Carra: Magia Anfield jest wciąż odczuwalna
Jamie Carragher uważa, że fantastyczna atmosfera na Anfield w drugiej połowie potyczki z Brighton miała wpływ na sukces gospodarzy w pojedynku z Mewami.
Liverpool pokonał 2:1 swoich rywali i dzięki potknięciu Manchesteru City wskoczył na pozycję lidera Premier League.
- Po wyrównującym golu byłem przekonany, co stanie się w najbliższych minutach. Widziałem sportową złość na twarzach piłkarzy Liverpoolu. Czułem w kościach, że kolejne trafienie jest kwestią czasu - powiedział Carra.
- Arne Slot po meczu nie mówił o taktyce, a energii, którą wykrzesali z siebie jego piłkarze. Kibice na Anfield szaleli. Swoim wspaniałym dopingiem sprawili, że piłkarze atakowali, chcieli za wszelką cenę więcej i więcej.
- Patrzyłem na Darwina Núñeza po wyrównującym golu. Na jego twarzy wypisane było istne szaleństwo. To przypominało mi bardziej Liverpool prowadzony przez Jürgena Kloppa! Myślę, że w sobotę swój wielki wpływ miał tzw. czynnik Anfield. Arne Slot pragnie futbolu bardziej kontrolowanego, jednak trybuny sprawiły, iż piłkarze dali się ponieść tej entuzjastycznej fali.
- Uwierzcie mi, że jest coś takiego, jak magia Anfield. Doskonale odczuwałem to jako piłkarz. Kiedy do klubu przybył Arne Slot, mówiono, że teraz futbol Liverpoolu będzie bardziej stonowany, oparty na boiskowej kontroli.
- Grałem dla dwóch menadżerów, stawiających na dobrą grę obronną, Gerarda Houlliera i Rafaela Beniteza. Nie ma znaczenia, jaki preferujesz styl gry. Anfield czasami po prostu zabierze cię na przejażdżkę, gwałtownie przyśpiesza i nie jesteś w stanie tego kontrolować, jako trener - podsumował Carragher.
Komentarze (0)