Remis, który uwypuklił charakter zespołu
Zbiorowy pomruk niezadowolenia, jaki nastąpił wraz z ostatnim gwizdkiem na Anfield w zremisowanym 2:2 starciu z Fulham, uwypuklił frustrację kibiców.
Jednak ta "wpadka" zdaje się być nieco inna niż wszystkie. W pewnym sensie była mobilizująca. Pomruk nie był wyrazem niezadowolenia, a raczej irytacji, że grającemu w dziesiątkę Liverpoolowi skończył się czas a zdobycie zwycięskiego gola. Mimo ogólnego niepowodzenia, było wiele pozytywów w grze i w zdolności adaptacji planu do sytuacji na boisku przez trenera Arne Slota, który poszukiwał magicznej formuły.
Dwa punkty stracone tuż przed świętami Bożego Narodzenia zwykle wydają się bardzo bolesne, bo to w tym okresie poznaje się prawdziwych pretendentów do mistrzostwa. Manchester City rozpoczął swoją 23-meczową passę bez porażki w połowie grudnia ubiegłego sezonu i imponował w okresie świątecznym w drodze do tytułu w ciągu wcześniejszych trzech lat.
Jednak nigdy nie byli perfekcyjni i nie udało im się wygrać na tym samym etapie, co Liverpoolowi w ten weekend w dwóch z ostatnich czterech sezonów. Powinno to służyć jako przypomnienie, że punkt z Fulham może być uznany za bardzo istotny pod koniec sezonu.
W sobotę wiele rzeczy poszło nie po myśli drużyny Slota, odwrotnie do tego, jak przebiegało pierwsze 14 meczów ligowej kampanii. Liverpool musiał radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce Andy'ego Robertsona i dwukrotnie przegrywał, podczas gdy Issa Diop i Andreas Pereira z Fulham mieli szczęście, że nie dostali czerwonych kartek. Kenny Tete również posłał Joe Gomeza na deski w polu karnym, ale rzut karny nie został podyktowany.
Być może taki mecz po prostu był na horyzoncie, ponieważ Liverpoolowi w tym sezonie szło aż za dobrze, kiedy wszystkie znaki wskazywały na trudną kampanię. Zmiany menedżerskie nie powinny przebiegać tak gładko, ale Slot wprowadził prawdziwe opanowanie. Na początku tego sezonu Liverpool był tak powtarzalny, że wręcz nudny. Kiedy nasilały się kontuzje, nie było zauważalnej zmiany formy, ponieważ rezerwowi gracze doskonale sobie radzili.
Sobota była jednak innym rodzajem testu, a Liverpool odpowiedział występem, który miał wystarczająco dużo pozytywów, aby zasugerować, że mają siłę, aby utrzymać się na szczycie ligi.
- Jestem bardzo, bardzo zadowolony z występu, nie mogłem oczekiwać niczego więcej - powiedział Slot po meczu.
Liverpool, który przed otwierającym trafieniem Pereiry zanotował 450 minut bez straty gola na Anfield, stracił punkty tylko w czterech meczach ligowych w tym sezonie. W dziesiątkę dominowali z piłką, stwarzali okazje i spychali Fulham do defensywy. Zanotowali więcej celnych podań (469) niż ich średnia (459) w tym sezonie i mieli więcej posiadania piłki (61 procent) niż w czterech innych meczach domowych w tym sezonie.
Być może największym osiągnięciem było ograniczenie zagrożenia ze strony przeciwnika do takiego stopnia, że czasami wydawało się, że to oni są drużyną z przewagą jednego zawodnika.
Trzeba przyznać, że nie cały występ był płynny. Slot nie był w stanie nastawić się na grę o jednego mniej, co sprawia, że wysiłek graczy jest jeszcze bardziej imponujący.
Ciężko jest znaleźć się w trudniejszym położeniu niż przegrywając z drużyną w dobrej formie, prawdopodobnie z najlepszym atakującym lewym obrońcą w Premier League, Antonee Robinsonem i wieloma innymi jakościowymi pomocnikami, a jednak Liverpool poradził sobie z wyzwaniem dobrze.
Szybka korekta po wyrzuceniu Robertsona spowodowała, że Cody Gakpo przeszedł na lewą obronę, ale pomysł ten został porzucony po pięciu minutach, gdy stało się jasne, że Holender ma problemy z przystosowaniem się do nowego zadania. „To wyglądało lepiej na tablicy taktycznej” - zaśmiał się Slot.
Przesunięcie Joe Gomeza na pozycję zwolnioną przez Robertsona miało większy sens, a Liverpool miał platformę, na której mógł budować.
Slot miał problemy z utrzymaniem emocji na wodzy i po raz trzeci w tym sezonie został ukarany żółtą kartką, po tym jak skrytykował napomnienie otrzymane przez Curtisa Jonesa. W środę w meczu Pucharu Ligi Angielskiej z Southampton, będzie grozić mu zawieszenie w przypadku otrzymania kolejnej kartki, ale Holender był na tyle opanowany, że potrafił rotować i dopasowywać swoich zawodników do okoliczności, dzięki czemu zachowali solidną postawę w defensywie, a jednocześnie mocno trzymali się ataku.
Gra z taką odwagą i śmiałością pokaże mu, że ta drużyna ma zadatki na prawdziwych zwycięzców. Ryan Gravenberch, który z powodzeniem zastąpił środkowego obrońcę, dodał do swojej dyspozycji kolejną warstwę błyskotliwości, a tempo pracy całego ataku pokazało, że oferują coś więcej niż bramki i asysty.
Powrót Diogo Joty po kontuzji był kluczowy dla zdobycia przez Liverpool punktu w sobotę, a zadbanie o jego zdrowie, będzie ważne dla klubu w tym ekscytującym wyścigu o tytuł.
Rzadko się zdarza, aby z meczu, którego Liverpool nie wygrał, można wyciągnąć tak wiele pozytywów. W ostatnich latach mogło to być kosztowne. Jednak ten sezon nie wydaje się jednym z tych przebojowych, w których do zdobycia tytułu potrzebna jest absurdalnie wysoka liczba punktów. Liverpool otrzymał kartę "wychodzisz wolny z więzienia".
Remis Arsenalu z Evertonem na Emirates nastąpił w zupełnie innych okolicznościach i postawił drużynie Mikela Artety bardziej palące pytania niż te, z którymi mierzy się Liverpool. Jest bardzo wiele meczów, które mogą stać się zmarnowanymi okazjami w wyścigu o tytuł i tak niewiele punktów, które można stracić.
Gregg Evans
Komentarze (6)