Teraz Liverpool musi sięgnąć po jakieś trofeum
Gdy wykonujesz tę pracę wystarczająco długo, obszerne archiwa piłkarskie zawsze dostarczają odpowiednich punktów odniesienia, pozwalających umieścić wzloty i upadki klubu w szerszym kontekście sezonu.
Przegrana Liverpoolu w Pucharze Anglii z zespołem z niższej ligi po wystawieniu rezerwowego składu nie jest niczym nowym.
W 2005 roku Rafa Benítez spotkał się z ostrą krytyką za to, że priorytetowo potraktował półfinał Pucharu Ligi, Premier League i Ligę Mistrzów, zamiast skupić się na meczu trzeciej rundy Pucharu Anglii przeciwko występującemu w Championship Burnley. Nawet przychylny zazwyczaj Liverpool Echo nie szczędził mu gorzkich słów. Wiem o tym, bo sam je napisałem. Surowa analiza tamtego meczu na Turf Moor zestarzała się gorzej niż hollywoodzka gwiazda po zbyt wielu zabiegach botoksu, gdy cztery miesiące później Benítez unosił w górę Puchar Europy.
- Nie zostałem zatrudniony po to, by wygrać Puchar Anglii – tłumaczył tamtej wieczornej porażki w East Lancashire.
Była to lekcja ostrożności w wyciąganiu pochopnych wniosków wobec menedżerów, którzy balansują pomiędzy kilkoma rozgrywkami i mają przed sobą perspektywę gry w finale na Wembley. Oczywiście, nie wszyscy podzielają tę opinię – są tacy, którzy uważają, że Puchar Anglii nie powinien nigdy schodzić na dalszy plan. Mogą jednak przyznać, że słynny samobój Djimiego Traoré, który po latach stał się obiektem kpin, był ceną wartą zapłacenia, jeśli w zamian Steven Gerrard miał być w pełni sił w Stambule.
Ostatni raz Liverpool odpadł wcześnie z Pucharu Anglii po wystawieniu rezerwowego składu w 2019 roku, gdy Jürgen Klopp pozwolił odpocząć podstawowym zawodnikom i dał szansę debiutu kilku nastolatkom w starciu z Wolverhampton Wanderers. Wybory selekcyjne były poddane krytyce, a nieliczni doświadczeni piłkarze, którzy znaleźli się w składzie – zwłaszcza Divock Origi – zostali ostro ocenieni za swoją nijaką grę.
- Nawet jeśli wygramy Puchar Anglii, ludzie i tak będą mówić, że nie zdobyliśmy mistrzostwa od 25 lat – mówił Klopp, zdziwiony, że fala krytyki była silniejsza ze strony ekspertów i dziennikarzy niż kibiców.
Tak jak Benítez, Klopp kilka miesięcy później wygrał Ligę Mistrzów, a Origi zapisał własny rozdział w historii klubu.
Faktycznie, aby przypomnieć sobie, jak zakończyła się tamta kampania FA Cup, trzeba sięgnąć do archiwów lub wyszukać to w internecie, bo w szerszym kontekście było to wydarzenie drugorzędne.
Jeśli brzmi to jak umniejszanie znaczenia niedzielnej porażki Arne Slota z Plymouth Argyle, to proszę dobrze zrozumieć kontekst. Kluczowe jest to, że Benítez i Klopp usprawiedliwili swoje decyzje triumfami w bardziej prestiżowych rozgrywkach. Ryzykowali, ale wyszli z tego zwycięsko.
Teraz Slot wchodzi na tę samą ścieżkę – jego celem musi być zdobycie co najmniej jednego z trzech pozostałych trofeów, o które walczy w tym sezonie. I nie ma wątpliwości, jaka jest hierarchia ważności tych rozgrywek.
Bez względu na to, czy mu się uda, część komentarzy po końcowym gwizdku w Home Park zachowa swoją trafność również w dłuższej perspektywie.
Przed Liverpoolem pięć meczów Premier League w 15 dni, więc Slot uznał, że musi skorzystać z głębi kadry. Problem w tym, że jego zawodnicy nie sprostali temu wyzwaniu. Niedzielna porażka była upokarzająca, a szczególnie rozczarowujące były występy doświadczonych napastników, którzy mieli rozstrzygnąć losy meczu.
Gdy Slot mówił o tym, że niektórzy piłkarze potrzebują więcej minut, by dojść do optymalnej formy, zapewne miał na myśli Federico Chiesę, który przez 90 minut nie potrafił zaprezentować tego, co pokazywał w krótkich, kilkuminutowych wejściach. Chiesa będzie musiał to nadrobić kilkoma własnymi "momentami Origiego" w najbliższych tygodniach.
Wyprawa na południe Anglii bez dodatkowego wsparcia w postaci klasowego pomocnika i obrońcy okazała się nadmiernym zaufaniem do zawodników, którzy nie są jeszcze gotowi na Premier League i być może w przyszłym sezonie będą zdobywać doświadczenie na wypożyczeniach w Championship.
Pewien opiniotwórczy dziennik skomentował porażkę Liverpoolu z Burnley w 2005 roku, pisząc, że na boisku była "grupa rezerwowych i młodzieżowców w koszulkach zespołu Premier League, ale nie prawdziwa drużyna". Skład Slota również był dalekim krewnym tej jedenastki, która prowadzi obecnie w lidze i trzy dni wcześniej rozbiła Tottenham Hotspur, ale jeśli jakakolwiek drużyna Liverpoolu przegrywa z Plymouth, nie ma to większego znaczenia.
Bez względu na to, ilu podstawowych zawodników brakowało w meczu, ci, którzy stanowili o sile Liverpoolu w tym sezonie, muszą w środę na Goodison Park udowodnić, że czas na odpoczynek był wart poświęcenia.
Teraz nie ma już wymówek związanych z przeciążeniem terminarza – marcowa przerwa w rozgrywkach ligowych to bezpośredni skutek tej porażki.
Skoro Liverpool poświęcił jedne rozgrywki, musi sprawić, by odpadnięcie z FA Cup było tylko drobną usterką w "maszynie Slota", a nie duchem przeszłości, który wróci, by ich prześladować.
Bogate archiwa Pucharu Anglii gwarantują, że porażka z Plymouth nie zostanie zapomniana. Jednak historia pokazuje, co trzeba zrobić, by została szybko wybaczona.
Chris Bascombe
Komentarze (0)