MCI
Manchester City
Premier League
23.02.2025
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 2456

Opinie prasy po meczu z Wolves


Liverpool odzyskał swoją siedmiopunktową przewagę na szczycie Premier League po nerwowym zwycięstwie 2:1 nad Wolverhampton Wanderers w niedzielę. Gole Luisa Díaza i Mohameda Salaha z rzutu karnego w pierwszej połowie wystarczyły liderom do triumfu, mimo że Matheus Cunha zdobył bramkę dla gości po godzinie gry.

Dzięki temu zwycięstwu The Reds ponownie mają siedem punktów przewagi nad Arsenalem, który w sobotę pokonał Leicester City po późnym dublecie Mikela Merino. Drużyna Arne Slota zmierzy się teraz z Aston Villą w środę, a następnie czeka ich wyjazdowy mecz z Manchesterem City w niedzielę – to kluczowy tydzień w kontekście walki o tytuł mistrza Anglii.

Przedstawiamy reakcje brytyjskich mediów na niedzielne spotkanie.

Na około dziesięć minut przed końcem meczu na Anfield, Andy Robertson zwrócił się do trybuny The Kop, gestem sugerując kibicom, by się uspokoili. To był właśnie taki dzień – pełen napięcia, prawdopodobnie opóźniona reakcja na wydarzenia z Goodison Park, gdzie Liverpool w środę stracił prowadzenie w 98. minucie.

Na boisku piłkarze nie wyglądali na dużo spokojniejszych niż kibice na trybunach. Ich gra w drugiej połowie była pełna niedokładnych podań i niezdecydowanych interwencji, a w drużynie panował pewien letarg. Gdyby Wolves mieli więcej jakości – a poza Matheusem Cunhą nie wyglądali na szczególnie groźnych – mogli zdobyć jeden, a może i więcej punktów. Liverpool zapraszał ich do ataku, ale tak jak gospodarze, goście również byli sparaliżowani nerwami i nie potrafili realnie zagrozić bramce.

To był najgorszy występ Liverpoolu w tym sezonie, zwłaszcza w drugiej połowie. Nie oddali żadnego strzału i osiągnęli wskaźnik oczekiwanych goli (xG) na poziomie zaledwie 0,11 po przerwie. W innym dniu ich niedbałość zostałaby ukarana. Ale tak się nie stało i drużyna Arne Slota jest o kolejny mecz bliżej tytułu mistrza Anglii. Jedenaście zwycięstw w trzynastu ostatnich spotkaniach wystarczy, by go zdobyć, a domowy mecz z Arsenalem 10 maja może okazać się decydujący, jeśli Kanonierzy utrzymają tempo.

Lewis Steele, Daily Mail

W każdym sezonie przychodzą momenty, gdy estetyka gry przestaje mieć znaczenie, a liczy się tylko zwycięstwo. Mecz z Wolverhampton Wanderers u siebie nie miał być jednym z tych momentów dla Liverpoolu, a jednak właśnie taki się stał – i to daje pewien wgląd w to, jak obecnie czuje się drużyna Arne Slota.

Oczywiście, nadal są na czele Premier League, z siedmiopunktową przewagą nad Arsenalem, ale to również okres, w którym po raz pierwszy w tym sezonie wydają się nieco niepewni swojej gry. Co miało być rutynowym zwycięstwem, zamieniło się w spotkanie pełne nerwów i strachu przed kolejnym ciosem – jakim był wyrównujący gol Jamesa Tarkowskiego dla Evertonu kilka dni wcześniej.

Najważniejszym obrazem tego meczu było jednak to, jak Liverpool pokazał odporność. Jarell Quansah wślizgiem powstrzymał rezerwowego zawodnika Wolves Marshalla Munetsiego w 88. minucie, Virgil van Dijk świętował zablokowanie rzutu wolnego Tommy’ego Doyle’a, a całe Anfield oddało hołd Conorowi Bradleyowi, gdy powstrzymał Jean-Ricnera Bellegarde przed zdobyciem rzutu rożnego.

Rezerwowy Wataru Endo wzbudził kolejną owację, gdy wywalczył faul od Pedro Limy tuż przed własnym polem karnym, co pozwoliło urwać cenne sekundy w końcowej fazie tego chaotycznego meczu.

Paul Joyce, The Times

Przygotujcie się na najbardziej nerwową końcówkę sezonu w historii. Może nadejść moment na początku maja, gdy piłkarze Liverpoolu i Arsenalu będą rywalizować w czymś w rodzaju konkursu na najbardziej drżące kolana, a perspektywa wygrania Premier League zamieni wszystkich zainteresowanych w kupki nerwów.

Nie ma sensu mówić o 'squeaky-bum time', jak kiedyś określił to Sir Alex Ferguson. Jeśli nerwowe zwycięstwo Liverpoolu 2:1 nad Wolverhampton Wanderers to przedsmak tego, co nas czeka, dział marketingu Premier League powinien skontaktować się z marką Andrex i podpisać wielomilionowy kontrakt sponsorski. I to nie tylko po to, by wycierać łzy przegranych.

Chris Bascombe, The Telegraph

To było symboliczne popołudnie dla Trenta Alexandra-Arnolda, który rozegrał swój 250. mecz w Premier League dla Liverpoolu. W wieku 26 lat i 132 dni, tylko Emlyn Hughes, Tommy Smith i Phil Thompson osiągnęli ten wynik szybciej.

Nie był to jednak łatwy mecz dla prawego obrońcy – jego solidna gra defensywna kontrastowała z niepewną dystrybucją podań. Nie był jedyny – Ryan Gravenberch również grał niezwykle niedokładnie.

Na szczęście zmiany wprowadzone z ławki miały pozytywny wpływ. Conor Bradley wniósł energię po prawej stronie, a Wataru Endo spełnił oczekiwania, przerywając ataki Wolves i pomagając kontrolować grę. Liverpool będzie potrzebował więcej takich występów w ciągu najbliższych trzech miesięcy.

Tymczasem rzut karny Mohameda Salaha był jego 50. golem zdobytym dla klubu z jedenastu metrów – do tej pory pomylił się tylko ośmiokrotnie. Tym samym Egipcjanin ma już 28 bramek we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie, a Liverpool ustanowił nowy klubowy rekord, zdobywając co najmniej dwa gole w 17 kolejnych meczach na Anfield. Nawet kiedy nie imponują, ta drużyna potrafi osiągać nowe szczyty.

Ian Doyle, Liverpool Echo

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Emery zadowolony z postawy zespołu  (0)
20.02.2025 10:52, AirCanada, Sky Sports
Van Dijk: Powinniśmy to wygrać  (0)
20.02.2025 09:57, FroncQ, Sky Sports
Odejście Darwina staje się nieuniknione  (9)
20.02.2025 09:56, Sz_czechowski, The Athletic
Mac Allister po remisie z Aston Villą  (0)
20.02.2025 09:30, FroncQ, liverpoolfc.com
Salah z rekordem bramek wyjazdowych w lidze  (0)
20.02.2025 08:44, AirCanada, liverpoolfc.com
Slot na temat urazu Conora Bradleya  (0)
20.02.2025 08:39, AirCanada, liverpoolfc.com