LIV
Liverpool
Premier League
05.01.2025
17:30
MUN
Manchester United
 
Osób online 1583

Opinie prasy po zwycięstwie z West Hamem


Liverpool umocnił się na prowadzeniu w tabeli Premier League po przekonującym zwycięstwie 5:0 z West Hamem United i ma już osiem punktów przewagi nad drugim Nottingham Forest. The Reds przedłużyli tym samym na London Stadium swoją serię meczów bez porażki do 23 spotkań.

Luis Díaz, Cody Gakpo i Mohamed Salah dali Liverpoolowi spokojne prowadzenie do przerwy, a w drugiej połowie wynik ustalili Trent Alexander-Arnold i Diogo Jota. Jedynym minusem niedzielnego wieczoru dla ekipy Arne Slota był widok Joe Gomeza, który musiał opuścić boisko już w pierwszej połowie ze względu na uraz mięśnia uda.

Biorąc pod uwagę fakt, że The Reds do tej pory nadal przegrali tylko jeden mecz pod wodzą swojego holenderskiego trenera, przedstawiciele krajowych mediów byli wniebowzięci po kolejnym imponującym występie. Oto, co mieli do powiedzenia...

Jason Burt, Daily Telegraph

To wszystko było nieuchronne. Mam tu na myśli zwycięstwo Liverpoolu, liczby Mohameda Salaha, ale także - niestety dla gospodarzy - to, co spotkało West Ham.

Salah zdobył swojego 20. gola w sezonie i dołożył do niego dwie asysty w meczu, w którym liderzy Premier League zmietli z boiska West Ham. Żaden zawodnik z czołowych pięciu lig w Europie nie może równać się z Salahem, który póki co miał udział przy 37 bramkach dla swojego zespołu. Następny wynik to 29.

Ta relacja musi skoncentrować się na nieustępliwości ligowych liderów - a zarazem oczywistych faworytów do tytułu - oraz na ich wybitnym talizmanie. The Reds są jak maszyna pod wodzą Arne Slota. Ich wszystkie trzy asy w talii - w postaci Salaha, Díaza i Gakpo - wpisały się na listę strzelców w trakcie pierwszej, wstydliwej dla gospodarzy połowy meczu, który zakończył się wygwizdaniem zawodników West Hamu. Po raz kolejny.

Jednak, przede wszystkim, byliśmy świadkami olśniewającego geniuszu Salaha. Wszystko, czego się dotknie, zamienia się w złoto. Sam Egipcjanin wydaje się zaskoczony swoimi zuchwałymi osiągnięciami.

Gary Jacob, The Times

Arne Slot wytknął swoim piłkarzom spoczęcie na laurach w zeszłym tygodniu, gdy mieli już komfortowe prowadzenie w meczu z Tottenhamem Hotspur, a skończyło się na odrobinie nerwów w końcówce. Tym razem jednak Holender nie musiał martwić się, że West Ham w podobny sposób wróci do gry na London Stadium.

Trybuny gospodarzy były właściwie opustoszałe i przygaszone na długo przed tym, jak Diogo Jota wpakował gospodarzom piątego gola, który dał drużynie gości pewne zwycięstwo i prowadzenie z ośmiopunktową przewagą na szczycie tabeli Premier League. To dla The Reds już siódmy mecz wyjazdowy, w którym zdobyli trzy lub więcej goli, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki w tym sezonie.

Slot mówił, że będzie jeszcze wiele zwrotów akcji, ale jego zespół musiałby zrobić bardzo dużo rzeczy źle, żeby roztrwonić taką przewagę. Tym bardziej w sezonie, w którym pozostali pretendenci wydają się osłabieni i nie radzą sobie z kontuzjami.

Barney Ronay, The Guardian

Trent Alexander-Arnold dostarczył nam przynajmniej jednej chwili rodem z kreskówki - po swoim golu z lekkim zażenowaniem wykonał gest uciszania krytyków, unosząc dłoń do ucha. Być może była to odpowiedź na doniesienia o jego transferze do Realu Madryt, które hiszpańskie media przedstawiły niemal jako przesądzone.

Liverpool zakończy 2025 rok na szczycie Premier League, z co najmniej siedmiopunktową przewagą i przynajmniej jednym zaległym meczem w stosunku do rywali. Drużyna Arne Slota ponownie pokazała spójność, energię i doskonałą równowagę, a gole były owocem współpracy odrodzonego ofensywnego trio. Pogoda może się zmienić, drużyny mogą potknąć się na swojej drodze, a siły wyższe mogą wkroczyć do gry. Jednak rywalom Liverpoolu potrzebne będzie wsparcie wszystkich trzech tych czynników, by zapobiec przekształceniu nadchodzących pięciu miesięcy w triumfalny pochód The Reds.

Liverpool Football Club bez reszty zauroczył się Slotem w ciągu ostatnich czterech miesięcy. Droga od sierpniowego słońca do grudniowego chłodu miała w sobie niemal bajkowy urok, jakby klub zanurzał się w miodowej słodyczy.

Świat, prędzej czy później, upomni się o swoje. Przyjdzie moment, by spojrzeć w dół i poczuć zawroty głowy - w końcu sukces zawsze wiąże się z wyzwaniami i trudnościami. Jednak dla reszty ligi nadzieja na to wydaje się odległa. Liverpool zaprezentował się w sposób imponujący - w pełni profesjonalny, bezlitosny, a jednocześnie pozostawiający rezerwy na kolejne wyzwania. To jest forma godna mistrzów.

Riath Al-Samarrai, Daily Mail

Przyjdzie moment, kiedy Arne Slot odkryje, że Premier League wcale nie jest taka prosta. Dni, kiedy zwycięstwa trzeba będzie wyszarpać. Jednak na przełomie 2024 i 2025 roku pytanie brzmi, czy którykolwiek z rywali Liverpoolu będzie w stanie utrzymać choćby cień kontaktu, jeśli ekipie The Reds zdarzy się potknięcie.

Na razie oglądamy wspaniały galop w kierunku mistrzostwa i jest to dokonanie Slota, które jest równie zdumiewające, co upadek Manchesteru City Pepa Guardioli.

Z przewagą ośmiu punktów Liverpool z brutalną przyjemnością zadaje kolejne ciosy każdemu przeciwnikowi. Ta drużyna, którą rozsądnie typowano na zespół mający problemy po odejściu Jürgena Kloppa, zamiast tego staje się jeszcze lepsza. To naprawdę niewiarygodne.

Oczywiście trzeba zachować odpowiednie proporcje - rozbicie West Hamu 5:0 wymaga spojrzenia z dystansu. Rywale byli beznadziejni, a przyszłość Julena Lopeteguiego znów znajdzie się pod znakiem zapytania przez powtarzające się niepowodzenia jego zespołu.

Jednak w tym meczu nie chodziło w West Ham. Chodziło o niepowstrzymaną siłę Mohameda Salaha, o ofensywną trójkę, która stworzyła 22 okazje, o drużynę wyjątkową w tej lidze pod względem stabilności. Upadek The Reds z tej pozycji wydaje się niemal niemożliwy. Tylko oni sami mogą odebrać sobie tytuł, choć w obecnej formie Salaha trudno sobie to wyobrazić.

Paul Gorst, Liverpool Echo

Kolejny zniewalający występ Mohameda Salaha, którego kibice nazywają pieszczotliwie "Egipskim Królem", pokazał, że jego geniusz nadal jaśnieje pełnym blaskiem. Po wyprzedzeniu legendarnego Billy’ego Liddella i awansie na czwarte miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów na Anfield - po zeszłotygodniowym triumfie 6:3 nad Tottenhamem - kolejne zwycięstwa nad Leicester i West Hamem przyniosły numerowi 11 dwa kolejne gole. Salah zbliża się coraz bardziej do Gordona Hodgsona, zajmującego obecnie trzecią lokatę.

Salahowi brakuje już tylko 10 bramek do wyrównania wyniku Hodgsona. Po raz ósmy z rzędu osiągnął granicę 20 goli w sezonie, więc trudno wątpić, że zdobędzie trzecie miejsce jeszcze w tym roku. Jak daleko zajdzie po tym osiągnięciu, zależy od tego, co stanie się z niepokojącą kwestią jego kontraktu.

Wraz z umowami Virgila van Dijka i Trenta Alexandra-Arnolda, kontrakt Salaha jest jak wiszący nad Liverpoolem miecz Damoklesa. W środę, w Nowy Rok, cała trójka będzie mogła rozpocząć rozmowy z klubami spoza Anglii o przenosinach na zasadzie wolnego transferu latem 2025 roku.

Ta perspektywa powinna zmrozić dyrektora sportowego Richarda Hughesa, dyrektora generalnego Michaela Edwardsa i całą Fenway Sports Group. Jeśli bostońscy właściciele obawiają się spadku formy Salaha, który w czerwcu będzie skończy 33 lata, to Egipcjanin udowadnia w każdym meczu, że ich obawy są nieuzasadnione. 

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności