Slot po meczu ze Świętymi
W trakcie sobotniego meczu na Anfield, Liverpool odniósł zwycięstwo 3:1 mimo, że do przerwy przegrywał 1:0 po trafieniu Willa Smallbone'a. Losy meczu odwrócił jednak trzyminutowy szturm, do którego przystąpili the Reds.
Arne Slot dostrzegł "inne tempo", gdy Darwin Núñez najpierw strzelił wyrównującą bramkę, a chwilę później wywalczył rzut karny, pewnie wykorzystany przez Mo Salaha.
Kolejna jedenastka wykorzystana przez Egipcjanina w 88 minucie, przypieczętowała trzy punkty, które pozwalają ekipie Slota utrzymywać komfortową przewagę nad drugim Arsenalem.
Poniżej przedstawiamy Państwu pełną wypowiedź Arne Slota z pomeczowej konferencji prasowej...
O tym, co powiedział swoim zawodnikom w przerwie…
To co mogę powiedzieć to to, że to na pewno nie były komplementy. Może to dlatego, że siedziałem na trybunach zamiast być przy linii bocznej. Wiem z doświadczenia – nie żebym był zawieszony wcześniej – że oglądając mecz z trybun, zawsze ma się wrażenie: „Ech, nawet ja bym mógł zagrać w tym meczu”. Ale jeśli jesteś przy linii, tempo zawsze wydaje się wyższe.
Jednak tym razem się nie myliłem – powiedziałem im w przerwie, że poziom energii był zdecydowanie, zdecydowanie za niski. To musiało się zmienić, dlatego dokonaliśmy trzech zmian – nie tylko, aby wprowadzić jakość, ale także by coś poruszyć. Bo dziewięć razy na dziesięć, gdy zmieniasz trzech zawodników, pozostali zaczynają myśleć: „Oho, coś musi się zmienić”. To jedyny sposób, jaki wymyśliłem w przerwie, by stworzyć coś nowego na drugą połowę.
O tym, czy rozważał zdjęcie Núñeza w przerwie z powodu żółtej kartki…
Ostatecznie zdjąłem go właśnie z powodu tej żółtej kartki, ale nienawidzę ściągać zawodników potrafiących strzelać gole w momencie, gdy my musimy je zdobywać. Dlatego nie miałem w planach ściągania go od razu, bo już zakładałem, że jeśli po tych trzech zmianach nie strzelimy gola, wtedy wejdzie [Diogo] Jota i zagramy jeszcze bardziej ofensywnie.
Przy nieobecności Cody’ego [Gakpo] nie mamy zbyt wielu opcji w ataku, więc podjąłem pewne ryzyko, zostawiając go na boisku. Napastnik grający z żółtą kartką to coś innego niż Kostas [Tsimikas]. Jego zdjąłem właśnie z tego powodu, ale także dlatego, że wiedziałem, iż Robbo [Andy Robertson] zawsze wnosi coś swoją energią i mentalnością – nie tylko do drużyny, ale i do kibiców.
Jest powód, dla którego Macca [Alexis Mac Allister] jest mistrzem świata – pokazuje się, gdy trzeba, pod względem mentalnym. I to właśnie wniósł w drugiej połowie.
O Núñezie…
Takie jest życie napastnika – marnujesz okazję, później strzelasz ważnego gola, a potem znów niewykorzystujesz szansy. Ale myślę, że dziś, zwłaszcza w drugiej połowie, pokazał także swoją pracowitość dla drużyny.
Najważniejsze było to, że w drugiej połowie zaczęliśmy grać w innym tempie – nie tylko bez piłki, ale i z nią.
Przy pierwszym golu, jeśli spojrzysz na Lucho [Luisa Díaza], jak podejmuje pojedynek jeden na jednego – nie sądzę, by w pierwszej połowie był taki moment.
Przy drugim golu Ryan Gravenberch podszedł aż na 18 metr, by wygrać piłkę, co doprowadziło do faulu na Darwinie. W pierwszej połowie każda wybita piłka trafiała do rywali i mogli spokojnie kontynuować grę. Energia zarówno na boisku, jak i na trybunach była w drugiej połowie zupełnie inna niż w pierwszej.
O stanie fizycznym Dominika Szoboszlaia...
Trafił ci się niewłaściwy mecz by o to zapytać. Za każdym razem, gdy tu siedzę i mówię o Dominiku, to mówię: „To maszyna. Może biegać, biegać i biegać bez końca”. Ale może po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyłem u niego inną energię, co może być normalne.
Być może popełniłem błąd wystawiając go. Daje z siebie bardzo dużo w każdym meczu. Dobrą wiadomością jest to, że zagrał tylko 45 minut, więc jest bardziej wypoczęty na nadchodzący tydzień, niż gdybym wystawił go na pełne 90 minut. Poza tym mam więcej niż tylko jednego dobrego pomocnika – mamy kilku, a Harvey [Elliott] ponownie świetnie się spisał, pomagając drużynie tak jak w meczu z Paris Saint-Germain.
O tym, czy martwi się poziomem intensywności Liverpoolu przed meczem z Paris Saint-Germain we wtorek...
Nie, bo wiem, że ci zawodnicy potrafią zagrać na zupełnie innym poziomie niż dzisiaj w pierwszej połowie. Myślę, że to może być pierwszy raz w tym sezonie, gdy widziałem taki niski poziom tempa. Paris Saint-Germain pokazało nam właściwy przykład – grali z Lille z niesamowitą intensywnością, prowadzili 4:0 do przerwy, a potem zmierzyli się z nami z intensywnością, jakiej jeszcze nie widziałem w żadnym naszym meczu w tym sezonie.
Gdy patrzę na spotkanie przeciwko PSG, musimy podnieść intensywność o jeden poziom. Ale jeśli mam to porównać do dzisiejszego meczu, musimy podnieść intensywność o trzy, cztery, pięć, sześć, a może i siedem poziomów, jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse na awans do kolejnej rundy.
O tym, czy trudno było nie wystawić Harveya Elliotta w pierwszym składzie po jego zwycięskim golu przeciwko PSG...
Zawsze trudno jest nie wystawić Harveya, nie wystawić Waty [Endō], nie wystawić innych zawodników, których zostawiam na ławce. Ale jeśli ktoś wchodzi na pięć minut, dotyka piłki po raz pierwszy i strzela gola, a ja nagle miałbym zmieniać całą koncepcję składu, którą wcześniej ustaliłem, to byłoby trochę dziwne.
Dziś znów miał duży wpływ na grę, dlatego dostał 45 minut – bo spisał się świetnie w Paryżu. Ale jest też powód, dla którego tak często gram innymi zawodnikami – za każdym razem zasługują na to zaufanie. Gdybym mógł cofnąć czas, to pewnie wystawiłbym inny skład, ale tego nie da się przewidzieć wcześniej.
O tym, czy Elliott może wywalczyć miejsce w pierwszym składzie przed końcem sezonu...
Tak, mamy jeszcze dziewięć meczów w Premier League i miejmy nadzieję, kilka więcej w Lidze Mistrzów oraz jeden w Pucharze Ligi. To samo dotyczy innych zawodników – konkurują z wieloma świetnymi piłkarzami i czasem trudno ułożyć skład. Ale takie występy jak dzisiejszy zdecydowanie mu pomagają.
Dotyczy to również Waty – wszedł na 15 minut przed końcem i znów pokazał, jak ważny jest dla tej drużyny. Tak samo inni.
Harvey świetnie trenuje, daje z siebie wszystko. Wielokrotnie mówiłem to o Wacie i mogę powiedzieć to samo o Harveyu – dostaje niewiele minut, ale wciąż ciężko pracuje. A kiedy nadchodzi jego moment, pokazuje swoją jakość – i to największy komplement, jaki mogę mu dać.
Ale także największy komplement dla zespołu – że nie odpuszcza. Spotkałem w karierze wielu zawodników, którzy w podobnej sytuacji jak on czy Wata zaczynali pracować coraz mniej. Wtedy, gdy przychodzi moment na grę, nie pytalibyście mnie, dlaczego ich nie wystawiam. To sytuacja, jakiej chcemy w drużynie – choć czasem to dla mnie trudne, to prawda.
O tym, czy Cody Gakpo był bliski powrotu do gry...
Nie, bo gdyby mógł zagrać, to bym go zabrał, ponieważ – jak mówiłem – to był najważniejszy mecz tygodnia i pierwszy z trzech finałów. Gdyby był gotowy, na pewno miałby miejsce na ławce, ale niestety tak nie było. Mam nadzieję, że w kolejnych dwóch finałach zagramy lepiej niż w tym pierwszym.
Komentarze (12)
Ale i tak jest 15punktów jak nie wygrają z Chelsea to juz chyba będą miec pozamiatane :)