Czy Diaz powinien zostać podstawową dziewiątką?
Mistrzowie bez bramkostrzelnej „dziewiątki”.
To stwierdzenie nie jest może wystarczająco chwytliwe, by stać się przyśpiewką kibiców, ale nie powinno zostać pominięte, biorąc pod uwagę, jak wielu mistrzów Premier League opierało się na bramkostrzelnych środkowych napastnikach. Dla tych, którzy uważają, że Liverpool otrzymał tytuł w sezonie 2024/25 w prezencie z powodu problemów rywali, warto zwrócić uwagę na to, jak Arne Slot przeorganizował swój zespół w poszukiwaniu złotej formuły.
Przez jedną trzecią sezonu Liverpool wystawiał tradycyjnego lewoskrzydłowego, Luisa Diaza, na środku ataku, starając się załatać lukę.
Wiecznie kontuzjowany pierwszy wybór na „dziewiątce”, Diogo Jota, opuścił jedną czwartą kampanii, a tylko dwie z jego sześciu bramek w Premier League w tym sezonie padły w 2025 roku. Tymczasem Darwin Nunez notuje fatalną serię – nie strzelił gola w 24 z 28 meczów, w których wystąpił, i tylko raz rozpoczął spotkanie w tym roku kalendarzowym (przeciwko ostatniemu w tabeli Southampton).
Liverpool musiał wystawiać Jotę, gdy tylko był dostępny, mimo jego słabszej formy, trwać przy Nunezie i jednocześnie przemodelować Diaza w postać, jaką stopniowo się staje, licząc przy tym na gole z innych pozycji.
Nie są pierwszym zespołem, który sięga po tytuł Premier League bez klasycznego bramkostrzelnego napastnika – Manchester City dokonał tego w 2021 i 2022 roku, kiedy kluczowymi postaciami w ofensywie byli Ilkay Gündogan i Kevin De Bruyne, a sam Liverpool zdobył mistrzostwo w 2020 roku, opierając ofensywę na Mohamedzie Salahu, atakującym z prawego skrzydła – ale to wciąż godne odnotowania osiągnięcie.

Salah ponownie jest głównym źródłem bramek w tym sezonie – zdobył ich 30 w swoich pierwszych 38 występach we wszystkich rozgrywkach. Slot buduje ofensywę wokół Egipcjanina, ale nie zdecydował się przesunąć go do środka ataku, ponieważ z prawego skrzydła jest on po prostu zbyt skuteczny – zarówno jako strzelec, jak i kreator.
Pozostaje więc pytanie: czy Diaz rzeczywiście rośnie w roli środkowego napastnika, czy też Liverpool potrzebuje latem nowej „dziewiątki”? Oczywista odpowiedź – biorąc pod uwagę brak goli – to ta druga opcja. Ale sprawa nie jest taka prosta.
Diaz zdobył w tym sezonie 17 bramek dla Liverpoolu i dorzucił pięć asyst, choć większość z nich miała miejsce, gdy grał na lewym skrzydle. W 13 meczach Premier League jako środkowy napastnik zdobył pięć bramek, a jego całkowity dorobek znacznie podbił hat-trick przeciwko Bayerowi Leverkusen w zwycięstwie 4:0 w Lidze Mistrzów w listopadzie.
Gole przeciwko Tottenhamowi i Arsenalowi w ostatnich tygodniach sugerują jednak, że Diaz dojrzewa do tej roli. Choć wciąż jest piłkarzem „błądzącym” po boisku, co wynika z jego natury jako lewoskrzydłowego, którego okazjonalnie wystawia się na środku ataku, widać poprawę w jego grze bez piłki.
Diaz ma energię i zapał, by agresywnie naciskać na obrońców i wysoko zakładać pressing, kiedy wymaga tego sytuacja. Slot daje mu pewną swobodę i elastyczność w ruchu. Pomaga też współpraca Kolumbijczyka z asystentem, Johnem Heitingą, który skupia się na lepszym wyczuciu momentu wejścia w pole karne i dopracowaniu wykończenia akcji.
Idealnie byłoby, gdyby Slot miał napastnika, który nie tylko wykańcza sytuacje, ale też ciężko pracuje dla zespołu. Diaz pokazał w tym sezonie przebłyski obu tych cech – w ostatnich meczach coraz częściej znajdował się w groźnych pozycjach i potrafił je wykorzystać. W meczu z Arsenalem w miniony weekend powinien był strzelić dwa gole, ale musiał zadowolić się jednym trafieniem.
Eksperyment z Diazem na „dziewiątce” rozpoczął się sześć miesięcy temu, w meczu z Bayerem Leverkusen, częściowo z przymusu – Jota miał kontuzję żeber, a Slot musiał rotować czterema dostępnymi napastnikami, zwłaszcza że Federico Chiesa również był niedostępny.
W starciu z mistrzem Niemiec Xabiego Alonso, duet Diaz–Szoboszlai na pozycjach 9 i 10 łączył dwóch najbardziej zaufanych i bezlitosnych graczy pressingu Slotta, by zneutralizować elastyczną grę Bayeru w budowaniu akcji. Diaz jednak pokazał też instynkt napastnika, świetnie wychodząc do podania Curtisa Jonesa i wykańczając akcję z zimną krwią.

Szybko stał się najbardziej zaufanym środkowym napastnikiem Slota i regularnie wychodził w tej roli w kolejnych dwóch miesiącach, choć początkowo bramek było jak na lekarstwo – aż do trzech trafień w dwóch meczach z Tottenhamem i West Hamem tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Wtedy ofensywa Liverpoolu zaczęła naprawdę funkcjonować – Diaz, Salah i Gakpo przewodzili atakom – jednak rywale zaczęli znajdować sposoby, by Diaza zneutralizować. W styczniu, w dwóch meczach wyjazdowych z Nottingham Forest (1:1) i Brentfordem (2:0), Slot sięgnął po ławkę rezerwowych – i jego naturalni napastnicy, Jota i Nunez, zdobyli kluczowe bramki.

Kontuzja Gakpo sprawiła, że Diaz wrócił na bardziej naturalną pozycję skrzydłowego, ale w ostatnich meczach Slot znów wystawiał 28-latka na szpicy. Choć próbka danych jest niewielka, Diaz zaczął znajdować się w takich strefach boiska, w jakich powinien operować klasyczny napastnik.
Cztery z jego ostatnich pięciu goli padły z przestrzeni w obrębie szerokości pola bramkowego. Przeciwko West Hamowi celowo wykonał centralny ruch, dzięki czemu skutecznie wykończył podanie Salaha.

To samo powtórzyło się dwa tygodnie później z Tottenhamem – Diaz czekał na linii spalonego, tuż przy środkowym obrońcy, i błyskawicznie zareagował, ustawiając się idealnie, by zamknąć dośrodkowanie Szoboszlaia.
Bardzo podobnie wyglądało jego trafienie z Arsenalem – znów był przy Williamie Salibie i najszybciej zareagował, gdy Salah wypuścił Szoboszlaia za linię obrony. Diaz miał tylko dopełnić formalności i wpakować piłkę do pustej bramki, ale był to kolejny dowód, że rozwija swój instynkt strzelecki.

To, co z pewnością cieszy Slotta, to różnorodność, jaką Diaz pokazuje w grze, oraz jego skuteczność. Zanim trafił do siatki w 21. minucie na Anfield w ubiegły weekend, powinien już mieć gola – ale z bliska zatrzymał go David Raya.
Ta okazja pokazała, jak Diaz potrafi cofnąć się głębiej, pomóc w budowie akcji, a następnie wbiec w pole karne i znaleźć sobie przestrzeń do oddania strzału.
Dużym plusem wystawiania Diaza na środku ataku jest też to, że pozwoliło to rozwinąć się Gakpo na lewym skrzydle, gdzie grał regularnie i z powodzeniem.
Choć zakontraktowanie nowego napastnika tego lata wydaje się naturalnym ruchem dla Liverpoolu, może to ograniczyć minuty Diaza i Gakpo – którzy razem zdobyli aż 27% ze 130 goli zespołu we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie.
Znalezienie zawodnika, który zagwarantuje więcej bramek, nie odbierając drużynie agresywności w pressingu, nie będzie łatwe. Slot zasygnalizował, jak trudne będzie to zadanie w letnim oknie transferowym podczas konferencji przed meczem z Arsenalem:
- Nie jest łatwo znaleźć lepszych zawodników, którzy mogliby nas realnie wzmocnić – powiedział. - Muszą być dostępni i musimy być w stanie ich sprowadzić.
Holender podkreślił, że nie będzie problemu z przekonaniem potencjalnych celów do gry na Anfield, ale cena może stanowić przeszkodę. Poza tym, by zrobić miejsce dla nowego napastnika, ktoś z obecnych będzie musiał odejść.
Mimo słabego sezonu Jota wciąż jest wartościowym zawodnikiem i raczej nie opuści klubu. Diaz natomiast w wywiadzie w zeszły weekend zadeklarował, że chce zostać w Liverpoolu „tak długo, jak to możliwe” i że spodziewa się rozmów o przyszłości, bo jego kontrakt wchodzi w ostatnie dwa lata. Najbardziej prawdopodobne jest przedłużenie umowy.
Pozostaje więc Nunez, którego pozycja w klubie jest bardziej zagrożona niż kiedykolwiek. Coraz powszechniej mówi się, że jeśli pojawi się odpowiednia oferta, Liverpool nie będzie robił przeszkód. Tak nie było jeszcze w styczniu, kiedy Al Nassr z Arabii Saudyjskiej interesował się napastnikiem, ale zarząd klubu nie chciał rozbijać składu w środku walki o mistrzostwo. Latem sytuacja będzie inna – będzie czas na zaplanowanie i przeprowadzenie małej przebudowy.
Jak wcześniej informowało The Athletic, Alexander Isak z Newcastle cieszy się dużym uznaniem w Liverpoolu, ale prawdopodobnie byłby zbyt drogi. Brani pod uwagę są również Hugo Ekitike (Eintracht Frankfurt) i Benjamin Sesko (RB Lipsk).
Znalezienie odpowiedniego zawodnika za rozsądną cenę może być kluczowe dla powodzenia Liverpoolu w przyszłym sezonie – ale to nie będzie proste zadanie.
Diaz, Jota i Nunez może nie są najbardziej bramkostrzelnym trio, ale nie ma gwarancji, że nowy nabytek będzie lepszy.
By wzmocnić ten Liverpool, potrzeba naprawdę wyjątkowego piłkarza.
Gregg Evans
Komentarze (12)
Niee. Diaz to najlepiej niech klubu szuka.
Tutaj powinno padać pytanie czy Diaz powinien zostać w klubie ? A nie szukać pozycji gdzie go by można upchnąć na siłę.
Ale sprzedawać też bym się nie śpieszył, na zmianę z Gakpo na LS sie nadaje a gdzie indziej są pilne potrzeby.