Wataru Endō - człowiek od zadań specjalnych
Z każdym kolejnym odbiorem piłki, kluczowym przechwytem i przyjętym kopniakiem na twarz Wataru Endō staje się powoli kimś w rodzaju ulubieńca kibiców Liverpoolu.
Zapytajcie fanów klubu o to, kogo najbardziej lubią oglądać i padną oczywiste odpowiedzi. Wielu wybierze Mohameda Salaha za jego gole, Trenta Alexandra-Arnolda za to, jak zredefiniował rolę prawego obrońcy oraz Ryana Gravenbercha i Alexisa Mac Allistera za to, jak łączą w swojej grze odwagę i spryt.
Kogo jednak trybuny na Anfield cenią najbardziej, poza niekwestionowanymi bohaterami takimi jak Alisson, Virgil van Dijk czy, ostatnimi czasy, Ibrahima Konaté? Na czoło wysuwa się Endō - zawodnik, który zakłada na mecze bokserski ochraniacz na szczękę nawet nie po to, by chronić zęby, ale by móc wejść w "tryb meczowy". 31-letni reprezentant Japonii jest w tym sezonie tak skoncentrowany na grze, że niemal przypomina robota.
Nie ma co się łudzić - raczej nikt nie postawi mu pomnika przed stadionem, trudno też rozpisywać się o piłkarzu, który w pierwszym sezonie Arne Slota w roli trenera nie wybiegł jeszcze w podstawowym składzie na mecz Premier League. Mimo to Endō ma w drużynie jasno określoną rolę i chętnie ją wypełnia - niezależnie od tego, czy występuje na swojej nominalnej pozycji defensywnego pomocnika, czy jest wykorzystywany doraźnie na środku obrony (gdzie również zdarzało mu się występować pod nieobecność kolegów).
Endō to człowiek od zadań specjalnych - wchodzi, gdy drużyna potrzebuje dodatkowego zabezpieczenia i właśnie dlatego zyskuje coraz większe uznanie wśród kibiców The Reds. W dziewięciu przypadkach, gdy Slot posłał go na boisko z ławki, by pomógł zespołowi w meczu Premier League, Liverpool ani razu nie stracił kolejnych punktów, a aż osiem z tych meczów zakończyło się zwycięstwem.
Gdy Endō rozpoczynał mecze w Carabao Cup i FA Cup, Liverpool zawsze wygrywał, ale raz zdarzyło mu się schodzić z boiska przegranym - w pierwszym półfinale Carabao Cup przegranym 1:0 z Tottenhamem (w którym zastąpił na środku obrony Jarella Quansaha po 30 minutach meczu).
Chwalenie Endō głównie za bycie genialnym uzupełnieniem składu być może nie jest największym komplementem dla piłkarza, ale to właśnie to po części czyni go tak wyjątkowym. Każdy zespół, który chce osiągać sukcesy, potrzebuje mieszanki charakterów, a Japończyk zna swoje miejsce w szeregu i zawsze staje na wysokości zadania, gdy ktoś wyżej w hierarchii potrzebuje odpoczynku.
Jego rola nie ma w sobie nic spektakularnego, a jeśli nie pojawią się żadne kontuzje lub zawieszenia, w kluczowych meczach pozostanie na ławce rezerwowych. Choć ma swoje atuty, Endō nie dorównuje Dominikowi Szoboszlaiowi pod względem szybkości i wytrzymałości. Nie jest też tak odporny na pressing jak Gravenberch, tak technicznie wyszkolony jak Mac Allister czy tak opanowany i spokojny jak Curtis Jones.
Wystarczy jednak posłuchać, co mówi o nim Slot i stanie się jasne, jak ważny jest dla zespołu.
- Jego mentalność jest niewiarygodna - powiedział główny trener The Reds w sobotę po meczu wygranym 4:1 z Ipswich, w którym Endō po raz kolejny wszedł na boisko z ławki (na 33 minuty), by wnieść nieco świeżości do rozegrania Liverpoolu.
Kapitan reprezentacji Japonii był w trakcie spotkania ofiarą ostrego ataku ze strony Julio Enciso, ale kompletnie nic sobie z tego nie zrobił.
- Gdy doszło do tego faulu, pomyślałem, że to nie wygląda dobrze. To samo podpowiadała mi reakcja piłkarzy w pobliżu całego zajścia - powiedział Slot.
- Wtedy jednak Endō po prostu potrząsnął raz czy dwa razy głową i wrócił do gry, jakby nic się nie stało.
Podobny występ Endō zaliczył w zwycięskim ćwierćfinale Carabao Cup z Southampton w zeszłym miesiącu - był to jeden z czterech występów w pierwszym składzie Japończyka w tym sezonie - a Slot sam z siebie uznał, że po meczu to właśnie waleczny pomocnik zasłużył na pochwały.
- On był jednym z głównych powodów, które umożliwiły nam wygranie tego meczu i w pełni zasługuje na szacunek ode mnie, kolegów z drużyny, a także kibiców.
Poprzednik Slota, Jürgen Klopp, był równie wylewny w temacie Endō, określając go jako "maszynę" w linii pomocy z "niesamowitym nastawieniem".
To jasne, że trochę czasu zajęło mu zaadaptowanie się do nowych warunków. Również kibice nie wiedzieli, co myśleć o zawodniku, o którym mało kto słyszał, gdy przychodził do klubu z niemieckiego Stuttgartu za 16 milionów funtów w sierpniu 2023 roku.
Pojawiały się pytania, jak to możliwe, że klub przeszedł od prób sprowadzenia Moisesa Caicedo - 21-latka, który błyszczał w Premier League w barwach Brighton & Hove Albion, zanim trafił do Chelsea - do pozyskania 30-letniego piłkarza o tak niskiej renomie w światowej piłce. Być może rozwój Gravenbercha częściowo rozwiał te wątpliwości, pozwalając Endō odnaleźć się w roli wsparcia. Obecnie jest on piątym wyborem w środku pola Liverpoolu, a taka pozycja zupełnie mu nie przeszkadza - pozostaje do dyspozycji tak długo, jak tylko będzie potrzebny.
Co więc sądzić o piłkarzu, który nigdy nie narzeka na brak minut i chętnie zastępuje w składzie kolegów, gdy drużyna go potrzebuje?
- Taki zawodnik to marzenie każdego menedżera. W jego osobie masz bardzo dobrego piłkarza, który może nie zagrać w 20 kolejnych meczach, ale jeśli wyjdzie w 21., zrobi dokładnie to, czego się od niego oczekuje. Czasami oczekujesz, że piłkarz będzie zły na to, że nie gra, ale to nie jest typ zawodnika, który stwarza jakiekolwiek problemy. Największym komplementem pod jego adresem jest to, że on po prostu funkcjonuje w zespole. To brzmi jak coś negatywnego, ale on funkcjonuje dokładnie tak, jakbyś tego chciał.
Pomimo prowadzenia swojego podcastu Endō jest raczej oszczędny w słowach zarówno na boisku, jak i poza nim. Trzyma się raczej na uboczu w Liverpoolu i rzadko kiedy socjalizuje się z innymi zawodnikami.
- Moim zadaniem jest odzyskanie piłki i wykonywanie brudnej roboty - mówi Endō w swoim podcaście Red Machine.
Inne cechy, takie jak spokój z piłką przy nodze i wszechstronność, z pewnością działają na jego korzyść. W tym sezonie Premier League Endō ma najwyższą skuteczność podań spośród wszystkich seniorów Liverpoolu - ex aequo z Curtisem Jonesem - choć trzeba przyznać, że spędził na boisku znacznie mniej minut.
Pracownicy klubu opisują go jako opanowanego i profesjonalnego. Prowadzi proste życie - treningi przeplata z odbieraniem i odwożeniem dzieci do szkoły.
- Gdy masz takich piłkarzy, po prostu pozwalasz im robić swoje - mówi Thomas Hitzlsperger.
- Jest absolutnym profesjonalistą i oddanym rodzinie człowiekiem. Uśmiecha się i masz wrażenie, że wszystko jest w porządku. Jego angielski nie jest zły, ale nigdy nie zdradza zbyt wiele. Zawsze po prostu cieszył się treningami i swoim życiem rodzinnym - zarówno jako mąż, jak i ojciec.
Jest jedna chwila, której Hitzlsperger nigdy nie zapomni w związku z Endō.
- Jego debiut - wspomina.
- Ówczesny trener nie wystawił go w dwóch pierwszych meczach po transferze, ale pamiętam rozmowę z Mario Gomezem [były napastnik Niemiec i VfB Stuttgart]. Powiedział wtedy: "Wataru jest naszym najlepszym zawodnikiem, powinien grać".
- Kiedy po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie - to było w derbowym starciu z Karlsruhe - był absolutnie znakomity. Wygrywał każdą główkę w środku pola i całkowicie kontrolował grę. Od tamtej chwili nie oglądał się za siebie, a my wiedzieliśmy, że będzie dla nas kluczowym graczem. Dlatego miło widzieć, że teraz odgrywa swoją rolę w najlepszej drużynie na świecie.
Liverpool zapewnił sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów przed dzisiejszym ostatnim meczem fazy grupowej z PSV. To oznacza, że Endō ma spore szanse na rzadki w tym sezonie występ od pierwszej minuty.
Po tym, jak przez chwilę pełnił rolę kapitana w niedawnym meczu trzeciej rundy Pucharu Anglii z czwartoligowym Accrington Stanley, dziennikarze zapytali go, jak się czuje, nie występując regularnie.
- Nie odczuwam frustracji ani niczego podobnego, zawsze staram się być gotowy, by pomóc drużynie - odpowiedział Endō.
- Oczywiście, chciałbym grać w każdym meczu, ale w zespole potrzebni są wszyscy. Jedyne, co mogę robić, to wciąż przygotowywać się do kolejnych spotkań.
Gregg Evans
Komentarze (20)
Klopp miał Milnera, a Slot Endo.
Aż ciężko skomentować to porównanie
De Bruyne dostał w tedy zmiane jakoś w 50, bo nie dawał sobie rady z naszym Japończykiem :)
jakby ktoś nie ufał; https://www.youtube.com/watch?v=S2YzJHa9eng
De Bruyne dostał w tedy zmiane jakoś w 50, bo nie dawał sobie rady z naszym Japończykiem :)
jakby ktoś nie ufał; https://www.youtube.com/watch?v=S2YzJHa9eng
De Bruyne dostał w tedy zmiane jakoś w 50, bo nie dawał sobie rady z naszym Japończykiem :)
jakby ktoś nie ufał; https://www.youtube.com/watch?v=S2YzJHa9eng
De Bruyne dostał w tedy zmiane jakoś w 50, bo nie dawał sobie rady z naszym Japończykiem :)
jakby ktoś nie ufał; https://www.youtube.com/watch?v=S2YzJHa9eng