Opinie prasy o remisie na Villa Park
Po raz drugi w trzech ostatnich meczach Liverpool zremisował 2:2 – tym razem na wyjeździe z Aston Villą, co pozwoliło im zwiększyć przewagę nad Arsenalem w tabeli Premier League do ośmiu punktów.
Po tym, jak prowadzenie Mohameda Salaha zostało zniwelowane przez gole Youriego Tielemansa i Ollie’ego Watkinsa, Trent Alexander-Arnold strzelił bramkę krótko po godzinie gry, zapewniając drużynie walczącej o mistrzostwo cenny punkt na Villa Park.
Przedstawiamy opinie brytyjskiej prasy na temat spotkania w Birmingham.
Arne Slot odchylił się do tyłu w oczekiwaniu na siatkę falującą po strzale, a ułamek sekundy później opadł do przodu w niedowierzaniu, zakrywając twarz dłońmi.
Nie po raz pierwszy w swojej nierównej karierze w Liverpoolu Darwin Nunez doprowadził swojego trenera do skrajnej frustracji, a skutki tego były natychmiast odczuwalne. Zamiast 10-punktowej przewagi na szczycie tabeli Premier League, Liverpool ma ich osiem.
To wciąż spory margines, jednak po raz drugi z rzędu w środowy wieczór mogli odnieść coś więcej niż remis 2:2.
W 69. minucie goście rozmontowali defensywę Aston Villi, a Dominik Szoboszlai mógł sam zostać bohaterem, ale zdecydował się dograć piłkę na dalszy słupek, gdzie ta ominęła Axela Disasiego i dotarła do Nuneza.
Urugwajczyk, będący na boisku zaledwie kilka minut jako rezerwowy, wyciągnął lewą nogę, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Villa Park wydało z siebie zbiorowy jęk niedowierzania.
Nie było to tak fatalne pudło jak słynne chybienie Ronny’ego Rosenthala dla Liverpoolu na tym stadionie w 1992 roku, ale było symbolem często chaotycznego występu zespołu Slota, który nie był ani skuteczny w ataku, ani pewny w defensywie.
Paul Joyce, The Times
Kibice Liverpoolu pamiętający czasy sprzed 30 lat mogą kojarzyć słynną wpadkę Ronny’ego Rosenthala na Villa Park. Wspomnienia tej kompromitacji, która trafiła na wiele kompilacji piłkarskich wpadek, mogły powrócić po równie koszmarnym pudle Darwina Nuneza.
Nunez był na boisku zaledwie trzy minuty, gdy po idealnym podaniu Dominika Szoboszlaia, jakimś cudem posłał piłkę nad pustą bramką. Arne Slot nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, a wraz z tą sytuacją szansa na powiększenie przewagi Liverpoolu do 10 punktów zniknęła.
John Percy, The Telegraph
Teraz to zaczyna wyglądać na chwiejność.
To spotkanie było podsumowane przez niewiarygodne pudło Darwina Nuneza, który spudłował w stylu Ronny’ego Rosenthala. I to naprawdę podkręca presję na Liverpool w najtrudniejszym tygodniu sezonu. Ale czy oni naprawdę mogą to roztrwonić?
Zespół Arne Slota stracił kolejne dwa punkty po świetnym widowisku na Villa Park, gdy tylko Mohamed Salah – będący na jednoosobowej misji zdobycia tytułu – uratował ich przed znacznie gorszą nocą.
Liverpool wciąż prowadzi o osiem punktów przed Arsenalem, ale Kanonierzy mają mecz zaległy i mogą zmniejszyć stratę do pięciu punktów, jeśli w sobotę pokonają West Ham.
Po raz pierwszy w tym sezonie widać oznaki nerwowości w drużynie, która do tej pory spokojnie zmierzała po tytuł. Co gorsza, czeka ich wyjazd do Manchesteru City w niedzielę, a następnie starcie z Newcastle na Anfield w środę. Jeśli przebrną przez te spotkania, zapewne zostaną mistrzami.
Jednak to już nie wygląda na łatwą podróż. Są pod presją, wyglądają na nieco zmęczonych, a drobne urazy zaczynają się kumulować w tym wyczerpującym sezonie. Pocieszeniem jest fakt, że żadna inna drużyna nie wygląda na wystarczająco dobrą ani wystarczająco konsekwentną, by ich dogonić – nawet Arsenal nie ma klasycznego napastnika w składzie.
John Cross, The Mirror
10-punktowa przewaga na 12 kolejek przed końcem niemal na pewno postawiłaby Liverpool na kursie po drugi tytuł Premier League.
Ale Darwin będzie Darwinował.
Nunez miał duży wkład w kilka zwycięstw Liverpoolu w tym sezonie, ale jego skłonność do spektakularnych pudeł wciąż zadziwia.
W poprzednim sezonie zmarnował 27 wielkich okazji, ale niewiele z nich było tak oczywistych jak ta, która mogła – i powinna – dać Liverpoolowi zwycięstwo, praktycznie kończąc wyścig o tytuł.
Remis z Aston Villą nie jest powodem do wstydu, ale gdyby to Mohamed Salah znalazł się na końcu podania Dominika Szoboszlaia przed Holte End, można by już rezerwować autobus na paradę mistrzowską.
Pete Hall, The Independent
Gdyby o mistrzostwie decydowało czyste pragnienie wygranej, Mohamed Salah zostałby ogłoszony mistrzem już dawno temu.
Mówić, że Salah jest na misji, to za mało. Ale to, że jego determinacja idzie w parze z decydującymi akcjami, podkreśla, dlaczego to właśnie on może poprowadzić Liverpool do 20. mistrzostwa.
Jak to zwykle bywa, Salah ustanowił kolejny rekord. Jego gol po podaniu Diogo Joty był jego 15. trafieniem na wyjeździe w jednym sezonie Premier League, czym pobił rekord Luisa Suáreza z sezonu 2013/14.
W drugiej połowie Egipcjanin pokazał też swoją kreatywność, asystując przy bramce Trenta Alexandra-Arnolda. Salah ma już na koncie 29 goli i 20 asyst w 37 meczach – to wręcz zdumiewający dorobek.
Podczas gdy Jota i Nunez zawiedli w kluczowym momencie – a Liverpool może tego jeszcze żałować – Salah nadal dostarcza. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie... co z nowym kontraktem?
Ian Doyle, Liverpool Echo
Komentarze (0)