LIV
Liverpool
Premier League
21.09.2024
16:00
BOU
Bournemouth
 
Osób online 2111

Darwin Buridana


Skończyło się. Miesiąc miodowy Arne Slota zakończył się oficjalnie przegranym spotkaniem z Nottingham Forest. Pierwsza porażka holenderskiego menadżera boli tym bardziej, że przecież dwa tygodnie temu na Old Trafford ekipa the Reds zagrała niemal perfekcyjne spotkanie. Oczywiście, w każdym z dotychczasowych zwycięstw można było znaleźć coś, co nie zagrało tak jak powinno ale nie można oczekiwać nowych rezultatów, robiąc w kółko to samo. Parafrazując Alberta Einsteina można by uznać, że mając praktycznie ten sam skład, ciężko nie przegrywać takich spotkań. Czy ma jednak sens rozpisywać się nad porażką, o której wszyscy już praktycznie wszystko powiedzieli? Po czterech ligowych kolejkach, Liverpool ma dziewięć punktów, tylko jednego gola straconego (szkoda, że u siebie) i całkiem dobrą pozycję. Letni malkontenci przez trzy tygodnie musieli siedzieć cicho a ich frustracja sięgnęła nieboskłonu dopiero w ostatnią sobotę. Całkiem nieźle. Miała być tragedia, słaba gra, ciężkie wejście w sezon a były trzy wygrane, trzy czyste konta i gra tym samym składem. Dobre akcje Luisa Díaza, odkrycie na nowo Mo Salaha, wybuch formy Konaté czy chociażby wejścia z ławki i reakcja na boiskowe wydarzenia… a nie wróć.

I tu już się będę pastwił. W porównaniu do rezerwowych z Nottingham, rezerwowi Liverpoolu powinni już więcej na boisko po prostu nie wejść. Oczywiście, to tak nie działa i prędzej czy później zmiany zaskoczą, natomiast sobotnie podrygi z ławki rezerwowych były po prostu nijakie. Żaden z wchodzących piłkarzy nie pomógł drużynie poprawiając grę a zaryzykuje nawet stwierdzenie, że Bradley czy Darwin po prostu pogorszyli sytuację. Ten pierwszy zbyt często dawał się ogrywać jak dziecko przeciwnikom a ten drugi kontynuuje swoją tragiczną passę wejść na boisko wraz z przechodzeniem obok meczu. Ten tekst miał być jednak poświęcony tylko jednemu bohaterowi. O ile Ian Doyle w ostatnim wywiadzie stwierdził, że jednym z zadań Slota będzie wydobycie z Darwina Núñeza wszystkiego co najlepsze, o tyle stwierdzam, że na to po prostu już nie ma czasu.

Tak, miesiąc gry u boku nowego menadżera to zdecydowanie za mało aby uznać, że zawodnik jest niepotrzebny ale trzy lata spędzone w klubie i brak ewidentnego progresu połączonego z niewykorzystywaniem regularnie dawanych szans to już inna sprawa. Przypomnijmy najważniejsze fakty. Urugwajczyk przyszedł do klubu trzy lata temu za pieniądze, o których celowo nie będę wspominał, bo dla wielu kibiców i ekspertów to zawsze pożywka do krytyki. Przyszedł i w międzyczasie rozegrał 68 spotkań w Premier League zdobywając równo 20 bramek i dorzucając do tego 11 asyst. Były dobre momenty jak super wejście w Tarczy Dobroczynności, kiedy to fani ryzykowali stwierdzenia, że będzie lepszy niż Haaland. Były dobre chwile w meczu z Newcastle, kiedy jako joker odwrócił wynik meczu i głównie za jego sprawą Liverpool, grając w osłabieniu, wygrał 1:2 na trudnym terenie. Były też poprzeczki, zmarnowanie mnóstwa sytuacji zwanych fachowo „big chances”. Ponoć zmarnował ich 47 (powołuję się na oficjalną stronę Premier League). Dodatkowo zdecydowanie zbyt często dawał się złapać na spalonym (51 razy, info również z oficjalnej strony BPL). Już szczytem wszystkiego był ten ogromny spalony w spotkaniu z Brentford. W tej kampanii ewidentnie nie jest piłkarzem pierwszego składu i trzy jego wejścia do tej pory zakończyły się tym, że praktycznie nic nie dał drużynie pojawiając się na boisku. W trzech spotkaniach łącznie rozegrał lekko ponad godzinę. Czy jest zawodnikiem, który zasługuje na pierwszy skład? Pewnie aktualny kalendarz odpowie na to pytanie twierdząco, natomiast mam bardzo złe przeczucie, że za wiele nie pokaże. A pierwszy egzamin może nadejść już we wtorek na San Siro. 

Diogo Jota trochę ułatwił Darwinowi walkę o skład. Nie wykorzystał kapitalnego podania Mac Allistera w sobotnim spotkaniu. Był niewidoczny, bezbarwny, nijaki. Nie szukał gry i obrońcy Forest po prostu wyłączyli go z tego meczu. Podobnie zresztą jak cały blok ofensywny Liverpoolu ale analizując na chłodno to ostatnie ligowe spotkanie, czasem zabrakło naprawdę niewiele aby wynik był zupełnie inny. Był przecież słupek Diaza, prawie gol samobójczy bramkarza i kilka rajdów Salaha, które nic nie wnosiły w ostatecznym rozrachunku. Było przede wszystkim mnóstwo niecelnych zagrań, nieporozumień i jeszcze więcej niecelnych zagrań. Najgorsze jednak jest to, że Darwin nie pomógł w żaden sposób. Urugwajczyk zanotował dokładnie jeden odbiór piłki przy całych siedmiu kontaktach z futbolówką. W meczu z United również miał jeden odbiór przy, uwaga, dziesięciu kontaktach z piłką. A Brentford? Tutaj progres. Jedenaście kontaktów ale żadnego odbioru. Plus ten spalony. No, nie jest to wybitny okres napastnika, który miał przecież czas potrenować w Liverpoolu, bo nie pojechał z kadrą na spotkania reprezentacyjne. Nie pojechał, bo został zawieszony. Kolejny raz, za swoje zachowanie. Nie mnie oceniać czy zrobił dobrze czy nie, kary powinny dotknąć przede wszystkim tych, którzy odpowiedzialni byli za porządek na stadionie, koniec końców to jednak Urus został z nami podczas przerwy reprezentacyjnej. Czy z niej skorzystał? Jak widać, nie.

Jeśli miałbym szukać zalet w jego grze w obecnym sezonie, to jego statystyki podań są całkiem niezłe. Idąc kolejno spotkaniami tego sezonu to było to sto procent celnych podań, 83 procent oraz 50. Co z tego wynika? A to, że im więcej do zrobienia, im więcej złego się dzieje na boisku, to nasz napastnik gaśnie. Czy to tylko kwestia umiejętności piłkarskich? Nie sądzę. Przecież to właśnie z Darwina najbardziej drwili eksperci mówiąc wprost, że on potrafi strzelić bramkę z wręcz niemożliwej odległości a zmarnować setkę z czterech metrów. Czy to pokazuje brak umiejętności? No nie. To pokazuje, że coś potrafi ale chyba nie są to wystarczające umiejętności jak na ten poziom. Można by rozbić wszystkie jego dotychczasowe sezony na części pierwsze, ale za wiele wniosków byśmy nie wyciągnęli. Wiele osób stało i stoi za nim murem. Wiele osób też jednak co tydzień wysnuwa tezę, że po prostu ktoś kupił go za jeden dobry sezon.

W sezonie 2020/21 w 29 spotkaniach zdobył 6 bramek i mówimy tu wyłącznie o lidze portugalskiej. W kluczowej dla niego kampanii rok później (21/22) w 28 meczach udało mu się osiągnąć pułap 26 goli co naprawdę mogło zrobić wrażenie na tych, dla których Excel jest jedyną wyrocznią w piłce nożnej. Wiemy już, że dział transferowy Liverpoolu i specjaliści od danych nie byli do końca przekonani co do jego przybycia. W ostatecznym rozrachunku mamy teraz, kolejny już rok Darwina, który walczy o pierwszy skład i kolejny rok nie pokazuje swojego talentu. Co w takim razie zrobić?

Gdy podczas letniego okienka transferowego wypowiadałem się na portalu „X”, że sens miałaby jego sprzedaż, inni zarzucali mi głupotę i brak rozeznania w temacie piłki nożnej. No bo kto by go chciał, przecież przychodzi nowy menadżer, to będzie kolejne rozdanie dla Darwina. Poza tym nie możemy działać jak inne kluby, które co roku sprzedają i wymieniają zawodników. Pal licho, że Darwin spędza już trzeci sezon w klubie. Pal licho, że jego wartość spada z kolejnym słabym spotkaniem i pal licho ostatecznie z tym, że jego angielski przez trzy lata nie poprawił się praktycznie w ogóle. Jesteśmy Liverpoolem, my tak nie działamy i nie sprzedamy Urugwajczyka za żadne skarby.

Powoli dociera chyba do wszystkich, że ten sezon faktycznie może być kluczowy dla wielu piłkarzy. Nowy menadżer, nowy sztab szkoleniowy. Starzy piłkarze. Stary Darwin Núñez. Grymaszący na boisku, nie potrafiący się odnaleźć na murawie. Narzekający, machający rękoma jak coś mu nie wyjdzie. Tracący na wartości ale przede wszystkim męczący się chyba tym wszystkim co się dookoła niego dzieje. Po ludzku, jest mi go nawet żal. Bo tkwi teraz w najgorszym możliwym położeniu. Niby doszło do wielu zmian, ale kolegów to mu w drużynie za bardzo nie przybyło. Czy Chiesa będzie tym, który zagra mu więcej dobrych piłek niż Mo Salah czy Luis Díaz? To może zweryfikować tylko przyszłość. Przyszłość, która może nadejść błyskawicznie. Z jednej strony masa spotkań w krótkim czasie, która może ów problemy napastnika numer dziewięć rozwiązać a z drugiej strony może je jeszcze bardziej uwypuklić. A co w tym wszystkim jest najgorsze?



A to, że problem zawsze pozostaje nierozwiązany jeśli przez cały sezon i na jego koniec zadajesz te samo pytanie, które zadałeś na koniec poprzedniego. Czy tym razem się uda? Czy tym razem podoła? Czy tym razem strzeli dwadzieścia jeden goli? Czy zbliży się do tych najlepszych? Czy może chociaż zbliży się do poziomu, niech będzie, tej mocnej portugalskiej ligi? No właśnie, kolejny sezon, kolejny raz te same pytania. A odpowiedzi brak. Przynajmniej po tych kilku spotkaniach w obecnym sezonie. Co roku myśli kibiców idą w kierunku Urugwajczyka. Co roku, na koniec kończą się tym samym rozczarowaniem.

Mnóstwo, naprawdę mnóstwo negatywnych, wręcz hejterskich komentarzy wylewa się od tych trzech sezonów w dyskusjach na jego temat. Obrońcy uciśnionego Ursusa stają na głowie, żeby tylko wybronić jego gorszy okres, słabszą dyspozycję bądź usuwanie zdjęć na Instagramie. Czasem się udaje, częściej ostatnio przegrywają. Nawet sam Darwin nie daje im argumentów, które za nim przemawiają. Skończyło się panowanie Kloppa, który bardzo, naprawdę bardzo mocno przywiązywał się do zawodników. Zaczęła się kadencja Slota, który póki co bardzo szybko odrzucił Quansaha na rzecz lepiej grającego Konaté. To być może był pierwszy znak, w którym kierunku zmierza ta drużyna. Znak, który powiedział krótko. Jesteś dobry - grasz. Jesteś słaby - siedzisz na ławce. Tylko, czy taki rezerwowy jest w ogóle potrzebny? Skoro Darwin został w klubie, ktoś najwyraźniej na niego liczy. Czy zostanie w zespole w zimę? To już inna kwestia. Znowu jednak wracamy do punktu wyjścia, czyli do pytania o potrzebę posiadania Urugwajczyka w zespole. 


Tym razem to Arne Slot będzie musiał zadecydować. Czy zostanie w zimę z kupą siana, czy z kupą g*wna. Z całym szacunkiem oczywiście.

Sebastian Borawski

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (5)

Horseman_LFC 16.09.2024 21:44 #
Darwin ma na pewno wyjątkowy i naturalny talent, ale jest zwyczajnie głupi. Może ma potencjał na bycie gwiazdą w lidze portugalskiej, ale PL go przerosło. Może gdyby uparcie stawiać na niego przez cały sezon, to w końcu zacząłby regularnie trafiać, ale nie stać nas na takie ryzyko.
kombajn 17.09.2024 09:28 #
Czy Darwinowi w tym sezonie, ktorys z naszych pomocnikow, badz skrzydlowych wykreowal jakakolwiek 100% sytuacje? On nie ma takiego serwisu jak Erling. Haaland moze spierdzielic 3 sytuacje, a jeszcze skonczy z 3 bramkami.
Horseman_LFC 17.09.2024 10:14 #
@kombajn gdyby Darwin wykazywał się większą inteligencją, pewnie znajdowałby się w lepszych sytuacjach, by otrzymywać podania. Niestety, jeśli już takowe dostaje, to jest na spalonym, albo przestrzeli, ewentualnie obija słupki. Zresztą 20 bramek w 68 meczach mówi samo za siebie.
kombajn 17.09.2024 10:27 #
Idealny nie jest, ale gra na malej przestrzeni blisko pola karnego rywala u nas nie istnieje. W duzej mierze dlatego jest jak jest z nasza gra z murarzami, a i napastnicy wowczas nie istanieja, co potwierdza jak niewidoczny w ostanich meczach byl Jota.
hoster 17.09.2024 09:01 #
Ale tak na chłodno to weźmy pod uwagę to, że poza meczem z United, Liverpool gra dosyć słabo. Niezła druga połowa z beniaminkiem, dobre momenty z Bretfordem i bardzo okazały mecz z MU a po za tym to wielka kaszanka, w 85 min meczu z Pszczołami kibice wychodzili ze stadionu bo wiało nudą. Fajnie, że Slot korzysta ze zmian, że potrafi zareagować po 45 minutach ale wystawianie 4 mecze z rzędu tego samego składu to się trochę prosi o kłopoty. Obwinianie teraz Nuneza, że nie daje nic z ławki to takie trochę szukanie na siłę winy w kimś kto tak na prawdę nie jest odpowiedzialny za obecną grę. To mi przypomina sytuację jak Aquilani wchodził na boisko jak już Gerrard i Torres siedzieli na ławce, wynik był rozstrzygnięty i nikomu się nic nie chciało a ludzie pisali, że Włoch nic nie potrafi itd.
Przyszedł Slot, mamy grać 4231 i to miało rozwiązać wszelakie problemy i uwolnić potencjał środka pola a tym samym dać lepsze warunki Nunezowi a tymczasem 4 mecz z rzędu na szpicy wychodzi Jota, który świetnie sprawdzał się w roli Jokera. Zgadzam się, że wejścia Darwina z ławki są nijakie ale nie wiem co miałby zdziałać napastnik bazujący na szybkości z rywalem, który broni głęboko korzystnego wyniku. Może, to jest efekt przerwy na repy ale mam wrażenie, że Slot nie zaszczepi w zawodnikach takiej rządzi odwrócenia wyniku jaką mieliśmy u Jurgena. Tam trybuny szalały ci zawodnicy latali wszyscy się nawzajem nakręcali a teraz to jest tak jakby każdy miał swoje zadania do wykonania na chłodno, szablonowo, najwyżej się nie uda, kibice też wyjdą wcześniej co by w korkach nie tkwić.

Pozostałe aktualności

Gravenberch piłkarzem meczu z Milanem  (0)
19.09.2024 00:56, Zalewsky, własne
Angielska prasa po meczu z Milanem  (0)
18.09.2024 23:41, B9K, Liverpool Echo
Richard Hughes: Analiza  (1)
18.09.2024 23:20, ManiacomLFC, analyticsfc.co.uk
Jak Liverpool przechytrzył Milan - analiza  (0)
18.09.2024 19:34, Bartolino, The Athletic