Bradley o drodze na szczyt i ligowym triumfie
Wszystkie wyrzeczenia i poświęcenia młodego Irlandczyka oraz jego rodziny zostaną wynagrodzone, gdy Conor Bradley uniesie w niedzielę trofeum mistrza Anglii.
Starania i ciężka praca Conora oraz jego kolegów z drużyny zostaną docenione, gdy Liverpool po raz pierwszy od 1990 roku otrzyma puchar i będzie mógł świętować ligowy triumf z kibicami.
W oczekiwaniu na ostatni mecz sezonu Conor Bradley wspomina swoje początki i dzieli się refleksjami na temat swojej piłkarskiej drogi. Wszystko zaczęło się w Aghyaran, w hrabstwie Tyrone.
– To znaczy dla mnie bardzo wiele. Dużo pracowałem, aby być tu, gdzie jestem – mówi Irlandczyk w rozmowie z Liverpoolfc.com.
– Być częścią tej drużyny, pomagać jej w trudnych, ale i dobrych momentach… To dla mnie naprawdę ważne. Tytuł mistrzowski będzie zwieńczeniem naszej wspólnej pracy.
– Wyobrażam już sobie ten moment, gdy uniosę puchar i założę medal na szyję. Moi rodzice bardzo mnie wspierali, zawsze byli przy mnie. Musieli poświęcić wiele, abym mógł znaleźć się w tym miejscu.
– Mało kto wie, że mieszkaliśmy na totalnym odludziu. Żeby dostać się do większych miast, takich jak Belfast, rodzice musieli jechać półtorej godziny w jedną stronę. Dużo im zawdzięczam.
– Moja siostra też nie miała łatwo. Rodzice często byli ze mną na zawodach, meczach i treningach, więc nie otrzymywała tyle uwagi, ile powinna.
– Ogromne wsparcie dostaję też od mojej dziewczyny. Zawsze jest przy mnie, szczególnie wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebuję.
– Gdy przegrywamy, wracam do domu rozdrażniony i rozczarowany. Pewnie ją to denerwuje, ale wciąż mnie wspiera. Oczywiście kiedy wygrywamy i zagram dobry mecz, sytuacja wygląda trochę inaczej – wiadomo.
– To był długi proces. Cieszę się, że teraz jesteśmy w tym miejscu.
20.tytuł mistrza Anglii dla The Reds został przypieczętowany już miesiąc temu – w imponującym stylu. Zwycięstwo 5:1 z Tottenhamem Hotspur zakończyło świetny sezon. Od tego momentu zarówno klub, jak i zawodnicy nie mogą się doczekać wspólnego świętowania z kibicami.
– Mam wrażenie, jakby ten mecz z „Kogutami” był wieki temu. Czekam na ostatnie spotkanie i moment celebracji – kontynuuje Conor.
– Od dawna odliczam dni do niedzieli. To będzie wyjątkowy dzień – zarówno dla nas, jak i dla kibiców. Bardzo się cieszę, że będziemy mogli świętować razem.
Bradley chce, aby Liverpool zakończył sezon mocnym akcentem – zwycięstwem z Crystal Palace.
Zespół z południowego Londynu w zeszły weekend wygrał finał Pucharu Anglii, pokonując Manchester City.
– Serdecznie gratuluję Palace. Oglądałem finał i widziałem, że zagrali wspaniale.
– Obie drużyny są bardzo dobre, więc nie będzie to łatwy mecz. Palace to naprawdę silny zespół, co pokazali, wygrywając finał.
– Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że wygramy!
Świętowanie nie zakończy się na niedzielnym popołudniu. Parada z otwartym autobusem odbędzie się w poniedziałek, 26 maja. Zawodnicy przemierzą 15-kilometrową trasę, a na ulicach miasta będą im towarzyszyć tysiące kibiców.
– Świętowałem już podczas parady w 2022 roku, kiedy celebrowaliśmy zwycięstwo w FA Cup i Carabao Cup. Wtedy akurat przegraliśmy finał Ligi Mistrzów, ale mimo to było niesamowicie.
– Nie potrafię sobie jeszcze wyobrazić, jak to będzie w poniedziałek. Nie mogę się doczekać!
Komentarze (0)