MCI
Manchester City
Premier League
23.02.2025
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 2364

W Liverpoolu potrzebny jest spokój


Zbiorowy niepokój na Anfield stał się wyraźny, gdy trybuny zareagowały z irytacją na zagranie Andy'ego Robertsona w kierunku Alissona na 15 minut przed końcem meczu.

Doświadczony lewy obrońca tylko uniósł ręce i gestem poprosił The Kop o spokój.

Nastrój na stadionie oscylował między nerwowością, niepokojem a wręcz paniką, gdy liderzy Premier League kurczowo trzymali się skromnego prowadzenia 2:1 przeciwko okupującemu dolne rejony tabeli Wolverhampton Wanderers.

Nerwy udzieliły się także piłkarzom. W końcówce Alisson wybił dośrodkowanie, które mógł złapać, Alexis Mac Allister bezmyślnie stracił piłkę pod minimalnym naciskiem rywala, a zwykle opanowany Ryan Gravenberch fatalnie skiksował przy wybiciu.

Kiedy rezerwowy Wataru Endo popędził z pomocą Robertsonowi w defensywie i wywalczył rzut wolny w doliczonym czasie gry, kibice świętowali to jak zdobycie gola. Chwilę później, gdy zabrzmiał ostatni gwizdek, Anfield ogarnęła ulga. Kapitan Virgil van Dijk aż ugiął kolana i zacisnął pięści.


Zwycięstwo sprawiło, że drużyna Arne Slota znowu ma siedmiopunktową przewagę nad Arsenalem, ale skandowanemu na trybunach "Liverpool, top of the league" jakby brakowało większego entuzjazmu.

Wszyscy zdają sobie sprawę, że jeśli The Reds chcą 25 maja wciąż prowadzić w tabeli, nie mogą pozwolić sobie na więcej takich występów. Lepszy rywal niż czwarty od końca zespół Wolves bezlitośnie wykorzystałby tak słabą, pełną błędów drugą połowę.

- Gdy chłopaki wrócili do szatni po meczu, miałem wrażenie, że są trochę przygnębieni - przyznał Slot.

- Czuli, że to nie było nasze najlepsze spotkanie, co pokazuje, jak dobrze graliśmy przez cały sezon. Nie byli zadowoleni.

- Powiedziałem im, że to zwycięstwo może być nawet większym osiągnięciem niż rozgromienie Tottenhamu 4:0 na początku miesiąca w rewanżowym półfinale Carabao Cup. Jeśli chcesz coś osiągnąć w trakcie sezonu, dobra gra w piłkę stanowi podstawę sukcesu.

- Jednak jeśli brakuje ci mentalności niezbędnej do wygrywania trudnych meczów, nic nie osiągniesz. Dlatego byłem tak rozczarowany po meczu z Evertonem w środę. Remis był bardzo trudny do zaakceptowania. Tamtego meczu nie wygraliśmy, ale dziś zdobyliśmy trzy punkty.

Wypowiedzi Slota wielokrotnie nawiązywały do wydarzeń z derbów Merseyside na Goodison Park. Widać było, że bolesny, kontrowersyjny gol wyrównujący Jamesa Tarkowskiego w 98. minucie wciąż tkwił w głowach piłkarzy.

Nie było tego widać w pierwszej połowie, gdy bramki Luisa Díaza - który przełamał 10-meczową niemoc strzelecką - oraz Mohameda Salaha, który pewnie wykorzystał rzut karny, dały Liverpoolowi prowadzenie 2:0.

Jednak w drugiej połowie, gdy zaczęły się kłopoty, zespół wyglądał na kruchy i pozbawiony pewności siebie.

Krótko po tym, jak Salah strzelił gola anulowanego z powodu pozycji spalonej, a Diogo Jota nie otrzymał rzutu karnego po podbiegnięciu do monitora przez Simona Hoopera, Matheus Cunha uderzeniem zza pola karnego zmniejszył stratę Wolves do jednej bramki.

Liverpool stracił kontrolę nad meczem i nie odzyskał jej już do ostatniego gwizdka.


- Dziś po raz pierwszy w tym sezonie zauważyłem u nas lekką panikę po straconej bramce - przyznał Slot.

- Wciąż mieliśmy w głowach stratę gola w ostatnich sekundach derbów.

- Prowadziliśmy 2:0, byliśmy przekonani, że mamy bramkę na 3:0, sędzia jednak słusznie ją anulował. Potem myśleliśmy, że dostaniemy karnego, ale VAR ponownie podjął właściwą decyzję. A chwilę później straciliśmy gola na 2:1. Mentalnie to nie jest łatwa sytuacja.

- Niektórzy mówią: "Macie Salaha, on zawsze coś strzeli". Nie, to nie jest takie proste. Wygrywanie meczów co trzy dni, w sezonie pełnym wzlotów i upadków, jest ogromnym wyzwaniem. Dlatego to zwycięstwo jest tak ważne przed trudnym tygodniem, w którym mamy nadzieję na lepszą grę z piłką.

Slot miał rację. Nie zawsze można wygrywać w wielkim stylu, ale przed wyjazdami na mecze z Aston Villą i Manchesterem City Liverpool musi wyciągnąć wnioski. Te dwa zespoły na pewno nie pozwolą, by taka druga połowa jak przeciwko Wolves uszła The Reds płazem.

Co tak właściwie wydarzyło się po przerwie?

Po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia zbierania statystyk przez Optę w sezonie 2003/04 Liverpool nie oddał na Anfield żadnego strzału w drugiej połowie meczu ligowego. Statystyki xG (oczekiwane gole) mówiły wszystko.


Wolves oddali po przerwie 10 strzałów, Liverpool - 0. Goście mieli 20 kontaktów z piłką w polu karnym gospodarzy, The Reds - tylko 3. Wolves mieli xG na poziomie 1.11, Liverpool - 0. Nawet posiadanie piłki spadło z 53% w pierwszej połowie do 46%.


Robertson przeżywał kolejny trudny dzień - wygrał zaledwie dwa z ośmiu pojedynków i stracił piłkę aż 18 razy, podczas gdy jego partner na prawej stronie defensywy, Trent Alexander-Arnold, po dobrym początku całkowicie zniknął z pola widzenia.

Pomoc Liverpoolu również straciła wszelką kontrolę nad meczem. Gravenberch (11), Mac Allister (7) i Szoboszlai (10) łącznie stracili piłkę 28 razy, do tego Wilki raz po raz mogły wyprowadzać groźne kontrataki po niedokładnych podaniach z linii defensywnej gospodarzy.


Liverpool zawdzięcza zwycięstwo genialnej interwencji Alissona, który obronił strzał Marshalla Munetsiego i kluczowemu blokowi Jarella Quansaha, który wszedł na boisko z ławki. Młody wychowanek akademii pojawił się na boisku po przerwie, zastępując Ibrahimę Konaté, którego Slot obawiał się stracić po drugiej żółtej kartce.

Wejścia Quansaha, Endō i Conora Bradleya pomogły ustabilizować sytuację, ale Darwin Núñez, który zastąpił Jotę, nie był w stanie zapewnić drużynie odpowiedniego punktu zaczepienia w ataku. Urugwajczyk zaliczył zaledwie cztery celne podania na osiem prób, wygrał tylko dwa z pięciu pojedynków i stał się częścią problemów The Reds w końcówce spotkania.

- Dziś widzieliście, jak ważni są dla nas piłkarze tacy jak Jarell i Wata (Endō) - podkreślił Slot.

- Jeśli chcesz coś osiągnąć, potrzebujesz goli od Mo, Lucho (Díaz) czy innych, ale musisz też mieć zawodników, na których możesz polegać.

Liverpool tęskni za tytułem Premier League bardziej niż kiedykolwiek, zwłaszcza że triumf w 2020 roku przypadł na czas pandemii, co uniemożliwiło prawdziwe świętowanie. Kibice chcą tego sukcesu z pełnym rozmachem.

Jednak jeśli fakt rozgrywania siedmiu z ostatnich jedenastu meczów ligowych u siebie ma stanowić przewagę The Reds, atmosfera na Anfield musi być mniej nerwowa niż w niedzielę.

- Cieszcie się tym - powtarza Van Dijk w kontekście wyścigu o mistrzostwo. W niedzielę zbyt wielu ludzi wyglądało, jakby chciało go po prostu wytrwać.

Fani i piłkarze muszą się uspokoić i cieszyć chwilą. Nie mogą rozpamiętywać wcześniejszych, bolesnych niepowodzeń. Powinni pamiętać, że tym razem nie ściga ich nieustępliwy Manchester City.

Atmosfera na Anfield podczas meczu z Wolves była tak napięta, że trudno było uwierzyć, iż to dopiero połowa lutego, a nie końcówka maja.

W środę Liverpool może odskoczyć Kanonierom na 10 punktów.

To nie jest moment na zwątpienie.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (4)

Piotrek 17.02.2025 15:27 #
propaganda Pearce'a na całego... drużyna walcząca o utrzymanie przygniata nas na Anfield w drugiej połowie i mamy się cieszyć... już zbyt wiele razy odpadliśmy w ostatniej chwili z walki o trofea, żeby móc to wszystko zapomnieć, niestety...
gra musi się poprawić zdecydowanie, chłopaki jakby stracili impet
cider 18.02.2025 08:55 #
Quensah wyjaśnił sytuację, która śmierdziała golem na 2:2, chwilę wcześniej Andy tragicznie łamie linię spalonego i to nie było kilkadziesiąt centymetrów.
Większość zespołów z PL ma lepszego LO niż my.
Gramy praktycznie 4 pomocnikami na okrągło: Mac, Ryan, Szoboszlai i Jones.
Ryan i Mac moim zdaniem potrzebują odpoczynku.
Zabrakło Jonsa a Endo do przeszkadzania w grze(faulowania) może jest i dobry ale jak na pomocnika numer 5, którym się stał to trochę mało.
Nunez niestety statystował w tym meczu.
Gramy na wielu frontach niestety z krótką ławką.
AquardationLFC 18.02.2025 10:40 #
To ten sam James Pearce, który jakiś czas temu pisał, że w Liverpoolu potrzebny jest taki chaos jaki tworzy Darwin? To w końcu spokój czy chaos panie Pearce?
HUN 18.02.2025 10:44 #
Wygląda na to że tylko spokój może nas uratować, gówno prawda , pierwszy skład jest zajechaniu a zmiennicy ciency jak siki Weroniki.

Pozostałe aktualności

Slot po meczu z Villą  (0)
20.02.2025 11:02, B9K, liverpoolfc.com
Emery zadowolony z postawy zespołu  (0)
20.02.2025 10:52, AirCanada, Sky Sports
Van Dijk: Powinniśmy to wygrać  (0)
20.02.2025 09:57, FroncQ, Sky Sports
Mac Allister po remisie z Aston Villą  (1)
20.02.2025 09:30, FroncQ, liverpoolfc.com
Salah z rekordem bramek wyjazdowych w lidze  (0)
20.02.2025 08:44, AirCanada, liverpoolfc.com