Jak korzenie ukształtowały Luisa Díaza
Luis Díaz dorastał w kolumbijskim miasteczku Barrancas w La Guajira i jest przekonany, że właśnie temu zawdzięcza swój pogodny charakter oraz niewątpliwy talent piłkarski.
Swoją grą w Barranquilla FC oraz Junior Díaz przyciągnął uwagę FC Porto, gdzie błyszczał przez dwa i pół sezonu, zanim Liverpool sprowadził go do siebie w styczniu 2022 roku.
W niedawnej wypowiedzi dla UEFA Díaz opowiedział nieco o swoich korzeniach:
- Możliwość dorastania w La Guajira była najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła.
- Czuję dumę z faktu, że urodziłem się i pochodzę z Barrancas. To, że tam są moje korzenie, zawsze było dla mnie powodem do dumy.
- Pochodzę z małej wioski. Przypomina pod pewnymi względami wiele innych miast i miasteczek, ale przede wszystkim to bardzo przyjazne i wesołe miejsce. Ludzie są tam bardzo mili.
- Cechą charakterystyczną jest to, że jest to po prostu bardzo mała wioska. Większość ludzi się zna, bardzo dobrze się ze sobą dogadują. To sami zdeterminowani ludzie, którzy dążą do samodoskonalenia.
- Bez względu na to, jak mało mają perspektyw i jak mało w ogóle mają, zawsze starają się żyć z uśmiechem na twarzy, a przy tym ciągle pracują, by zapewnić sobie jak najlepszą przyszłość starając się być zadowolonymi z tego, co mają.
- Ci ludzie zawsze są radośni, zawsze są uśmiechnięci i zawsze prą do przodu.
Do tej pory Díaz zdobył dla Liverpoolu 29 bramek i 11 asyst, zdobywając w międzyczasie FA Cup i dwa puchary Carabao.
W przytoczoej rozmowie napastnik The Reds podzielił się również kilkoma wspomnieniami ze swojego dzieciństwa w Barrancas, które rzucą nieco światła na pewne cechy nadal widoczne w jego grze pod wodzą Arne Slota.
- Tak, historia o paznokciu - zaczął Díaz.
- To wspaniałe wspomnienie. Kiedy graliśmy na boisku przed domem mojej babci, zależało nam tylko na grze w piłkę nożną i dobrej zabawie.
- To było brudne boisko, z kamieniami, bardzo kiepskiej jakości, ale byliśmy szczęśliwi, że mogliśmy tam grać. Stąd właśnie wzięła się historia o moim paznokciu. Boisko było fatalne, źle uderzyłem piłkę i odpadł mi paznokieć.
- Powiedziałem wtedy, że nie przeszkadza mi to i chcę grać dalej. Chciałem grać dalej. To było wszystko, co chciałem robić. Naprawdę nie obchodziło mnie nic innego. Założyłem plaster i grałem dalej. Mam wiele historii z czasów gry w dzieciństwie.
- Mam bardzo fajną historię, która miała miejsce w parku Parque Romero. To bardzo popularny park w Barrancas. Był to duży turniej z udziałem wielu lokalnych drużyn.
- Byłem dzieckiem i mieliśmy bardzo dobrą drużynę. Graliśmy w finale. To był wspaniały mecz. Na początku przegrywaliśmy 3:0. Wszedłem z ławki, odmieniłem przebieg meczu i strzeliłem gola.
- Doszliśmy do rzutów karnych. Było 3:3, 4:3, potem 4:4. Strzeliłem ostatniego karnego w finale i wygraliśmy turniej. To był wspaniały dzień.
Rozwój Díaza w trakcie jego kariery wcale nie osłabił jego determinacji.
Napastnik The Reds wyróżnia się od początku sezonu 2024/25 i ma już na swoim koncie pięć goli. Jego celem jest poprawienie wyniku z poprzedniego sezonu, w którym zdobył 13 bramek.
- Miejmy nadzieję, że to się uda! Taki jest pomysł - powiedział.
- Zawsze myślę o pomaganiu drużynie, to jest najważniejsze. Myślę jednak, że to byłaby dobra liczba.
- Zawsze staram się być lepszy każdego roku, chcę poprawiać wyniki z poprzednich sezonów, a gole i asysty przychodzą same.
Komentarze (0)