Osób online 1850

Kiedy świętowanie zamienia się w koszmar...


Tuż przed godziną 18:00 czasu lokalnego w cieniu Royal Liver Building przejechał autobus wiozący drużynę Liverpoolu – świeżo koronowanych mistrzów Premier League – a kibice, czekający na ten widok przez cały dzień, odpowiedzieli gromkim wykonaniem klubowego hymnu "You’ll Never Walk Alone".

Ponad 500 tysięcy osób uczestniczyło w paradzie upamiętniającej zdobycie dwudziestego tytułu mistrzowskiego w historii klubu – co stanowi wyrównanie rekordu ligi. Uroczystości rozpoczęły się trzy i pół godziny wcześniej w Allerton, na południu miasta. Było to wydarzenie rodzinne – ulice wypełnione były matkami, ojcami i dziećmi. Najmłodsi, jeśli nie siedzieli w wózkach, to spoczywali na ramionach rodziców.

Trener Liverpoolu, Arne Slot, obserwując sceny podczas przejazdu z Mather Avenue do centrum miasta, skomentował je tak:

– Nie da się tego porównać z niczym innym. Są tu reprezentanci każdego pokolenia, wystarczy spojrzeć im w oczy – powiedział.

– Trudno sobie wyobrazić, że gdzieś jeszcze są jacyś mieszkańcy Liverpoolu. To przekracza moje najśmielsze marzenia.


A potem, w jednej straszliwej chwili, nastroje uległy diametralnej zmianie.

Trasa wiodła przez The Strand. Przylegająca do niej Water Street to szeroka ulica prowadząca do centrum, umożliwiająca kibicom powrót w stronę barów, pubów, restauracji przy Castle Street i dalej.

Gdy autobus zmierzał na południe, mijając Albert Dock, Water Street była wypełniona ludźmi. Wtedy nagle pojawił się czarny Ford Galaxy. Policja poinformowała na wtorkowej konferencji prasowej, że teren był zamknięty dla ruchu samochodowego. Kierowca wjechał na trasę, jadąc za karetką pogotowia, która przejechała po usunięciu blokady, by dotrzeć do osoby z podejrzeniem zawału serca.

Kierowca – który został aresztowany pod zarzutem usiłowania zabójstwa, niebezpiecznej jazdy oraz prowadzenia pojazdu pod wpływem środków odurzających – został zarejestrowany przez monitoring w momencie, gdy cofał i potrącił jedną osobę. Pomimo prób zatrzymania pojazdu przez pieszych, samochód ruszył do przodu, przejeżdżając kilkaset metrów – od skrzyżowania z Dale Street w stronę ratusza.

W jaki sposób w ogóle udało mu się wjechać na zamknięty teren – to pytanie, na które odpowiedzi muszą udzielić odpowiedzialne za bezpieczeństwo służby. Wiadomo jednak, że gdy minął karetkę, a coraz więcej osób próbowało go zatrzymać, kierowca gwałtownie przyspieszył w stronę The Strand - po prostu skręcił i wjechał w tłum, rozrzucając ludzi na boki.

Gdy pojazd się zatrzymał, cztery osoby znalazły się pod podwoziem. Do wtorkowego popołudnia udzielono pomocy 50 poszkodowanym, z czego 11 nadal przebywało w szpitalu. Dwoje z nich – w tym jedno dziecko – początkowo było w stanie ciężkim, lecz wszyscy hospitalizowani są obecnie w stanie stabilnym i, jak informuje policja, "dobrze rokują".

Policja nie traktuje tego incydentu jako akt terrorystyczny. Zatrzymano 53-letniego białego mężczyznę z dzielnicy West Derby w Liverpoolu.

To miał być dzień wielkiego święta dla miasta. Jednak dziś Water Street to miejsce zbrodni.


Biorąc pod uwagę liczbę drastycznych nagrań wideo, które pojawiły się w internecie po tym, jak służby ratunkowe i śledcze rozpoczęły działania, można by przypuszczać, że świadków tego przerażającego zdarzenia nie powinno zabraknąć. Tymczasem wszystko rozegrało się tak błyskawicznie, że wielu z nich — wciąż w szoku — jest w stanie przekazać jedynie fragmentaryczne relacje.

Jednym z nich był 16-letni Jaiden Blackburn, który zarezerwował hotel w Liverpoolu na noc, przyjeżdżając na paradę z Norfolk. W świętowaniu uczestniczył z ojcem i młodszym bratem, Freddiem, który o mało nie został potrącony.

Gdy Jaiden zauważył poruszający się powoli samochód, poczuł, że coś jest nie tak i dał ojcu znak, by się odsunął. Na moment pojazd się zatrzymał, a Freddie próbował podejść bliżej, by zobaczyć, co się dzieje — wtedy Jaiden chwycił go i odciągnął. Chwilę później samochód gwałtownie ruszył do przodu.

– Wszyscy uciekali w różnych kierunkach – opowiada Jaiden w rozmowie z The Athletic.

Gdy auto się zatrzymało, zapanowały złość i dezorientacja. Szyby pojazdu zostały wybite.

– Jednak większość osób była po prostu przerażona. To był autentycznie przerażający moment – dodaje Jaiden.


34-letni Jean Leroux szedł w stronę Water Street od Castle Street ze swoją partnerką Anną, gdy zobaczył "ludzi uciekających w panice, krzyczących w przerażeniu, z krwią na sobie". Kilka minut później, na drugim końcu Water Street, dostrzeżono ratowników biegnących z defibrylatorami w stronę miejsca zdarzenia.

– Panika i chaos były niewyobrażalne – mówi Jean.

– Kiedy spojrzeliśmy w stronę Water Street, zobaczyliśmy samochód otoczony przez kibiców próbujących dostać się do kierowcy. To był istny obłęd. Ludzie krzyczeli: "On zabił dziecko!".

W ubiegłym tygodniu Rada Miasta Liverpool apelowała do uczestników parady, by unikali wjazdu do centrum i zachęcała, by kibice docierali na miejsce pieszo lub oglądali wydarzenie jak najbliżej miejsca zamieszkania.

– Nie rozumiem, jak ten samochód w ogóle znalazł się na Water Street – dodaje Jean, który dwa lata temu przeprowadził się do Wirral z Wenezueli.

– Byłem w tym miejscu jakieś cztery godziny wcześniej i widziałem, że droga była zablokowana metalowymi barierkami. Przy tysiącach ludzi i właśnie zakończonej paradzie, żaden samochód nie powinien zbliżyć się do tłumu.

– Czuję pustkę i smutek. Do tamtej chwili to był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.

41-letni Mark Madden z Coleraine w Irlandii Północnej szedł w górę Dale Street, oddalając się od nabrzeża w stronę dworca Liverpool Central, gdy zauważył Forda Galaxy poruszającego się chaotycznie w kierunku Water Street.

– Słyszałem, jak samochód ciągle trąbi i pomyślałem: "Co to w ogóle jest i skąd się wzięło?". Parada właśnie się skończyła, tłum ludzi szedł w przeciwną stronę. On jechał pod prąd. Żadne samochody nie powinny się tam znajdować.

– Widziałem, jak małe dziecko omal nie zostało potrącone niedaleko punktu bukmacherskiego William Hill na Dale Street. Wtedy ludzie zaczęli go zatrzymywać. Krzyczeli: "Złapcie tego sk****syna!" i zaczęli uderzać w samochód. Tylna szyba została wybita.

– Stałem za samochodem, kiedy nagle zaczął cofać i musiałem uskoczyć. Kilku kibiców próbowało wyciągnąć kierowcę z pojazdu, ale odjechał dalej w dół Dale Street. Nie mogę pojąć, jak udało mu się zbliżyć aż tak bardzo do nabrzeża. Dlaczego nikt go nie zatrzymał?

– To zniszczyło dzień, który do tamtego momentu był wręcz idealny.


Do godziny 20:00 cztery szpitale w Liverpoolu przyjmowały rannych kibiców.

Najbliżej Water Street znajduje się szpital Royal, położony kilka kilometrów dalej, w pobliżu uniwersytetu. Główne wejście do oddziału ratunkowego było tam zamknięte z powodu "incydentu związanego z bezpieczeństwem" — jak informowała tymczasowa czerwona tablica.

Na miasto spadł intensywny deszcz, a atmosfera była niemal surrealistyczna. Od północy setki ludzi, rezygnując z komunikacji miejskiej i taksówek, wracały pieszo na przedmieścia, mijając hale przemysłowe przy Derby Road. Na skrzyżowaniu w pobliżu Scotland Road kobieta w czerwonej koszulce Liverpoolu trzymała głowę w dłoniach. Była zbyt zdruzgotana, by odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie.

Wydostanie się z Liverpoolu stanowiło poważny problem.

Jeden z kibiców powiedział The Athletic, że czekał na wejście na dworzec Lime Street przez niemal cztery godziny, by wrócić pociągiem do Yorkshire. Wszystkie wejścia na stację — z wyjątkiem jednego — zostały zamknięte.

W długiej kolejce stała kobieta, która w momencie zdarzenia znajdowała się na Water Street. Nie potrafiła jednak wyjaśnić, co dokładnie się wydarzyło — tłum był zbyt gęsty. Samochód jechał w jej kierunku, ale nie była tego świadoma. Została przyciśnięta do muru, niemal tracąc okulary. Zdołała się oddalić, chwiejąc się na nogach, ale poprosiła o zachowanie anonimowości.

– Nie wiem, jak wrócę do domu – przyznała.

To był długi dzień, a baterie w wielu telefonach były już rozładowane.

W efekcie, gdy zapadła noc, niektórzy dopiero dowiadywali się o wydarzeniach na Water Street. Inni nie mieli jak poinformować bliskich, że są bezpieczni.

Na stacji Lime Street nastoletni chłopak pożyczył telefon od nieznajomego, by zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że nic mu się nie stało. Gdy usłyszał znajomy głos po drugiej stronie, rozpłakał się.


W obliczu zmęczenia i bezsilności, niektórzy mieszkańcy Liverpoolu zaczęli spontanicznie pomagać osobom, które utknęły w mieście.

Jednym z pierwszych był Nathan Johnson. Razem z dwójką przyjaciół — szybko reagując i organizując się — przewieźli łącznie 26 osób w trzech różnych samochodach, odwożąc ich do domów w różnych częściach kraju. Pomagali także zorganizować transport tym, którzy nadal nie mieli jak wrócić.

– Zrobiłem dwa kursy na stację Manchester Piccadilly – opowiada Johnson, urodzony w Crewe, a od siedmiu lat mieszkający w Fazakerley.

– Najpierw zawiozłem czteroosobową rodzinę, a za drugim razem trójkę różnych pasażerów. Potem odbyłem kolejny kurs z trzema osobami do Warrington. Moi dwaj przyjaciele wykonali osobno dwa inne przejazdy – jeden do Birmingham z czterema osobami i drugi do Stoke-on-Trent, również z czterema pasażerami.

Nathan pomógł dotrzeć do Manchesteru również czteroosobowej rodzinie z Irlandii — we współpracy z innym wolontariuszem, Martinem, który także zaangażował się w pomoc.

Zaoferował też kibicom możliwość schronienia się w swoim domu, jeśli potrzebowali wsparcia w ciągu nocy. Zaopiekował się bratem i siostrą, którzy naładowali telefony i poczekali, aż odbierze ich matka.

– Nigdy nie spodziewałem się, że mój pierwszy tweet z propozycją pomocy zyska taki rozgłos – przyznał później.

– Zrobiłem to bez wahania. To miasto i ten klub pomogły mi w sposób, w jaki ja nigdy nie byłbym w stanie pomóc komukolwiek. Nikt nie dba o siebie nawzajem tak jak my.

Kerri Davies prowadzi lokalną firmę przewozową J&K Travel razem z mężem. Choć nie uczestniczyli w paradzie, spędzili niemal sześć godzin, przewożąc ludzi z powrotem na półwysep Wirral — całkowicie za darmo. Wraz z kilkorgiem swoich pracowników, którzy również włączyli się w pomoc, przetransportowali w obliczu panującego kryzysu komunikacyjnego ponad 400 osób w godzinach od 20:00 do 1:30.

– Były tam naprawdę zrozpaczone rodziny z dziećmi, więc naszym celem było po prostu odwieźć tych ludzi z powrotem – mówi Davies, która pasażerom rozdawała napoje i słodycze.

– Zaparkowaliśmy przy World Museum, zapełnialiśmy busy i kursowaliśmy w tę i z powrotem. Gdy zobaczyliśmy, co się wydarzyło, wiedzieliśmy, że musimy pomóc. Dbamy o naszą społeczność. Nie ma znaczenia, skąd jesteś ani komu kibicujesz – Evertonowi czy Tranmere Rovers – po prostu dla nas, jako posiadaczy karnetów Liverpoolu, było to szczególnie ważne. To nasza rodzina. Musieliśmy coś zrobić.

Tuż za rogiem Lime Street, w okolicach Central Station, w zatłoczonych irlandzkich pubach wciąż grała muzyka, ale ich zwykła atmosfera już nie powróciła.

Mężczyźni siedzieli przy oknach, zapatrzeni gdzieś w dal, z niedopitymi kuflami piwa przed sobą, podczas gdy z głośników dobiegał utwór Sit Down zespołu James.

Policja otoczyła kordonem Dale Street, najpierw przy Temple Street, a potem przy The Strand.

W centrum tej sceny znajdował się niebiesko-biały namiot policyjny, mnóstwo potłuczonych butelek i porzuconych przedmiotów osobistych — pozostałości po świętowaniu, które teraz stały się dowodami w sprawie.


Sąsiednie ulice są dobrze znane każdemu, kto śledzi losy klubu.

Równolegle do Water Street biegnie Chapel Street, gdzie znajduje się centrum medialne i siedziba operacyjna The Reds. Przez cały dzień przychodzili tam goście — wśród nich legendarni zawodnicy, tacy jak Gary McAllister czy muzyk Jamie Webster.

Po zdarzeniu budynek był zamknięty przez niemal trzy godziny.

Po drugiej stronie Water Street znajduje się Brunswick Street i restauracja Hawksmoor, w której kilkukrotnie widywany był Arne Slot od momentu, gdy objął stanowisko trenera zespołu.

Tuż przed jej drzwiami wczoraj wieczorem rozciągał się policyjny kordon, a na końcu Fenwick Street stanął policyjny namiot, który w ciemności przypominał czarną dziurę.

Nawet jeśli nigdy nie było się osobiście na Water Street, wszystko tu wydaje się znajome i bliskie — bo choć Liverpool jest miastem o światowej renomie, to nie jest szczególnie duży.

Inna restauracja, Mowgli, należąca do znanej szefowej kuchni Nishy Katony, została tymczasowo przekształcona w punkt pomocy medycznej. Co jakiś czas ranni wychodzili stamtąd o kulach lub byli wynoszeni na noszach i transportowani do karetek – wszystko to przy dźwięku krążących nad miastem policyjnych helikopterów.

Zaledwie kilkaset metrów dalej, w budynku Cunard Building, tuż przed godziną 23:00 czasu lokalnego policja hrabstwa Merseyside zorganizowała konferencję prasową.

Poprzedziło ją zebranie sztabu kryzysowego Gold Command.

We wtorkowy poranek Emily Spurrell, komisarz ds. policji i przestępczości w Liverpoolu, udzieliła wywiadu stacji BBC Radio Merseyside. Zaprzeczyła w nim, jakoby służby miały trudności z opanowaniem sytuacji, wynikającej z odbywania się w mieście trzech dużych wydarzeń w ciągu weekendu. Przed paradą odbył się w końcu festiwal BBC Radio One’s Big Weekend, a do portu zawinął także statek pasażerski Queen Anne linii Cunard.

– Policja hrabstwa Merseyside i Rada Miasta Liverpoolu zawsze stawiają czoła wyzwaniom – zapewniła Spurrell.

Simon Hughes, James Pearce, Caoimhe O'Neill, Gregg Evans

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

jay7575 28.05.2025 18:20 #
....co można tutaj dodać ? Słuchajcie 8 lat mieszkałem 1 km od stadionu , przez otwarte okno mogłem słuchać YNWA , mnóstwo razy wracałem po meczu z pracy i organizacja POLICJI była idealna , byłem na paradzie w 2005 z moim rocznym synem czułem się bezpiecznie, wśród swoich ...uśmiechnięty szczęśliwy ----czy miałem szczęście ? czy wówczas organizacja była lepsza ??? nikt nie odpowie na to pytanie ... pewnie ktoś powinien zagrodzić drogę , zamknąć przejazd, zrobić coś więcej ....zawsze po wszystkim każdy z nas wie że można było zrobić coś więcej .... jest mi źle, nawet nie czuje furii do tego kogoś, po prostu tak w środku jest mi źle, że coraz więcej ludzi na Ziemi bez wyobraźni i może tak to zostawię...YNWA

Pozostałe aktualności

Liverpool ustalił cenę za Quansaha  (13)
29.05.2025 16:14, Ad9am_, thisisanfield.com
2 kluby zainteresowane Tsimikasem  (4)
29.05.2025 15:48, Maja, thisisanfield.com
Wataru: Chcę grać dalej w Liverpoolu  (7)
29.05.2025 11:04, AirCanada, thisisanfield.com
Murphy: Transfer Wirtza byłby fantastyczny  (0)
29.05.2025 07:34, AirCanada, Liverpool Echo
40. rocznica tragedii na Heysel  (1)
29.05.2025 06:24, AirCanada, własne