Liverpool poza Ligą Mistrzów – Slot musi ukoić ból
Mohamed Salah nie potrafił powstrzymać łez.
Marzenie egipskiego napastnika o drugim triumfie w Lidze Mistrzów legło w gruzach. Brak awansu Liverpoolu do dalszej fazy rozgrywek niemal na pewno przekreśla jego szanse na Złotą Piłkę - nawet jeśli pobije kolejne rekordy na krajowym podwórku.
Darwin Núñez i Curtis Jones byli niepocieszeni po nieudanych rzutach karnych, które obronił bohater Paris Saint-Germain, Gianluigi Donnarumma.
Trent Alexander-Arnold opuszczał murawę z grymasem bólu po urazie kostki, który stawia pod znakiem zapytania jego występ w niedzielnym finale Carabao Cup z Newcastle United na Wembley.
Załamany Ibrahima Konaté zmagał się ze skurczami, a Alisson miał wyraz twarzy człowieka, który nie może uwierzyć, że mimo kapitalnej postawy między słupkami, schodzi z boiska pokonany.
Kapitan Virgil van Dijk, jak zawsze, próbował podnieść kolegów na duchu, ale wielu z nich wyglądało na wyczerpanych fizycznie i psychicznie.
Dla Arne Slota to także bolesna lekcja - Liverpool po raz pierwszy w historii europejskich pucharów odpadł, mimo zwycięstwa na wyjeździe w pierwszym meczu. Co więcej, to pierwsza przegrana "The Reds" w serii rzutów karnych w Lidze Mistrzów, po triumfach w finałach 1984 i 2005 oraz półfinale z Chelsea w 2007 roku.
Europejska przygoda, która miała przynieść wielkie emocje, skończyła się o wiele za wcześnie. Droga do finału w Monachium wydawała się otwarta, gdy Liverpool pewnie wygrał wszystkie siedem spotkań fazy ligowej, pokonując m.in. mistrza Niemiec Bayer Leverkusen i triumfatora La Liga, Real Madryt.
Jednak wygrana w grupie nie dała przewagi. Na ich drodze stanęło PSG prowadzone przez Luisa Enrique — chyba najtrudniejszy możliwy rywal. Po szczęśliwym zwycięstwie 1:0 we Francji, w rewanżu Liverpoolowi zabrakło szczęścia.
Gdyby tylko Salah wykorzystał jedną z dogodnych okazji w pierwszych minutach, gdy jego zespół dominował. Gdyby główka Jarella Quansaha w końcówce meczu nie zatrzymała się na słupku - przy czym sędzia niesłusznie podniósł chorągiewkę, a gol powinien zostać uznany.
Liverpool nie ma się czego wstydzić. O awansie decydowały detale, a w dwumeczu lepsza okazała się drużyna z Paryża.
- To najlepszy mecz, w jakim brałem udział. Niewiarygodna intensywność - ocenił Slot po spotkaniu.
- Przez 90 minut nie zasłużyliśmy na porażkę. W dwumeczu może i dogrywka była sprawiedliwa. To też daje do myślenia, czy faktycznie warto zajmować pierwsze miejsce w fazie ligowej, skoro można trafić na PSG już w pierwszej rundzie pucharowej. Może bardziej sprawiedliwe byłoby, gdyby zwycięzca ligi grał z najsłabszym z awansujących zespołów. Ale takie są zasady. Jeśli chcesz wygrać Ligę Mistrzów, musisz pokonać takich rywali jak PSG. My tego nie zrobiliśmy, choć przez pierwsze 90 minut byliśmy znakomici.
Slot stanął teraz przed największym wyzwaniem w swojej dotychczasowej pracy na Anfield. To dopiero piąta porażka w 46 meczach we wszystkich rozgrywkach, ale żadna z poprzednich nie była tak bolesna.
Wracając myślami do przegranego meczu z Nottingham Forest we wrześniu - tam Liverpool po prostu nie wykorzystał przewagi i został skarcony z kontry. To był wypadek przy pracy.
Porażkę z Tottenhamem w półfinale Carabao Cup udało się szybko odrobić w rewanżu na Anfield.
Przegrana z PSV 2:3 była bez znaczenia, bo Slot wystawił rezerwowy skład. Podobnie jak w przypadku meczu FA Cup z Plymouth Argyle.
Ale to, co wydarzyło się z PSG, tak łatwo nie zniknie z głów piłkarzy. Istnieje realne ryzyko, że odbije się to na formie zespołu. Zadaniem Slota i jego sztabu będzie jak najszybsze podniesienie drużyny.
- Może to nie moment, żeby mówić o tym zawodnikom, ale mogę powiedzieć tutaj: w zeszłym sezonie nie graliśmy w Lidze Mistrzów, a dwa lata temu Liverpool odpadł z Realem Madryt po porażce 2:5 u siebie (2:6 w dwumeczu). Więc jeśli już musisz odpaść, to przynajmniej po takim boju, jak dzisiaj, z jednym z najlepszych zespołów w Europie. Każdy kibic chciałby, żeby ten mecz trwał dłużej. Musimy to zaakceptować i wrócić silniejsi - podkreślił Slot.
Holender ma teraz o czym myśleć, szczególnie w kontekście decyzji kadrowych. Przed spotkaniem z Southampton w Premier League w miniony weekend wystawił niemal podstawowy skład, podczas gdy Luis Enrique dał odpocząć aż ośmiu kluczowym zawodnikom przed meczem z Rennes.
Liverpool wyglądał na zmęczony, a w dogrywce zabrakło mu energii. Jedynie Quansah wniósł pozytywny impuls, a teraz wiele wskazuje na to, że to właśnie on zagra na prawej obronie w finale Carabao Cup, w miejsce kontuzjowanego Alexander-Arnolda. Joe Gomez dochodzi do siebie po operacji, a Conor Bradley wróci dopiero po marcowej przerwie reprezentacyjnej.
Dla Newcastle, walczącego o pierwsze trofeum od 70 lat, niedzielny finał będzie wielkim wydarzeniem. Ale dla Liverpoolu, po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, staje się on niemal obowiązkiem - to szansa na 11. triumf w tych rozgrywkach.
Marzenia o potrójnej koronie zostały zweryfikowane - teraz celem jest dublet, co i tak byłoby fenomenalnym osiągnięciem Slota w debiutanckim sezonie.
Po finale Liverpool będzie miał 17 dni przerwy przed derbami z Evertonem. Mistrzostwo Anglii jest na wyciągnięcie ręki - Arsenal traci 15 punktów.
Porażka z PSG boli, ale nie zdefiniuje sezonu. Slot musi podnieść morale zespołu i zadbać, by nie wpłynęło to negatywnie na resztę rozgrywek. Pierwszy krok? Zdobycie pucharu na Wembley.
James Pearce
Komentarze (19)
Wszystko przez Salaha, słaby on miał tylko udział w 64% goli (gole+asysty)
A wszystko gonią na Darwina, który chce a nie może :(