Liverpool bliski perfekcji
W niedzielny wieczór na Anfield modne było słowo „doskonały”. Arne Slot zalicza idealny początek w Merseyside. To był kolejny niemal doskonały mecz jego drużyny: potężny przeciwnik, Manchester City, nie tylko sprowadzony na ziemię, ale wręcz zgnieciony przez The Reds.
Nie może być czegoś takiego jak perfekcja w sporcie zespołowym z tak wieloma zmiennymi jak piłka nożna, ale dla Liverpoolu miniony tydzień przyniósł coś zbliżonego do niej. Podopieczni Slota pokonali Real Madryt 2-0 w Lidze Mistrzów w środę, a następnie City cztery dni później i mają dziewięć punktów przewagi na szczycie Premier League.
Slot uważał, że po zwycięstwie nad Realem nadal jest pole do poprawy. W meczu z City to osiągnął.
- Jeśli chcesz wygrać z Manchesterem City, musisz być idealny w każdej części gry - wysokim pressingu, niskim pressingu, budowaniu akcji, każdej części, ponieważ oni są tak dobrzy - powiedział trener Liverpoolu.
- Nie byliśmy idealni, ale byliśmy blisko perfekcji.
Perfekcja nie oznaczać każdego idealnego podania, ataku czy decyzji, ale oznacza to osiągnięcie tak wysokiego poziomu, że drużyna wydaje się mieć całkowitą kontrolę nad meczem.
Kiedy Virgil van Dijk jest tak świetny w obronie, gdy Alexis Mac Allister i Ryan Gravenberch lekceważą trwające całe lato poszukiwania wzmocnień w pomocy, kiedy Cody Gakpo i Luis Diaz wyglądają na o wiele pewniejszych swoich ruchów w ataku, kiedy Mohamed Salah wydaje się być zdecydowany na pobicie wszystkich rekordów, kiedy Caoimhin Kelleher, Conor Bradley i Joe Gomez wchodzą do zespołu, aby wnieść kluczowy wkład, kiedy wszystko idzie tak gładko to właśnie mamy do czynienia z perfekcją.
To był niezwykły początek kadencji Slota. Wydawało się, że trudnym zadaniem będzie przejęcie zespołu po Kloppie, a następnie przetrwanie tego, co wydawało się zniechęcającym pierwszym latem na rynku transferowym, ale Holender przyniósł ze sobą czystą kartę, poczucie autorytetu i jasność wizji i struktury, które doprowadziły ich do 18 zwycięstw, jednego remisu i jednej porażki w 20 meczach we wszystkich rozgrywkach.
Slot został później zapytany, czy może uwierzyć, jak dobrze wszystko idzie:
- Mogę uwierzyć, ponieważ to się dzieje, ale nie sądzę, aby ktokolwiek, łącznie ze mną, mógł to przewidzieć - powiedział Sky Sports.
- Jürgen zostawił drużynę w bardzo dobrej sytuacji, ale wygranie tak wielu meczów, przy wszystkich trudnych rzeczach, z którymi już się zmierzyliśmy, jest czymś, czego nie mogliśmy przewidzieć przed sezonem.
Nikt nie przewidziałby, że City znajdzie się w takim kryzysie: cztery porażki z rzędu w Premier League, sześć porażek w siedmiu meczach we wszystkich rozgrywkach, drużyna, która wygrywa wszystko, pozbawiona swojej aury i genialny trener Pep Guardiola, wyglądający na zdezorientowanego i najwyraźniej zastanawiającego się, gdzie to wszystko się skończy.
Przełamanie na Anfield nie nadeszło, to było pewne. Nie przeciwko drużynie tak bezwzględnej i nieustępliwej, jak Liverpool w tym momencie.
Od pierwszego gwizdka, narzucając niezwykle wysokie tempo, zmuszając City do błędów i zdobywając prowadzenie w 12. minucie dzięki bramce Gakpo, The Reds jasno dali do zrozumienia, że to będzie mecz rozegrany na ich warunkach.
Nawet gdy City znalazło więcej stabilności i miało częściej piłkę w drugiej połowie, to gracze Liverpoolu trzymali ich na dystans. Gospodarze, zawsze groźny w kontratakach, powinni zapewnić sobie zwycięstwo na długo przed tym, jak Salah podwyższył wynik na 2:0 z rzutu karnego w 78. minucie.
W czterech poprzednich meczach City (przeciwko Sportingowi, Brighton & Hove Albion, Tottenhamowi i Feyenoordowi) straciło drugiego gola maksymalnie osiem minut po pierwszym. W trzech z tych czterech meczów zrobili to z pozycji drużyny prowadzącej. To, że utrzymali się do ostatnich minut meczu z Liverpoolem, mogło nawet wydawać się Guardioli postępem.
Trener gości sprawiał takie wrażenie na swojej konferencji prasowej po meczu, mówiąc o kroku we właściwym kierunku, o czymś, na czym można budować, ale zaskakujące było usłyszeć o słabościach jego drużyny:
- Nie mamy teraz tempa w środku pola, a oni (Liverpool) są silniejsi w pojedynkach. Trzeba przetrwać z piłką przy nodze.
- Nie jesteśmy dobrzy w szybkich przejściach na odległość 30-40 metrów w porównaniu z nimi. Nie możemy konkurować z Liverpoolem, ponieważ są szybcy i silniejsi od nas na tych pozycjach.
Na podstawie tego, co widzieliśmy, ocena Guardioli była trafna, ale nasuwały się pytania, co dokładnie jego zdaniem wybrani przez niego zawodnicy zrobiliby przeciwko Liverpoolowi. Z Matheusem Nunesem, pomocnikiem, i Rico Lewisem, bocznym obrońcą i pomocnikiem, grającymi na skrzydłach, wyglądało to jak wybór drużyny pomyślany tak, aby zmaksymalizować solidność i utrzymanie piłki, ale City nie miało ani jednego, ani drugiego w pierwszej połowie, a ich zagrożenie ofensywne nie istniało. Nie udało im się oddać żadnego strzału aż do uderzenia Lewisa w 39. minucie.
Nieobecność Rodriego jest przyczyną problemów City, a jego kontuzja więzadła krzyżowego przedniego prawdopodobnie wykluczy go z gry do końca sezonu, ale to nie jedyny problem. To drużyna, która potrzebuje nowej energii. Kyle Walker, ich 34-letni kapitan, gra źle przez cały sezon
Był jednym z winowajców obu goli Liverpoolu, gubiąc Gakpo przy dalszym słupku przy pierwszym, a następnie tracąc piłkę na rzecz Luisa Diaza, co spowodowało faul Diasa po którym został podyktowany rzut karny.
Ilkay Gundogan, również 34-latek, wygląda jak cień zawodnika, który 18 miesięcy temu odszedł do Barcelony za zgodą City; nawet w wieku 33 lat Kevin De Bruyne wydaje się najlepszym kandydatem do kreatywnej inspiracji, ale od czasu wyleczenia kontuzji pachwiny był ograniczony do pięciu krótkich wejść z ławki rezerwowych.
Phil Foden, Jack Grealish, Bernardo Silva i Savinho nie strzelili jeszcze gola w Premier League w tym sezonie. Jeremy Doku strzelił jednego. Dni, w których City atakowało ze wszystkich stron, wydają się odległe.
Erling Haaland w tym sezonie niemal w pojedynkę zdobywał bramki dla City, strzelając 17 goli we wszystkich rozgrywkach, ale to był kolejny z tych meczów, w których oferował mało w ogólnej grze. To może nie być problemem, gdy reszta drużyny działa, ale w całym meczu z Liverpoolem wykonał zaledwie siedem podań i nie wygrał ani jednego pojedynku ani z Van Dijkiem ani Gomezem. W takie dni jego obecność jako punktu centralnego drużyny wydaje się dziwna, sprzeczna z tym, co Guardiola reprezentuje.
Kontrast między tymi dwoma drużynami był ogromny. Liverpool miał Trenta Alexandra-Arnolda nie tylko broniącego o wiele bardziej rygorystycznie niż Walker, jego przeciwnik, ale także grającego bardziej ofensywnie. Mac Allister i Gravenberch wyglądali jak typ pomocników, których City powinno było wybrać zamiast Kalvina Phillipsa i Nunesa. Dominik Szoboszlai wyglądał na bardziej niezawodnego, inspirującego piłkarza. Diaz i Gakpo wnoszą przenikliwość i energię, których tak często brakowało w ofensywnej grze City w tym sezonie. Haaland strzelił więcej goli w tym sezonie, ale wpływ Salaha, który tworzył wielkie momenty tydzień po tygodniu, był o wiele większy.
Wydawało się wymowne, że nawet były obrońca City i reprezentacji Anglii Micah Richards, ambasador klubu, był bezpośredni, mówiąc, że standardy w drużynie Guardioli wydają się spadać. W Sky Sports nazwał ich „rozbitymi”, mówiąc, że City wyglądało na mniej "zbite" niż Liverpool i „wszystko było o jard od siebie”.
Szczególnie ostro skrytykował zachowanie Walkera przy pierwszym golu, wskazując nie tylko na początkowe ustawienie kapitana, ale także na sposób, w jaki po powrocie na pozycję przy dalszym słupku, zagapił się, gdy Gakpo wślizgnął się, aby wykorzystać dośrodkowanie Salaha.
- To jedna z tych sytuacji, w których ciągle myślisz, że twoje tempo pozwoli ci wyjść z kłopotów - powiedział Richards.
- W końcu jednak się starzejesz i zaczynasz tracić swe walory.
Pomimo opisania ich ogólnych perspektyw jako „ponurych”, Richards nie mógł zmusić się do skreślenia nadziei City na tytuł, ale od tego momentu będą musieli być niemal perfekcyjni, jeśli chcą wrócić do rywalizacji. Jedno to oczekiwać poprawy wyników, zaczynając od meczu u siebie z Nottingham Forest w środę, ale nawet jeśli City odzyska dynamikę, to będzie miało wiele punktów do nadrobienia.
Podczas przerwy na mecze reprezentacji w październiku powszechnie uważano, że następne 10 meczów - przeciwko Chelsea, Arsenalowi, Brighton & Hove Albion, Aston Villi, Southampton i Manchesterowi City w Premier League, RB Lipsk, Bayerowi Leverkusen i Realowi Madryt w Lidze Mistrzów oraz ponownie Brighton w Carabao Cup - da wyraźniejszy obraz tej drużyny Liverpoolu.
Dziewięć zwycięstw i jeden remis później są na szczycie tabeli Ligi Mistrzów, w ćwierćfinale Carabao Cup, a także mogą pochwalić się 34 punktami z możliwych 39 w Premier League.
Tylko raz w erze Premier League drużyna (Manchester United w sezonie 1993-94, 11 punktów) miała większą przewagę na tym etapie.
Spośród 11 drużyn, które wcześniej zdobyły co najmniej 33 punkty w pierwszych 13 meczach sezonu Premier League, tylko jednej nie udało się zdobyć tytułu. Był to Liverpool w sezonie 2018-19, kiedy przegrał tylko raz w całym sezonie, ale zakończył sezon z 97 punktami, podczas gdy City zdobyło ich oszałamiającą liczbę 98. To skłoniło Kloppa do zasugerowania, że każda drużyna, która ma nadzieję pokonać drużynę Guardioli w walce o tytuł, musi być bliska ideału - było to wyzwanie, któremu jego zawodnicy podołali w kolejnym sezonie.
Nawet jeśli City znacznie się poprawi w nadchodzących miesiącach, nie będzie potrzebna nieskazitelna kampania, aby tym razem znaleźć się wyżej. Warto jednak zwrócić uwagę, że ich kryzys może być przestrogą dla The Reds.
Przed meczem z Bournemouth 2 listopada, każdy bukmacher i niemal każdy oparty na danych model przewidywań wskazywał drużynę Guardioli jako faworyta do wygrania tytułu po raz piąty z rzędu.
Od ostatniego gwizdka na Anfield w niedzielę model Opty daje City 4,4 procent szans na wygranie Premier League, Arsenalowi 9,8 procent, a Liverpoolowi 85,1 procent szans.
Wydaje się to dość wysokie prawdopodobieństwo, biorąc pod uwagę, że wyścig jeszcze się nie zakończył. Zwroty akcji są nadal prawdopodobne, a problemy City przypominają, jak szybko wszystko może się zmienić i jak szkodliwe może być, jeśli jedna porażka szybko nastąpi po drugiej.
Liverpool miał przedsmak tego podczas ostatniego sezonu, kiedy na początku kwietnia był na szczycie tabeli, a Carabao Cup już wygrał, ale później po prostu się rozpadł na części, nie wygrywając niczego więcej.
W ich wysiłkach w ostatnim sezonie pod wodzą Kloppa zawsze było coś gorączkowego: zbyt wiele luk w pomocy i obronie, zbyt wiele straconych goli, zbyt wiele energii poświęconej na pogoń za wynikami, zamiast grać na własnych warunkach.
W tym sezonie pod wodzą Slota wyglądają jak zupełnie inna drużyna. Są bardziej skupieni, bardziej wyważeni - nie są bez skazy, ale są niestrudzeni w swojej pracy i zadziwiająco spokojni w swoich postępach.
Oliver Kay
Komentarze (6)
Jak na ten moment ja jestem zachwycony naszą drużyną a przede wszystkim trenerem nawet jakbyśmy mieli nie zdobyć żadnego trofeum choć na to co widzę, pazernie powiem że moglibyśmy zgarnąć wszystko :D
A nie, czekaj......