FUL
Fulham
Premier League
06.04.2025
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 2063

Liverpool musi przypomnieć, kto rządzi w Anglii


Gerard Houllier kiedyś odważnie stwierdził, że jego Liverpool jest "o 10 meczów od wielkości".

Był początek kwietnia 2002 roku, a francuski szkoleniowiec wracał na ławkę po poważnej operacji serca, by poprowadzić zespół w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Bayerowi Leverkusen. Równocześnie Liverpool toczył zaciętą walkę o mistrzostwo Anglii z Arsenalem Arsène’a Wengera.

Jednak gdy ekipa Houlliera odpadła z europejskich rozgrywek po porażce z niemieckim rywalem, a w Premier League finiszowała siedem punktów za londyńczykami, jego słowa stały się dla krytyków doskonałą bronią przeciwko niemu.

Arne Slot nie zamierzał jednak składać podobnych buńczucznych deklaracji ani kusić losu, gdy we wtorkowym, skąpanym w słońcu Kirkby przygotowywał swój zespół na decydującą fazę sezonu. Holender woli bardziej stonowane podejście.

- Wszyscy doskonale rozumieją, w jakiej jesteśmy sytuacji – przyznał.

- Z niecierpliwością czekamy na dziewięć kolejnych spotkań. Środowy wieczór będzie niezwykle ważny – nie tylko dlatego, że to derby Merseyside, ale także z uwagi na naszą doskonałą pozycję w tabeli.

Jednak wcale nie trzeba czekać aż dziewięć meczów, by obecny zespół Liverpoolu osiągnął wielkość, a nazwisko Slota znalazło się w jednym rzędzie z legendami Anfield – Billem Shanklym, Bobem Paisleyem, Joe Faganem, Kennym Dalglishem i Jürgenem Kloppem – jako szkoleniowca, który zdobył mistrzostwo Anglii.

Nawet jeśli Arsenal w nieprawdopodobny sposób nie straci już żadnego punktu do końca sezonu, Liverpool potrzebuje maksymalnie 16 oczek z dostępnych 27, by sięgnąć po tytuł. Dla kontekstu – według najnowszych 10 000 symulacji sezonu przeprowadzonych przez superkomputer Opta, The Reds kończą na szczycie w 99,1% przypadków.

Jednak kolejne osiem tygodni to nie tylko kwestia "dowiezienia" mistrzostwa. Istnieje scenariusz, w którym słabości Arsenalu ułatwią zadanie Liverpoolowi i pozwolą dotrzeć do mety niemal samą siłą rozpędu. Obecna 12-punktowa przewaga daje The Reds spory margines błędu.

Jednak po sezonie pełnym dominacji byłoby wręcz grzechem nie wygrać ligi w wielkim stylu, pokazując światu, dlaczego to The Reds są od sierpnia najlepszą drużyną w Anglii. Przez cały sezon nie było żadnej prawdziwej walki o tytuł – nie ma sensu tworzyć jej teraz.

Ostatnie wyniki mogą łatwo przesłonić obraz sytuacji. Tydzień poprzedzający przerwę reprezentacyjną był dla Liverpoolu bolesny – drużyna odpadła z Ligi Mistrzów po starciu z Paris Saint-Germain, a następnie przegrała finał Pucharu Ligi z Newcastle United na Wembley.


Co niezwykłe, były to pierwsze w karierze Arne Slota dwie porażki z rzędu w roli menedżera. Jeśli przegrana po rzutach karnych z francuskimi gigantami miała w sobie sporo pecha, to przeciwko ekipie Eddiego Howe’a The Reds sami zrobili sobie pod górkę. To była najgorsza postawa Liverpoolu w finale dużych rozgrywek w XXI wieku.

- Nie sądzę, bym kiedykolwiek widział moich zawodników pracujących tak ciężko przez 120 minut, jak w meczu z PSG, więc być może to właśnie dlatego wyglądaliśmy na tak zmęczonych w finale – przyznał Slot.

- Nie mam pretensji do nikogo za porażkę z PSG, bo daliśmy z siebie wszystko. Bardziej frustrował mnie finał, bo tam przegraliśmy w pełni zasłużenie. Przeciwnik nas po prostu pobił pod względem intensywności – a tego nie lubię. Nie byliśmy wystarczająco agresywni w defensywie, nie byliśmy dobrzy z piłką.

Na Wembley Liverpool wygrał zaledwie 43 procent pojedynków, a mimo 66-procentowego posiadania piłki praktycznie nie stworzył żadnego realnego zagrożenia.

Aby pomóc zawodnikom zregenerować się po wyczerpującym okresie, Slot pozwolił tym, którzy grali w reprezentacjach, na nieco dłuższy odpoczynek po zakończeniu obowiązków kadrowych. Dla niektórych była to chwila o ogromnym znaczeniu – Dominik Szoboszlai wziął ślub ze swoją partnerką, Borką. Dla większości był to po prostu czas na relaks - Luis Díaz, na przykład, wybrał się na krótkie wakacje do Paryża.

Drużyna wróciła do treningów w Kirkby dopiero w sobotę, a Slot zapewnił, że wszyscy są odświeżeni i gotowi na 246. derby Merseyside, które w środę odbędą się na Anfield.

Wciąż żywe są wspomnienia lutowego starcia na Goodison Park, gdy James Tarkowski doprowadził do wyrównania w 98. minucie. Po ostatnim gwizdku emocje sięgnęły zenitu – do tego stopnia, że Michael Oliver wyrzucił z boiska Abdoulaye Doucouré, Curtisa Jonesa, a także samego Slota i jego asystenta, Sipke Hulshoffa.

Poczucie niesprawiedliwości w szatni Liverpoolu tamtego wieczoru było ogromne – kapitan Virgil van Dijk oskarżył Olivera o "brak kontroli nad meczem". To może być dodatkowy bodziec przed środowym spotkaniem, 49 dni po tamtych wydarzeniach. Tym razem w roli arbitra głównego wystąpi Sam Barrott, dla którego będzie to debiut w derbach Merseyside.

- Mam nadzieję, że następnym razem zareaguję inaczej, ale nie mogę tego obiecać – przyznał z uśmiechem Slot.

- Byłbym bardzo zdziwiony, gdybym jeszcze kiedykolwiek doświadczył ośmiu minut doliczonego czasu z tyloma kontrowersyjnymi decyzjami przeciwko nam. Jednak nawet jeśli tak się stanie, mam nadzieję, że zachowam się inaczej.

Everton, podobnie jak Newcastle, będzie starał się narzucić fizyczną grę i zagrozić Liverpoolowi przy stałych fragmentach. The Reds nie mogą pozwolić sobie na to, by ponownie dać się zdominować.

Tu chodzi o coś więcej niż tylko trzy punkty – to kwestia chwały i dumy. The Toffees nie wygrali na Anfield przy pełnych trybunach od 1999 roku, a David Moyes nigdy nie triumfował tam jako menedżer – ani z Evertonem, ani z Manchesterem United, Sunderlandem czy West Hamem.

Z kolei Liverpool, z Alissonem i Ryanem Gravenberchem gotowymi do gry po drobnych urazach odniesionych na zgrupowaniach, ma okazję pokazać, dlaczego pozostaje niepokonany w 25 ligowych spotkaniach – co jest czwartą najdłuższą serią w historii klubu.

To drużyna, która wciąż może zakończyć sezon z dorobkiem 97 punktów. Od bramkarza po napastnika – wszyscy przez cały sezon utrzymują poziom, do którego nikt inny w Anglii się nie zbliżył.

Mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki. Część zawodników walczy nie tylko o tytuł, ale i o swoją przyszłość na Anfield w obliczu planowanych na lato transferów.

Misja jest jasna: zakończyć sezon w wielkim stylu i nie pozostawić nikomu wątpliwości, dlaczego to Liverpool spogląda z góry na resztę stawki.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (4)

Szmuggi 01.04.2025 21:46 #
Przypomnieć przede wszystkim samym sobie
Parrlan 02.04.2025 10:40 #
Po tych przerwach na reprezentację z reguły była kicha i kopanie się po czołach.Zobaczymy jak będzie dzisiaj,ale cudów bym nie oczekiwał.Byle 3 punkty.
Klopp12 02.04.2025 12:44 #
A ten Ramadan już się skończył?
mum1n 02.04.2025 13:23 #
W sobotę się skończył.

Pozostałe aktualności

Skład Liverpoolu na derby!  (25)
02.04.2025 19:46, Gall1892, liverpoolfc.com
Saudyjczycy wciąż liczą na transfer Salaha  (9)
02.04.2025 12:45, AirCanada, The Daily Telegraph
Slot: Liczy się tylko tu i teraz  (0)
02.04.2025 12:14, RosolakLFC, liverpoolfc.com
Moyes przed derbami  (1)
01.04.2025 22:21, FroncQ, Sky Sports
Alisson wybrany najlepszym piłkarzem marca  (0)
01.04.2025 22:07, AirCanada, liverpoolfc.com