Chiesa wreszcie gotowy, by zabłysnąć w Liverpoolu
Federico Chiesa od początku swojej przygody w Liverpoolu musiał gonić resztę zespołu.
Włoski skrzydłowy trafił na Anfield późnym latem zeszłego roku za 10 milionów funtów (12,5 miliona dolarów), ale jego przygotowania do sezonu zostały poważnie zakłócone. W Juventusie został odstawiony na boczny tor przez Thiago Mottę i ominął cały okres przygotowawczy, co wpłynęło na jego formę fizyczną.
Problemy narastały – Chiesa zmagał się z intensywnością treningów Arne Slota, odnosił drobne urazy mięśniowe, a choroba dodatkowo ograniczyła jego czas gry. Do Bożego Narodzenia uzbierał zaledwie 123 minuty na boisku, nie pozostawiając po sobie większego śladu. Choć pojawiły się spekulacje o wypożyczeniu do Serie A w zimowym oknie transferowym, ani Liverpool, ani sam zawodnik nie rozważali takiego scenariusza.
Przełom od nowego roku
Od stycznia sytuacja zaczęła się zmieniać. Chiesa zdobył swojego pierwszego gola dla Liverpoolu w meczu Pucharu Anglii z Accrington Stanley, a w spotkaniach przeciwko Brentford, Lille i Ipswich Town pokazał przebłyski swojego talentu.
Choć środowa porażka 2:3 z PSV Eindhoven w Lidze Mistrzów nie miała większego znaczenia, dla Chiesy był to kolejny krok we właściwym kierunku. Po raz drugi znalazł się w wyjściowym składzie Liverpoolu i wyglądał na bardziej dynamicznego oraz pewnego siebie niż w poprzednich ośmiu występach. Co więcej, rozegrał pełne 90 minut – po raz pierwszy od zeszłorocznych mistrzostw Europy, gdy reprezentacja Włoch przegrała ze Szwajcarią w 1/8 finału.
- Muszę podziękować trenerowi i sztabowi za danie mi tej szansy – powiedział Chiesa w rozmowie z LFCTV.
- To było dla mnie bardzo ważne, bo tego potrzebowałem. Odkąd trafiłem do Liverpoolu, chciałem się pokazać, ale z różnych powodów nie mogłem. Mamy świetny zespół, więc trudno jest się przebić, ale to normalne. Chcę tu być, chcę grać dla Liverpoolu, chcę się sprawdzić. Będę gotowy na kolejną szansę.
Kluczowa rola w ofensywie
W spotkaniu z PSV Chiesa miał udział przy obu golach dla Liverpoolu. Najpierw wymusił rzut karny – jego pressing sprawił, że Joey Veerman źle przyjął piłkę, a próbując naprawić swój błąd, sfaulował Włocha w polu karnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał Cody Gakpo.
Później Chiesa sam mógł wpisać się na listę strzelców – jego precyzyjne uderzenie obronił Walter Benitez, ale dobitka Harveya Elliotta znalazła drogę do siatki. Ostatecznie jednak Liverpool, który wystąpił w mocno eksperymentalnym składzie, musiał uznać wyższość PSV po bramkach Ismaëla Saibariego i Ricardo Pepiego jeszcze przed przerwą.
W drugiej połowie Chiesa nadal przyciągał uwagę swoją ruchliwością i techniką. Po wejściu Tylera Mortona został przesunięty z prawej strony na lewą, gdzie kontynuował swoje dobre występy. Jego efektowna siatka założona Veermanowi był kolejnym sygnałem, że powoli wraca do pełnej dyspozycji.
– Federico doznał lekkiego urazu przy rzucie karnym, więc przez kilka minut dochodził do siebie, ale minęło już siedem, osiem, może nawet dziewięć miesięcy od jego ostatniego pełnego meczu. To samo dotyczy Jaydena Dannsa czy Jamesa McConnella. Jayden nie dał rady dograć do końca, ale Federico wciąż sprintował i walczył do ostatniego gwizdka. To bardzo pozytywne - stwierdził Slot.
Liverpool i Chiesa wciąż mają przed sobą długą drogę, ale ostatnie tygodnie pokazują, że 27-latek wreszcie zaczyna się aklimatyzować na Anfield. Jeśli jego forma będzie rosła, może jeszcze odegrać kluczową rolę w walce The Reds na kilku frontach.
Liverpool nie miał zbyt wiele szczęścia do włoskich piłkarzy. Mario Balotelli, Fabio Borini, Alberto Aquilani, Andrea Dossena czy Daniele Padelli nie zapisali się złotymi zgłoskami w historii klubu.
W dzisiejszym futbolu łatwo o pochopne osądy, a niektórzy już dopisali Chiesę do listy transferowych niewypałów. Jednak cierpliwość bywa cnotą, a 27-latek zaczyna udowadniać, że jest w stanie przełamać ten trend i odegrać większą rolę w zespole Arne Slota, który walczy o trofea na czterech frontach.
Oczywiście Mohamed Salah wróci do wyjściowego składu na sobotni mecz Premier League z rozpędzonym Bournemouth, podobnie jak inni kluczowi zawodnicy, którzy odpoczywali w starciu z PSV. Egipcjanin jest niezniszczalny, a jego liczby w ofensywie mówią same za siebie – trudno oczekiwać, by Chiesa regularnie wypychał go ze składu.
Włoch, który latem odrzucił lukratywne oferty z Arabii Saudyjskiej i podpisał czteroletni kontrakt z Liverpoolem, pokazał jednak, że potrafi grać po obu stronach boiska. To czyni go cennym ogniwem drużyny w momencie, gdy stawka rośnie.
Barcelona nie zdołała pokonać Atalanty, co oznacza, że Liverpool zakończył fazę ligową Ligi Mistrzów na pierwszym miejscu. W 1/8 finału czeka go starcie z Paris Saint-Germain, Benficą, Monaco lub Brestem.
Do tego czasu priorytetem będą rozgrywki krajowe, a Chiesa jest gotów odegrać w nich swoją rolę. Po trudnym początku pierwszy transfer ery Slota wreszcie nabiera rozpędu.
James Pearce
Komentarze (10)
Brakuje jedynie zgrania z kolegami, ale ciężko spodziewać się tego przy tak eksperymentalnym składzie.
Liverpool to nie miejsce dla wynalazków "jeżdżących na tyłku", które nie umieją prosto kopnąć piłki, tylko właśnie klub dla utalentowanych piłkarzy z mentalnością zwycięzców!!!