LIV
Liverpool
Premier League
15.08.2025
21:00
BOU
Bournemouth
 
Osób online 1593

Eksperci o sezonie, transferach, walce o trofea!


Nowy sezon Premier League startuje już w piątek. Podopieczni Arne Slota otworzą kampanię 2025/26 meczem u siebie przeciwko Bournemouth. Korzystając z okazji, zaprosiłem ekspertów z różnych redakcji do podzielenia się swoimi opiniami. Każdy otrzymał jeden temat, z którego musiał się rozliczyć. Kto będzie miał rację na koniec sezonu? Co osiągnie Liverpool? Czy wszystkie transfery okażą się sukcesem? Na te i inne pytania poznacie odpowiedź w poniższym tekście. Miłej lektury. 

Czego Liverpool powinien najbardziej obawiać w przyszłym sezonie. Czy liderzy tacy jak Salah, Alison, Virgil nadal będą dowozić w kolejnej, długiej kampanii...

– Wydaje się, że postawa najbardziej doświadczonych zawodników faktycznie może być największym powodem do wątpliwości dla kibiców. Alisson gdy jest zdrowy, prezentuje najwyższy światowy poziom, ale w ostatnich latach regularnie opuszczał po kilkanaście meczów w tym sezonie. Van Dijk to szef i lider defensywy, jednak coraz częściej przytrafiają mu się wpadki, jeśli chodzi o ustawienie czy doskok do rywala. Mohamed Salah zaliczył fenomenalny sezon, aczkolwiek w drugiej połowie rozgrywek takie zespoły jak PSG czy Newcastle potrafiły wyłączyć go z gry. Kluczem do zwycięstw dla Liverpoolu Slota ma być jednak zespołowość i nawet przy słabszym meczu jednego gracza, to drugi ma pomóc drużynie osiągnąć lepszy wynik. Mimo wszystko, Liverpool pozostaje głównym faworytem do mistrzostwa Anglii i trójka weteranów dostarczy zapewne jeszcze wielu pozytywnych wrażeń dla fanów The Reds.  Wojtek Piela, Weszło

Czy Liverpool, po tak wielkiej przebudowie będzie miał czas na cierpliwe budowanie zgrania  drużyny, czy nie będzie czasu na popełnianie błędów ze względu na tak ogromne wydatki? I czy wpłynie to na postrzeganie klubu w oczach konkurencji...

– Jeżeli jesteś mistrzem Anglii i masz za sobą takie lato na rynku transferowym, to naturalne, że oczekiwania będą bardzo duże i takie, że drużyna od razu będzie zgrana i silna. Wciąż jednak trzeba będzie poukładać pewne sprawy taktyczne na nowo. Liverpool stracił Trenta Alexandra-Arnolda, który miał bardzo ważną funkcję w rozgrywaniu. Boki obrony będą teraz oparte na dwóch nowych nabytkach i choć Jeremie Frimpong i Milos Kerkez to piłkarze o dużych umiejętnościach, to ich charakterystyka jest inna niż swoich poprzedników. Przyjście Floriana Wirtza zmieni jeszcze więcej, a do tego w ofensywie pojawił się Hugo Ekitike i nadal istnieje temat Alexandra Isaka, więc tych ruchomych elementów jest sporo. To w naturalny sposób wymagać będzie czasu na dotarcie się i cierpliwości, ale dziś w futbolu jej nie ma. Na szczęście Arne Slot zyskał kredyt zaufania, zdobywając tytuł już w debiutanckim sezonie w Premier League i myślę, że jeśli pojawią się potknięcia na początku nowych rozgrywek, to kibice będą wyrozumiali. Z drugiej strony, Holender szybko odcisnął na Liverpoolu swoje piętno już rok temu, więc może teraz też okaże się, że nie potrzeba długiego okresu adaptacji.

Jeśli chodzi o postrzeganie Liverpoolu przez konkurentów, to sytuacja jest bardzo jasna. Jako mistrz Anglii masz – jak mawiał jeszcze Jurgen Klopp – celownik na plecach. Niezależnie od tego, czy Slot wydałby latem miliard funtów na nowych piłkarzy, czy nie sprowadziłby nikogo oraz od tego, czy ci piłkarze będą się wdrażać długo, czy wejdą na wysoki poziom z marszu, to byłoby tak samo. Michał Gutka, Canal +

Gdzie szukać cichych bohaterów Liverpoolu w nowym sezonie? Czy Szoboszlai stanie się lepszym zawodnikiem przy większej konkurencji? Czy Elliott, Chiesa mają jeszcze przyszłość w klubie...

– Konkurencja często jest dobrym motywatorem do rozwoju. Warto pewnie też wziąć pod uwagę, że przy świetnym biegowych, sprinterskich wynikach Węgra odpowiednia rotacja, czasem odpoczynek, może dać dobre efekty. Od miesięcy uwielbiam podziwiać Szoboszlaia w pressingu, doskoku do przeciwnika, w tych aspektach idealnie nadaje się do środkowej linii The Reds.

W poprzednim sezonie wyraźnie poprawił liczby goli i asyst, bardzo dobrze wbiegał z drugiej linii w pole karne. Jestem ciekaw, co w kolejnych rozgrywkach doda do swojego repertuaru. Może tym elementem będą kopnięcia z dystansu? Tu pewnie jeszcze jest nad czym pracować, bo tylko jeden z sześciu goli w lidze został przez niego strzelony zza pola karnego.

Mam ogromną sympatię i bardzo wierzę w talent Harveya Elliotta, ale coraz trudniej mi sobie wyobrazić, że będzie odgrywać kluczową rolę w jedenastce Liverpoolu. Przedłużenie umowy z Mo Salahem powoduje, iż miejsce na prawym ataku raczej jest dla Anglika zamknięte, dodatkowo wzrosła też konkurencja w pomocy.

Elliott ma za sobą świetne Euro U21, gdzie pokazał, że jest w stanie być liderem drużyny. Myślę, że niebawem mogą się za niego pojawić interesujące oferty, które The Reds poważnie rozważa, choćby szukając środków na transfer Alexandra Isaka.

Jeśli chodzi o Federico Chiesę, to jedyną funkcję jako może spełniać w Liverpoolu, to dość głęboki rezerwowy. Nie widzę sportowych argumentów do wygryzienia konkurentów w ataku. Pytanie czy sam piłkarz nie będzie w związku z tym zainteresowany odejściem. Prawdę mówiąc taką opcję brałbym najbardziej pod uwagę. Maciej Łuczak, Canal+ 


Liverpool obrał sobie za cel Frimponga, Wirtza, Ekitike. Od lat jest ciąg na piłkarzy z ligi niemieckiej. Czy nowi zawodnicy będą mieli wpływ na nowy klub i czy spełnią oczekiwania względem poprzednich transferów? I czy Bundesliga będzie mogła rywalizować z Premier League transferami jak chociażby odejście Luisa Díaza do Bayernu...

– Z pewnością będą mieli wpływ, bo każdy z nich był w swoim zespole wiodącą postacią. Na pewno nie mam wątpliwości w stosunku do Floriana Wirtza, który przerastał Bundesligę i jest piłkarzem o umiejętnościach na skalę światową. Trudno mi sobie wyobrazić, co musiałoby się stać, żeby ten zawodnik w Liverpoolu się nie sprawdził. Ma bowiem wszystko – jest dynamiczny, świetnie drybluje, dużo na boisku widzi, kapitalnie obsługuje kolegów, sam precyzyjnie wykańcza akcję. To też też piłkarz dość uniwersalny, więc nawet wrzucony potencjalnie na lewe skrzydło znajdzie sobie miejsce do szaleństw.

W przypadku Hugo Ekitike z kolei może nie tyle mam znak zapytania, co po prostu dałbym mu nieco więcej czasu. Już gra na wysokim poziomie, ale nie błyszczał w Niemczech tak długo jak Wirtz. Jestem poza tym ciekaw, jaki pomysł na niego będzie miał Arne Slot, bo nie jest on jednak typową dziewiątką, tylko napastnikiem rozbieganym, chętnie szukającym sobie miejsca głębiej i w bocznych sektorach. Nie mam jednak wątpliwości co do jego potencjału, sufit u tego zawodnika jest zawieszony bardzo wysoko. Jeremie Frimpong z całej tej trójki trafił do LFC jako pierwszy, ale też chyba generuje najmniejsze oczekiwania. Piekielnie szybki i skuteczny w ofensywie zawodnik, ale jednak stworzony na wahadło. Na boku obrony miewał problemy w defensywie, na skrzydle z kolei czasami może mu braknąć miejsca, by się rozpędzić. Trzeba więc potrafić go zagospodarować, ale jeśli stworzy mu się warunki do tego, by mógł się rozpędzić – będzie generował zagrożenie.

Co do tego czy Bundesliga będzie mogła rywalizować z Premier League – raczej nie. Pokazuje to choćby transfer Wirtza. Po prostu nie ta skala finansowa, nie te możliwości ekonomiczne. Żeby w przyszłości liga niemiecka mogła nawiązać nic rywalizacji z angielską, musiałaby sporo pozmieniać w swojej strukturze i wpuścić zagranicznych inwestorów, a na to na dziś się nie zapowiada.
Maciej Borzęcki, Eleven Sports/Kanał Sportowy

Największe wyzwanie Liverpoolu w przyszłym sezonie...

– Myślę, że największym wyzwaniem dla Liverpoolu będą duże zmiany. Efektowne transfery rozpalają wyobraźnię, ale kompletna przebudowa ataku i zmiany na bokach obrony, zwłaszcza na prawej to niełatwe zadanie dla trenera. Nie odbieram nowym nabytkom wielkiej jakości, mówię jedynie, że wdrożenie tylu zmian i nowych pomysłów na atakowanie i bronienie wymaga czasu. 

Poza tym, niezmiennie kwestia środka obrony. Liverpool jest o jedną kontuzję van Dijka lub Konaté od dużych problemów na tej pozycji. Jeśli w miejsce Quansaha nie przyjdzie wartościowy zmiennik, to nie będzie to okienko 10/10, nawet z Isakiem. 

Tradycyjnie wyzwaniem będzie też czas, gdy Mohamed Salah wyjedzie na Puchar Narodów Afryki. Zazwyczaj sezony z PNA są dla niego nieco słabsze pod względem liczby, a przy odejściu Harveya Elliotta klub traci naturalnego, klasowego zastępcę na tę pozycję. Radosław Przybysz, Meczyki

Czy Liverpool wreszcie zagra sezon bez zadyszki...

W tym sezonie... nie będzie inaczej. Kalendarz jest tak naszpikowany, że trudno nie dostać zawrotów głowy. Każdy zmierzy się z momentem słabości, a sztuką jest skrócenie tego momentu do minimum. Tak, by przewagi nie stracić, lub zdążyć gonić. Arne Slot, gdyby - razem z całym zespołem transferowym - tylko kupował, a nie sprzedawał w ramach zbilansowania budżetu, to miałby kadrę na miarę klubu NFL. Czyli ponad 30 głów do wykarmienia za dziesiątki tysięcy funtów (dla każdego!). Wszyscy najlepsi w Anglii zaczynają widzieć, że potrzeba jest właśnie taka: by w każdej chwili wystawić niemal dwie oddzielne jedenastki, w których nazwiska będą działać na wyobraźnię kibica. Chociaż może tutaj przesadzam, zawsze w pewnym momencie "kołderka" bywa za krótka. I to się nazywa "zadyszka"... Michał Skiba, Super Express

Czy nowi napastnicy w klubach i tak mocna ofensywna Premier League w kierunku ściągnięcia topowego napastnika przełoży się na porządną walkę o złotego buta w nowym sezonie...

– To całkiem paradoksalne, ale niekoniecznie musi tak być. Kusi oczywiście powiedzieć, że trend ściągania bramkostrzelnych i powszechnie rozpoznawalnych piłkarzy musi bezpośrednio przełożyć się na licznie strzelane przez nich bramki, a co za tym idzie — porządną walkę o Złotego Buta. Jestem jednak nieco odmiennego zdania.

Uważam, że w tak bogatej w talent lidze (Premier League), głównym powodem ściągania topowych napastników jest chęć wzbogacenia ofensywnych opcji danej drużyny, niekoniecznie z naciskiem na posiadanie wyborowego strzelca, który zdobędzie ponad 30 bramek w sezonie.

Ważniejsza staje się różnorodność opcji, z których drużyny mogą korzystać w meczach zamkniętych, podczas których przyjdzie im męczyć się z niskim blokiem dobrze zorganizowanego rywala. Sama liczba goli schodzi w tym przypadku na dalszy plan. Znaczenie, a nie liczba strzelonych goli odegra kluczową rolę.

Weźmy na przykład Viktora Gyökeresa. Czy zakładam, że w jego przypadku najważniejsze będzie zdobycie ponad 30 goli w nadchodzącym sezonie ligowym? Nie, uważam, że znacznie istotniejsze będą te, które w zamkniętych meczach przechylą szalę na stronę Arsenalu. Wówczas może ich zdobyć nawet mniej niż 15! Jeżeli dadzą one Arsenalowi pożądane punkty, nikt nie powinien narzekać. Współczesny napastnik nie jest tylko od strzelania goli. Pomaga drużynie swoją obecnością, odciąża kolegów, swoim ruchem tworzy dodatkowe miejsce na boisku itd. Podobnie sprawa ma się z Alexandrem Isakiem, Benjaminem Šeško czy Liamem Delapem.

Oczywiście jedno drugiego nie wyklucza — nadal możemy mieć do czynienia z pasjonującą walką o Złotego Buta z mnóstwem goli w tle. Choć życzę nam tego, uważam, że nie jest to przesądzone. Ba! Być może ponownie żaden napastnik nie przekroczy granicy 30 goli w sezonie ligowym.

Adam Targowski, Piłkarzyki

Kogo w Liverpoolu będzie najłatwiej zastąpić...

– Liverpool nie powinien mieć problemu z wypełnieniem luki po Luisie Díazie. Uważam, że sprzedał go w dobrym momencie. Zresztą ubił nam tym dobry interes, bo nie jest łatwo dostać 70 mln euro za 28-latka, która ma tylko dwa lata na umowie. Arne Slot na lewej stronie ma Gakpo. Może tam też zagrać Hugo Ekitike, który dawniej w Reims grywał jako lewoskrzydłowy. Duże wrażenie robi też na mnie 16-letni Rio Ngumoha, więc myślę, że lewa strona jest odpowiednio zabezpieczona. 
Czy Salah i Virgil mają odpowiednią konkurencję, która wejdzie w momentach, kiedy ich nie będzie? 

Nie da się zastąpić Salaha — na pewno nie w takich liczbach, jakie Egipcjanin dawał w poprzednim sezonie. On i Van Dijk to dwa filary. W tamtym sezonie w lidze razem rozegrali 75 meczów na 76 możliwych. To było ogromne szczęście i siła Liverpoolu, że żaden z nich nie wypadł. Van Dijk teoretycznie ma zastępców w postaci Konaté, czy Gomeza, ale to nie jest ta sama jakość. Zresztą Gomez jest często kontuzjowany. Przypomina mi się sytuacja, że kiedy Van Dijk ostatni raz był dłużej kontuzjowany w sezonie 20/21, to Liverpool miał 30 punktów mniej niż sezon wcześniej. Można chwalić The Reds za te okienko, ale na pewno potrzebna są też wzmocnienia w środku obrony, bo różne rzeczy mogą się dziać w trakcie sezonu. Czy the Reds są przygotowani na np. Puchar Narodów Afryki?

Akurat w Liverpoolu ten puchar dotyczy tylko Salaha. Są drużyny, które myślę, że bardziej odczują te rozgrywki. Ale na pewno jest to rzecz, o której wielu kibiców zapomina. Poza tym ostatnim razem, kiedy Salah był na Pucharze Narodów Afryki, to wrócił z urazem. Nie da się wypełnić tego braku 1:1, ale Liverpool zrobił dużo latem, żeby mieć silną ofensywę i wachlarz różnych opcji. Przyjście Wirtza, Frimponga, Ekitike na pewno pomoże Slotowi.

Paweł Grabowski, ex Viaplay

Czy Liverpool powinien obawiać się pójścia w stronę aż tylu holendrów w składzie? Czy zmiana kadry na wzór Rafalucji jest dobrym pomysłem...

– Moim zdaniem nie ma takiego problemu z kilku powodów. Po pierwsze trójka holenderskich piłkarzy była już w kadrze Liverpoolu zanim na Anfield pojawił się Arne Slot. Więc nie ma tutaj sytuacji że trener sprowadza do klubu swoich rodaków. Zaraz usłyszę, że przecież przyszedł teraz Frimpong. Z nim jednak jest troszkę inna sytuacja. Wprawdzie czuje się tylko Holendrem mimo że mógł grać dla Anglii lub Ghany, ale on nie mówi po niderlandzku i trudno go wpasować do ekipy holenderskiej, zamkniętej na innych graczy grupy.

Kolejnym powodem jest Arne Slot, który jest zaprzeczeniem trenera ściągającego do klubu swoich znajomych. On z założenia gra takimi piłkarzami jakich udostępni mu klub i nie słyszałem by narzekał na brak transferów tam gdzie pracował. Ostatnim argumentem jest Virgil Van Dijk, który jako lider tego zespołu na boisku i w szatni, jest zapewne ostatnim graczem który zamykał by się w grupce znajomych i unikał relacji z innymi zawodnikami. Dlatego właśnie uważam, że powrót Rafalucji nam nie grozi, przynajmniej za kadencji Arne Slota. Mariusz Moński, RetroFubtol

Na którym z liderów będzie ciążyła największa presja. Czy doświadczony Virgil utrzyma poziom lub może to Salah będzie musiał kolejny ciągnąć zespół za uszy... 

– Patrząc na obecną kadrę Liverpoolu po tym, jak klub wzmocnił się zarówno w defensywie, jak i ofensywie, łatwo wskazać kilka nazwisk, które będą musiały udźwignąć największy ciężar odpowiedzialności. Presja nie jest tu rozłożona równomiernie – są piłkarze, którzy z definicji muszą być liderami w każdym meczu, bo to od ich postawy zależy stabilność i wyniki drużyny.

Virgil van Dijk wciąż pozostaje kapitanem i centralną postacią bloku defensywnego. Nawet jeśli do klubu przyszli nowi boczni obrońcy, a rotacja w linii defensywy będzie większa, to Holender nadal będzie tym, który ustawia całą formację. Poziom, który prezentował w poprzednich sezonach, musi zostać utrzymany – inaczej nawet najlepsze transfery na bokach nie wystarczą, by zachować balans. W dodatku Virgil będzie musiał wejść w rolę mentora dla nowych zawodników, by jak najszybciej wpasowali się w system.

Z kolei Mohamed Salah, mimo że wokół ofensywy pojawiły się nowe opcje, nadal będzie miał misję zapewniania regularnych bramek i asyst. W poprzednich sezonach wielokrotnie ratował Liverpool w momentach, gdy zespół grał słabiej. Presja, by znowu „ciągnąć drużynę za uszy”, będzie więc obecna, nawet jeśli na papierze odpowiedzialność rozkłada się na większą liczbę nazwisk. Problem w tym, że każdy rywal wie, że Salah jest kluczowym ogniwem – a to oznacza, że Egipcjanin wciąż będzie miał przed sobą podwajanie krycia i próby neutralizacji.

Można powiedzieć, że obaj – van Dijk i Salah – będą nie tylko liderami swoich formacji, ale też punktami odniesienia dla reszty zespołu. Van Dijk jako gwarant spokoju i porządku w defensywie, Salah jako motor napędowy ataku. Nowe transfery mają pomóc odciążyć ich z części obowiązków, ale realia Premier League są takie, że w najtrudniejszych momentach wszyscy spojrzą właśnie na nich. Przemysław Frąckowiak, LFC.PL


Liverpool w zeszłym sezonie obawiał się głównie własnego cienia i delikatnie Arsenalu. Czy Chelsea będzie kolejną drużyną, która włączy się do walki o mistrzostwo i czy Liverpool na tą walkę jest gotowy...

– To nie jest kwestia tego czy Chelsea będzie w gronie drużyn walczących o mistrzostwo Anglii. Klub Enzo Maresci przechodzi cały czas proces budowy drużyny. W kontekście tego procesu, włączenie się do walki o najwyższe cele jest obowiązkiem. Obecne lato, transfery powinny zmienić to pytanie. Jeśli brzmiałoby ono, czy Chelsea powinna znaleźć się wsród drużyn walczących o mistrzostwo, to odpowiedź brzmi - tak. Jeśli nie w pełnym wymiarze, to przez znaczną część sezonu. Klub ze stolicy powinien być ekipą, która dłużej walczy o pierwsze miejsce, zarówno czysto piłkarsko, jak i mentalnie. Nie powinna być drużyną, która łapie tak wiele słabych momentów. W zeszłym sezonie takich stanów było za wiele. Jeśli nawet piłkarze jak Cole Palmer złapią gorsze okresy w lidze, to klub powinien iść dalej i znaleźć szybko receptę. Uważam, że Chelsea musi aspirować do coraz większej stabilności gry. Wiem ja, wiesz ty, wiedzą wszyscy, że oni potrafią grać dobrze w piłkę. 

Problemem ostatnich sezonów były również mecze z czołowymi drużynami. Tutaj musi nastąpić poprawa i jest to zadanie dla Enzo Maresci, żeby Chelsea grała lepiej z silnymi przeciwnikami. To musi być drużyna, która utrzymuje równy poziom z każdym rywalem. Nie uważam, żeby Chelsea nie musiała się dalej wzmacniać. Rywale nie śpią, mają wzmocnione pozycje, które tych wzmocnień wymagały, więc konkurencja nie śpi. Wciąż jest sporo do nadrobienia, jeśli spojrzy się na drużyny, które Chelsea powinna gonić – Arsenal oraz Liverpool.  
Michał Zachodny, TVP Sport/Top 4 Podcast

Czy Darwin Núñez przepadł w Liverpoolu z powodów mentalnych...

– Jeśli istnieją jakiekolwiek zagadki w piłce nożnej, które są trudne do rozwiązania, to chyba nie będzie to ta zagadka. Od początku swojej przygody na Wyspach, Darwin pokazywał, że nie jest gotowy do gry z wielkimi oczekiwaniami, presją, tłumek kibiców przeciwko niemu. Owszem, zdobył bramkę w meczu o Tarczę Dobroczynności, ale kilka spotkań później wyleciał z boiska za głupio zarobioną czerwoną kartkę. Później wielokrotnie marnował proste sytuacje, które napastnik po prostu powinien wykorzystać. Chodzi też o progres w przypadku małych rzeczy. Núñez często był łapany na spalonych, podejmował złe decyzje czy na przykład nie podejmował ich wcale. Przez trzy lata pracy, (podejrzewam z jednymi z najlepszych na świecie) specjalistami w klubie powinien przynajmniej w kilku aspektach stać się lepszym piłkarzem. Chwalono go za szybkość, za bramki z dystansu, jednak czy tego nie widzieliśmy od początku do końca? 

Miał momenty jak w spotkaniach z Newcastle, Forest czy Brentford. Natomiast wtedy zawsze okoliczności były bardzo dynamiczne. Nawet po strzeleniu dwóch bramek w spotkaniu z ostatnią wymienioną ekipą, chwilę później mógł nawet wylecieć z boiska za ostre wejście. Brak stabilności potęgował kolejne słabe spotkania. Doszukiwałbym się jeszcze jednego aspektu, przez który mogło mu być trudno. Nie jestem specjalistą od waszego klubu, ale oglądając kilka wypowiedzi, Darwin nie nauczył się języka w stopniu wystarczającym. Owszem, możesz zgrać się z kolegami z drużyny, nawet jeśli nie rozmawiasz komunikatywnie, ale jeśli jesteś w jednym z wielkich lig, w klubie o wysokich oczekiwaniach, to musisz odsuwać od siebie momenty, które mogą wytknąć ci inni ludzie. Żyjemy w czasach o wielkiej intensywności komentarzy przez anonimowych użytkowników social mediów. Kilkanaście, kilkaset komentarzy prześmiewczych, wrzucanie obelg, wyzwisk mogą naprawdę zbić cię z tropu i postawić pod "ścianą". Pamiętam też moment, kiedy Urugwajczyk usuwał zdjęcia ze swojego Instagrama, później je znowu przywracał. Kiedy pisał posta i go kasował. Na pewno jakiś rodzaj presji go pokonał, ale bardziej bym się zastanawiał, czy po prostu nie przegrał tej walki z samym sobą. Myślę, że na odpowiedź poczekamy nie w Arabii Saudyjskiej, ale przy powrocie do Europy. Może w mniejszym klubie, z mniejszymi oczekiwaniami będzie mu lepiej? 
Manuel Cabrera, psycholog sportowy z Urugwaju

Liverpool będzie walczył o Premier League czy o Ligę Mistrzów....

– Mistrz wraca na murawę. Z tarczą, z nowym arsenałem i z poczuciem, że teraz nie wystarczy tylko bronić, trzeba atakować jeszcze mocniej. Liverpool po sezonie 2024/25 wraca na tron Premier League i robi to w stylu, którego nie powstydziłby się nawet zespół Kloppa z czasów świetności. Nowy trener, Arne Slot, nie tylko udźwignął ciężar przejęcia po legendzie – on napisał własny rozdział. 

To nie jest już ten sam Liverpool, który grał z przymusu rotacjami i oszczędzał siły. W letnim oknie 2025 roku klub z Merseyside zbroi się jak nigdy wcześniej. Kwota transferów przekracza 260 milionów funtów, a może i więcej i trudno się temu dziwić. Po sukcesie w Anglii Arne Slot dostał pełne wsparcie właścicieli i natychmiast je wykorzystał. Transfery to nie tylko ruchy marketingowe, to sygnał: "idziemy po więcej".

Arne Slot już wie, że obrona tytułu bywa trudniejsza niż jego zdobycie. City, Arsenal, United, każdy z tych klubów z zazdrością patrzył na fetę w czerwonej części Merseyside. Teraz każdy będzie chciał ściągnąć Liverpool na ziemię.

Jednak Liverpool wygląda na drużynę, która nie zamierza oddawać pola. Wirtz dodaje kreatywności, Hugo Ekitike ma być super strzelbą na ataku, a młodzież, jak Ngumoha, puka coraz mocniej do drzwi pierwszego składu. Kadra jest szersza niż kiedykolwiek, za Slota. Premier League to cel numer jeden, tak przynajmniej sugerują ruchy klubu. Ale czy jedyny?


Bo przecież europejska korona to trofeum, które Liverpool zna najlepiej. I ostatnio, tęskni za nim najbardziej. 
Sezon 2024/25 zakończył się rozczarowaniem w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Choć tytuł krajowy zatarł gorycz, to nie da się ukryć: Liverpool nie po to wraca do Ligi Mistrzów, żeby grać ogony fazy pucharowej. Arne Slot zapowiada, że jego zespół chce iść daleko, a może nawet do końca. Jednak, jak dobrze wiemy, Liga Mistrzów wymaga nie tylko jakości, ale i głębi składu, zdrowia, szczęścia w losowaniu i... chłodnej głowy. Slot i jego zespół muszą udowodnić, że potrafią zarządzać sezonem, który wiosną rozciąga się między weekendami w lidze a śród-tygodniowym piekłem Europy. Dawniej kibice pytali: „Na co Liverpool ma siły?”. Dziś pytanie brzmi: „Na co Liverpool postawi?”.

I odpowiedź wcale nie musi być zero-jedynkowa. Po raz pierwszy od lat klub z Anfield naprawdę może walczyć na dwóch frontach, nie tylko symbolicznie, ale realnie. To nie jest już Liverpool, który musi wybierać. To Liverpool, który może chcieć wszystkiego. Liga? Mają doświadczenie, mentalność zwycięzców i strukturę gry. Europa? Mają jakość, głód i wreszcie, szeroką, przemyślaną kadrę. Arne Slot ma misję nie tylko kontynuować sukcesy po Kloppie, ale i zbudować własne imperium. A imperia, jak wiemy, nie ograniczają się do jednego trofeum.

Sezon 2025/26 to nie jest czas kompromisów. To sezon, w którym Liverpool ma obowiązek walczyć o wszystko. A jeśli zdrowie i forma pozwolą, niech cały świat znowu mówi o czerwonej stronie Europy. Jakub Małecki, LFC.PL

O tym czy transfer Isaka będzie ryzykowny, ale możliwy....

– Zacznijmy od tego, że moim zdaniem Alexander Isak byłby perfekcyjny dla Liverpoolu. Jest na ten moment jednym z najbardziej kompletnych wysuniętych napastników w Europie, o ile nie po prostu kompletnym. Myślę, że w Liverpoolu nadal panuje przekonanie, że są w stanie go kupić w te lato. Newcastle trzyma się mocno i odrzuciło poprzednią ofertę. Myślę, że klub szuka cały czas klasycznej "9", bo w klubie panuje po prostu za mała konkurencja na tej pozycji. Można oczywiście przypomnieć, że klub wzmocnił się ofensywnie. Ściągnęli Ekitike oraz Wirtza za ogromne pieniądze a nadal czegoś brakuje. Cena oczywiście jest szalona. Odrzucenie 120 milionów to bardzo odważne zagranie. Sroki oczekują 150 i pytanie jak się zachowają, jeśli faktycznie taka oferta trafi na stół. Możemy założyć, że nadal będą trzymać się mocno i chcieć go zatrzymać. Zamknięcie okienka transferowego już niedługo. 

Liverpool zna z doświadczenia takie sytuacje. Suarez chciał odejść, były zakusy ze strony innych klubów, ale udało się go zatrzymać a w następne okno odszedł. Czy podobnie może być z Isakiem? Myślę, że tak. Jeśli nie uda się go sprowadzić w lecie, to Liverpool będzie bacznie się przyglądał sytuacji i zaatakuje w zimę. Potrzebujemy jeszcze jednego napastnika, ale więcej, zdecydowanie więcej zależy w tej sytuacji od Newcastle. Jeśli kupią nowego atakujące, retoryka może się zmienić a wielkie pieniądze pozwolą na zakup jeszcze jednego piłkarza. Musimy jedynie cierpliwie czekać, ale na pytanie czy Isak jest wart takich pieniędzy – odpowiadam jest.  James Pearce, The Atletic

O potrzebie zastąpienia Gravenbercha... 

– W swoim pierwszym sezonie Arne Slot musiał sobie radzić de facto bez wzmocnień. Ciężko takowym nazwać Federico Chiesę, skoro Holender praktycznie z niego nie korzystał. Po fiasku transferu Zubimendiego wydawało się, że Liverpool będzie miał ogromny problem na pozycji defensywnego pomocnika.

Jürgen Klopp często mawiał, że wierzy w trening, a nie transfery. Mimo obecnej transferowej ofensywy, na początku swojej kadencji Slot postanowił kontynuować jego dzieło i wynalazł Ryana Gravenbercha na nowo. Były pomocnik Bayernu stał się rewelacją sezonu i był jednym z głównych architektów ligowego tytułu Liverpoolu. Jego fantastyczna dynamika, drybling i przede wszystkim wyjątkowe przyjęcie kierunkowe sprawiły, że Holender stał się inicjatorem znacznej części ataków The Reds. Przy tych wszystkich zaletach wywiązywał się również z zadań defensywnych, dzięki czemu na dobre zastąpił Fabinho.

Wataru Endō stał się za to kultowym bohaterem na Anfield. Japończyk jest jak ostatnia karta w uno lub makao. Wprowadzenie go w końcowej fazie meczu kończy spotkanie i zapewnia zwycięstwo Liverpoolowi. Były zawodnik Stuttgartu poniekąd wcielił się w rolę Jamesa Milnera. Jest zawodnikiem, który może zagrać na wielu pozycjach, oferuje maksymalne zaangażowanie i waleczność, a do tego jest ważną postacią w szatni mimo małej liczby rozegranych minut.

Czy Endō może być jednak głównym zmiennikiem Gravenbercha? Raczej nie. To zawodnicy o kompletnie różnych profilach i zadaniach. Holender stał się filarem Liverpoolu i w każdym meczu bez niego drużyna cierpi. Gdy wiosną z powodu wielu rozegranych meczów i zmęczenia dopadł go spadek formy, odbiło się to na całym zespole. W idealnym świecie powinien zostać sprowadzony inny pomocnik, który oprócz gry w destrukcji ma podobne walory do Gravenbercha, ale ciężko oczekiwać takiego transferu po ostatnich wzmocnieniach. Chyba, że Stefan Bajcetic pokona problemy z urazami, zostanie na Anfield i rozwinie potencjał, który pokazał na początku przygody na Anfield… 
Jakub Schulz, Angielskie Espresso

O tym, czy klub pokoju Aston Villi wejdzie do LM i czy jest szansa na zwycięstwo angielskiej drużyny...

– Poprzedni sezon był specyficzny dla największych klubów z Premier League. City w kryzysie, w Arsenalu kontuzje, Tottenham i United prawie zaangażowały się w walkę o utrzymanie, a w Chelsea brakowało jeszcze stabilności po zmianie trenera. Tylko Liverpool przeszedł przez rozgrywki suchą stopą. Ale mimo to w Lidze Mistrzów angielskie zespoły zaprezentowały się godnie. Liverpool, Aston Villa i Arsenal odpadły z PSG, a to nie wstyd. Zwłaszcza, że wszyscy napędzili stracha francuskiemu gigantowi. Teraz cała czołowa czwórka z poprzedniego sezonu wydała bajońskie sumy na wzmocnienia. Premier League mnóstwo zyskała jako marka na transferach Wirtza, Frimponga, Gyokersa czy Reijndersa, a mógłbym wymieniać tak dalej. Dlatego jak co roku ktoś z BIG6 powalczy o triumf w LM z Realem, Barceloną, PSG, Bayernem i Interem. Ale coś mi mówi, że tym razem to angielski gigant zgarnie puchar.

A co do Villi i potencjalnych zaskoczeń? Mnie zaskoczyłoby jedynie mistrzostwo lub finisz poza TOP7, a trudno mi sobie wyobrazić jeden z tych dwóch scenariuszy. Na Villa Park postawili sobie prosty cel na ten sezon - wygrać w końcu jakieś trofeum, bo klub już za długo na to czeka. Nie będzie na lepszej okazji na podniesienie trofeum niż w trakcie kadencji Emery'ego. Liga Europy? FA Cup? Puchar Myszki Mickey? To nie ma znaczenia. Tego lata księgowi znów musieli lawirować wokół PSR i znów zdali egzamin. Kadra będzie mocniejsza niż na starcie poprzedniej kampanii. Co roku znajdują się eksperci wierzący kryzys i problemy Emery'ego ale póki co Bask za każdym razem ich wyjaśniał. W tym sezonie zrobi to ponownie.
Maciek Caban - redaktor na portalu Mistrzowie Polski, kibic Aston Villi

Czy angielska prasa na dobre odpuściła temat Bowena w Liverpoolu i czy WHU zanotuje ciekawy sezon...

– Jeśli kiedykolwiek istniał temat Jarroda Bowena w Liverpoolu, to był on chyba wyłącznie wytworem wybujałej wyobraźni dziennikarzy sportowych szukających sensacyjnych doniesień do rubryk sportowych w brytyjskich brukowcach. A nawet jeśli było w tym chociaż malutkie ziarenko prawdy, to aktualnie temat jest definitywnie zamknięty i dla dobra West Hamu niech tak już pozostanie. 28-letni Anglik podczas trwającej jeszcze przerwy sezonowej ożenił się z Dani Dyer, córką Danny'ego Dyera, angielskiego aktora, który od dekad jest zagorzałym fanem West Hamu. Jeśli to definitywnie nie kończy tematu odejścia Jarroda do jakiegokolwiek klubu w Anglii, to chyba już nic go nie zakończy.

Kim jest Jarrod Bowen dla West Hamu? A no, mniej więcej tym, kim jest Mohamed Salah dla Liverpoolu. Talizmanem, najważniejszym człowiekiem w drużynie, zawodnikiem, od którego najwięcej zależy i od którego zaczyna się układanie wyjściowej jedenastki. Jest on piłkarzem, który często bierze grę na własne barki i jeśli jest on pod formą to oznacza to duży problem dla całej drużyny.

Na szczęście wiele wskazuje na to, że Bowen dobrze wejdzie w sezon, bo okres przygotowawczy w wykonaniu jego, jak i całej drużyny należy zaliczyć do udanych. Oczywiście nauczeni doświadczeniem z zeszłego sezonu nie pompujemy już balonika. Do nadchodzących rozgrywek podchodzimy na spokojnie, bez buńczucznych zapowiedzi o tym, że zaatakujemy czołową siódemkę i powalczymy o europejskie puchary. Jednak dobra forma w sparingach i obiecujące występy takich piłkarzy, jak Fullkrug, Diouf, wyżej wspomniany Bowen, Aaron Wan-Bissaka, Potts czy Paqueta, dają nadzieję na to, że najbliższy sezon będzie lepszy od poprzedniego. Moje przewidywania? Środek tabeli, z delikatnym wskazaniem na górną połówkę.

Marcin Pochojka, Angielskie Espresso, kibic WHU. 

A wy jak zapatrujecie się na nowy sezon? Czy Liverpool zgarnie więcej niż w poprzedniej kampanii?

Sebastian Borawski

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

kajtekk34 14.08.2025 18:07 #
Zatęsknimy za Jotą i Diazem a może nawet za Nunezem. Elliot wniósł ożywienie do meczu o tarczę. Niestety Slot chce atletycznych piłkarzy w drugiej lini. Dla Elliota nie ma miejsca, szkoda. Mistrzostwo zdobyte drużyną i mentalem Kloppa. Ten sezon, to już będzie Slot i Edwards. Zobaczymy czy coś z tego będzie.
721 14.08.2025 18:30 #
za duzo ogladasz polskiego gowna z extraklasy dlatego nie widzisz czegos co wykracza poza nia powodzenia

Pozostałe aktualności

Slot o początkach Wirtza w Liverpoolu (4)
14.08.2025 16:28, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Slot przed meczem z Bournemouth (0)
14.08.2025 12:01, Redbeatle, liverpoolfc.com
Piękny gest ze strony zawodników Chelsea (7)
14.08.2025 11:52, AirCanada, The Athletic
Leoni przejdzie dziś testy medyczne (14)
14.08.2025 10:06, AirCanada, Sky Sports