Co dalej z kontraktami dla TAA, Salaha i Van Dijka
Trent Alexander-Arnold zachował powściągliwość, opuszczając Anfield w sobotnie popołudnie.
Odmówił udzielania wywiadów, ale uśmiech na jego twarzy wyraźnie pokazywał, jak wiele może zmienić jeden tydzień.
Tuż po meczu wymienił się koszulkami z pomocnikiem Accrington Stanley, Liamem Coylem, który w przeszłości grał u jego boku w drużynie Liverpoolu U-16. Alexander-Arnold serdecznie przywitał się także z menedżerem gości, Johnem Doolanem, który był jego trenerem w akademii w Kirkby, gdy miał zaledwie siedem lat.
- To naprawdę wspaniały i skromny człowiek - pokazał, że ma klasę - powiedział Doolan.
Arne Slot, który stanął w jego obronie po burzy medialnej związanej z jego występem przeciwko Manchesterowi United oraz po odrzuceniu przez Liverpool oferty Realu Madryt, również nie szczędził mu pochwał.
- Mógłbym o tym mówić godzinami - żartował Slot, odnosząc się do wspaniałego gola Alexandra-Arnolda w meczu wygranym z ekipą z League Two w trzeciej rundzie Pucharu Anglii.
Jednak dla reprezentanta Anglii największe znaczenie miała reakcja kibiców na Anfield zarówno na jego gola, jak i na moment zmiany, gdy w drugiej połowie zastąpił go Conor Bradley.
Po tym, jak stał się celem krytyki fanów podczas pełnego błędów remisu z Manchesterem United, tym razem doświadczył wielkiego wsparcia ze strony trybun, a jego gest odwzajemnionego aplauzu mówił sam za siebie.
- To tylko pomoże jemu i nam, ponieważ jeśli chcemy osiągać wyjątkowe rzeczy w trakcie sezonu, musimy robić to razem - powiedział Slot.
- Mówiąc razem, nie mam na myśli tylko zawodników z menedżerem, ale przede wszystkim piłkarzy i kibiców.
Alexander-Arnold, pełniący rolę kapitana pod nieobecność odpoczywającego Virgila van Dijka, odpowiedział swoim niemal 12 milionom obserwujących na Instagramie pierwszym postem w 2025 roku - zamieścił zdjęcie, na którym świętuje z rozłożonymi ramionami przed trybuną Sir Kenny Dalglish Stand.
Pomimo narastającego szumu wokół jego przyszłości, 26-latek przez większą część sezonu milczał na ten temat. Nie rozmawiał z przedstawicielami angielskich mediów pisanych od września, kiedy to po zwycięstwie 3:0 nad Bournemouth powiedział dziennikarzom:
- Chcę być zawodnikiem Liverpoolu przynajmniej w tym sezonie, tyle mogę powiedzieć.
- Jestem w tym klubie od 20 lat. Cztery czy pięć razy przedłużałem kontrakt, ale nigdy nie było to omawiane publicznie. I tym razem też nie będzie.
Alexander-Arnold konsekwentnie trzyma się tego stanowiska. Kiedy udzielał wywiadów nadawcom telewizyjnym, temat jego przyszłości nie był dyskutowany.
Obrońca The Reds chce w ten sposób okazać szacunek klubowi, w którym dorastał, podczas trwającego procesu negocjacji. Jednak minusem takiej ciszy jest to, że inni wypełniają lukę domysłami. Mimo to Trent nieustannie opiera się pokusie reagowania na niektóre z docierających do niego krytycznych głosów, nie chcąc dolewać oliwy do ognia.
Jego wiek, wartość, status bohatera wychowanego w klubie oraz fakt, że zainteresowanie Realu Madryt nabiera na sile, oznaczają, że jego sytuacja jest zupełnie inna niż ta, w której znajdują się Virgil van Dijk i Mohamed Salah, którzy również weszli w ostatnie sześć miesięcy obowiązywania swoich kontraktów.
Zawodników różni także podejście do kwestii PR-owych.
Van Dijk wprawdzie stawia czoła pytaniom i udziela odpowiedzi mediom po każdym meczu, ale jego wypowiedzi na temat przyszłości generują niewiele nagłówków.
Pomimo imponujących występów w tym sezonie, które sprawiają, że decyzja o zatrzymaniu go w Liverpoolu wydaje się oczywista, holenderski obrońca nigdy nie próbował publicznie wywierać presji na zarząd klubu z Anfield. Jako kapitan czuje się zobowiązany, by skupiać uwagę zespołu na walce o trofea.
Zapytany przez Sky Sports o postępy w negocjacjach kontraktowych po remisie 2:2 z Manchesterem United, odpowiedział:
- Nic nowego. Jestem spokojny. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Na ten moment nie mam żadnych informacji.
Podobnie jak Van Dijk, Salah również dał jasno do zrozumienia, że wolałby zostać. Jednak egipski napastnik, znany ze swojej skuteczności, coraz częściej korzysta z mediów tradycyjnych i społecznościowych, by wywierać presję na Liverpool.
Po zwycięstwie 3:2 nad Southampton w listopadzie Salah wyraźnie chciał coś z siebie wyrzucić, mówiąc dziennikarzom:
- Nie otrzymałem jeszcze żadnych ofert, by zostać w klubie. Prawdopodobnie na ten moment bardziej odchodzę, niż zostaję.
Od tamtego czasu otrzymał przynajmniej jedną ofertę, ale jego pesymistyczne wypowiedzi sugerują, że wciąż istnieje znaczna przepaść między oczekiwaniami a propozycją klubu.
- Jesteśmy daleko od porozumienia… nic tak naprawdę się nie zmieniło - powiedział Sky Sports po zwycięstwie 5:0 nad West Hamem, zapytany o jakiekolwiek pozytywne informacje dotyczące nowej umowy.
Przed meczem z Manchesterem United powiedział temu samemu nadawcy:
- Nie ma postępu w tej sprawie. Jesteśmy daleko od jakiegokolwiek postępu.
Dzień po zdobyciu 21. bramki w sezonie przeciwko United, Salah opublikował na Instagramie z 64 milionami obserwujących (17 milionów na Facebooku i 19 milionów na X) zdjęcie, które mówiło wiele.
Na fotografii Salah stał nad piłką przygotowaną do rzutu wolnego obok Alexandra-Arnolda, a w tle widoczny był Van Dijk. Trudno było nie zauważyć związku między zdjęciem a sytuacją kontraktową całej trójki.
Zapytany o swoją opinię na temat tego wpisu przed programem Monday Night Football w Sky Sports, legenda Liverpoolu i obecny ekspert Jamie Carragher próbował skierować rozmowę z dala od Salaha. Powiedział:
- Moim zdaniem Virgil van Dijk zyskał na tej całej sytuacji jako kapitan klubu - mam na myśli sposób, w jaki się zachowywał, jego występy na boisku, to, jak prowadzi drużynę. Nie angażował się zbytnio w dyskusje o kontrakcie.
- Zachował się jak prawdziwy mąż stanu w tej sytuacji. Był pytany, ale zbywał te pytania. Trzymajmy kciuki, że podpisze nową umowę. Myślę, że pozostali dwaj zawodnicy mogliby wziąć przykład z Van Dijka.
Odpowiadając na ten klip na portalu X, Salah napisał: "Zaczynam myśleć, że masz na moim punkcie obsesję". Wypowiedź zakończył emotikonem puszczającym oko, a do niedzieli jego wpis został wyświetlony ponad 21 milionów razy.
- Mam obsesję na punkcie Mo Salaha, ale nie taką, o jakiej myśli - odpowiedział Carragher na antenie.
- To bardziej obsesja piłkarska, związana z oglądaniem go w czerwonej koszulce. Przyszedłem do studia, zadali mi pytanie, odpowiadziałem tak dyplomatycznie, jak tylko potrafię. Pomyślałem: "Nie będę krytykował Mo Salaha ani Trenta, po prostu będę zachwycał się tym, jak z tą całą sytuacją radzi sobie Virgil van Dijk". I znowu wpadłem w kłopoty.
Była to żartobliwa wymiana zdań, ale sam fakt, że Salah poczuł potrzebę, by w ogóle się zaangażować (nakręcając tym samym medialny szum), podkreślił jego ciągłe starania o kształtowanie narracji w opinii publicznej.
Profil Carraghera i jego status klubowej legendy sprawiają, że jego słowa mają znaczenie.
- Dostał trochę po głowie w szatni w tym tygodniu, to pewne - uśmiechnął się lewy obrońca Andy Robertson na antenie CBS po listopadowym zwycięstwie w Lidze Mistrzów nad Realem Madryt, odnosząc się do sytuacji, gdy Carragher nazwał Salaha "samolubnym" za komentarze po meczu z Southampton.
- Czy przekroczył granicę? Nie - dodał Robertson.
- Myślę, że dostaje pieniądze za wykonywanie swojej pracy. Musi wyrażać swoje opinie, a czy się z nimi zgadzamy, czy nie, to inna sprawa!
Wzbudzanie kontrowersji to ryzyko wpisane w zawód Carraghera. Lionel Messi miał do niego pretensje, gdy nie znalazł się w jego drużynie roku i wysłał mu prywatną wiadomość na Instagramie, nazywając go "burro" (osłem). Cristiano Ronaldo demonstracyjnie zignorował go przy linii bocznej na Old Trafford po tym, jak Carragher zasugerował, że Manchester United radziłby sobie lepiej bez niego.
Carragher nie jest opłacany za to, by stać po środku. Nie wykonuje żadnej misji na czyjeś zlecenie, gdy w Liverpoolu trwa impas związany z kontraktami. Musi też zmagać się z falą hejtu w internecie ze strony fanów Salaha, oskarżających go o ukryty motyw - mimo że jeszcze przed Bożym Narodzeniem nazwał Egipcjanina drugim najlepszym napastnikiem w historii Premier League, zaraz za Thierrym Henrym. Wspominał też, że Salah mógłby być kandydatem do Złotej Piłki, jeśli utrzyma obecny poziom.
Były obrońca Liverpoolu wypowiadał się równie stanowczo na temat Trenta Alexandra-Arnolda. Podczas gorącej dyskusji w studiu Sky po remisie z United stwierdził, że prawy obrońca "musiał wiedzieć, że Real Madryt złoży ofertę, a to podgrzało atmosferę przed ważnym meczem". Dodał jednak, że jeśli odejdzie do Hiszpanii latem na zasadzie wolnego transferu, "nie powinien być krytykowany, biorąc pod uwagę, że nic nie kosztował klubu" i podkreślił, że desperacko chce, by Trent został w Liverpoolu.
Carragher wie z własnego doświadczenia, że lokalni zawodnicy często są oceniani inaczej. Ich pozostanie w klubie często bierze się za pewnik. Wymowne było to, że do niedawna jedyny transparent na The Kop wzywający właścicieli do wyłożenia pieniędzy na nowy kontrakt był poświęcony Salahowi.
Alexander-Arnold nie próbował wpływać na kibiców ani prostować faktów. Nie pojawiły się żadne szczegóły dotyczące oferty kontraktu, którą otrzymał. Pozwolił burzy toczyć się wokół niego, podczas gdy sam zastanawia się nad podjęciem najważniejszej decyzji w swoim życiu.
Sobota przyniosła mu jednak tak potrzebną chwilę spokoju.
James Pearce
Komentarze (9)