NEW
Newcastle United
League Cup
16.03.2025
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1711

Wywiad z Curtisem Jonesem


Telefon komórkowy Curtisa Jonesa zabrzęczał wczesnym rankiem w piątek. To była wiadomość od Football Association.

Pomocnik Liverpoolu nie potrzebował motywacji w postaci powołania do reprezentacji Anglii od Thomasa Tuchela, aby poradzić sobie mentalnie z niewykorzystanym rzutem karnym przeciwko Paris Saint-Germain.

Jones przestawił swoje myślenie w stu procentach na niedzielny finał Carabao Cup przeciwko Newcastle United na Wembley, a miejsce w 26-osobowej kadrze na mecze eliminacji do Mistrzostw Świata, w których Anglicy zmierzą się z Albanią i Łotwą, było kolejnym potwierdzeniem, że jego kariera w tym sezonie w Anfield weszła na wyższy poziom.

- Jestem podekscytowany. Otrzymanie powołania pokazuje, jak dobrze radzisz sobie w swoim klubie - powiedział The Athletic Curtis Jones.

- To pokazuje, że jestem na dobrej drodze. Muszę po prostu ciężko pracować. Dowiedziałem się o tym około godziny przed ogłoszeniem składu, gdy dostałem wiadomość, że zostałem powołany.

Jones, który strzelił gola w swoim debiucie w seniorskiej reprezentacji pod wodzą tymczasowego menedżera Lee Carsleya przeciwko Grecji w Lidze Narodów w listopadzie, wiedział, że nowy menedżer Anglii Tuchel wysoko go ceni.

- Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy przez Zoom – mówi pomocnik The Reds.

- Thomas wydaje się być wspaniałym człowiekiem - bardzo przyziemnym. Był radosny i uśmiechnięty. Rozmawialiśmy o naszych dzieciach. Powiedział, że jest zadowolony z formy, jaką mam w tym sezonie, i że muszę starać się ją utrzymać. To była miła rozmowa. Widać było, że jest moim fanem. Bardzo trudno jest dostać się do reprezentacji Anglii, mając tak silną konkurencję, ale wiem, co muszę zrobić - grać regularnie w klubie, strzelać gole i pomagać drużynie.

Niektórzy zawodnicy na miejscu Jonesa unikaliby mediów po porażce w środku tygodnia, ale sposób, w jaki poradził sobie z tym niepowodzeniem, mówi wiele o mentalności, która pozwoliła mu odnieść sukces w Liverpoolu.

Wychowanek The Reds nie żałuje, że zgłosił się na ochotnika, aby wykonać trzeci rzut karny Liverpoolu przeciwko PSG. Bramkarz Gianluigi Donnarumma, który obronił rzut karny Darwina Nuneza, rzucił się w prawo i obronił również rzut karny Jonesa.


Opadnięcie z Ligi Mistrzów było bolesne, ale 24-latek czułby się gorzej, gdyby uniknął odpowiedzialności za tę sytuację pod dużą presją.

- Wróciłem do domu i dobrze spałem. Postrzegam to jako część mojej drogi - mówi.

- Jestem pewnym siebie chłopakiem i mam do siebie zaufanie. Moje podejście jest takie, że chcę, aby drużyna na mnie polegała. Wiąże się to z ryzykiem i możliwością porażki. Będą chwile, kiedy wszystko pójdzie dobrze, ale będą też takie, kiedy coś nie pójdzie po mojej myśli. To wiąże się z tym, kim chcę być. Nie chcę być postrzegany jako facet, który po prostu jest częścią drużyny i niczym się nie wyróżnia. Chcę być postrzegany jako zawodnik, który jest ważną częścią wszystkiego. Muszę stanąć na wysokości zadania, co wiąże się z odpowiedzialnością spoczywającą na moich barkach. Widzisz wszystkich wielkich na świecie w sporcie. Są chwile, kiedy odnoszą sukcesy, i chwile, kiedy ponoszą porażki, ale są świetni, bo robią to raz po raz. Musisz być w porządku z tym, że możesz przegrać. Jest mi dobrze z tym, że nie trafię, ale nie jest mi dobrze, jeśli jadę do domu, wiedząc, że byłem zbyt przestraszony, żeby wykonać rzut karny.

Ojcostwo zmieniło Jonesa. Jego wieloletnia partnerka, Saffie, urodziła ich córkę Giselle w październiku.

- To niesamowite. Moja dziewczyna mnie zruga za to, że to powiedziałem, ale uważam ojcostwo za łatwe - śmieje się.

- Dziecko śpi świetnie. Moja dziewczyna zawsze mówi: „Nie zapeszaj!", ale ma już pięć miesięcy, więc nie sądzę, żeby to się zmieniło. Zostanie tatą mnie zmieniło. Uświadomiło mi, że życie to coś więcej niż bycie piłkarzem. Teraz najważniejsze jest bycie świetnym tatą i dbanie o to, żeby dom był zawsze szczęśliwym miejscem dla dziecka. Posiadanie własnego dziecka pomaga również, gdy sprawy nie idą tak dobrze, ponieważ wracam do domu, widzę ją i nie chcę zabierać ze sobą do domu mojej pracy. Mogę strzelić hat-tricka lub rozegrać słaby mecz, ale jak tylko ją zobaczę, zapominam o wszystkich innych rzeczach wokół mnie. Chodzi o spędzanie czasu na budowaniu z nią więzi.


Jones imponująco radził sobie pod wodzą Arne Slota. Jego następny występ będzie jego trzydziestym siódmym meczem we wszystkich rozgrywkach w sezonie 2024-25 – to osobisty rekord Anglika w jednym sezonie.

Jones trafił na pierwsze strony gazet podczas przedsezonowej trasy po Ameryce, kiedy powiedział, że „jest prawdopodobnie najszczęśliwszy, odkąd gra w Liverpoolu". Niektórzy zinterpretowali to jako krytykę byłego menedżera Jürgena Kloppa.

- To zdecydowanie nie był atak na Jürgena - mówi Anglik.

- Wiele mu zawdzięczam. Klopp zmienił mnie z chłopca w mężczyznę. Były chwile, kiedy myślałem, że będę potrzebował wypożyczenia, żeby dostać więcej czasu, ale trzymał mnie w drużynie. Tak, nie zawsze było tak łatwo, jak bym chciał, bo jestem chłopakiem, który chce grać. Jürgen sprawił, że zrozumiałem grę o wiele lepiej niż dzieciak z akademii, który cały czas strzelał i asystował, i tak naprawdę nie musiał biegać. Mogłem robić, co chciałem. Kolejnym krokiem było zachowanie tej umiejętności, ale jeszcze większa zmiana takich rzeczy, jak podawanie piłki i praca bez piłki. Nie zawsze byłem najlepszym dzieciakiem, ale nie byłem też arogancki ani zarozumiały. Po prostu chciałem dla siebie jak najlepiej. To on sprawił, że zrozumiałem tak wiele.

Osiem miesięcy później przesłanie Jonesa jest jasne jak słońce, ponieważ Liverpool przygotowuje się do finału Carabao Cup i jest blisko tytułu Premier League. Anglik wiedział, że styl gry Slota będzie odpowiadał jego umiejętnościom - gra w konstruowaniu akcji jest bardziej wyważona, a pomocnicy mają za zadanie dyktować grę, a nie szybko podawać piłkę do przodu.

- Już po pierwszych treningach widziałem, że Arne lubi gierki treningowe w mniejszych drużynach - mówi.

- To był raczej rodzaj sesji, na których mogłem się pokazać. Jestem typem gracza, który chce ryzykować. Chcę podać piłkę, ale chcę ją też odzyskać. Jestem po prostu chłopakiem zakochanym w grze. Uwielbiam mieć piłkę u stóp. Kiedy mamy takie treningi, to wtedy mam największą szansę pokazać się z jak najlepszej strony. Jestem zadowolony z konsekwencji, jaką pokazałem w tym sezonie. Zrobiłem to, grając dobrze mecz po meczu. To wiąże się z zaufaniem personelu, który przyszedł. Widzą, jak dobrze trenuję każdego dnia. Cieszę się, że zdobyłem ich zaufanie.


The Athletic rozmawia z Jonesem na pierwszym piętrze centrum treningowego, podczas gdy Jarell Quansah, który ma zastąpić kontuzjowanego Trenta Alexandra-Arnolda na Wembley, przechodzi obok nas.

- Jarell! Gratulacje, stary. Mój człowiek! – krzyczy Jones, doceniając powołanie swojego 22-letniego kolegi z drużyny przez Tuchela do reprezentacji Anglii.

Po tym, jak w ostatnich latach jego postępy zostały zahamowane przez problemy z kontuzjami, Jones skorzystał z tego, jak Slot i jego sztab poprawili odporność graczy na urazy.

- Czasami miałem pecha. Nawet gdy nie mogłem utrzymać formy, robiłem wszystko dobrze - czas na siłowni, kąpiele lodowe, dobrze spałem, dobrze jadłem, miałem własnego kucharza i fizjoterapeutę w domu – mówi Anglik.

- Czasami potrzeba trochę szczęścia, a teraz znalazłem stały harmonogram. Robię te same rzeczy każdego dnia i to jest dobra równowaga. Można zobaczyć, że trener i jego sztab zmieniają zespół. Regularnie wprowadza zmiany. Buduje piłkarzy. Rozpoczynałem mecze, gdy Dom (Szoboszlai) siedział na ławce. Dom zaczynał ze mną na ławce lub Maccą (Alexis Mac Allister) na ławce, lub to Ryan (Gravenberch) był zmieniany. Chodzi o zrównoważenie obciążenia, aby spróbować utrzymać wszystkich w formie.

Jest jeszcze aspekt zarządzania ludźmi w polityce rotacji Slota. Piętnaście z 36 występów Jonesa miało miejsce po wejściu z ławki rezerwowych.

- Sposób, w jaki wyjaśnia rzeczywistość, jest wyjątkowy. Nie chodzi o to, że nie zaczynasz, bo nie jesteś wystarczająco dobry. Szanujesz jego plan, ponieważ jest to najlepsze ustawienie na konkretny mecz. On weźmie cię na bok, porozmawia z tobą i powie: „Nie chodzi o to, że nie ufam ci w tym meczu, nadal będziesz odgrywał ogromną rolę". Dlatego utrzymuje wszystkich w drużynie w dobrym stanie. Nawet chłopaki, którzy nie zaczynają regularnie, czują, że są częścią drużyny.

Współczynnik skuteczności podań Jonesa wynoszący 93,6% jest najwyższy wśród wszystkich pomocników Premier League w tym sezonie. Wykazał się wszechstronnością, grając na sześciu różnych pozycjach. Może pochwalić się trzema golami i sześcioma asystami we wszystkich rozgrywkach.


- Kibice widzą może tylko gole lub asysty, a nie zauważają wielu innych istotnych aspektów - twierdzi Jones.

- Grałem po lewej stronie, grałem jako numer 9, numer 10, numer 8 i numer 6. Poza tym nie jestem kimś, kto po prostu podaje piłkę do tyłu. Lubię podejmować ryzyko. Krytykowano mnie za to, że za długo trzymam piłkę. Dzieje się tak dlatego, że mam tak duże zaufanie do swoich umiejętności. Nie chciałbym po prostu mieć piłki, być pod presją, a potem oddać ją komuś innemu, żeby ten ktoś przejął presję ode mnie. Wolę trzymać piłkę, bo czuję się komfortowo i spowalniam grę. Jeśli mogę przyciągnąć dwóch rywali, a potem oddać piłkę, to daje to komuś innemu więcej czasu z piłką, kto może nie czuje się z nią tak komfortowo. To właśnie staram się robić. Musisz zrozumieć, że znasz każdego faceta, z którym grasz.


Jones nie wystąpił jeszcze w żadnym finale Liverpoolu i chce to naprawić w niedzielę na Wembley. Kontuzja kostki sprawiła, że opuścił triumf w Carabao Cup przeciwko Chelsea w lutym ubiegłego roku. Anglik nie znalazł się na ławce rezerwowych w finale tego samego pucharu w 2022 roku. Był niewykorzystanym rezerwowym w finale Ligi Mistrzów i Pucharu Anglii w 2022 roku.

- Tak, to byłoby wyjątkowe - mówi.

- Musiałem oglądać mecz w zeszłym roku w bucie ochronnym, a kilka lat wcześniej zostałem wykluczony z drużyny z jakiegoś nieznanego mi powodu. Nie byłem zadowolony, ale musiałem uszanować wybory Jürgena. Mam nadzieję, że tym razem odegram ogromną rolę. Nie chcę grać tylko we wcześniejszych rundach, kiedy niektórzy chłopcy odpoczywają. Chcę grać w najważniejszych meczach. W tym sezonie miałem szczęście grać w ważnych meczach i dobrze mi szło. Nie wiem, czy wyjdę w pierwszym składzie, czy nie, ale wiem, że będę zaangażowany. Jeśli nie zacznę meczu, będę w pobliżu chłopaków, którzy zaczynają i pomogę im w każdy możliwy sposób.


W przygotowaniach do meczu dominowały rozmowy o 70-letnim oczekiwaniu Newcastle na krajowe trofeum, jednak Jones odrzucił sugestie, że jest to dla drużyny Eddiego Howe’a większe wydarzenie niż dla podopiecznych Arne Slota.

- To złe podejście - twierdzi. 

- Jesteśmy ogromnym klubem i oczekuje się od nas wygrywania trofeów. To dla nas równie ważne jak dla Newcastle.

Po przerwie na mecze reprezentacyjne cała uwaga graczy Liverpoolu skupi się na zdobyciu tytułu Premier League. The Reds mają 15 punktów przewagi nad Arsenalem, który w niedzielę rozegra zaległy mecz z Chelsea.

Będąc od dziecka mieszkańcem Liverpoolu, Jones doskonale rozumie, co to osiągnięcie oznaczałoby dla kibiców, którzy nie mogli należycie świętować tytułu z sezonu 2019/20 z powodu ograniczeń związanych z pandemią. Wtedy to kapitan Jordan Henderson podniósł trofeum na prawie pustym Anfield, a drużyna nie doczekała się mistrzowskiej parady.

- Jestem podekscytowany, ale rozsądnie jest trzymać głowy nisko. Zostało nam jeszcze dziewięć meczów ligowych - mówi. 

- Byłoby szaleństwem, gdybyśmy zaczęli myśleć, że już wygraliśmy. To pozytywne nastawienie i wszyscy wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji, ale nie możemy być zbyt pewni siebie.

- Virg (van Dijk) wykonał niesamowitą pracę jako kapitan. Po każdym meczu jego przesłanie brzmi: „Po prostu skupiamy się na następnym spotkaniu”. Nie chcemy patrzeć zbyt daleko w przyszłość, a Virg świetnie dba o to, byśmy tak właśnie myśleli. Jest gwiazdą światowego formatu, ale przy tym pozostaje skromnym człowiekiem i pilnuje, aby drużyna miała tę samą mentalność.

Jones, który dołączył do akademii w wieku dziewięciu lat, przeszedł długą drogę od stycznia 2019 roku, gdy jako chudy 17-letni lewoskrzydłowy zadebiutował w meczu Pucharu Anglii przeciwko Wolverhampton Wanderers. Dziś jest taktycznie zdyscyplinowanym i wszechstronnym środkowym pomocnikiem.

Mimo wielu przeszkód wciąż się trzyma i ma na koncie 169 występów. Jego wiara w siebie pozostaje niezachwiana.

- Tam, skąd pochodzę, nie mieliśmy wiele, więc zawsze byliśmy tymi słabszymi - mówi.

- Nie miałem dużego ogrodu, w którym mógłbym grać. Bawiliśmy się na ulicy albo przeskakiwaliśmy przez płot do mojej szkoły, żeby dostać się na boisko. Trzeba było jak najlepiej wykorzystać to, co się miało.

- Jako Scouser w akademii wiedziałem, że chłopcy sprowadzeni z innych klubów zawsze byli postrzegani jako pierwsi do gry, bo klub zapłacił za nich pieniądze.

- Nigdy nie przejmowałem się nazwiskami wokół mnie. Moje nastawienie było zawsze takie: „Ja wam pokażę”. To dobrze mi służyło przez lata — mimo kontuzji, pomijania w składzie, ludzi mówiących, że powinienem iść na wypożyczenie lub opuścić klub. Zostałem i trzymałem się swojego planu.

- Wyszedłem z tego cało. To pokazuje moje nastawienie. Teraz będę dalej robił wszystko, by być jak najlepszym.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Barcelona rzekomo zainteresowana Díazem  (0)
15.03.2025 14:59, Wiktoria18, thisisanfield.com
Szoboszlai piłkarzem miesiąca  (0)
15.03.2025 14:41, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Wywiad z fanem Srok  (0)
15.03.2025 13:20, Vladyslav_1906, liverpoolfc.com
Isak: Darzę Van Dijka wielkim szacunkiem  (0)
15.03.2025 12:53, Ad9am_, thisisanfield.com
Puchary Ligi Liverpoolu - galeria zdjęć  (0)
15.03.2025 12:34, Mdk66, liverpoolfc.com