LIV
Liverpool
Premier League
02.04.2025
21:00
EVE
Everton
 
Osób online 1323

Opinie ekspertów The Athletic po meczu z PSG


Czterdzieści siedem sekund po wejściu na boisko, na mniej niż trzy minuty przed końcem tego meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów, Harvey Elliott wyprowadził Liverpool na prowadzenie w Paryżu.

Liderzy Premier League byli całkowicie zdominowani przez Paris Saint-Germain, a strzał Elliotta był ich pierwszym celnym uderzeniem – i to właśnie miało największe znaczenie.



Drużyna Arne Slota przetrwała dwie groźne sytuacje w początkowej fazie meczu – gola Khvichy Kvaratskhelii, który został anulowany z powodu minimalnego spalonego, oraz pozostanie na boisku Ibrahimy Konaté po analizie VAR możliwego faulu na Bradleyu Barcoli – i na przerwę schodziła przy bezbramkowym remisie.

Później, w dużej mierze dzięki heroicznej postawie bramkarza Alissona i defensywnej determinacji – Liverpool przetrwał paryski szturm i zdobył najbardziej nieprawdopodobnego gola, zabierając na Anfield jednobramkową przewagę przed rewanżem 11 marca.



Chwała Alissonowi

Alisson ma już na swoim koncie wiele pamiętnych występów w europejskich rozgrywkach podczas swojej kariery w Liverpoolu, ale środowy wieczór na Parc des Princes z pewnością należy do najlepszych.

Słaba postawa drużyny Slota sprawiła, że brazylijski bramkarz miał pełne ręce roboty od początku do końca – PSG oddało na jego bramkę 10 strzałów, co było dla niego najintensywniejszym wieczorem w tym sezonie. W rzeczywistości, odkąd dołączył do Liverpoolu w sezonie 2018/19, nigdy wcześniej nie był tak często zatrudniany w krajowych lub europejskich rozgrywkach.



Biorąc pod uwagę jakość okazji, jakie stworzyło PSG, Liverpool powinien był stracić blisko dwa gole tego wieczoru. Dzięki swojemu fenomenalnemu bramkarzowi wciąż pozostają w grze, opuszczając Paryż z nieprawdopodobnym zwycięstwem i czystym kontem.

Od sytuacji sam na sam z Kvaratskhelią po efektowne interwencje po zakręconych strzałach Desire Doué – Alisson dał prawdziwy pokaz bramkarskiego kunsztu i zaprezentował pełen wachlarz swoich umiejętności, aby zatrzymać drużynę Luisa Enrique.

Ten występ udowodnił, dlaczego wciąż jest uważany za jednego z najlepszych bramkarzy na świecie.


Mark Carey

Klasyczny „smash and grab”?

Po tym, jak przez niemal całe spotkanie byli drużyną słabszą, pierwsze dotknięcie piłki przez Elliotta przesądziło o losach meczu.



Decyzja Slota o zdjęciu z boiska swojego głównego strzelca, Mohameda Salaha, i wprowadzeniu Elliotta wyglądała na akceptację bezbramkowego remisu. Jak bardzo się mylił...

Tym, który sprawił, że wszystko się wydarzyło, był jednak Darwin Núñez, wezwany z ławki w momencie, gdy Liverpool desperacko potrzebował sposobu na ominięcie nieustannego pressingu PSG.

Był to pierwszy godny uwagi występ urugwajskiego napastnika w roli rezerwowego (wcześniej zagrał krótko przeciwko Newcastle United) od czasu, gdy jego trener publicznie wyraził rozczarowanie jego poziomem zaangażowania w meczach z Wolverhampton Wanderers i Aston Villą.

Gol padł po długim podaniu. Núñez wygrał pierwszą główkę, a następnie znalazł odrobinę wolnego miejsca na skraju pola karnego gospodarzy. Łatwo mógł zdecydować się na strzał, ale zamiast tego dostrzegł wbiegającego Elliotta po swojej prawej stronie.

Podanie było idealnie wymierzone, a Elliott zrobił resztę – wykorzystał swoją szansę z niezwykłą pewnością siebie i trafił wtedy, gdy miało to największe znaczenie.

Andy Jones

Jak PSG wytrąciło liderów Premier League z rytmu?

Być może należało się spodziewać takiego oblężenia. PSG przystępowało do tego meczu po serii dziesięciu kolejnych zwycięstw we wszystkich rozgrywkach. W czterech poprzednich spotkaniach zdobyli aż 21 goli. Już przed pierwszym gwizdkiem można było odnieść wrażenie, że obiecujący sezon przeradza się w coś znacznie bardziej znaczącego – że projekt Luisa Enrique zbliża się do maksymalnej prędkości.

Mimo to, dynamika pierwszej połowy w wykonaniu francuskiej drużyny zapierała dech w piersiach.

To środek pola wyznaczał ton. To zdanie rzadko można było wypowiedzieć w latach komediowego przepychu PSG – czyli po rozpadzie znakomitego tercetu Thiago Motta, Marco Verratti, Blaise Matuidi – ale czasy się zmieniły. Fabian Ruiz, Vitinha i Joao Neves zagrali tu świetnie, zmuszając Liverpool do przyjmowania niewygodnych pozycji i natychmiast dusząc w zarodku wszelkie próby kontrataków.

PSG nie potrzebowało wiele czasu, by odzyskać piłkę. Kiedy już to robili, ich ofensywna trójka kolejno popisywała się swoimi umiejętnościami.

Ousmane Dembélé pędził prawym skrzydłem i stworzył dobrą okazję dla Nevesa, po czym oddał groźny strzał, który został zablokowany, po tym jak efektownie założył „siatkę” Alexisowi Mac Allisterowi. Kvaratskhelia zwiódł Mac Allistera klasycznym zwodem, zdobył pięknego gola, który został anulowany przez minimalnego spalonego, a następnie zmusił Alissona do fantastycznej interwencji po minięciu trzech rywali.



Barcola – utalentowany skrzydłowy o elastycznej sylwetce przypominającej Cheestringa – miał tuż przed przerwą dwie świetne okazje, by otworzyć wynik w jednej akcji. Jego skuteczność zawiodła, ale samo podanie rozpoczynające akcję, podanie do Dembélé, była tak piękna i nieoczekiwana, że wydawała się zdezorientować Virgila van Dijka, który po prostu pobiegł w przeciwnym kierunku, jak człowiek goniący nie ten autobus.

W drugiej połowie gra toczyła się według podobnego scenariusza, a wprowadzony z ławki Doué również sprawił Liverpoolowi kilka problemów.

Innej nocy, przeciwko innemu bramkarzowi, mogło to skończyć się pogromem. W końcu jednak gol Elliotta całkowicie zmienił optykę tego wieczoru. Luis Enrique i jego drużyna wiedzą jednak, że mają wszelkie narzędzia, by odwrócić losy tej rywalizacji w rewanżu na Anfield.

Jack Lang

Czy to była najgorsza połowa Liverpoolu w tym sezonie?

Tak, i to zdecydowanie! Zostali przewyższeni pod względem zaangażowania, pomysłowości i jakości gry przez drużynę Luisa Enrique.

Jeśli Arne Slot liczył na to, że jego zespół będzie pełen energii i świeżości po weekendzie bez meczu, spowodowanym odpadnięciem z Pucharu Anglii w trzeciej rundzie, to bardzo się przeliczył. Liverpool nie był w stanie dorównać intensywności i agresji PSG, które wygrywało każdy pojedynek.

Dotychczasowe sukcesy Slota w tym sezonie opierały się na kontroli, ale jego piłkarze ani przez moment nie zbliżyli się do tego poziomu w pierwszej połowie. Pod presją wielokrotnie tracili piłkę, nie potrafili wymienić trzech podań z rzędu i byli rozbijani przez błyskawiczne ataki PSG.



Fala za falą dynamicznych ofensywnych akcji PSG zmuszała Liverpool do desperackiej obrony. Pomocnicy nie byli w stanie zatrzymać sprytnych kombinacji rywali, a gdy już mieli piłkę, grali chaotycznie i w pośpiechu.

Ofensywne trio Liverpoolu dostawało jedynie pojedyncze okazje, ale kiedy drużyna potrzebowała, by wygrali swoje indywidualne starcia i odciążyli kolegów, rzadko kiedy im się to udawało.

Bohaterem został bramkarz Alisson, a Liverpool wykorzystał swój limit szczęścia do granic możliwości.

Andy Jones

Nieszczęśliwe zakończenie dla Mendesa po wyłączeniu Salaha

Jeśli mają trochę rozsądku, mniej więcej 472 bocznych obrońców, których Salah upokorzył w ostatniej dekadzie, powinni spędzić kilka najbliższych miesięcy, oglądając ten mecz w kółko. Bo Nuno Mendes, lewy obrońca PSG, powstrzymał Egipcjanina w sposób, w jaki niewielu to wcześniej zrobiło.

Za każdym razem, gdy Salah próbował urwać się obronie, Mendes dorównywał mu szybkością i neutralizował zagrożenie. Gdy chciał zejść do środka i kreować grę, Mendes – często wspierany przez Ruiza – skutecznie mu przeszkadzał. Przede wszystkim jednak Portugalczyk wykazał się ogromnym skupieniem i konsekwencją, nie odstępując Salaha na krok. Jego zejście z boiska na cztery minuty przed końcem mówiło samo za siebie.



Dla Mendesa mecz jednak się nie skończył. W okrutnym zwrocie losu to on nie upilnował Elliotta – zmiennika Salaha – w doliczonym czasie gry i miał idealny, bolesny widok na bramkę, która przesądziła o wyniku. To zepsuło jego znakomity występ.

Jack Lang

Co powiedział Arne Slot?

W rozmowie z TNT Sports po meczu Arne Slot powiedział:

- Wygrali 10 meczów z rzędu, strzelając gola za golem. Jeśli spojrzeć na statystyki, byli numerem jeden w Lidze Mistrzów. Grali przeciwko Atletico Madryt, Bayernowi Monachium, Manchesterowi City i Arsenalowi – fakt, że mieli najlepsze statystyki przeciwko takim rywalom, mówi wiele.

- Jedynym sposobem na zwycięstwo tutaj, przed ich kibicami, było bronienie się tak, jak to zrobiliśmy. Teraz mamy nadzieję, że nasi kibice na Anfield nam pomogą (w rewanżu).
Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Mohamed Salah wspiera młode piłkarki w Liverpoolu  (0)
28.03.2025 20:04, FroncQ, Liverpool Echo
Kontuzja Doaka a jego przyszłość  (0)
28.03.2025 17:59, Wiktoria18, thisisanfield.com
Kerkez o pogłoskach transferowych  (0)
28.03.2025 12:55, Maja, The Athletic
Salah zostanie królem strzelców?  (1)
28.03.2025 12:37, Redbeatle, liverpoolfc.com