Pomeczowa konferencja Slota
Arne Slot pochwalił Liverpool za nieustępliwą walkę podczas niedzielnej porażki 1:3 z Chelsea, uważając, że z tego spotkania można wyciągnąć wiele pozytywów.
The Reds zostali pokonani na Stamford Bridge w swoim pierwszym meczu po zdobyciu tytułu mistrza Premier League.
Strzał Enzo Fernándeza, samobójcze trafienie Jarella Quansaha oraz wykorzystany rzut karny przez Cole’a Palmera dały zwycięstwo the Blues, a bramka Virgila van Dijka okazała się jedynie golem kontaktowym.
Poniżej podsumowanie pomeczowej konferencji trenera Liverpoolu.
O meczu i występie Liverpoolu…
- Z przegranej w meczu piłkarskim nigdy nie wynika nic dobrego, ale jeśli mam doszukiwać się pozytywów, to z pewnością było ich kilka. Dominowanie w posiadaniu piłki na Stamford Bridge to coś, czego niewiele drużyn tutaj dokonuje, ponieważ Chelsea również bardzo dobrze operuje piłką. Przegrywając 0:2, nie poddaliśmy się, próbowaliśmy wrócić do gry – i to właśnie zrobiliśmy. Mieliśmy dwie świetne okazje, których nie wykorzystaliśmy, a potem Chelsea kilkakrotnie groźnie kontratakowała.
- Kiedy strzeliliśmy na 2:1, pomyślałem: „Zobaczmy, czy coś z tego będzie…”, ale nie wydaje mi się, by był moment, w którym naprawdę byliśmy bliscy zdobycia bramki. Ostatecznie rzut karny został prawidłowo podyktowany i Chelsea wygrała 3:1. Może to był odwrotny scenariusz niż w meczu domowym, gdzie to oni dominowali w posiadaniu piłki, a my wygraliśmy. Teraz było odwrotnie.
O tym, czy brakowało pressingowej gry Dominika Szoboszlaia...
- Wynik spotkania nigdy nie sprowadza się do jednego zawodnika. Jedną z cech, które Dom zdecydowanie posiada, jest intensywność, z jaką pressuje. Można wymyślić wszystkie taktyki świata, lecz to intensywność pressingu robi różnicę. Nieważne, co zaplanuję – jeśli gramy intensywnie, bardzo trudno się przez nas przebić. Jedną z mocnych stron Dominika jest właśnie pressing i dlatego też tak dużo grał w tym sezonie.
O tym, dlaczego zwlekał z wprowadzeniem Federico Chiesy...
- Ponieważ najpierw zdecydowałem się wprowadzić innych zawodników. Wpuściłem już Darwina [Núñeza], więc to nie była pozycja, na której mógłbym wtedy wprowadzić Chiesę. Potem Cody Gakpo — bardzo mi się dziś podobał, zagrał naprawdę dobry mecz, a w ostatnich tygodniach już wiele razy go zmieniałem i zdejmowałem z boiska. Mo [Salah] to zawsze zawodnik, który potrafi strzelić gola, więc dlatego najpierw zdecydowałem się na inne zmiany.
- Na końcu można by wręcz powiedzieć, że ludzie tutaj oczekują ode mnie dodatkowego ryzyka — więc zdejmujemy obrońcę i wprowadzamy Federico. To również doprowadziło do zdobycia przez nas gola, lecz niestety zostało za mało czasu, by mógł naprawdę coś zmienić.
O tym, czy zdobycie już tytułu i rotacja w składzie wpłynęły na występ...
- Tego nigdy się nie dowiemy, ale myślę, że dziś zobaczyliśmy wiele rzeczy, które widzieliśmy przez cały sezon. Wielokrotnie potrafiliśmy wyjść spod wysokiego pressingu przeciwnika i wieloma akcjami docieraliśmy do ostatniej tercji boiska. Widziałem też naszą grę w obronie, co nie zawsze jest dla mnie normą — te ostatnie procenty nie były dziś na normalnym poziomie. Blisko bramki przeciwnika byliśmy wiele razy, a zazwyczaj potrafimy w takich sytuacjach stworzyć więcej okazji.
- To może oznaczać dwie rzeczy. Albo Chelsea dobrze spisała się w obu polach karnych — co rzeczywiście miało miejsce — lecz myślę, że to mówi też trochę o nas samych. Ogólnie rzecz biorąc, był to dobry występ, ale brakowało tych ostatnich procentów, by wygrać ten mecz. Przy obu golach, które straciliśmy, nasz zawodnik się poślizgnął. Czy to również by się zdarzyło, gdyby stawka meczu była wyższa? Tak czy nie — tego się nie dowiemy. Margines błędu w Premier League jest bardzo mały, szczególnie gdy grasz z zespołem takim jak Chelsea, pełnym jakościowych zawodników — wtedy nie możesz sobie pozwolić na takie momenty.
O buczeniu ze strony kibiców Chelsea podczas szpaleru przed meczem ...
- Szczerze mówiąc, nie słyszałem tego. Przez niemal cały mecz słyszałem tylko naszych kibiców. Wiem tylko, że nie mogli tu dotrzeć pociągami, więc musieli jechać samochodami. Dotarli na czas i byli głośni przez cały mecz. Nie słyszałem, żeby ktoś buczał – słyszałem tylko naszych śpiewających fanów.
O tym, czego on i jego zespół nauczyli się w tym sezonie i co mogą wykorzystać w przyszłym roku…
- Że marginesy błędu są niewielkie. To było widoczne przez cały sezon – zarówno w meczach, które wygraliśmy, jak i dzisiaj. Poślizgnęliśmy się dwa razy i straciliśmy dwa gole. Paris Saint-Germain – niesamowity mecz, być może nasz najlepszy mecz w sezonie u siebie, gdzie całkowicie zdominowaliśmy drugą połowę. Po prostu czekaliśmy, aż strzelimy gola – ale go nie zdobyliśmy, a potem, gdy zawodnicy zaczęli odczuwać zmęczenie, musiałem dokonać wielu zmian.
- Mieliśmy szczęście, że doszło do rzutów karnych, ale – mówiąc o małych różnicach – przegraliśmy w serii rzutów karnych, oni są teraz w półfinale, a my odpadliśmy. Tak, wszyscy mamy jakościowych piłkarzy. Chelsea ich ma, City ich ma, Arsenal ich ma, Aston Villa ich ma… my też ich mamy. Marginesy błędy są małe i właśnie dlatego trzeba tak ciężko pracować co trzy dni, żeby zdobywać punkty. Tak właśnie robiliśmy w tym sezonie i jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse na rywalizację w przyszłym roku, to to jest absolutne minimum, które musimy powtórzyć.
O tym, czy Chelsea będzie zagrożeniem w przyszłym sezonie...
- Spodziewałem się, że będą zagrożeniem w tym sezonie, ponieważ na Anfield byli lepsi od nas. Byli bardzo blisko. Byłem całkowicie zaskoczony, że teraz mamy nad nimi 19 punktów przewagi, czy coś w tym stylu. Wcale tego nie czułem, gdy graliśmy przeciwko nim. To prawdopodobnie mówili wiele o tym, jak dobrze nam poszło w tym sezonie - jeśli mamy zespół o takiej jakości, nie tylko w pierwszej jedenastce, ale w całym składzie, a my jesteśmy w stanie mieć 19 punktów przewagi. To duży komplement dla naszych piłkarzy.
Komentarze (0)