W Pittsburgu pamiętają o jednym zawodniku The Reds
Świat jest naprawdę mały.
Podczas przedsezonowego tournée Liverpoolu po USA, które w tym tygodniu odbywa się w Pittsburghu, spotykaliśmy się z lokalnymi kibicami, aby usłyszeć ich historie związane z The Reds.
Jeden z nich skorzystał z okazji, by złożyć hołd Rayowi Hamblettowi, który przybył do klubu jako amator w 1951 roku.
Następnie przeszedł na zawodowstwo i reprezentował drużynę "A" oraz grał w FA Youth Cup przed odejściem z klubu w 1956 roku.
Hamblett przeniósł się później za Atlantyk do USA i tam jego droga skrzyżowała się z drogą kibica, który podzielił się z nami swoją historią.
- Mam małą historię o zawodniczce Liverpoolu - powiedział.
- Moja córka, która ma teraz chyba 52 lata, w 1990 roku w liceum, w college'u, a potem w drużynie klubowej grała na południowych wzgórzach Pittsburgha.
- Trener drużyny klubowej grał dla Liverpoolu w latach 50-tych, nazywał się Ray Hamblett. Naprawdę uczył dzieci, jak grać w piłkę nożną.
- Wkurzyłby się na dziewczynę, gdyby próbowała sama dryblować przez całe boisko! Zawsze mówił: "Może ci się udać raz na 25 razy, ale 24 razy stracisz piłkę". Kładł nacisk na podania, a nie tylko kopanie piłki do przodu.
- Był świetny i trenował zespół, dopóki nie musiał przenieść się do Atlanty ze względu na swoją pracę.
- Przykro mi, że odszedł. Był naprawdę dobry, a moja córka nigdy nie miała takiego trenera.
Komentarze (0)