Co się stało ze strzałami Szoboszlaia
Głównym tematem dyskusji po niedawnym zwycięstwie Liverpoolu nad Aston Villą było zwiększenie przez The Reds przewagi nad resztą stawki do pięciu punktów w tabeli Premier League.
Jednak uwagę zwróciła również nieobecność w wyjściowym składzie Dominika Szoboszlaia.
Rok temu w pojedynku z tym samym rywalem Węgier zaznaczył swoje przybycie do klubu w wielkim stylu - zdobywając znakomitą bramkę z dystansu, która przypomniała wielu kibicom o pewnym legendarnym numerze 8 Liverpoolu.
Przenieśmy się jednak do teraźniejszości – po takich trafieniach z dystansu nie ma już śladu. Szoboszlai nie zdobył jeszcze bramki w lidze w tym sezonie, a jego miejsce w składzie coraz częściej zajmuje Curtis Jones.
Trener Arne Slot publicznie stwierdził:
- Jako ofensywny pomocnik w Liverpoolu musi notować lepsze liczby.
Co zatem dzieje się z Szoboszlaiem, jeśli chodzi o skuteczność pod bramką rywala?
Znakomite wejście
Niczym świetnie przyjęty album debiutancki, pierwszy sezon Dominika Szoboszlaia na Anfield wzbudził duży entuzjazm. Jego dynamiczna gra, przebojowe rajdy i efektowne strzały z dystansu tchnęły nowe życie w zmęczoną linię pomocy i porwały trybuny.
Spośród 60 strzałów oddanych przez Szoboszlaia w zeszłym sezonie, aż 43 pochodziły spoza pola karnego, co wyraźnie pokazywało jego skłonność do podejmowania prób strzałów z dystansu.
Mimo kilku widowiskowych trafień w rozgrywkach pucharowych, w lidze jego jedyna bramka z dystansu padła po wspomnianym wcześniej uderzeniu przeciwko Aston Villi.
Pod wodzą nowego menedżera Szoboszlai strzela rzadziej i z bliższej odległości, jednak to sprawia, że jakość jego okazji jest zauważalnie wyższa.
Nie jest to zmiana wyjątkowa dla niego. W zeszłym sezonie Liverpool grał w myśl zasady "podaj najpierw do przodu". Taka strategia zmuszała rywali do cofnięcia się i otwierała więcej możliwości do strzałów z dystansu.
Przyniosło to kilka wspaniałych bramek i niezapomnianych chwil, ale nie było to rozwiązanie trwałe na przestrzeni całego sezonu. Liverpool zajął w lidze drugie miejsce od końca pod względem stosunku strzelonych goli do oczekiwanych bramek (xG), zdobywając 80 goli przy xG wynoszącym 87,8.
Mimo tego, że The Reds tworzyli dużą liczbę okazji, ich relatywnie niska jakość okazała się problemem.
Pod wodzą Arne Slota Liverpool częściej utrzymuje się przy piłce, czekając na moment, w którym decydujące podanie do przodu stanie się możliwe. Taki styl gry zachęca rywali do wywierania presji, a to otwiera w ostatniej tercji boiska przestrzenie, które napastnicy mogą wykorzystać.
W efekcie Liverpool oddaje mniej strzałów, ale z bliższej odległości, co pozwala na skuteczniejsze wykorzystywanie sytuacji zgodnie z oczekiwaniami modelu xG.
Taka zmiana przynosi jak dotąd świetne rezultaty dla Liverpoolu, ale jeszcze nie przełożyła się na bramki Szoboszlaia w Premier League. Dlaczego tak się dzieje?
Ewolucja stylu
Popisowe strzały z dystansu Szoboszlaia nie były zaskoczeniem dla tych, którzy śledzili jego grę w Bundeslidze.
W swoich dwóch ostatnich sezonach w RB Lipsk oddał 102 strzały na bramkę, z czego aż 62 pochodziły spoza pola karnego. Jednak takie próby przyniosły zaledwie trzy gole.
Wizja Arne Slota dla Węgra może wydawać się mniej spektakularna, ale jest logiczna. Szoboszlai jest wysoki, silny, szybki i inteligentny – potrafi wspierać pomoc w grze obronnej, zarówno prowadząc pressing w ustawieniu 4-4-2, jak i wycofując się, by podążać za przeciwnikami wbiegającymi w wolne przestrzenie.
Co więcej, jego rola jako drugiego napastnika pozwala mu swobodnie wchodzić w wolne strefy podczas ataku, a następnie błyskawicznie wbiegać w pole karne i wykańczać akcje.
Przedsmak tego zobaczyliśmy w inauguracyjnym meczu przeciwko Ipswich. W jednej z akcji Szoboszlai znalazł się w wolnej przestrzeni, podczas gdy piłka była rozgrywana na skrzydle.
Taka pozycja pozwoliła mu zgubić krycie, a jednocześnie być gotowym do powrotu i obrony kontrataku w razie utraty piłki przez Liverpool. Tym razem to jednak The Reds przełamali obronę rywala, a Szoboszlai ruszył szybko do przodu.
Gestem zasygnalizował chęć otrzymania podania...
...ale jego strzał trafił w kolegę z drużyny.
Inny przykład był widoczny w meczu wygranym minimalnie z Wolverhampton. Gdy Liverpool ruszył z atakiem, Szoboszlai przesunął się do linii obrony rywala, ustawiając się obok napastnika.
Piłka jednak do niego nie dotarła. Cofnął się więc, ponownie odnajdując wolne miejsce, aż akcja przeniosła się na skrzydło po raz drugi. Tym razem dośrodkowanie doszło do celu, a Węgier był w odpowiednim miejscu...
...jednak jego strzał z bliskiej odległości trafił w bramkarza Sama Johnstone’a.
Sprytne poruszanie się i atletyzm Szoboszlaia pozwalają mu regularnie znajdować się w kluczowych strefach boiska. Z odrobiną większego opanowania takie sytuacje prędzej czy później zaczną zamieniać się na bramki.
Pierwsze wrażenia z tego sezonu
Szoboszlai wpisał się już na listę strzelców w Lidze Mistrzów, zdobywając trzecią bramkę dla Liverpoolu w meczu przeciwko AC Milan.
Sytuacja wyglądała podobnie jak w meczu z Wilkami - drużyna przeprowadziła szybki atak skrzydłem, a Szoboszlai wpadł z impetem w pole karne.
Tym razem jednak, na ułamek sekundy zwolnił krok…
…opóźniając swoje wejście o pół sekundy, co dało mu odrobinę więcej przestrzeni, gdy piłka dotarła pod jego nogi…
…i pozwoliło na skuteczne wykończenie akcji.
Taka inteligentna gra bez piłki pokazuje, że Szoboszlai coraz lepiej odnajduje się w swojej roli. Znalezienie się w odpowiednim miejscu na boisku to najtrudniejsza część jego zadań. Z czasem bramki prawdopodobnie będą przychodzić częściej.
Warto również podkreślić, jak ogromną pracę Szoboszlai wykonuje bez piłki.
Tak jak miało to miejsce w meczu z Ipswich, musi cofać się podczas budowania ataku, aby znaleźć wolne przestrzenie. Jednocześnie jest dzięki temu przygotowany, by wrócić do obrony, jeśli przeciwnik przejmie piłkę i podejmie próbę kontrataku.
Sam Węgier powiedział niedawno:
- Mogę strzelać więcej goli, mogę notować więcej asyst, ale wykonuję też brudną robotę dla drużyny i to jest dla mnie najważniejsze. Dopóki jesteśmy na szczycie tabeli - nawet jeśli nie strzelę ani jednego gola - biorę to w ciemno.
Choć efektowne trafienia z dystansu były ozdobą jego debiutanckiego sezonu, nowa rola Szoboszlaia jako drugiego napastnika generuje bardziej regularne i wartościowe okazje.
Kiedy te sytuacje zaczną przekładać się na bramki, jego bardziej dojrzały "drugi album" ma szansę osiągnąć jeszcze większy sukces.
Harry McMullen
Komentarze (1)