Slot po zwycięstwie nad Realem
Arne Slot przyznał, że bardzo podobał mu się występ jego drużyny, która pokonała Real Madryt 2:0 w trakcie środowego wieczoru na Anfield.
The Reds powiększyli skalę swojego kapitalnego startu w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Ekipa z Merseyside wygrała wszystkie pięć dotychczasowych meczów. Zwycięstwo nad Królewskimi zapewniły im bramki Alexisa Mac Allistera i Cody'ego Gakpo w drugiej połowie.
Był to zasłużony wynik dla drużyny Slota. W emocjonującym starciu ze świetnej strony pokazał się m.in. Caoimhin Kelleher, który obronił rzut karny wykonywany przez Kyliana Mbappe. Warto dodać, że nie był to jedyny niewykorzystany kartny – jakiś czas później także Mohamed Salah zmarnował jedenastkę.
Przedstawiamy Państwu wypowiedź Slota z pomeczowej konferencji prasowej...
O występie Liverpoolu...
Bardzo mi się podobało to, co zobaczyłem. Choć, oczywiście, nie wszystko. Uważam, że kontrolowaliśmy pierwszą połowę, tworząc kilka okazji, ale także byliśmy momentami niedokładni. Traciliśmy piłkę w bardzo łatwych sytuacjach albo wymuszaliśmy zbyt wiele. Powiedziałem: „Spróbujcie być bardziej cierpliwi, pozwólcie, żeby luki się otworzyły, zamiast je wymuszać”. Bardzo pomogło nam w tym to, że po pierwszych siedmiu minutach drugiej połowy mieliśmy całkowitą dominację – oni nawet nie przeszli przez linię połowy boiska. Później zdobyliśmy bramkę w taki sposób, w jaki zdobyliśmy... to naprawdę nas to poniosło jeszcze dalej.
O tym, jak się czuje po pokonaniu Realu i czy jest to pewien „sygnał”…
Myślę, że zawsze dobrze jest wygrać mecz, zwłaszcza taki wielki. Wiesz, że mierzysz się z tyloma jakościowymi zawodnikami. Dla mnie jeszcze większe znaczenie będzie miało to, że przejdziemy do kolejnej części rozgrywe. Ta formuła Ligi Mistrzów jest inna, nowa i przez to niekiedy bardzo dziwna. Na ten moment trudno ocenić jak ważne są poszczególne zwycięstwa. Jeśli dotrzemy do 1/8 finału, ćwierćfinału lub gdziekolwiek indziej i znowu ich pokonamy, to może byłby to większy sygnał niż ten. Ale zdecydowanie jesteśmy zadowoleni z tego zwycięstwa, to trzeba jasno powiedzieć.
O fantastycznej dyspozycji Bradleya…
Myślę, że to wspaniałe dla niego, jego rodziny, dla nas, ale także dla Akademii, że zawodnik, który przeszedł przez jej struktury, radzi sobie tak dobrze. Nie tylko on – Caoimh dzisiaj był znakomity, Curtis [Jones] również. Wszyscy byli znakomici, ale mieć trzech zawodników Akademii w drużynie, którzy grają tak dobrze, to ogromny komplement dla Akademii tego klubu. Conor spisał się świetnie. Wcale mnie to nie zaskakuje, bo już w zeszłym sezonie pokazał, że potrafi grać i ma to coś. W tym sezonie udowadnia to na treningach i w meczach. To bardzo miłe.
O tym, czy forma Kellehera i powrót Alissona Beckera będą oznaczały „trudną decyzję”…
Myślę, że każda decyzja, którą muszę podjąć, jest trudna, ponieważ mamy tak wielu jakościowych zawodników. Co do tego miałem pewność. Niemniej jednak dzisiejszy wieczór nie powinien dotyczyć tego, że ja będę miał do podjęcia trudną decyzję. Mówmy o Caoimhu, który był dla nas tak ważny w tym meczu. To był także dla niego wielki moment. Kiedy widzisz Mbappé przy piłce, myślisz to, co pewnie wszyscy myśleli – i co pewnie myśleli, gdy do rzutu karnego podchodził Mo – „Ta piłka prawdopodobnie wpadnie do bramki”. A on to obronił, więc to był wielki, wyjątkowy moment dla niego. Niech to będzie nagłówkiem, a nie to, co mówiłem tydzień czy dwa temu.
O Liverpoolu grającym lepiej w drugich połowach, jako pewnej powtarzalności...
Myślę, że wysiłek, jaki wkładamy w pierwszych połowach meczów, pomaga nam być tak dobrymi w drugich. Grając na tym poziomie, trudno już w pierwszej połowie całkowicie zdominować rywali, ale inwestujemy, inwestujemy, inwestujemy – cały czas biegamy, jesteśmy agresywni, próbujemy wysoko pressować. Potem w drugiej połowie, nie tylko u nas, ale ogólnie, pada więcej goli niż w pierwszej. To ma związek z tym, że zawodnicy się męczą. My również inwestujemy w pierwszej połowie, by zaprezentować się jeszcze lepiej w drugiej.
Dobrą rzeczą w drugiej połowie jest to, że zanim wyjdą na boisko, zawsze przygotowujemy ich na to, czego się spodziewać na podstawie tego, co do tej pory widzieliśmy. To, co widzieliśmy do tej pory, było z Viniciusem [Jr.], a dziś wyszli bez niego. Więc po pierwszej połowie lepiej wiemy, czego się spodziewać, niż przed meczem. Może czasami te drobne korekty też pomagają, ale głównie chodzi o wysiłek, który wkładamy już w pierwszej połowie.
O tym, jak „przekształcił” drużynę i osiągnął z nią szczyt tabeli w Lidze Mistrzów…
Nie sądzę, żebym ją bardzo przemodelował, raczej trochę dostosował. Może to twój pierwszy raz w Liverpoolu, ale myślę, że ci, którzy są tu od dawna, są prawie przyzwyczajeni do grania w finałach albo bycia w czołówce z najlepszymi drużynami w Europie. Ta drużyna zawsze tam była. Ostatnie dwa lata może były trochę inne niż wszystkie wcześniejsze. Teraz chodziło wyłącznie o kilka zmian, przystosowanie się. Gramy z różnymi zespołami. Jesteśmy dopiero po pięciu meczach w nowym formacie, więc cieszymy się z miejsca, w którym jesteśmy, lecz nie popadajmy w samozachwyt wygrywając mecze w tej fazie rozgrywek. Ten klub chce czegoś więcej niż zwycięstw na tym etapie Ligi Mistrzów.
O Ryanie Gravenberchu…
Zgadzam się, że rozegrał bardzo dobry mecz, co nie było łatwe, bo dość wcześnie otrzymał żółtą kartkę. Jest bardzo pewny siebie przy piłce, a my lubimy długo utrzymywać się w jej posiadaniu. Przy tym jak gramy dobrze jest mieć zawodników, którzy są tak pewni i dominujący przy piłce jak on. Ryan, razem z naszą linią defensywną, dostarcza futbolówkę zawodnikom, którzy mogą zagrozić każdemu rywalowi. To, a także jego wydolność fizyczna czynią go wyjątkowym. Ryan po prostu cały czas biega. Zarówno jak wszyscy inni korzysta z ogólnej postawy zespołu, bo, jak wiele razy mówiłem, to postawa drużyny wpływa na indywidualne występy, a nie odwrotnie.
Komentarze (14)