Slot po porażce z Fulham
Arne Slot żałował błędów, jakie Liverpool popełnił w niedzielnym wyjazdowym starciu z Fulham, przegranym 3-2. Gospodarze w pierwszej połowie odwrócili niekorzystny wynik, co spowodowało drugą ligową porażkę The Reds w tym sezonie.
Strzał z dystansu Alexisa MacAllistera dał podopiecznym Slota prowadzenie już w pierwszym kwadransie, ale szybko wyrównał Ryan Sessegnon. Bramki Alexa Iwobiego i Rodrigo Muniza w ciągu pięciu minut dały walczącej o europejskie puchary ekipie Cottagers prowadzenie 3-1 do przerwy. Luis Diaz wszedł z ławki rezerwowych i w 72. minucie zmniejszył stratę, ale ostatecznie Liverpoolowi nie udało się wyrównać i poniósł pierwszą porażkę na wyjeździe w Premier League w sezonie 2024-25. Poniżej zamieszczamy skrót konferencji prasowej Slota po meczu.
O tym, co poszło nie tak w pierwszej połowie…
– Myślę, że szczególnie 15 minut pierwszej połowy. Widziałem też normalne fragmenty, zanim straciliśmy pierwszego i drugiego gola. Widziałem kilka bardzo dobrych sytuacji przy rozgrywaniu, i w ustawieniu. Tak więc nie było to aż 45 minut katastrofy, ale nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich błędów i moim zdaniem jest to czymś innym, niż ogólna słaba gra.
O tym, czy błędy go rozczarowały…
– Tak, oczywiście, ale nie tylko mnie – samych zawodników, kolegów z drużyny, kibiców. Jednakże jednym z powodów, dla których jesteśmy w tak dobrej pozycji, jest to, że nie popełniamy wielu błędów a jeśli się zdarzą, staramy się je naprawić. To właśnie próbowaliśmy zrobić przy drugim golu, ale niestety piłka zamiast odbić się i trafić za linię końcową, wpadła do bramki. To może się zdarzyć, zwłaszcza w meczu z tak dobrą drużyną, jak Fulham. Kiedy popełniamy błędy, mają jakość, żeby nas ukarać. Uważam, że pod koniec drugiej połowy wykreowaliśmy tak dużo okazji, że mieliśmy szansę odrobić straty. Zabrakło nam jednak czasu, zwłaszcza na koniec, bo przez pierwsze 20 minut drugiej połowy nie sprawiliśmy wrażenia jakbyśmy byli w stanie strzelić gola. Ale przez ostatnie 20 czy 25 minut wydaje mi się jasne, że w końcu zdobylibyśmy trzecią bramkę. Dlatego też faktyczny czas gry był krótszy niż 25 minut.
O tym, czy tak duża przewaga w tabeli spowodowała samozadowolenie…
– Nie uważam, żeby były powody do samozadowolenia. Nie jesteśmy teraz numerem jeden dlatego, że wygrywamy wszystkie mecze różnicą trzech czy czterech bramek. Chyba każdy kto oglądał nasze występy, przyzna, jak wiele to od nas wymaga wysiłku i ciężkiej pracy, oczywiście w połączeniu z jakością. Zespół, który wygrywał ligę w ostatnich czterech sezonach, w prawie każdym meczu prowadził 3-0 już po pierwszej połowie. W naszym przypadku tak nie jest, więc mamy pełną świadomość, że musimy rywalizować jeszcze przed siedem kolejek. Widzieliśmy to w meczu z Evertonem, wtedy wynik był stykowy. Dzisiaj też taki był, i wcześniej wiele razy znajdowaliśmy się po właściwej stronie, ale teraz jesteśmy po tej złej – głównie przez popełnione błędy.
O tym, co powiedział piłkarzom po meczu…
Ogólne przesłanie było takie, że pokazali wielki charakter w drugiej połowie, jednak nie pierwszy raz w tym sezonie mieliśmy trudną pierwszą połowę. To się nie zdarzało aż tak często, ale zdarzyło się na przykład w domowym spotkaniu z Southampton, w którym graliśmy bardzo słabo. Zwykle jesteśmy w stanie to nadrobić dzięki mentalności zespołu, ich kondycji, rezerwowym, których możemy wprowadzić. Dziś to nie wystarczyło i teraz mamy cały tydzień, aby przygotować się na West Ham. Każdy musi zdawać sobie sprawę – i wszyscy są tego świadomi, więc tak naprawdę nie musiałem im tego mówić – że jedynym sposobem na wygranie meczu piłki nożnej jest ciężka praca, 90 minut nieustannego wysiłku. Powiedziałem to już kilka razy – nie jesteśmy drużyną, która wygrywa 3-0 czy 4-0 po trzech, czterech, pięciu błyskach geniuszu. Za każdym razem gdy wygrywamy, jest to efekt ciężkiej pracy, może z wyjątkiem dwóch czy trzech meczów w tym sezonie.
Komentarze (20)
Jota wogole pilek nie miał z przodu. Gakpo jest pod formą. Robertson tragedia z przodu i tyłu. Niech mu ktoś powie , ze atak trzeba zatrzymać przed polem karnym, a nie zapraszać w to pole przeciwnika.
Dowieźmy jakoś ten tytuł, może wrócą już za tydzień Alisson i Bradley to powinno trochę dodać pewności w defensywie.
Martwi mnie że wystarczy byczek w ataku przeciwnika, który porozpycha naszych obrońców i robi się ciepło.
Z pozytywów, podoba mi się że mimo murarki przeciwnika potrafimy rozegrać groźną akcję.
Szkoda tych punktów bo mam wrażenie że Fulham grając lepiej przegrywało z nami w przeszłości.
A do transferów to co niektórzy tutaj powątpiewają w FSG. Fakt, że patrząc na ostatnie okienka można mieć do nich wątpliwości ale prowadzenie klubu to jest biznes. Nie wierzę że nic w tym temacie się nie wydarzy. Nie wierzę że zmarnują potencjał wizerunkowy i dochodowy klubu, nie wierzę że strzelą sobie zwyczajnie w kolano. To byłoby jakieś irracjonalne. Muszą wszyscy decydenci w klubie, FSg wiedzieć i zdawać sobie sprawę że tym obecnym składem nie będziemy się liczyć w żadnych rozgrywkach i potrzebne są transfery które wzmocnią zespół a nie że się tylko odbędą. No kurczę mam taką nadzieję, inaczej tego nie widzę. Nie można przecież zarżnąć złotej kury.