Brzmi znajomo? Jaka tu jest różnica pomiędzy nim a Xabim?
Xabi pracował w Bayerze Leverkusen, klubie o mniejszych oczekiwaniach niż Sporting, w lidze znacznie słabszej niż Premier League. Presja? Nie większa niż na Amorimie.
Czy Xabi jako trener doświadczył presji chociażby zbliżonej do tej, która go czeka na Anfield? Nie, oczywiście podobnie jak Amorim.
Pod tym względem obawy wyglądają podobnie, oczywiście nie wiem, jaką osobowość ma Amorim i jak radzi sobie ze stresem i presją, czy lepiej, czy gorzej niż Xabi.
Patrząc pod tym kątem Nagelsmann bije obu na głowę, ma za sobą pracę w FCB, gdzie ego i oczekiwania są na najwyższym poziomie i w reprezentacji, gdzie jest na świeczniku.