Ange Postecoglou po meczu z Liverpoolem
Ange Postecoglou spotkał się z mediami na Anfield po porażce 0:4 z Liverpoolem i odpadnięciu z Carabao Cup na etapie półfinału (1:4 w dwumeczu) w czwartkowy wieczór.
Oto, co miał do powiedzenia po meczu.
O tym, czy piłkarze spełnili jego oczekiwania
– Trzeba uczciwie powiedzieć, że nie osiągnęliśmy poziomu, który był dziś wymagany. To zawsze miało być duże wyzwanie. Liverpool to świetny zespół, w doskonałej formie, a ich zawodnicy są bardzo dobrze zgrani. Aby dać sobie szansę, musieliśmy być znacznie bardziej agresywni, zarówno z piłką, jak i bez niej, a tego zabrakło. Pozwoliliśmy im kontrolować spotkanie i dyktować jego przebieg. W efekcie byli od nas po prostu lepsi.
O tym, czy wynik może negatywnie wpłynąć na resztę sezonu
– To rozczarowujące. Mieliśmy świetną okazję, by awansować do finału, ale nie daliśmy sobie na to szansy, co boli jeszcze bardziej. Ostatecznie to lekcja dla nas i możliwość, by się zrehabilitować w kolejnym meczu – już w niedzielę przeciwko Aston Villi w Pucharze Anglii.
O kontuzji Richarlisona
– Wygląda na to, że to problem z łydką. Nie wyglądało to dobrze po meczu, więc prawdopodobnie dołącza do listy kontuzjowanych.
O debiutantach, Kevinie Danso i Mathysie Telu
– Wypadli całkiem dobrze. Kevin był bardzo pozytywny, podobnie jak Mathys. Wprowadzanie nowych zawodników po zaledwie jednej sesji treningowej nie jest idealne, ale taka jest nasza sytuacja. Staramy się znaleźć płynność i stabilizację w składzie, jednocześnie wiedząc, że musimy ciągle wprowadzać zmiany. Mimo tego uważam, że obaj spisali się dobrze.
O braku odwagi w grze zespołu
– Tak, to rozczarowujące. Nie chodzi o to, że przegraliśmy – Anfield to trudne miejsce, a Liverpool jest w znakomitej formie. Dla każdego zespołu byłoby to trudne wyzwanie. Bardziej boli to, że nie zagraliśmy w sposób, który nas definiuje. To dla nas ważna lekcja – jeśli odchodzimy od naszego stylu gry, staje się to niemal niemożliwe.
O tym, czy ocena jego pracy jest sprawiedliwa w kontekście kontuzji w zespole
– Nie martwię się ocenami ani tym, kto mnie ocenia. Moim zadaniem jest sprawić, by zawodnicy, których mam do dyspozycji, grali na maksimum swoich możliwości i radzili sobie z problemami. Wszyscy wiedzą, jakie mamy wyzwania. Największy zawód to fakt, że mieliśmy okazję, by awansować do finału – a takie szanse nie zdarzają się często. Jeszcze bardziej boli to, że nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy i jak potrafimy, co mogłoby dać nam realną możliwość awansu. Musimy wyciągnąć z tego wnioski.
O tym, czy Liverpool to najlepszy zespół, z jakim mierzył się w Anglii
– Są świetnym zespołem i są teraz w doskonałym momencie. Walczą na wszystkich frontach, ich zawodnicy są w znakomitej formie fizycznej, a kluczowi gracze prezentują najwyższy poziom. To bardzo mocna drużyna. Są tam, gdzie są, dzięki konsekwencji i regularnym, dobrym występom.
O tym, czy piłkarze wierzyli, że mogą odwrócić losy rywalizacji
– Myślę, że doskonale zdawali sobie sprawę z tej szansy. Ale rzeczywistość na boisku często wygląda inaczej niż to, co sobie wyobrażasz przed meczem. Najważniejsza lekcja, jaką musimy wyciągnąć, to to, że nie możemy podchodzić do takich spotkań z zamiarem tylko przetrwania i liczenia na inny sposób na sukces niż ten, który doprowadził nas do tego momentu. Jestem pewien, że zawodnicy wyciągną z tego wnioski i są rozczarowani. Poza samym brakiem awansu do finału najbardziej boli to, że tak naprawdę nie daliśmy sobie szansy w tym meczu.
– Plan był jasny – chcieliśmy grać tak, jak zawsze. Chcieliśmy wywierać presję na Liverpoolu i wytrącić ich z rytmu, ale to się nie udało. Nie mieliśmy też pewności siebie z piłką, co pozwoliło im przejąć kontrolę nad spotkaniem. Było wiele elementów, które nie zadziałały tak, jak powinny, i to sprawiło, że odpadliśmy z rozgrywek.
Komentarze (0)