Peter Moore o nowych kontraktach
Były dyrektor generalny Liverpoolu, Peter Moore, twierdzi, że właściciele klubu, Fenway Sports Group, „pracują gorączkowo”, aby zapewnić Mohamedowi Salahowi, Trentowi Alexander-Arnoldowi i Virgilowi van Dijkowi nowe kontrakty na Anfield.
Wszyscy trzej odegrali kluczową rolę w drużynie, która wygrała 15 z 17 pierwszych meczów pod wodzą Arne Slota jako trenera. Liverpool w ten weekend wraca na boisko w meczu z Southampton, prowadząc w Premier League z pięcioma punktami przewagi i zajmując pierwsze miejsce w odmienionej Lidze Mistrzów.
Pomimo widocznego postępu na boisku, Salah, Van Dijk i Alexander-Arnold od 1 stycznia będą mogli rozmawiać z klubami spoza Anglii o wstępnych umowach, mając nieco ponad sześć miesięcy do końca swoich obecnych kontraktów.
Real Madryt jest nadal intensywnie łączony z Alexandrem-Arnoldem, a Salah był przedmiotem oferty ze strony Saudyjskiej Pro Ligi w sierpniu 2023 roku, kiedy Liverpool odrzucił propozycję Al-Ittihad o wartości do 150 milionów funtów.
Przemawiając na Soccerex w Miami, Moore, który był dyrektorem generalnym Liverpoolu przez trzy lata między 2017 a 2020 rokiem, powiedział, że FSG są zdeterminowani, aby przedłużyć kontrakty z całą trójką, mimo przedłużającego się impasu.
- Zobaczymy, co się stanie, ale jestem na tyle stary, że pamiętam, jak Kevin Keegan odchodził do Hamburga i myślałem, że świat się wali - powiedział Moore. - Do kogo (John) Toshack poda piłkę? A ktoś powiedział: 'Mamy tego faceta z Celticu… (Kenny'ego) Dalglisha’. I wiecie co? Życie toczyło się dalej.
- Nie wiem, co się wydarzy, ale to jest Trent, to jest Mo, to jest Virgil i trudno sobie wyobrazić, żeby którykolwiek z nich odszedł z Liverpoolu.
Moore dodał: - Pamiętacie stare czasy, kiedy drużyna miała kręgosłup, czyli bramkarza, środkowego obrońcę i napastnika. I pamiętam – i to pokazuje, jak stary jestem! – że tym kręgosłupem byli Tommy Lawrence, Ron Yates, Ian St John.
- Mieliśmy więc ten kręgosłup, a Lawrence, zwany ‘Latającą Świnią’, był jednym z najlepszych bramkarzy tamtych czasów, Ron Yates – kolos, Ian St John – nie kolos, ale ktoś, kto potrafił zdobywać bramki znikąd.
- I myślę, że właściciele pamiętają, że stracili Philippe'a Coutinho (na rzecz Barcelony w styczniu 2018 roku), co było niewiarygodnie dramatyczne, gdy tam byłem. Jednak właściciele wiedzieli, że to była okazja, aby sprzedać jednego zawodnika i za pieniądze Barcelony kupić dwóch światowej klasy graczy. I okazało się to genialnym posunięciem.
Moore kontynuował: - To, co mamy, to koncept, który istniał, gdy tam byłem, a który sięga czasów (Billa) Shankly’ego – zwany ‘Liverpool Way’. To sposób nawiązania więzi, który wyraża się w konsekwencji. Kiedyś był to Boot Room, Shankly, Ronnie Moran, Bob Paisley, Joe Fagan, Ruben Bennett, Roy Evans – wszyscy oni zostawali menedżerami lub tymczasowymi menedżerami.
- ‘Liverpool Way’ oznacza, kim jesteśmy, za czym stoimy, kim są nasi kibice, czego od nas oczekują, siłę Anfield – wszystko to składa się na jedność. Jako klub jesteśmy błogosławieni, mając tę spójność.
- Obserwując obecny Liverpool – 15 zwycięstw w 17 meczach – wygląda to trochę inaczej niż styl Jürgena Kloppa: więcej kontroli, obrona, która nie dopuszcza goli, i atak, który jest płynny, jak za czasów wielkiej trójki - Mané, Firmino i Salaha. Teraz mamy Díaza, Núñeza, Jotę, Gakpo i wciąż Mo. To klasyczna, nietypowa linia ataku, która jest nieprzewidywalna i na szczęście skuteczna.
- Rozmawiam z przyjaciółmi w Liverpoolu i czuję się dobrze. Byłem tam dwa tygodnie temu, wspierając moją osobistą fundację charytatywną, która wciąż działa w mieście, i nastroje są świetne.
Komentarze (0)