Konferencja prasowa przed meczem z Fulham
Arne Slot odpowiadał na pytania dotyczące zbliżającego się meczu Liverpoolu z Fulham w Premier League oraz innych tematów podczas konferencji prasowej w piątkowy poranek.
W sobotę o godzinie 16:00 czasu polskiego The Reds podejmą na Anfield drużynę Marco Silvy, wracając do rozgrywek ligowych po środowym zwycięstwie nad Gironą w Lidze Mistrzów. Przed tym spotkaniem Slot spotkał się z dziennikarzami w Centrum Treningowym AXA, aby porozmawiać o bieżących sprawach.
O tym, gdzie Mohamed Salah plasuje się wśród najlepszych zawodników, z którymi pracował, biorąc pod uwagę jego gole i asysty w tym sezonie...
- Generalnie naprawdę ciężko pracuje z zespołem przy odbiorze piłki, gdy jej nie mamy! To coś, czego nie było na twojej liście, ale jest to dla nas niezwykle ważne jako zespołu. Pracuję tutaj z wieloma zawodnikami o wysokiej jakości, a Mo zdecydowanie jest jednym z nich. Jest również jednym z tych, którzy powinni strzelać gole, tak jak inni nasi napastnicy. Dodatkowo, jest kluczowym elementem naszej obrony, ponieważ bronimy i atakujemy jako drużyna, w jedenastu. Salah jest tym zawodnikiem, który finalizuje nasze ataki i robi to naprawdę dobrze już od wielu lat w Liverpoolu. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować także w nadchodzących tygodniach.
O możliwości osiągania „pozytywnych” wyników, nawet gdy drużyna nie jest w najlepszej formie, jak w meczu z Gironą…
- Gdybyśmy nie dopuścili do takiej liczby okazji, jakie stworzyli rywale, myślę, że mógłbym być nieco bardziej pozytywny w ocenie. W tym przypadku musieliśmy również polegać na naszym bramkarzu. Jeśli nie grasz dobrze, ale jednocześnie nie dopuszczasz do wielu okazji przeciwnika, to wciąż jest bardzo pozytywne. Były jednak pewne aspekty, które można ocenić na plus. Liczba zablokowanych strzałów, lepsza lub inna obrona w niektórych sytuacjach w porównaniu do meczu z Newcastle, a także poprawiona kontrola gry w drugiej połowie w porównaniu z pierwszą.
- Jeśli gra nie układa się dobrze, nie możesz pozwalać na taką liczbę okazji, jaką daliśmy rywalowi w pierwszej połowie. Okazje te obejmowały także sytuacje, w których rywale mogli przejść przez naszą linię pomocy i biec aż do naszego pola karnego. Grając przeciwko jeszcze lepszym zespołom, takie sytuacje mogą się w końcu zemścić.
O tym, czy mecz w środku tygodnia przypomniał drużynie o poziomie, jaki musi prezentować...
- Nie sądzę, żebyśmy potrzebowali takiego przypomnienia, ponieważ ci zawodnicy spisują się znakomicie w każdym meczu. To nie był nasz najlepszy występ, ale wciąż wystarczająco dobry, by wygrać wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów. Teraz czeka nas starcie z Fulham, które w tym sezonie radzi sobie bardzo dobrze. Musimy zaprezentować się znacznie lepiej niż w meczu z Gironą, aby osiągnąć pozytywny wynik.
O tym, jak groźnym przeciwnikiem jest Fulham, biorąc pod uwagę, że odbierało punkty innym drużynom z czołówki tabeli...
- Właśnie dlatego są tak groźni, zdecydowanie. Możesz odbierać punkty drużynom z czołówki tylko wtedy, gdy masz dużo jakości, rozegrasz świetny mecz lub posiadasz dobry plan gry, a Fulham ma te wszystkie elementy. Bardzo ciężko pracują także bez piłki, co jest jednym z powodów, dla których rzadko tracą bramki. W meczu z Arsenalem stracili gola jedynie po stałym fragmencie gry, co pokazuje, jak dobrze są zorganizowani i zdyscyplinowani.
- Pokonali również Brighton, drużynę, która jest niezwykle pewna siebie w grze z piłką. Fulham nie tylko świetnie się broni, ale też potrafi skutecznie kontratakować dzięki szybkim zawodnikom w ofensywie i ich wysokim umiejętnościom strzeleckim.
O tym, jak dużym wzmocnieniem dla drużyny jest powrót Alissona Beckera...
- Mam nadzieję, że tak. Liczymy na to, że czas, który potrzebował, aby wrócić do jak najlepszej formy, przyniesie nam korzyści w dłuższej perspektywie, tak aby mógł być dostępny nie tylko przez kilka tygodni. Jednak to dopiero nadchodzące tygodnie i miesiące pokażą, czy pozostanie w pełni gotowy do gry. Włożył ogrom pracy, współpracując z naszym sztabem medycznym oraz przygotowania fizycznego, aby osiągnąć obecną formę. Mam nadzieję, że nie będzie musiał pracować tak intensywnie w każdym meczu, ale jeśli tak, to pokazał już, że potrafi to zrobić na najwyższym poziomie.
O Darwinie Núñezie…
- Dla mnie ma duży wpływ na drużynę. Jeśli spojrzymy tylko na liczbę zdobytych bramek, to tak, nie zdobył jeszcze tylu, ile sam by chciał, ani ile oczekujemy od naszej dziewiątki, ale jego wpływ na grę widać w jego zaangażowaniu. To nie tylko kwestia uniemożliwienia przeciwnikom stworzenia sytuacji, ale również naszej drużyny. Gdy tracimy piłkę, jego agresywne podejście pomaga nam ją odzyskać, co umożliwia tworzenie kolejnych szans. Jest częścią drużyny, która zdobywa wiele bramek i regularnie wygrywa. Oczywiście, jako napastnik, chciałby zdobywać więcej goli i to jest coś, czego również bardzo pragnie.
- Jednak do tej pory nie oceniam tylko Mo na podstawie jego bramek ani Darwina wyłącznie przez pryzmat zdobytych goli. Oceniam ich również na podstawie pracy, jaką wkładają w grę, oraz tego, co wnoszą do drużyny. Pod tym względem obaj wykonują świetną robotę. Naturalnie, zarówno dla nas, jak i dla niego, ważne jest, aby zdobywał więcej goli. Może dzieje się tak także dlatego, że kibice go bardzo wspierają, a on chce zdobyć bramkę – nie tylko dla siebie, ale również dla nich, bo okazali mu ogromne wsparcie.
O tym, jak Darwin Núñez czerpie energię z wsparcia kibiców…
- Tak, na pewno go to motywuje, choć nie tylko jego. Myślę, że wszyscy zawodnicy czują wsparcie naszych kibiców, jednak on na pewno odczuwa je w szczególny sposób. Jeśli jesteś w dobrym miejscu… na przykład Mo, który zdobywa mnóstwo bramek, lubi wsparcie kibiców, ale prawdopodobnie nie potrzebuje go aż tak bardzo w tej chwili. Natomiast to, co uwielbiam w naszych fanach, w tych wyjątkowych kibicach, to fakt, że wspierają oni zawodników nie tylko wtedy, gdy wszystko idzie dobrze, ale szczególnie wtedy, kiedy ten zawodnik potrzebuje ich wsparcia. I to właśnie sprawia, że nasi fani są wyjątkowi, moim zdaniem.
O różnicach między Liverpoolem i Premier League a Feyenoordem i Eredivisie…
- Dobrą rzeczą jest to, że już pracowałem w topowym klubie. Miałem już okazję pracować w wielkim klubie, ale różnica polega na tym, że tutaj wszystko jest po prostu większe – ośrodek treningowy jest większy, kraj jest większy, musimy podróżować dalej, co wiąże się z większym wysiłkiem. Jakość ligi jest znacznie wyższa niż w Eredivisie, przez co każde spotkanie to prawdziwa walka o punkty. W poprzednim topowym klubie, w którym pracowałem, Feyenoordzie, siedem na dziesięć meczów mogliśmy wygrać z łatwością. Tutaj każde z dziesięciu spotkań jest trudne do wygrania. To główna różnica, w mojej opinii.
O tym, czy cieszy się na grę w okresie świątecznym po raz pierwszy w swojej karierze...
- Zawsze cieszyłem się, że w Premier League drużyny grały, bo kiedy miałem wolne, zawsze było tak, że "nie ma piłki nożnej w telewizji", ale jednak była, bo w Premier League rozgrywki toczyły się. Zawsze byłem zadowolony, że tutaj gra się w okresie świątecznym. Teraz, kiedy sam gram w tej lidze, czasami czuję, że kilka dni lub tygodni wolnego byłoby może niekorzystne dla mnie, bo miałem wolne w trakcie przerw reprezentacyjnych, ale na pewno korzystne dla piłkarzy, by mieć jeden lub dwa tygodnie odpoczynku. Jednak obecnie taka sytuacja nie ma miejsca, a przed meczem z Gironą mieliśmy grać z Evertonem. Gdy ten mecz został odwołany, pomyślałem: "Ok, może to dobra okazja, żebyśmy teraz mieli więcej energii na mecz z Gironą".
- Zaskoczyło mnie, że nie mieliśmy tej energii w Gironie, którą zazwyczaj mamy, więc może jednak dla nas korzystne jest, że gramy tyle meczów. Właściwie nie mogę się tego doczekać. Moja rodzina przyjedzie, więc dzień świąteczny będzie podobny do zwykłego, z tą różnicą, że w zeszłym roku byłem w Dubaju, więc trochę więcej słońca! Teraz jestem w Liverpoolu i mam nadzieję, że będę mógł cieszyć się meczem u siebie z Leicester, co może być innym sposobem spędzania Świąt, ale też czymś, na co czekam.
Komentarze (2)