Osób online 1919

Czas pokaże, czy Trent więcej zyska, czy straci


Po burzy Trent Alexander-Arnold odnalazł swoje słoneczne niebo. Przez trzy tygodnie, odkąd ogłosił, że opuści Liverpool po wygaśnięciu kontraktu szedł sam, ale ostateczna reakcja fanów stworzyła coś w rodzaju idealnego pożegnania. To był - jak powiedział - najlepszy dzień w jego życiu.

Poprzednim razem, gdy wybiegł na murawę Anfield, był wygwizdywany przy każdym kontakcie z piłką przez kibiców Liverpoolu, urażonych jego decyzją o odejściu do Realu Madryt. Tym razem, w dniu, w którym Liverpool został koronowany mistrzem Premier League pośród radosnych scen, było wystarczająco dużo wiwatów, aby nie tylko zagłuszyć głosy niezadowolenia, ale również zapewnić mu szczęśliwe zakończenie, którego pragnął.

- Nie wiedziałem, czego się spodziewać, wychodząc dziś na Anfield po tym, co wydarzyło się kilka tygodni temu. To nie do opisania, jak ważne jest dla mnie to, jak zostałem przyjęty. Rozegrałem setki meczów dla klubu, ale nigdy nie czułem się tak uwielbiany i tak zaopiekowany dzisiaj - powiedział. 

Jednak z czasem Alexander-Arnold może uznać, że był uwielbiany bardziej niż w niedzielę. Kibice na Anfield kochali go od momentu, gdy jako nastolatek wdarł się do pierwszej drużyny, a po zwycięstwie w Lidze Mistrzów w 2019 roku w słynny już sposób opisał siebie, jako „normalnego chłopaka z Liverpoolu, którego marzenia właśnie się spełniły”.

Dla wielu kibiców ta więź wydawała się nierozerwalna aż do poniedziałkowego poranka trzy tygodnie temu, kiedy wrzucił filmik, na którym patrzy w kamerę i mówi im, że zamierza poszukać nowego wyzwania.

Reakcja, która nastąpiła później — nie tylko w mediach społecznościowych, czego należało się spodziewać, ale także na Anfield, gdy wszedł na boisko jako rezerwowy w drugiej połowie meczu z Arsenalem 11 maja — zszokowała jego i jego kolegów z drużyny. Mohamed Salah był wśród tych, którzy wyrazili rozczarowanie traktowaniem jego „młodszego brata”. Były menadżer Jürgen Klopp interweniował w piątkowy wieczór, kiedy powracając do Merseyside na zbiórkę funduszy na rzecz fundacji LFC, wymachiwał koszulką Alexandra-Arnolda i powiedział kibicom, że „nie mają racji”, wygwizdując go.

To, co wydarzyło się w niedzielę na Anfield, podczas ostatniego meczu sezonu przeciwko Crystal Palace, zostało odebrane w niektórych kręgach jako dowód na to, że Klopp potrafi zdobywać serca i umysły na Anfield - zamieniać niedowiarków w wybaczających.

Dla niektórych słowa Kloppa okazały się być może kluczowe. Ale przede wszystkim wydawały się być wskazówką do tego, co następca Kloppa, Arne Slot, napisał w swojej kolumnie w programie meczowym, wyjaśniając, jak chciałby, aby „wszystko było jak najbardziej zbliżone do doskonałości” w dniu długo oczekiwanego wręczenia trofeum. „Uważam, że to powód, dla którego różnice zdań trzeba odłożyć na bok" - dodał.

Tym razem przyjęcie Alexandra-Arnolda było zdecydowanie pozytywne, ale nie w pełni. Okrzyki radości na jego cześć były głośne — najbardziej wtedy, gdy wchodził na podest, by odebrać medal — ale tak samo dosadne było skandowanie nazwiska Stevena Gerrarda za każdym razem, gdy Alexander-Arnold wykonywał rzut rożny w drugiej połowie.

To przesłanie nie wymaga zbytniego tłumaczenia - kibice Liverpoolu wciąż czczą Gerrarda, 10 lat po jego odejściu. Pomimo kilku niebezpiecznych romansów z Chelsea, pozostał w swoim rodzinnym klubie na dobre i na złe, aż do 34 roku życia. Za to, a także za bohaterskie czyny, których dokonywał w czerwonej koszulce przez prawie 17 lat, jest stawiany na piedestale, do którego Alexander-Arnold mógłby dołączyć, gdyby, podobnie jak były kapitan klubu, odrzucił pokusę Realu Madryt.

Jasne jest, co Alexander-Arnold zyska, dołączając do Realu Madryt. Według niemal wszystkich kryteriów jest to największy klub na świecie. To klub, który bardziej niż jakikolwiek inny rozbudza fantazje piłkarzy. W ciągu ostatniej dekady zdobyli tytuł w Lidze Mistrzów pięć razy, pokonując Liverpool w finałach w 2018 i 2022 roku. Gra w Realu Madryt zmienia gwiazdy w supergwiazdy, ze wszystkimi korzyściami i pułapkami, jakie niesie ze sobą taki status. Styl życia, pogoda... lista jest długa.

Jednak równie oczywiste jest to, co Alexander-Arnold może stracić. Nie tylko opuszcza Liverpool. Robi to w czasie, gdy klub ten dokonał powrotu na szczyt angielskiej piłki i mając w zanadrzu transfery Jeremiego Frimponga i Floriana Wirtza z Bayeru Leverkusen, wygląda na przygotowanego do walki o utrzymanie się na tym poziomie.

Liverpool wydaje się wspaniałym miejscem do gry w piłkę. Nie zawsze tak było w erze Gerrarda, a na pewno nie wtedy, gdy Madryt po raz ostatni był z nim mocno łączony w 2010 roku.

W ciągu ostatnich kilku tygodni zdarzały się chwile, w których trudno było rozczytać emocje Alexandra-Arnolda. Po meczu z Brighton & Hove Albion w zeszły poniedziałek, jedna z gazet poprosiła eksperta od mowy ciała o przejrzenie nagrania, na którym wpatruje się w bawiących się kibiców Liverpoolu, a następnie odchodzi. Jego ocena była taka, że ​​jego wyraz twarzy może wskazywać na wszystko, od żalu po konsternację, zaskoczenie i niedowierzanie.

Niedzielne obchody wyglądały jak emocjonalny rollercoaster dla Alexandra-Arnolda. W jednej chwili z trudem powstrzymywał łzy, obejmując rodzinę i niektórych kolegów z drużyny. W następnej uśmiechał się od ucha do ucha. W jednej chwili napawał się chwilą, kołysząc obok Andy'ego Robertsona i Salaha podczas rytualnego śpiewania You'll Never Walk Alone. W następnej siedział przed The Kop, wyglądając jak ktoś, kto rozmyśla nad wszystkim, co zamierza zostawić.

- Jeszcze to do mnie nie dotarło. Czasami łapię się na tym, że myślę, że wrócę w przyszłym sezonie, ale potem przypominam sobie, że tak nie jest, wszystko się zmienia. Od dołączenia do akademii w sześciu lat do teraz, minęło 20 lat, to bardzo długi czas, ale uwielbiałem każdą minutę - wzloty i upadki. Przejście przez akademię, dostanie się do pierwszej drużyny, bycie częścią tego wszystkiego... to był zaszczyt i przywilej - powiedział.

Można w tym miejscu wspomnieć słynną wypowiedź Gerrarda, że ​​zdobycie jednego lub dwóch trofeów dla  lokalnego klubu znaczy dla niego „dużo więcej, niż gdyby zdobył 10 z Chelsea, Interem Mediolan lub Realem Madryt”. To temat, który Alexander-Arnold podejmował w wywiadach. Bycie lokalnym bohaterem nie jest łatwe - Gerrard i Jamie Carragher często mówili o ciężarze odpowiedzialności, jaki odczuwali w Liverpoolu, ale chyba trudno sobie wyobrazić coś bardziej satysfakcjonującego, niż wygranie największych trofeów z klubem ze swojego rodzinnego miasta.

Alexander-Arnold tego dokonał. Jest inną postacią niż Gerrard i Carragher, częścią nowego pokolenia angielskich piłkarzy, którzy wydają się bardziej nowocześni w swoim spojrzeniu na świat i bardziej bezwzględni w dążeniu do zaspokojenia osobistych ambicji. Alexander-Arnold mówił o swoim pragnieniu zdobycia Złotej Piłki i uznania, jako najlepszego prawego obrońcy w historii piłki nożnej.

W klubie mówi się, że był przeciwieństwem egoizmu, że zraniła go reakcja kibiców w starciu z Arsenalem, ale czuł, że musi stawić temu czoła, ponieważ nie chciał odwrócić uwagi od finału sezonu.

Chciał jednak ostatniego występu na Anfield. Wszedł z ławki w przerwie, zastępując Conora Bradleya. Następnie pokazał to z czego w pełni słynął. W ciągu 45 minut mieliśmy kilka przypadków słabszej postawy w defensywie - w czym nie był odosobniony - oraz pokaz wspaniałych podań, z których jedno sprawiło, że Klopp siedzący na trybunach, odwrócił się z niedowierzaniem i krzyknął - „Wow! Co za piłka!”. 

Liverpool będzie za nim tęsknił. Na przestrzeni ostatnich kilku sezonów nie zawsze był regularny, ale ma niezwykły talent. Slot, który w piątek poczynił kilka niepochlebnych komentarzy na temat postawy Alexandra-Arnolda na boisku treningowym na początku sezonu, poczuł się zobowiązany do opisania jego występu przeciwko Palace jako „genialnego”, a jednego z jego podań — do Darwina Nuneza, który nie wykończył akcji, jako „czegoś niezwykłego”.

Niezadowolenie z postawy Alexandra-Arnolda jest wyrazem szacunku, jakim go darzono, i rozczarowania odczuwanego wśród kibiców. W ostatnich tygodniach można było mu wybaczyć zastanawianie się, czy jego wyczyny dla Liverpoolu w ciągu ostatnich ośmiu i pół roku były doceniane równie mocno, jak wyczyny kolegów z drużyny Nuneza i Federico Chiesy, których nazwiska były wykrzykiwane z coraz większym entuzjazmem w ostatnich tygodniach, mimo że wnieśli niewiele do końcowego triumfu w tym sezonie.

Wkład Alexandra-Arnolda w tę erę Liverpoolu był ogromny, dlatego sposób, w jaki odszedł - nie na wzajemnie akceptowalnych warunkach, ale na zasadzie wolnego transferu wprost z podręcznika Realu Madryt - będzie nadal drażnił wielu kibiców. Choć został ciepło przyjęty, gdy w niedzielę odebrał medal, w przyszłym sezonie atmosfera może okazać się mniej przyjazna, jeśli wróci na Anfield w koszulce Realu Madryt na ważny mecz Ligi Mistrzów.

Być może to miał na myśli Slot, gdy powiedział, że „różnice trzeba zostawić na inny dzień”. Na konferencji prasowej po meczu dodał, że emocje Alexandra-Arnolda pokazują, „jak trudno jest opuścić taki klub”.

Jednak taka jest rzeczywistość, potwierdzenie jego przeprowadzki do Realu Madryt jest spodziewane raczej prędzej niż później. O atrakcyjności takiego ruchu nie trzeba chyba powtarzać, ale równie jasne są rzeczy, które może stracić - co ilustruje, w bardzo różny sposób, emocjonalny rollercoaster jego ostatnich tygodni w Merseyside.

Oliver Kay

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

John 26.05.2025 17:02 #
Na pewno zyska Real. TAA bedzie tam im robił całą grę. Po stracie Kroosa i Modrica, mieliby dziurę w dziale kreacji. Już jej nie mają.
VII 26.05.2025 21:44 #
Ale Arnold to nie jest ani Modrić, ani Kroos. Nie ma i nigdy nie będzie drugiego takiego samego zawodnika pod względem umiejętności, dyspozycji fizycznej i inteligencji. Arnold jest PO i taką rolę będzie najprawdopodobniej odgrywał od początku w drużynie z Bernabeu. Do pozycji wyżej wymienionych musiałby zostać przysposobiony. A to nie trwa tak szybko, i przede wszystkim TAA to nie Millner, który mógłby grać wszędzie.
pawel188 26.05.2025 20:36 #
a ja coś czuję, że to nie będzie za bardzo udana przygoda

Pozostałe aktualności

Heitinga zostanie trenerem Ajaxu  (2)
31.05.2025 13:45, PiotrKukczynski1992, liverpoolfc.com
Mistrzowska kampania oczami Sipke Hulshoffa  (0)
31.05.2025 13:00, Bartolino, liverpoolfc.com
Lijnders dołącza do sztabu Guardioli  (19)
31.05.2025 11:02, Olastank, The Athletic
Wywiad z Frimpongiem po podpisaniu kontraktu  (1)
31.05.2025 04:18, GingerElf, liverpoolfc.com
Frimpong to nie TAA – ale ma swoje atuty  (3)
31.05.2025 01:50, Bartolino, Sky Sports
Poznaj Jeremiego Frimponga - 10 faktów  (0)
30.05.2025 20:36, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Frimpong: Liverpool to inny poziom  (0)
30.05.2025 19:33, Wiktoria18, liverpoolfc.com