Elliott: Jestem gotów w stu procentach
Harvey Elliott jest gotowy na swój pierwszy start w tym sezonie w ćwierćfinale Pucharu Carabao przeciwko Southampton.
Pomocnik znajduje się w każdej kadrze meczowej od przerwy reprezentacyjnej w listopadzie, po powrocie do zdrowia po kontuzji stopy, której doznał na początku września.
Po wejściu z ławki na krótkie występy w ostatnich dwóch meczach „The Reds” – wygranej z Gironą i remisie z Fulham – Elliott liczy na powrót do wyjściowego składu w środowy wieczór na St Mary’s.
Jak zapewnia sam zawodnik, czuje się na 100% gotów do gry.
Po meczu z Fulham rozmawiałeś z nami, ale od tego czasu minęło kilka dni. Jak teraz patrzysz na spotkanie z Fulham?
Wciąż tak samo. To jednak jedno z tych spotkań, na których nie możemy się za bardzo skupiać ani za długo o nich myśleć, bo w tym okresie zaraz jest kolejny mecz. Teraz cała nasza uwaga skupia się na nadchodzącym spotkaniu. Cokolwiek wydarzyło się w weekend, nie da się tego zmienić – stało się, jak się stało. Musimy przełożyć frustrację na ten kolejny mecz, zagrać lepiej i miejmy nadzieję, wygrać.
To nie był wynik, którego oczekiwaliście przed meczem, ale czy sposób, w jaki wywalczyliście punkt, może wzmocnić drużynę jako grupę?
Zdecydowanie. Piłka nożna sama w sobie jest trudna, ale gdy grasz w osłabieniu, pojawia się dodatkowa przeszkoda. Myślę, że zespół naprawdę się postarał, pokazał determinację, głód i chęć, żeby dwukrotnie wrócić do gry i zdobyć punkt. Jak już mówiłem wcześniej, punkt to lepsze niż porażka. To nie jest to, czego chcieliśmy, ale musimy to zaakceptować i iść dalej. Mecze nadchodzą szybko, musimy o tym zapomnieć i ciągle naciskać.
W sobotę znów wszedłeś z ławki i czujesz się w pełni zdrowy po kontuzji. Ogólna sprawność fizyczna różni się od kondycji meczowej, prawda? Czy teraz chodzi o to, by złapać więcej minut na boisku i zbudować formę?
Zgadza się, absolutnie. To zupełnie inny rodzaj sprawności. Nic nie może się równać z kondycją meczową i myślę, że właśnie tego potrzebuję, jestem pewien, że to dostanę. Teraz chodzi o to, żeby pracować jak najciężej na treningach i pokazać, że jestem gotowy. Czekam tylko na swoją szansę.
W okresie przygotowawczym miałeś świetny wpływ na grę, a potem przyszła kontuzja. Czy czujesz, że musisz nadrobić stracony czas?
Nie powiedziałbym, że jestem „zdesperowany”, bo wydaje mi się, że wtedy można stracić równowagę. Dla mnie to po prostu kwestia wyjścia na boisko i cieszenia się grą. Nie chcę wywierać na siebie presji, bo w zeszłym sezonie i we wcześniejszych sezonach, kiedy grałem regularnie, nigdy tego nie robiłem. Byłoby to niewłaściwe, żeby teraz to robić tylko dlatego, że byłem poza grą przez dłuższy czas.
Chcę po prostu cieszyć się zakładaniem koszulki, wychodzeniem na murawę i miejmy nadzieję, zaprezentowaniem dobrego występu. Jesteśmy tam, by wygrywać – to jest priorytet. To nie chodzi o mnie, tylko o zespół. Jak tylko mogę pomóc, to zrobię to. Najważniejsze, jak już mówiłem, to upewnić się, że spróbujemy wygrać.
Twoja seniorska kariera w Liverpoolu zaczęła się właśnie w tych rozgrywkach. Czy przy kontuzjach, zawieszeniach i możliwych rotacjach możemy spodziewać się obecności młodych zawodników w kadrze? Czy lubisz pełnić rolę jednego z bardziej doświadczonych graczy i jak wspierasz młodszych kolegów?
Oczywiście, to rola, którą lubię przejmować, ponieważ sam byłem kiedyś na ich miejscu i wiem, jak się czują. Z zewnątrz mogą wyglądać na pewnych siebie, ale w środku może być inaczej, szczególnie u młodszych chłopaków. Kiedy dołączyłem do drużyny, bałem się zadawać pytania, żeby nikogo nie denerwować. Teraz chcę, żeby wiedzieli, że mogą na mnie liczyć.
Mamy też innych młodych graczy, takich jak Jarell Quansah i Curt Jones, którzy przyjmują podobną rolę. Jesteśmy drużyną. Oni z nami trenują, grają i są tu, bo są wystarczająco dobrzy. Chcemy, żeby osiągnęli sukces w tym klubie i spełnili swoje marzenia. Jeśli możemy im w tym pomóc, będziemy to robić.
Kilka tygodni temu wygraliście na St Mary’s 3:2, ale w ostatnich dniach doszło tam do dużej zmiany – odejścia menedżera Russella Martina. Czy to utrudnia przygotowania, bo nie wiecie, czego się spodziewać?
Nie sądzę. Po prostu robimy to, co zawsze. Nasz plan gry jest nasz i tyle. Atmosfera może być inna, zawodnicy mogą teraz czuć się inaczej, i spodziewamy się, że będą walczyć. Nie możemy zmieniać swojego podejścia – musimy być skoncentrowani, gotowi zrealizować to, co przygotowaliśmy. Oby zakończyło się to pozytywnie i udało się wygrać. Bedzie trudno – każdy mecz jest trudny i musimy być w pełni gotowi.
Wygrałeś te rozgrywki już dwa razy, a finał z zeszłego sezonu był wyjątkowym dniem dla klubu. Jesteście dwie rundy od kolejnej wizyty na Wembley – czy to dodatkowa motywacja?
Tak, ale musimy podchodzić do tego krok po kroku. Nie możemy myśleć za daleko naprzód, bo Southampton to trudny rywal. Sprawili nam problemy w ostatnim meczu i spodziewamy się, że znów będzie podobnie. Musimy po prostu zagrać dobrze i traktować każdy mecz z osobna.
Doświadczenia z zeszłego sezonu były niesamowite – zawsze chcemy tego więcej. Liverpool to wielki klub i oczekuje się od nas wygrywania trofeów. Będziemy robić, co w naszej mocy, żeby do tego dążyć. Jutro czeka nas kolejny ważny mecz.
Komentarze (0)