Hyypia wspomina zwycięstwo w Stambule
Opowieść o tym, co wydarzyło się w przerwie finału Ligi Mistrzów w 2005 roku, wciąż jest przesiąknięta mieszaniną faktów i fikcji. Sami Hyypia w wywadzie dla This Is Anfield uchylił rąbka tajemnicy odnośnie tego, co wydarzyło się wtedy w szatni The Reds.
Fin nie jest może gwiazdą wśród osób spoza Liverpoolu, ale prawdziwi fani wiedzą, jak genialny był Hyypia przez 10 lat w klubie.
Ze swoich 464 występów dla klubu, dwa wieczory wyróżniają się jako te, na które może spojrzeć wstecz jako emerytowany zawodnik i przypomnieć sobie z zadziwiającą dokładnością.
- Myślę, że wszyscy piłkarze marzą o wygraniu Ligi Mistrzów przynajmniej raz w swojej karierze -powiedział Hyypia w wywiadzie dla This Is Anfield.
Fin osiągnął to oczywiście w 2005 roku, kiedy Liverpool pokonał AC Milan po rzutach karnych na Ataturk Stadium w Stambule.
- Wszyscy zdali sobie sprawę, że wygraliśmy. To było wspaniałe uczucie i jesteśmy w księgach historii dzięki wygraniu tamtego meczu - kontynuował Hyypia.
- Myślę, że wielu fanów piłki nożnej zapamięta ten finał, ponieważ był szalony - nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze doszło do takiego wydarzenia.
To, co wydarzyło się w przerwie, aby zapoczątkować ten niesamowity powrót, pozostało dużą tajemnicą.
Hyypia próbował wyjaśnić wydarzenia tej nocy, mówiąc:
- Naprawdę nie wiem, co sobie myślałem.
- Myślę, że pierwsza połowa była dla nas bardzo zła; tego dnia grali całkiem nieźle. Przestudiowali nasz sposób gry, a pierwszy gol padł po stałym fragmencie gry, więc zaplanowali, co zrobią.
Liverpool przegrywał trzema golami do przerwy, a kibice zaczęli śpiewać You’ll Never Walk Alone, gdy piłkarze byli w szatni.
- Było bardzo smutno po pierwszej połowie, ale kiedy weszliśmy do szatni, myślę, że było tak cicho, że mogliśmy usłyszeć tłum śpiewający You’ll Never Walk Alone - wspominał Hyypia.
- Prawdopodobnie dało nam to promyk nadziei, albo postanowiliśmy, że odwdzięczymy się kibicom - oni nas wspierają, a wielu z was przebyło długą drogę, żeby nas wesprzeć.
Trener Rafa Benitez mógł zdecydować się na popularną suszarkę w stronę graczy The Reds w przerwie, ale Hyypia wyjaśnił, że wybrał inne podejście.
- Rafa był w rzeczywistości dość spokojny, kiedy z nami rozmawiał - powiedział środkowy obrońca.
- Niektórzy inni trenerzy krzyczeliby na cały głos, kiedy drużyna gra w ten sposób, jak my w pierwszej połowie.
- On był dość spokojny. I powiedział: "Musimy dać kibicom powód do radości”.
- Na szczęście udało nam się to zrobić!
- Myślę, że ta noc pokazała mi, że ludzie zawsze mówią, że trzeba wierzyć w coś, żeby to się wydarzyło, ale tamtem mecz pokazał, że nie sądzę, żeby ktokolwiek wierzył, że wygramy.
- Jeśli włożysz dużo pracy, nawet jeśli nie wierzysz, że coś się wydarzy, po prostu pracuj cięzko, a to się wydarzy.
Zwycięstwo w Lidze Mistrzów w 2005 roku było oczywiście ogromnym wydarzeniem, ale wcześniej Hyypia zdobył już europejskie trofeum, wygrywając Puchar UEFA w 2001 roku.
Cztery dni po tym, jak dwa gole Michaela Owena dały Liverpoolowi Puchar Anglii po finale przeciwko Arsenalowi, drużyna Gerarda Houlliera udała się do Dortmundu, gdzie zmierzyła się z Alaves.
The Reds wygrali 5-4 po niesamowitym finale dzięki samobójczemu trafieniu Delfi Geli z Alaves.
To, co sprawiło, że było to jeszcze bardziej niezwykłe zakończenie - przynajmniej dla młodszych fanów - to fakt, że mecz ten został wygrany złotą bramką.
Zapytany o swoje odczucia w 2005 roku, gdy Jerzy Dudek obronił rzut karny Andrija Szewczenki, Hyypia przywołał kontrast z tym, jak czuł się cztery lata wcześniej w Dortmundzie:
- Myślę, że w 2001 roku przeciwko Alaves, gdy był to złoty gol, to połowa drużyny nie zdawała sobie sprawy, że tak naprawdę wygraliśmy!
Oglądając nagranie z meczu widać, że piłkarze Liverpoolu świętują gola, ale kilku odwraca się, jakby chcieli wrócić na własną połowę.
Szybko jednak zdali sobie sprawę, że zdobyli trofeum, a Hyypia cieszył się, że mógł podnieść puchar ze współkapitanem Robbie Fowlerem.
Hyypia, zmuszony do przekazania opaski kapitańskiej Stevenowi Gerrardowi w 2003 r., nie był pierwszym, który podniósł puchar w Stambule.
Nie umniejszyło to jednak jego radości ze zdobycia najważniejszego trofeum w klubowej piłce nożnej.
To były zaledwie dwa wieczory w fantastycznej karierze Hyppii w Liverpoolu, który z pewnością należy do najlepszych obrońców w historii Liverpoolu.
Komentarze (1)