Slot po meczu z Brighton
Slot wspomniał o niesamowitej atmosferze i zmianie intensywności, która pozwoliła Liverpoolowi na odwrócenie losów meczu i zwycięstwo nad Brighton & Hove Albion.
Gospodarze przegrywali po pierwszej połowie sobotniego starcia w Premier League po strzale Ferdiego Kadioglu i potrzebowali przełomu na Anfield.
Nastąpił on, gdy dośrodkowanie Cody'ego Gakpo wpadło do siatki w 70. minucie, a Mohamed Salah chwilę później posłał piłkę w okienko, zapewniając zwycięstwo 2:1.
Zespół Slota tym samym awansował na szczyt tabeli. W swojej pomeczowej analizie trener wyjaśnił, jak jego zdaniem doszło do tego zwrotu akcji.
O tym, co powiedział zawodnikom w przerwie meczu...
Przede wszystkim trzeba pochwalić Brighton za to, jak zaprezentowali się tutaj. Byli bardzo pewni siebie, nie bali się grać. Bardzo dobrze wyprowadzali piłkę od tyłu, wkładali dużo energii w grę bez piłki. My natomiast kompletnie się nie pokazaliśmy, w żadnym aspekcie gry, może poza stałymi fragmentami. W pozostałych aspektach nas nie było, a jeśli stajesz naprzeciwko tak dobrego zespołu jak Brighton, to nie wystarczy pobiec raz, dwa czy trzy razy – trzeba biegać nieustannie.
Dlatego zmieniliśmy nieco taktykę, ale nie miało to nic wspólnego z posiadaniem piłki, ani z tym, że wyszliśmy na drugą połowę silniejsi. Wszystko zależało od tego, że zawodnicy pokazali inne podejście i intensywność. Powiedziałem im parę rzeczy, pokazaliśmy pewne sytuacje, ale nie chodziło o to, że krzyczałem czy unosiłem się. Chodziło o uświadomienie zawodnikom, że to nie wystarcza, i myślę, że sami to poczuli.
O zmianach, które wprowadził w drugiej połowie…
Na początku drugiej połowy byliśmy dominującą stroną, stwarzaliśmy swoje sytuacje, więc nie widziałem potrzeby, aby coś zmieniać. Ale jeśli stwarzasz swoje okazje i nie wykorzystujesz ich, to mając tylu dobrych graczy na ławce, którzy mogą zrobić różnicę i wpłynąć na mecz, dokonujesz zmian. Nie sądzę, żeby ktokolwiek w drugiej połowie zasłużył na zmianę. W pierwszej połowie prawie wszyscy na nią zasłużyli, ale w drugiej już nie. Jeśli jednak masz takich zawodników jak Lucho i Curtis Jones, to wprowadzasz ich do gry. Dla mnie to nie jest ryzyko, jeśli przegrywasz 0:1 i wprowadzasz zawodników, którzy mogą strzelić gola, o ile wiesz, że ci zawodnicy mogą grać z taką samą intensywnością, co ci, którzy zaczęli. I właśnie to przynieśli Lucho i Curtis: intensywność bez piłki i jakość z piłką.
O tym, czy widzi duże szanse po tym, jak Liverpool objął prowadzenie w Premier League…
Nie, nie z powodu tego, że Arsenal i Manchester City przegrali. Ale bardzo podoba mi się to, że w zeszłym tygodniu dwa razy byliśmy jedną bramkę w tyle z Arsenalem, 1:0 i 2:1, i dwa razy zdołaliśmy wrócić do gry. W tym meczu przegrywaliśmy 0:1 do przerwy, co moim zdaniem było zasłużone, a potem wróciliśmy do gry w tak silny sposób przeciwko zespołowi o takiej jakości, który wydał tak dużo pieniędzy w ostatnich latach i był prowadzony przez kilku bardzo dobrych menedżerów w ostatnich latach. Taki powrót dodaje mi wiele pewności na resztę sezonu.
Jednak po meczu powiedziałem zawodnikom, że 45 minut piłki, jaką graliśmy w pierwszej połowie, w końcu nas ukarze. Musimy być gotowi od samego początku. W drugiej połowie publiczność była niesamowita, nasi kibice byli niesamowici. Nasi gracze też, ale i nasi fani. To był najgłośniejszy tłum, odkąd tu jestem. Teraz zmierzamy na wtorkowy mecz, gdzie znowu będziemy ich potrzebować. Musimy od początku grać na takim poziomie, a kibice mogą nam w tym pomóc, bo to zdecydowanie wpływa na naszych graczy, a w końcu i na nasze wyniki.
O tym, jak ocenia ten mecz pod względem dumy z drużyny...
W trakcie sezonu dzieje się wiele rzeczy. Czasami trzeba bronić prowadzenia, czasami trzeba wracać po stracie bramki. To jest rodzaj zwycięstwa, którego również potrzebujesz w sezonie, w którym chcesz być konkurencyjny, ponieważ nie zawsze od pierwszej do ostatniej sekundy będziesz najlepszą drużyną na boisku. Czasami przychodzi trudny moment i wtedy trzeba się podnieść i to właśnie zrobiliśmy. Nie prosiłem ich – bardzo bym chciał, żeby to zrobili i ostatecznie zrobili – ale nie prosiłem ich, aby strzelili dwie bramki, tylko żeby zagrali inaczej w drugiej połowie niż w meczu z Nottingham Forest, z inną mentalnością – jeśli coś nie idzie po twojej myśli, musisz się pokazać. Zwycięzcy zawsze tak robią, i na szczęście mamy w naszej drużynie wielu zwycięzców, którzy pokazali się w drugiej połowie.
O występie i mentalności Joe Gomeza…
Tak, to mówi wiele o jego mentalności. To również mówi wiele o jego jakości, jeśli nie grasz za często, a potem wchodzisz do gry, w której twoi koledzy przez 45 minut byli zdominowani przez rywali i możesz wejść i zagrać tak, jak on zagrał. To także świadczy o jego mentalności w ostatnich tygodniach i miesiącach, kiedy grał niewiele, ale teraz potrafi bez większej ilości meczów zagrać 90 minut w środę i zagrać na takim poziomie w sobotę. To właśnie mówili mi ludzie, gdy przyszedłem: Joe to profesjonalista najwyższej klasy, który zawsze, niezależnie od swojej pozycji, daje z siebie wszystko dla drużyny, a na końcu również dla siebie. Dziś zebrał za to nagrodę, bo sądzę, że kibice uwielbiali to, co widzieli – ja na pewno tak.
Komentarze (11)