Quansah wraca na właściwe tory po słabym początku
Jarell Quansah zaliczył bezbłędny debiutancki sezon w Liverpoolu, przechodząc drogę od piątego wyboru na środku obrony do stworzenia imponującego duetu z kapitanem Virgilem van Dijkiem.
Młody wychowanek akademii przerósł oczekiwania, rozgrywając 33 mecze (w tym 27 w podstawowym składzie) w kampanii 2023/24. Zdobył Puchar Ligi na Wembley — moment, który wywołał łzy wzruszenia u jego rodziców, Samuela i Michelle — a także zapisał się w historii, strzelając ostatniego gola ery Jürgena Kloppa na Anfield. Dzięki swojej pewności siebie i dojrzałym występom Quansah został powołany do szerokiej kadry Anglii na mistrzostwa Europy.
Choć nie znalazł się w ostatecznym składzie Garetha Southgate’a, jego dynamiczny rozwój był wyjątkowym osiągnięciem dla zawodnika, który jeszcze przed sezonem spodziewał się wypożyczenia do klubu Championship. Jednak początek nowego rozdziału pod wodzą Arne Slota przyniósł młodemu obrońcy nowe wyzwania.
Quansah rozpoczął sezon w podstawowym składzie, lecz jego dobra passa zakończyła się po pierwszych 45 minutach inauguracyjnego meczu z Ipswich Town. Slot, niezadowolony z liczby przegranych pojedynków w pierwszej połowie, zdjął go z boiska, zastępując bardziej doświadczonym Ibrahimą Konaté. Od tamtej pory Quansah spadł w hierarchii obrońców.
Kiedy w listopadzie Konaté doznał urazu kolana, w jego miejsce wskoczył Joe Gomez. Gdy miesiąc później Gomez doznał kontuzji ścięgna udowego, Konaté, mimo wciąż odczuwanego bólu i konieczności stosowania leków przeciwbólowych, został przywrócony do składu przedwcześnie.
Quansah swoje szanse gry otrzymywał głównie w krajowych pucharach, lecz nie wszystko układało się po jego myśli. Zanotował niefortunnego gola samobójczego w starciu z West Hamem, popełnił błędy przeciwko Brighton oraz zmagał się z chorobą, która wyeliminowała go z meczu z Tottenhamem. Jego pewność siebie wyraźnie na tym ucierpiała.
Wtorkowy mecz z Lille w Lidze Mistrzów okazał się jednak momentem przełomowym. Quansah, debiutując w tych rozgrywkach od pierwszej minuty, zaprezentował się bardzo solidnie.
Spokojny i opanowany przy piłce, Quansah zanotował 99 celnych podań na 102 próby (97%) oraz wygrał oba pojedynki w defensywie. Ponadto był liderem w liczbie rajdów z piłką (34), co potwierdzają statystyki przedstawione w jego indywidualnym dashboardzie.
Wtorkowy występ był dla młodego obrońcy krokiem w kierunku odbudowania formy i odzyskania zaufania sztabu szkoleniowego.
- To sezon, w którym Jarell ma okazję uczyć się każdego dnia. Jest fantastycznym młodym zawodnikiem i może być tylko lepszy. Znajduje się w idealnym środowisku do rozwoju, a kiedy dostaje szansę, tak jak dziś, musi po prostu pokazać swoje umiejętności i grać z pewnością siebie. Niech się nie boi popełniać błędów, bo wszyscy je robimy. Spisał się naprawdę dobrze - powiedział Virgil van Dijk dziennikarzom po meczu.
W obliczu problemów zdrowotnych Ibrahima Konaté oraz przedłużającej się absencji Joe Gomeza, powrót Jarella Quansaha do formy z poprzedniego sezonu może odegrać kluczową rolę w utrzymaniu przez Liverpool walki o trofea na wszystkich frontach.
Warto zauważyć, że krytyka, jaka spadła na młodego obrońcę w tym sezonie, była w wielu przypadkach niezasłużona. Są powody, dla których Newcastle United było tak zdeterminowane, by pozyskać go latem oraz dlaczego Liverpool zdecydowanie odrzucił tę ofertę, podpisując z nim długoterminowy kontrakt.
Nie można zapominać, że Quansah wciąż jest bardzo młody, jak na środkowego obrońcę występującego na najwyższym poziomie. Jego potencjał jest ogromny, a na drodze do rozwoju zawsze można się spodziewać pewnych trudności. Progres nigdy nie przebiega idealnie gładko.
Z Konaté, który tego dnia odpoczywał, Quansah odegrał istotną rolę w ustanowieniu przez Liverpool nowego klubowego rekordu najdłuższego czasu bez straty gola w europejskich rozgrywkach. Gdy Jonathan David z Lille zdobył wyrównującą bramkę w drugiej połowie licznik The Reds wskazywał aż 599 minut bez straty gola – wynik zapoczątkowany od trafienia Christiana Pulisicia dla AC Milan na początku pierwszego meczu fazy grupowej. Tym samym Liverpool poprawił swój poprzedni rekord, wynoszący 572 minuty, ustanowiony przez zespół Rafy Beniteza w sezonie 2005/06.
- Jestem bardzo zadowolony. Podstawą naszego sukcesu jest przede wszystkim jakość zawodników, a także ich niesamowite zaangażowanie. Połączenie tych dwóch elementów sprawia, że niezwykle trudno jest zdobyć przeciwko nam bramkę.
- Zachowujemy czyste konta nie dzięki ciągłej obronie, ale poprzez ciągłe atakowanie. Kibice również wolą taki styl gry i to daje nam dodatkowy impuls - przyznał Arne Slot po meczu.
Kluczową rolę w organizacji gry defensywnej odgrywa Virgil van Dijk, którego obecność i wskazówki mają ogromny wpływ na pewność siebie drużyny. Holender, będący ostoją defensywy Liverpoolu, może pochwalić się 35 zwycięstwami w swoich 50 występach w Lidze Mistrzów. Jedynym zawodnikiem w historii klubu, który może dorównać temu osiągnięciu na przestrzeni 50 meczów w tych rozgrywkach, jest legenda klubu Phil Neal - czterokrotny zdobywca Pucharu Europy w latach 1977-1984.
Spotkanie z Lille było również udane dla zawodników z dalszego planu. Harvey Elliott, zdobywca zwycięskiej bramki, wykorzystał szansę, jaką dał mu rykoszet, na potwierdzenie swojej dobrej formy po błyskotliwym występie przeciwko Brentford. Darwin Núñez zagrał pełne 90 minut, co pomoże mu złapać właściwy rytm, a Federico Chiesa z każdą kolejną grą prezentuje coraz lepszą dyspozycję fizyczną. Wataru Endo po raz kolejny pokazał, jak wartościowym jest zawodnikiem, wnosząc spokój i jakość do gry Liverpoolu.
Czerwona kartka dla Aissy Mandiego po przerwie ułatwiła zadanie Liverpoolowi, który zakończył rekordową, 21-meczową serię Lille bez porażki.
Dzięki siedmiu zwycięstwom na koncie drużyna Arne Slota zapewniła sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, omijając lutową rundę play-off.
Liverpool potrzebuje zaledwie punktu w nadchodzącym meczu wyjazdowym z PSV, aby zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie i wyprzedzić Barcelonę. Końcowa lokata w tabeli, czy to na pierwszym, czy drugim miejscu, nie ma jednak większego znaczenia - w 1/8 finału Liverpool zmierzy się z którąś z drużyn, która wygra swój mecz w w 1/16 finału.
- W tenisie, bycie rozstawionym z numerem jeden oznacza, że zawsze lepiej zmierzyć się z numerem 24 niż z numerem 8 czy 12, ponieważ to ranking tworzony przez lata. Teraz mamy nowy format, w którym niektóre zespoły zajmują wysokie miejsca w tabeli dzięki korzystnemu losowaniu, a inne znalazły się na dole przez bardzo trudnych rywali.
- Nie możemy więc jednoznacznie stwierdzić, że bycie numerem jeden lub dwa daje przewagę. Możesz mieć szczęście, ale i pech. Najważniejsze dziś jest to, że udało nam się przejść do kolejnej rundy, a to niewątpliwie duży sukces - podsumował menadżer The Reds.
Liverpool z kompletem punktów zdominował swoją grupę, co stanowi ogromne osiągnięcie. Slot umiejętnie rotuje składem, a występ Quansaha, który odwdzięcza się za zaufanie, daje nadzieję na dalszy rozwój drużyny w nadchodzących meczach.
James Pearce
Komentarze (8)
Jak to rozumieć? Chodzi o ranking klubowy UEFA i nie będzie normalnego losowania po tej fazie, którą my opuścimy? Tylko będzie przydział na podstawie tego kto zajął jakie miejsce w fazie ligowej?
Różnica robi się między miejscem 1/2, a 3/4. Zgodnie z poniższym.
Play-offy
Para I: 9/10 kontra 23/24
Parowanie II: 11/12 kontra 21/22
Parowanie III: 13/14 kontra 19/20
Parowanie IV: 15/16 kontra 17/18
1/8 finału
Para A: 1/2 kontra Zwycięzca IV
Para B: 3/4 kontra Zwycięzca III
Para C: 5/6 kontra Zwycięzca II
Para D: 7/8 kontra Zwycięzca I